piątek, 29 listopada 2019

Tesco finest Swiss Dark Chocolate with Orange Pieces & Almonds ciemna 44 % z kawałkami pomarańczowym, migdałami i mielonymi orzechami laskowymi

Po wielu kiepskich czekoladach z pomarańczą doszłam do wniosku, że takich "po mojemu" chyba po prostu nie robią. Kandyzowanej pomarańczy nie cierpię, pomarańczowy cukier Barona to w ogóle jakaś pomyłka... postanowiłam więc więcej takowych nie kupować. I nie zrobiłam wyjątku nawet dla Tesco finest, które to czekolady uwielbiam. Wszystko zmieniła jednak recenzja Olgi z Livingonmyown, która zgrała się w czasie z tym, jak nawet nieźle odebrałam cytrusowe galaretki w ciemnym Wedlu Chrrrup! oraz jak doszłam do wniosku, że galaretki w Studentskich nie są takie straszne. Tesco finest z pomarańczowym tworem tego typu? To już brzmiało zachęcająco, toteż z kupnem tabliczki długo nie czekałam. Z otwarciem też nie, ale to już mi data podyktowała.

Tesco finest Swiss Dark Chocolate with Orange Pieces & Almonds to ciemna czekolada o zawartości 44 % kakao z cząstkami o smaku pomarańczowym, kawałkami migdałów i mielonymi orzechami laskowymi.

Gdy tylko zabrałam się za rozrywanie sreberka, poczułam intensywną, smakowicie pomarańczową woń, zawierającą w sobie mnóstwo goryczkowatości galaretek (głównie ich), jak i skórek, ale też ogrom ogólnie cytrusowej cukro-soczystości. Cukrowa, cierpkawo-ciemna czekolada zaznaczyła się delikatnie w tle.

Tabliczka nawet przebłysk miała pomarańczowy, kolor trochę jak mleczna. Wydała mi się tłusto-miękkawa; łamała się z łatwością, raczej pykając, niż trzaskając. Dodatki nie nadały jej kruchości, mimo że było ich mnóstwo.

W ustach rozpływała się szybko mięknąc, kremowo-tłusto. Zalepiała paszczę i powoli odsłaniała dodatki, nie wypuszczając ich tak znowu szybko. Przypominała tym samym czekolady mleczne. Kawałki pomarańczowe były większe niż i migdały (i orzechy?). Te to kawałki, ale i drobniuteńkie drobinki, dlatego nie jestem pewna, czy i laskowce nie występują pod postacią kawałków - może nie są tylko miazgą wtopioną w czekoladę? W zasadzie podczas jedzenia już zwątpiłam. Może trafiłam na parę nieplanowanych drobinek, a miały być po prostu wmielone w miazgę? Tak przypominała mleczną, że w sumie to możliwe. Migdały w większości wydawały się pozbawione skórek, acz i te się znalazły. Odznaczały się świeżością, dzięki czemu chrupały, jak trzeba.
Pomarańcza to zwarte kostki o miękkiej, dość jędrnej strukturze. Rozpuszczały się chętnie, trochę tylko oblepiały zęby. Nie były to typowe galaretki czy żelki, a twór bardziej... jak zagęszczono-podsuszony - jakby mąką? - sok z elementem galaretki. Dziwne to, ale całkiem przyjemne.
Całość była integralna, nie miałam poczucia przesytu ani niedosytu dodatków.

W smaku czekolada przywitała mnie wręcz cukrową słodyczą, zalatującą słodką pomarańczą. Wydała mi się nie tyle nasiąknięta dodatkiem, co podkoloryzowana aromatem, nienachalnym jednak. Cukrowość rosła wraz z łagodnym, maślanym smakiem czekolady o zaznaczonej palonej nucie, jakoby zastępującej gorzkość. O tej, czy nawet o gorzkawości, mówić raczej nie ma co. Kojarzyła się wręcz z mleczną, choć mleka w niej nie ma.

W tle za to szybko zaznaczyła się lekka goryczka galaretek pomarańczowo-cytrusowych. Mieszała się z cierpkawością tej palono-kakaowej nutki, jak również przemycała coraz bardziej pomarańczowe wątki.
Nadała cukrowej, acz "ciemnawej" czekoladzie wydźwięku sosu lub nawet (bezalkoholowego) likieru.

Wraz z odsłaniającymi się dodatkami słodycz sama w sobie nieco przełamywała się. Dalej było cukrowo, jednak coraz wyraźniejszy smak cytrusów nadał słodyczy innego kształtu.

