Cachet Peru 64 % Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 64 % kakao z Peru.
Gdy tylko rozerwałam sreberko poczułam głęboki, złożony zapach. Był palony i słodko-kwaskawy jednocześnie, o ciekawym wydźwięku. To jakby soczystość wypływająca spod palonych nut drzew lub ogniska oraz cytrusy, skórka cytryny osnuta dymem. Było to słodkie, a więc nie do końca cytrynowe, a drzewa... hm, "drzewa karmelizowane"? Bo orzechy to to raczej nie były. I nie był to karmel, a jaśniuteńki, słodziutki miód. W dość znaczącej słodyczy i soczystości doszukałam się też jakiś czerwonych owoców - truskawek i czereśni?
W ustach czekolada rozpływała się bardzo powoli, ale przyjemnie gładko-kremowo, bo zupełnie nie za tłusto. Trochę oblepiała, ale w soczysty sposób. Pod sam koniec lekko ściągała.
Gdy tylko zrobiłam pierwszy kęs, eksplodował smak gorzkiej kawy i miodu.
Stateczna, łagodna kawa stała się podstawą. Rozchodziła się po ustach spokojnie, szybko z gorzkiej, stając się jedynie gorzkawą. To przy niej znalazły miejsce ciepłe, palone nuty. Skojarzenie z ogniskiem czy drzewami przeplatało się z kawą, czemu dopomogła maślaność.
Wspomniana już gorzkawość palonych nut i maślaność dodały sporo śmietankowych akcentów. Przez dłuższą chwilę smak kawy ze śmietanką był wręcz wiodący. Miód i jego słodycz spójnie się z nimi zgrała, ale później się schowała. Na moment zrobiło się niemal cukrowopudrowo. Jak jakiś słodki, biały (śmietankowy) krem o silnej słodyczy, ale... Po chwili okazało się, że jasny, żółty miód zniknął, by po chwili pojawić się jako żółte, słodkie owoce. Czyżby banany? Wymieszały się z truskawkami, że nie były tak mocno wyraziste, ale jednak. Słodycz (bardzo silna) przybrała głównie owocową postać.
Suszoną skórkę i grejpfruta podkreśliła kawa i drzewa, a w całym tym splocie doszukałam się nutki przypraw korzennych.
Końcówka zrobiła się bardziej goryczkowato-soczysta. Drzewa oraz paloność przy nich obecna, uległy sokowi. Na końcówce zrobiło się bardziej kawowo-ziemiście, a ja zobaczyłam drzewa rosnące w ziemi. Było to słodkie, lekko wręcz... "słodko-gnilne?" Pudrowe? Owoce ułożyły się w smak słodkich owoców leśnych.
W posmaku pozostały właśnie cierpkawe owoce leśne (raczej czerwone) i grejpfruty mieszające się z drzewami, a także trochę cytrusowej ziemistości. Poczucie palenia i słodyczy też było - wręcz bazowe, ale nie przewodzące.
Całość wyszła przepysznie. Zaskoczyła mnie tym, jak głęboka się okazała. Drzewno-kawowa gorzkość została wprawdzie stonowana przez śmietankę, ale nie zagłuszona. Słodycz mimo że momentami zalatywała przesadną pudrowością, należała do miodu (szkoda, że do jasnego), a od połowy głównie do owoców (przede wszystkim truskawek, ale też bananów i "cytrusów na słodko"). Grejpfrut i cytrusowe sugestie świetnie spajały wszelką paloność i kawę z owocami właśnie. Podobało mi się to przejście od ogniskowych, przez owocowe po lesiste klimaty.
Troszeczkę swoją śmietankowością przypomniała mi Luximo 74 % Peru, ale Cachet to jakby uluximowiona wersja Zottera Labooko Malingas (też drzewno-kawowy, lekko przyprawiony; słodko czerwonoowocowy, z nutą grejpfrutów i innych cytrusów; Zotter był jednak żywszy i bardziej jakby przyprawiony, to nie drzewa a kadzidełka - wyszedł konkretniej). Mniej słodka od np. J.D.Gross Amazonas 60% i o wiele bardziej od niej złożona, oceny jednak różnicuję przez wzgląd na cenę i to, że tutaj ta pudrowość i delikatność stanęły na drodze do pełni ekstazy.
