czwartek, 14 listopada 2019

Milka Mmmax Ganze Haselnusse / Whole Hazelnuts mleczna z orzechami laskowymi

Ta czekolada trafiła do mnie w dziwny sposób. Otóż zamówiłam Milkę Mmmax Nuss & Nougat-Creme, a w paczce znalazłam tę. Czym prędzej sprawę wyjaśniłam, dosłano mi właściwą, a ta została jako bonus. W pierwszej chwili chciałam oddać Mamie, ale zorientowałam się, że nigdy nie jadłam po prostu zwykłej Milki z orzechami, więc postanowiłam zgarnąć pasek na bloga. Jednak w warunkach domowych tego typu czekolady mnie nie kręcą. Czekałam. W końcu pojawiła się perspektywa wyjazdu w góry. Miałam zrobić część zdjęć w domu, wziąć pasek i jemu jeszcze dorobić zdjęcia na szlaku, ale... zorientowawszy się, że na ten wyjazd brałam prawie same czekolady z migdałami, uznałam, że trudno - będę dźwigać. A może będę chciała więcej niż pasek? Nie pamiętałam bowiem, kiedy ostatnio jadłam po prostu mleczną z orzechami laskowymi... A jakoś czułam, że to na nie mam ochotę. Na decyzję na pewno wpłynęło też to, że zaliczyłam cztery różne markety w poszukiwaniu HD Hazelnut Crunch (poczułam, że wiosną 2019 z ochotą je zjem) i nie dorwałam ich. O tak, potrzebowałam nasycić się laskowcami.

Problem w tym, że ogólnie ostatniego dnia wyprawy już nie miałam ochoty na więcej cukru. Nawet z laskowcami. Pogoda nie sprzyjała zdjęciom ani niczemu innemu, ale musiałam jakoś zejść do busów. Wyszło tak, że postanowiłam w drodze powrotnej ze schroniska ogarnąć jakieś bardziej osłonięte od wiatru miejsce, może z jakimś widoczkiem. Milka, w końcu krowa alpejska, chciałaby mieć pewnie scenerię górską za tło. Niech chociaż to ma, biedna, taka niechciana ta tablica...
No i gdy rano wyszłam ze schroniska, mimo że mnie zatrzymywali, musiałam działać, jak mi życie podyktowało. Stwierdziłam, że skoro kropi, pewnie będzie już tylko gorzej - niech więc tabliczka chociaż pierwsze zdjęcie ma ładne w miarę (po coś ją całą wzięłam!). Ale wtedy lunęło... Schowałam wszystko do plecaka i zaczęłam schodzić. Hm, ładnie powiedziane. Deszcz sprawił, że miałam do czynienia z ubitą, pionową ścianą śniego-lodu. Bez raków. Zrobiłam piękny, niezupełnie zamierzony dupoślizg. W pewnym momencie wystraszyłam się, że w ogóle poza szlak. Byłam zirytowana. Lało coraz gorzej. Nagle znalazłam oznaczenie i pogoda się ustabilizowała. No serio, nie mogła trochę szybciej?! Wściekła, ale i szczęśliwa, rzuciłam wszystko i uznałam, że no... Milka wreszcie się doczekała i przyszła pora, bym laskowcami zakończyła migdałową wyprawę. Na przekór światu.


Milka Mmmax Ganze Haselnusse / Whole Hazelnuts to mleczna czekolada o zawartości 30 % kakao z całymi orzechami laskowymi (i kawałkami orzechów).
Tabliczka to 270g.

Po otwarciu w zasadzie z trudem wyniuchałam - warunki były dość dzikie, więc właśnie to i tak plus, że czekolada jakkolwiek pachniała! - smakowity zapach orzechów laskowych - prażonych, w uroczej, mlecznoczekoladowej toni.

Tablica łamała się z lekkim chrupnięciem, nie kruszyła się mimo tego, jak sowicie wypełniona orzechami była. Ze zdumieniem (już jedząc) odkryłam, że to nie tylko całe orzechy, ale też spore kawałki i mnóstwo drobinek, że aż trudno było o kęs samej czekolady.

Czekolada rozpływała się łatwo, w umiarkowanym tempie, choć szybko miękła, nieco zalepiając. Nie wydała mi się okropnie ulepkowa czy coś, a i wypełniono ją orzechami w sam raz. Gładko-kremowa, wcale nie taka tłusta.
Orzechy to porządne sztuki, sporo z nich miało skórki, ale już kawałki orzechów wydawały się ich pozbawione. Podprażone odpowiednio, nie do przesady, a więc zacnie chrupiące i przyjemnie rozpadające się pod naciskiem zębów, z zachowaną pewną soczystością.

