czwartek, 28 listopada 2019

Studentska Kokos mleczna z kokosem, orzechami arachidowymi i galaretkami

Czasem to, czym kieruję się przy wyborze czekolady na dany dzień, jest nieodgadnione nawet dla mnie. Po Wedlu z galaretkami, po Terravicie z kokosem (i migdałami) jakoś mnie naszło na tę czekoladę. "Coś ciekawego, a jednocześnie względnie znanego" - takie czekolady często zabieram na uczelnię. Zawsze tylko się boję, że trafi się coś zbytnio zasładzającego i nie podołam, ale tu ilość dodatków sprawiła, że pomyślałam, iż może nie będzie tak źle. Gdy zobaczyłam skład, strach wrócił. Liczyłam, że to tabliczka z galaretkami kokosowymi i orzechami, a tu... cząstki kokosowe swoją drogą, a... galaretki o nieokreślonym smaku swoją?


Orion Studentska Mlecna S Chuti Kokosu / Mliecna S Chutou Kokosu / Chut' Kokos to mleczna czekolada o zawartości 25 % kakao z orzeszkami ziemnymi, cząstkami kokosowymi i galaretkami cytrusowymi.

Gdy tylko zaczęłam rozrywać sreberko, dobiegła mnie nienapastliwa woń kokosa o słodkim, naturalnym, choć nieco przerysowanym charakterze. Za sprawą przesłodzonej, mlecznej czekolady kojarzyła się trochę z Bountym. Po przełamani poczułam jeszcze arachidową nutę.

Tablica była konkretna, mimo wielu dodatków nie kruszyła się. Nie topiła się w palcach, a wyczuwalna tłustość nie przełożyła się na ulepkowatość.
Bogato wypełniono ją prażonymi, mocno chrupiącymi fistaszkami: całymi, połówkami i dużymi kawałkami o przyjemnej jakości. Ogrom zajęły miękkie, rwące się i odrobinę ciągnące, lepkie galaretki. Na oko odebrałam je jako bardzo soczyste. Najciekawszym dodatkiem, którego również nie poskąpiono, były drobniejsze od reszty kawałki kokosowe: nie za twarde, nie za miękkie. Cechowała je jędrność, a także pewna żujność. Nie lepiły się, trochę suchawe, widziały mi się jako galaretko-kostka zrobiona z kremowego mleczka, przemielonych wiórków i "ekstraktu z nadzienia Bounty'ego".

W ustach czekolada rozpływała się łatwo i trochę rzadkawo. Raczej kremowa, tłusta w sposób mleczny, dość szybko ujawniała dodatki, ale cały czas je oblepiając, podobnie jak i usta. Całość była trochę ulepkowata.
Galaretki istotnie cechowała silna soczystość. Były glutowato-miękkie i średnio rozpuszczające się. Trochę śliskawe, trochę grudkowato-scukrzone. Dziwne. Niby w porządku, acz ta glutowatość odpychała.
Kawałki kokosa wyszły przy nich konkretniej, lecz twardości im brak. Poniekąd były kremowe, tłustawo-mleczne, przy czym rozchodziły się na grudki, rozpływając się częściowo.
Orzeszki to z kolei cudownie chrupiące, spore sztuki jakby prażono-świeże.
Wszystko okazało się w miarę spójne, jeśli o konsystencję chodzi.

W smaku sama czekolada uderzyła czystym cukrem, górującym nad maślano-delikatną bazą. Wydała mi się mieć nieco orzechowy posmak, jednak pewnie po prostu przesiąkła dodatkami. Je, zwłaszcza kokosa, czuć bowiem niemal od razu.

Nuta aromatu kokosowego subtelnie dała o sobie znać, po czym przywołała lekki, idealizowany smak Bounty'ego, gdyż wkomponowana była w cukrowo-czekoladowe otoczenie. Mieszając się z orzechami, kokos wypuścił też naturalniejszy motyw mleczka. Oczywiście nasilał się przy dodatkach, ale ciężko mu szło przez ilość cukru.

Otóż kawałki kokosowe smakowały mało wyrazistym kokosem. Za sprawą dominującego w nich mleczka kokosowego wchodziły w smak mlecznej czekolady. Pobrzmiewał też bardziej sztuczny, ale całościowo niknął w ogólnie cukrowym otoczeniu. Kawałki kokosowe same w sobie były bardzo słodkie i ogólnie przez to mdławe.

Galaretki też podbijały cukier. Okazały się mdłe w tej cukrowości, jednak gdy rozpuszczały się lub gdy je wysysałam, tchnęły w resztę odrobinę soczystego kwasku soku z cytryny. Próbował przełamać słodycz, ale potem tonął w cukrowości. Nie podeszły mi, aczkolwiek jakoś się wtopiły w resztę... co uratowało sytuację. Powiedzmy.

Arachidowy wątek też trzymał się raczej za kokosem, dopóki nie zaczęłam rozgryzać orzeszków. Wtedy to intensywne, prażone fistaszki dominowały. W cukrowo-mlecznym otoczeniu, odlegle kojarzyły się ze snickersowym masłem orzechowym (wymyślam).
Galaretki swoją namiastką kwasku przyjemnie mieszały się z kokosem (ciut nie pina colada - nie piłam jej, ale wariant smakowy czasem wydaje się ok), ale z orzeszkami... Coś nie grało.

