Jak jednak pisałam przy Chateau Winter Mandel, plany zmieniłam, czego nie lubię. Otworzyłam ją przy schronisku w Dolinie Pięciu Stawów, by mieć ładne zdjęcia. Wzięłam ją bowiem na Zawrat, tylko że na oko warunki oceniłam jako beznadziejne (do zdjęć w szczególności, bo śnieg odbijający słońce i wiatr to ostatnie rzeczy, jakie są pomocne przy robieniu szczegółowych zdjęć czekoladom).
Cote D'Or Lait Amandes Caramelises / Melk Gekarameliseerde Amandelnoten to mleczna czekolada o zawartości 33 % kakao z solonymi karmelizowanymi migdałami (27%). Producent to Mondelez.
Tablicę cechowała twardość, ale raczej ze względu na grubość i ogrom dużych dodatków.
Migdałów nie pożałowano. Wystąpiły głównie jako całe, ale też połówki i sporo pokaźnych kawałków.
Migdały, pomimo drażowo-kamykowatej warstwy karmelo-cukru, wydały mi się zaskakująco świeże (jak na karmelizowane) i zacnie chrupiące.
Na szczęście do akcji dołączyła nuta migdałowo-orzechową, bowiem czekolada przesiąkła migdałami.
Same migdały miały średnio wyrazisty smak, toteż wyszły zwyczajnie smacznie, a nie jakoś tam zachwycająco.
Rozgryzałam migdały właściwie już na sam koniec, toteż cześć "karmelu" rozpuszczała mi się szybciej. Miało to i plusy, i minusy, bo migdały nadawały wszystkiemu jakiejś tam względnej smakowitości.
Tabliczka okazała się wielkim (dosłownie!) rozczarowaniem. Czekoladowa baza miała w sobie jakiś irytujący posmak, migdały zepsuli cukrową skorupką, soli poskąpili... I co tu chwalić? Brzmi dobrze, a wyszło kiepsko. Przeciętnie, ale w sposób taki, że to przeciętność typu "więcej jeść tego za nic nie chcę". Uh, po Chateau Winter Mandel kolejny udawany karmel. Co to ma być? Jakieś dobro luksusowe czy co? Najpierw producenci mylili karmel z toffi, teraz jakaś dziwna moda na... no właśnie nie wiem co.
Po jakiś trzech kostkach, więcej nie zmogłam. Przywiozłam Mamie. Ona wprawdzie nie miała takich zarzutów, co ja, ale też była raczej "na nie", bo "te migdały... tak dziwnie to zostawało i nie wiadomo, czy czekać aż się rozpuści, kiedy gryźć i w ogóle". Też karmelem by tego nie nazwała. Teraz tak sobie myślę, że to może raczej ten jakiś biały nugat jak z Toblerone? Niefajne coś.
ocena: 5/10
kupiłam: Auchan
cena: 14,79 zł (za 180 g)
kaloryczność: 537 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, migdały 18%, miazga kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, serwatka w proszku, tłuszcz mleczny, sól, syrop glukozowy, lecytyna sojowa, kakao odtłuszczone w proszku, aromat
Szczerze mówiąc to dziwię Ci się że na wyjazd zwłaszcza w miejsce gdzie nie zabierasz alternatywnych słodyczy pakujesz czekolady nieznanej jakości. Pierwszorazowe. Ja bym wzięła raczej coś pewnego żeby się nie rozczarować i mieć przyjemność w trudach wędrówki ;)
OdpowiedzUsuńBiorę takie, które w domowych warunkach by mnie w ogóle nie ciekawiły, a więc z dodatkami do chrupania.
UsuńSama wędrówka w górach jest przyjemnością.
A zapowiadało się tak pysznie! Uwielbiam czekolady z całymi orzechami, a migdały w karmelu brzmią równie dobrze. Co oni karmelu nie potrafią zrobić? :(
OdpowiedzUsuńZakochałam się w ostatnim zdjęciu <3
Ostatnio też mam takie wrażenie.
UsuńWiem, też mi się bardzo podoba.
Uwielbiam, gdy producenci robią czekolady z bakaliami i wrzucają je szczodrze, a nie trzy i koniec. Tylko otoczka zdecydowanie niepotrzebna. Soli z reguły nie lubię, ALE kiedy czekolada jest dobra, a sól stanowi jedynie marginalny dodatek (patrz: Ritter z miodem i migdałami), kompozycja jest udana. Wydaje mi się, że to, co Ty oceniłaś na minus, u mnie stanowiłoby plus.
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię, gdy robią z całymi i łaskawie ze dwa dadzą, ale też nie lubię, gdy przypominają te takie batony prawie z samych migdałów z Lidla (kojarzysz?). W sensie jak jest efekt produktu typu szyszka, a nie czekolada z dodatkiem.
UsuńByć może, ale otoczkę i Ty byś zjechała. Jestem pewna.
Kojarzę batony, o których piszesz. Uwielbiam je. Dla mnie to 10/10, więc może dlatego jestem do zrecenzowanej czekolady nastawiona lepiej niż Ty.
UsuńTak, otoczkę na pewno.
Serio? Ja myślałam, że to jakiś beznadziejny, twardy jak kamień syropoglukozowy zlepek. Mama kiedyś kupiła i było tak to tak twarde... Ponoć twardsze niż Daim. Naprawdę takie jest? I lubisz mimo takiej struktury?
UsuńObczaj: http://livingonmyown.pl/2019/04/04/smell-greece-nut-bar-with-peanuts/ To jest to samo, tylko dorzucili sezam. Można połamać zęby, ale każdy złamany ząb wart jest smaku. Serio je kocham. Migdałowe, fistaszkowe, mieszane... wszystkie.
UsuńO proszę, nie pomyślałabym.
Usuń