W smaku czekolada przywitała mnie cukrowo-uroczą słodyczą, nie zaś czystym cukrem. Była jednak za słodka już od początku. Za słodka i dziwnie w tym specyficzna, bowiem taka zacukrzono-orzechowa i mleczna.

Wyraźny orzechowy wątek nasilał się tak, że odwracał trochę uwagę od przecukrzenia, mimo że oczywiście wciąż było bardzo słodko. Uroczo jednak. Coraz bardziej - wraz z dodatkami, na które zaczęłam trafiać językiem - nabierała charakteru czekolad i czekoladowych figurek z dzieciństwa oraz przede wszystkim... Dostawanych w prezencie czekolad z okienkiem.
By naturalne orzechy laskowe zaznaczyły się wyraźnie w smaku, wcale nie musiałam ich rozgryzać.

Choć bliżej końca, bo było mi za słodko, zaczęłam to robić - tak obok czekolady.
O ile kawałki podbijały ogólnie orzechowolaskowy smak, tak całe... Po prostu obłęd. Gryzione dominowały zupełnie smakiem najwyśmienitszych orzechów z najlepszych czekolad z okienkiem z dzieciństwa. Lekko prażone, niektóre z goryczkowatymi skorkami i jakby wręcz korzenne.

Wpisały się w orzechowość całości i sprawiały, że mimo zasłodzenia miało się ochotę na kolejny kęs.

W posmaku pozostały właśnie orzechy laskowe - te calutkie, pyszne jak z czekolad z dawnych lat, ale i ze sztucznawym orzechowym echem. Było w tym też coś specyficznie przesłodzono-milkowego. Mimo uroku, czuć przesłodzenie już takie męczące.
Zjedzenie paska było przyjemne, ale dla mnie wystarczyło z racji tej słodyczy. I tak poczułam drapanie w gardle.

Miałam okazję zestawić Milkę z inną mleczną, podobną acz z innymi dodatkami, z podobnej półki - Terravitą. Wiele się słyszy o specyfice Milki i zawsze miałam takie "Bo ja wiem? Strasznie słodka i...". Otóż po Terravicie tak sobie pomyślałam, że o ile tamta była mocno mleczna, wręcz śmietankowa, tak Milka sama w sobie była tak... Przecukrzono-orzechowawa w tym całym swoim przesłodzeniu. Już w domu, poprawiając recenzję zaczęło mnie z kolei zastanawiać, czy ta "na Niemcy" różni się jakoś od "na Polskę" i czy... sama baza tej orzechowej różni się od np. czystej. Osobiście nie mam zamiaru sprawdzać, ale ta tabliczka naprawdę była zaskakująco orzechowa.

Reszta, jak planowałam, wróciła do Mamy. Jej bardzo smakowała, ze wszystkich "z gór" w rankingu umieściła ją zaraz po "genialnej, przepysznej Terravicie" ("której tak malutki mi dałaś" - nie zapomniała wytknąć).


ocena: 7/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: 554 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

cukier, orzechy laskowe 17%, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku, miazga kakaowa, słodka serwatka w proszku, tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, pasta z orzechów laskowych, naturalny aromat

17 komentarzy:

  1. Ja bardzo lubię te milke. Ubolewam tylko że jest taka duża

    .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście z orzechami powinni robić mniejsze, bo taka otwarta lepiej, żeby długo nie leżała.

      Usuń
  2. Wow... Potrafisz mnie jeszcze zaskoczyć, ale faktycznie ta czekolada ma sporo wspólnego (zwłaszcza orzechy) z tabliczką, z okienkiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czym zaskoczyłam tym razem?