Jak Cachet Costa Rica 71 % to kawa z cynamonem, tak o tej krótko mogę powiedzieć, że kawa z miodem. I owocami. Osobiście wolałabym, by także ta miała więcej kakao (kosztem cukru).
ocena: 9/10
kupiłam: Carrefour
cena: 7,99 zł
kaloryczność: 557 kcal / 100 g
czy kupię znów: możliwe
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, naturalny aromat waniliowy
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, naturalny aromat waniliowy
Najbardziej chciałabym poczuć w niej śmietankę, miód i banany ^^ Choć nute truskawek też, ale jednak banany przede wszystkim :D zawsze zaskakuje się jak wiele nut wyczuwasz w czekoladzie i jakie one są nieoczywiste :)
OdpowiedzUsuńPrzy ciemnych i porządnych to naprawdę nie jest takie trudne. Acz chyba rzeczywiście mam do tego smykałkę (cóż za dziwne słowo, niezbyt mi się podoba, ale "dryg" też nie brzmi jakoś najlepiej). Ogólnie jestem czuła na smaki.
UsuńDługi wywód na temat czegoś, co tylko Ty zrozumiesz, a reszta może co najwyżej próbować? Mamy kolejne podobieństwo :) Jak mogę wytłumaczyć "grzybowość" niektórych mlecznych czekolad (np. Wedla), skoro nie ma niczego wspólnego z grzybami, a jednak właśnie to określenie wydaje mi się właściwe? Trudno jest wpuścić kogoś do swojego świata i objaśnić wszystkie stojące w nim znaki drogowe.
OdpowiedzUsuńSto lat nie byłam na ognisku. Trochę szkoda. Lubię i atmosferę, i zapach. Na drzewach karmelizowanych rosną owoce palonego karmelu. Wolę kwiaty lepkiego karmelu. Lubię głośny trzask ciemnych czekolad ("wydawała się suchawa i kruchej"). Miód jest u mnie raczej na nie, za to o kawie chyba nie muszę pisać. Grejpfruty zdecydowaaanie wolę w formie świeżych owoców. Nie pasują mi ani do jogurtów, ani do słodyczy w formie stałej.
To fakt. Tak w kwestiach niesłodyczowych w ogóle chyba sporo tych podobieństw jest.
UsuńTwój grzybowy Wedel, mój piankowo-mleczkowy Wedel... raz, że gdyby to połączyć, to ciekawą hybrydę byśmy miały. Dwa, on coś dziwnego, specyficznego (jakiś aromat?) musi dodawać.
O, na takim prawdziwym, z klimatem lata i ja nie byłam. Takie u taty zrobione na trochę, by kiełbasy upiec się nie liczy.
Poprawione "suchawa i kruchej". Mam wrażenie, że wyjątkowo często sprawdzając jakoś za bardzo lecę z pamięci i patrzę na to, co napisałam widząc, co miało być, a nie, co jest.
Kiedyś jadłam jogurt z grejpfrutem. Smakował cudownie.
Też uważam, że sporo mamy wspólnego. To coś w środku.
UsuńMózg nierzadko czyta to, co mieliśmy zamiar napisać, zamiast tego, co rzeczywiście urodziliśmy. Rzecz udowodniona naukowo.
Prawda, ale ze wstydem czuję, że ostatnio mam tak wyjątkowo często.
UsuńJa też (względem siebie, nie Ciebie). Od momentu pójścia do pracy. 8 h pisania i sprawdzania błędów, powrót do domu i... sprawdzanie błędów :P Muszę to naprawdę kochać, bo inaczej wyskoczyłabym przez okno.
UsuńZłoszczę się na siebie za błędy, taak, ale kocham pisać i mam satysfakcję jakbym na loterii wygrała, gdy jakiś swój błąd namierzę i unicestwię!
Usuń