Po wszystkim pozostało przesłodzenie i posmak orzeszków ziemnych... O kokosa już trudniej, choć trochę pobrzmiewał. Lekka galaretkowatość nie wychylała się, acz była.

Całość mi nie smakowała, bo po prostu zacukrzała, nie reprezentując żadnego konkretniejszego smaku. Z racji ogromu cukru po prostu nie byłam w stanie tego jeść. Owszem, elementy przełamujące pojawiały się, ale one tylko epizodycznie osłabiały słodycz. Całościowo to przeciętna cukrotabliczka z cukrowym dodatkiem... i niecodziennym kokosem. Niestety jednak i tak, jedyny element, który mógłby uczynić z niej coś naprawdę wartego uwagi był niedopracowany i w dodatku pożałowano go.

Szkoda, że galaretek nie zrobili też właśnie kokosowo-cytrynowych, a nie cukrowo-żadno-cytrynowych i zdecydowanie wolałabym więcej kostki kokosowej kosztem innych dodatków. Te nijakie galaretki przypomniały mi, dlaczego nie lubiłam tych czekolad wcześniej - wydaje mi się, że były takie same, jak w klasycznej wersji. W tej, bo poskąpili kokosa, czuć też niską jakość samej czekolady. Ja bym sypnęła do niej jeszcze wiórki - może zyskała by pazur.

Większość powędrowała do Mamy i nawet ona uznała, że to zdecydowanie przecukrzona, za mało kokosowa czekolada. Odpowiadały jej jednak galaretki: "kwaśne, jakich w czekoladzie fanką nie jestem, ale tu fajnie tak ten kwasek wyszedł".


 ocena: 4/10
kupiłam: Aldi
cena: 6,99 zł (za 180 g)
kaloryczność: 515 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, galaretki 13% (cukier, syrop glukozowy, woda, kwas cytrynowy, pektyna, cytrynian sodu, aromat, tłuszcz palmowy i kokosowy, wosk karnauba), orzechy arachidowe 12%, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, kawałki kokosowe 9% (mleko kokosowe 47%, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, błonnik owsiany, substancja żelująca: alginian sodu; naturalny aromat, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, cytrynian potasu) miazga kakaowa, tłuszcze roślinne (palmowy, Shea), emulgatory (lecytyna słonecznikowa, polirycynooleinian poliglicerolu), tłuszcz mleczny, laktoza, serwatka w proszku, ekstrakt waniliowy

8 komentarzy:

  1. Ja generalnie lubię cytrusy w czekoladzie deserowej ale nsturalne a nie sztucznochemiczne ... Bleee
    Najbardziej pomarańczowe klimaty do mnie przemawiają i grejpfrut.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chemiczny kwas jest straszny. Nawet w takich produktach, których w ogóle nie jem, nie lubię z założenia jak np. w żelkach, galaretkach według mnie powinni z tym uważać,bo łatwo przegiąć. Przesada z kwachem nigdzie nie wyjdzie.
      Zauważ, że w tych nie przesadzili ze sztucznym kwachem. W ogóle nie były mocno kwachowate.
      Kokos tu był za to denerwująco sztuczny.

      Usuń
  2. Opis galaretek rzeczywiście brzmi tak samo jakie są w klasycznej, całkiem niedawno ją jadłam i faktycznie mi je przypominają :) bardzo mi smakowały te galaretki więc zgaduje że i ta wersja skradnie moje serducho - kokos to jeszcze ciekawsza opcja niż rodzynki w klasyku <3 widziałaś ja gdzieś jeszcze poza Aldi w Krk? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ale nie zwracałam uwgai, bo niezbyt mnie one ciekawią, nie wiem, czy ten smak, ale na pewno jakieś Studentskie w Auchan w Bonarce były.

      Usuń
  3. No i faktycznie są cząstki. Dowiedziałam się o nich dopiero wtedy, kiedy odradziłaś mi wybór tej Studentskiej w komentarzu, chyba nawet na Twoim blogu. Wcześniej byłam przekonana, że czeko ma wiórki. Nadal jej nie mam, bo mama kupiła mi inną. Uznała, że nie chciałam kokosowej, tylko pistacjową. Jeszcze miała pretensje, że jej nie zapisałam, a ona ma prawo nie pamiętać. Ech... ;)

    Mam większą odporność na cukier niż Ty, mimo tego pierwszy raz - albo jeden z niewielu - jestem w stanie Ci uwierzyć. Nie, to złe słowo, bo wierzę zawsze. Jestem w stanie się... wczuć? Niech będzie. Nadal ją chcę, ale nie przewiduję już 5 czy 6 chi. Co to za mdły kokos, który daje się zagryźć mlecznej czekoladzie i cukrowi? Tylko zapach bezwarunkowo zacny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, pistacjowa Studentska? Nie wpadłabym, że taka jest, ale brzmi obiektywnie ok (choć mnie by nie skusiła).

      Nawet mocnych aromatów pożałowali. xD

      Usuń
    2. Chyba nie ma, ale mama tak zapamiętała moje zamówienie na kokosową.

      Usuń
    3. A, rozumiem już.
      Kurczę, a już sobie wyobraziłam taką z pistacjami zamiast fistaszków. Dobra, jakie owoce byś do takiej dała?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.