      Usuń
    2. Tym razem zaskoczyłaś mnie tym, że jakikolwiek jeszcze twór od fioletowej krowy dał radę przepełznąć Ci przez gardło. Oczywiście pamiętam Twoje poprzednie recenzje, ale wiem, że z każdym dniem irytacja poziomem... Eeee... brakiem poziomu tabliczek czekoladowych potrafi wyżuć z człowieka pozostałe resztki cierpliwości, a gust się przecież nieustannie zmienia :D

      Usuń
    3. Nie rozumiem Twojego postrzegania mnie, naprawdę. A niedawno wrzucona Oreo Choco?
      Zobacz, że próbuje różne Terravity, Wedle itp., więc dlaczego Milkę miałabym omijać? Łatkę mi przypięłaś, ot co. Może jeszcze krowią, fioletową, hm? ;>

      Usuń
    4. Choco oreo była nadziewana i w małym rozmiarze, tu natomiast mamy większy gabaryt ;) Nie od dziś każdy wie (nawet Pan Zdzisiek spod monopolowego), że jakiekolwiek czekoladzie trudno byłoby prześcignąć poziomem cukrowości tabliczki od Milki. W nocy o północy większość z nas wskazała by wlaśnie markę Milki jako tą najsłodszą. Nieee. Ja żadnych łatek Ci nie przypinam bo i na co? Żadna przecież i tak nie załata Twojego serca, zwłaszcza taka fioletowa od mućki :D

      Usuń
    5. Niby tak, ale przecież nadziewana to też olej, którego nie lubię, a tu jednak orzechy, czyli jednak jakiś przerywnik od cukru.

      PS Wiesz, że chyba nadziewane taniochy Tesco są słodsze od Milki? Tak, to możliwe!

      Usuń
  3. Ależ miałaś przygody z tą czekolada :D może przez to smakowała jeszcze lepiej bo połączyło się to z satysfakcją, że w końcu mogłaś zrobić jej zdjęcia ^^ milka faktycznie fajnie się prezentuje na tyle gór :) ale szczerze? Ja nie za bardzo lubię jej czekoladę z orzechami. Dla mnie jest o wiele za słodka i za mało kakaowa. Moja faworytką jest Alpen Gold z orzechami, ale muszę jeszcze spróbować tej Terravity o której wspominasz, bo jeszcze nie jadłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też jest za słodka, ale czego się spodziewać?
      Wiesz, że nie jadłam żadnej Alpen Gold innej, niż Bąbolada? Kojarzysz ja?

      Usuń
    2. Kojarzę, też jadłam. Poza tymi dwoma jadłam jeszcze tylko czysto mleczną :D

      Usuń
    3. Wut? Napisałaś, że w dzieciństwie dostawałaś i jadłaś czekolady z okienkiem. Nussbeisser jest od Alpen Gold. Wątpię, że dostawałaś Nussbeissera od Chateau, skoro w Polsce najpopularniejsza była właśnie A.G.

      Usuń
    4. Nie dostawałam Alpen Gold. Babcia robi zakupy tylko na bazarze, a więc na tamtejszych straganach i kioskach kupuje też słodycze - właśnie z Niemiec.
      Też oryginalnie, z tego co wiem, to nie Mondelez stał za Nussbeiserem. Historii marki jednak nie znam, wiem tylko, co jadłam ja.

      Usuń
  4. Jak się pewnie domyślasz, już na wstępie zaplanowałabym zostawienie sobie dużo więcej niż paska. Połowy co najmniej. Zwłaszcza że ja również - co wydaje się nieprawdopodobne - nigdy nie jadłam Milki z dużymi orzechami. Zostawiłaś mnie w tym klubie samą :'(

    Brak słów z tym deszczem. Znów bym się popłakała. W ogóle czuję, że gdybyś mnie wyciągnęła w góry (nie dałabym się, ale gdybać mogę), większość trasy bym przepłakała. W przerwach od płaczu kopałabym Cię w kostki i wyzywała. Taaakże ten... wracam pod ciepły i suchy kocyk.

    Aż nie wiem, co wychwalać - samą kremową czekoladę czy orzechy, od których zmiękło nawet Twoje ciemnoczekoladowe serducho.

    Niestety moje doświadczenie z Terravitą mleczną z orzechami nie jest pozytywne, więc gdybym miała wybrać jedną z nich w ciemno, postawiłabym na Milkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podczas tej wyprawy wiele razy byłam blisko łez, a raz się poryczałam i nie mogłam się uspokoić, ale było tak zimno i i tak mokro, że kazałam sobie się ogarnąć.

      Nie dostałabyś za te kostki ani kostki żadnej z czekolad!

      Już teraz zdradzę, że Milkę uważam za lepszą. Mama też.

      Usuń
  5. Zapewne w Tatrach takie przygody?

    Milkę z całymi orzechami jadłam parę lat temu w Karkonoszach, w sylwestrową noc, poczęstowana przez napotkane na szlaku dziewczyny. Dobre wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak. Swoją drogą, to moje ukochane góry, więc jakoś tam im wybaczłam. ;>

      To miło.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.