Galaretki gdy się trochę rozpuszczały, a już w ogóle gdy je podsysałam czy podgryzałam "obok czekolady", zagłuszały wszystko smakiem soku pomarańczowego z mocną goryczką, łączącą w sobie galaretkowość i inne niż pomarańcza cytrusy. Zachowały wiele naturalności, mimo aromatu (nienapastliwego) i znaczącej słodyczy. Ta w ich przypadku wydała mi się naturalnie owocowa, a jednocześnie jakby sztucznie cukrowa. Nie porażająco silna, ale jednak. Kwaśność z kolei była niska, soczysta, ale nie aż tak, jak można by od cytrusów oczekiwać. Ogólnie bardzo czuć cytrusowość, nie tylko samą pomarańczę: cały splot i wręcz cytrynowy, i słodko-cytrusowy, jak i mocniej niż pomarańcza goryczkowaty.

Orzechowy wątek okazał się mało wyrazisty, nawet przy rozgryzaniu kawałków. Całościowo nawet słodyczy specjalnie nie minimalizował.
Migdały wyszły zbyt neutralnie, choć jak już na większą ilość trafiłam, wydawały się blanszowane, takie zupełnie czysto-nijakie. Orzechy laskowe... te zaskoczyły, że ogólnie w czekoladzie plątał się ich cień. Bez przełomu, ale raz i drugi wydaje mi się, że nawet na jakiś ich "drobiażdżek" trafiłam.

W posmaku pozostała pomarańcza i cytrusowość, głównie jako aromat i galaretki, ale też nieco soczysty owoc wkomponowany w przecukrzenie, jedynie z nutą czekolady "ciemnawej".

Całość bez dwóch zdań nie była niesmaczna. Nie brak jej również intrygującego elementu. Niestety,  wad też. Tabliczka ogólnie nie zacukrzała do stopnia, że jeść się nie da, ale czekolada była przesłodzona, pozbawiona wyrazistego smaku ciemnej. Wszelkie goryczki napędzały dodatki... do których mam dwojaki stosunek. Podobała mi się forma niegalaretkowatych, a definicyjnych cząstek owocowych, jednak mogłyby być o wiele bardziej soczyste, owocowe. Nie brak im naturlaności, ale smakowały przede wszystkim galaretkami... I tak, czuć sok pomarańczowy, ale też ogólnie cytrusy jako cytrusowy aromat. Ten pobrzmiewał w całości. Nie pobrzmiewały za to migdały. Chrupacze wydawały się wyprane ze smaku - pewnie dlatego, że za drobne.
Przeszkadzała mi miękkość niemal mlecznej, mimo że nie był to w 100%-ach tłusty ulepek. Miękka masa wypełniona dodatkami do gryzienia to coś nie w moim typie, acz można się wciągnąć. Czuję, że chodziło o kompromis między ciemną, a mleczną.
Nie jestem pewna, czy nie wolę Wedla Chrrrup! z grejpfrutem. Smakowo chyba tak, ale całościowo to nie wiem, bo w Wedlu galaretek poskąpiono, a dodano chrupki zbożowe, których nie lubię. Też przecukrzona, a jednak bardziej ciemnoczekoladowa. Wiem, że wolę Lindta Excellence Orange, który mimo że cukrowo-miękki, wyszedł o wiele bardziej wyraziście ciemnoczekoladowo.


ocena: 6/10
kupiłam: Tesco
cena: 6,99 zł
kaloryczność: 539 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, migdały 7%, cząstki o smaku pomarańczowym 7% (substancja utrzymująca wilgoć: glicerol; syrop fruktozowo-glukozowy, przecier jabłkowy, błonnik pszenny, zagęszczony sok pomarańczowy, cukier, olej palmowy, substancja zagęszczająca: pektyny; aromat, koncentrat dyniowy, koncentrat marchwiowy), tłuszcz mleczny, orzechy laskowe 2%, lecytyna sojowa, aromat

8 komentarzy:

  1. Hm. Ja bardzo lubię tego wedla z grejpfrutem a ta no sama nie wiem teraz czy kupię :/
    Wczoraj kupiłam jakąś czekoladę Livee czy jakoś tak 175 g była na promocji z 10 zl na 6.50zł. Z pomarańczą liofilizowana. No cóż po otwarciu czekolada śmierdzi najgorszym kakao jakie może być. Porostu szmatą mokrą ... fu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubisz tego Wedla? A przecież pisałaś, że uznajesz albo Milki, albo te o najwyższej zawartości kakao. ;>
      Tej Ci nie polecam, ani to melczne, ani ciemne, a jakieś... Ot.

      Nie załamuj! Ja kupiłam już jakiś czas temu (i nie w promocji!) Livee z chili, ech.

      Usuń
    2. Faktycznie lubię najbardziej na świecie uwielbiam milke. Ale nie oszukujmy się czekoladą nazwać tego nie sposób :/ tak jak generalnie mlecznych produktów. Jem je dosłownie okazjonalnie, gdy mnie najdzie :) ma codzień zjadam gorzkie i to wysoko procentowe. Bardzo he lubię :) nie gryząc można odczuć cały wachlarz smaków :) to nie znaczy że czasami nie kupuje gorzkich z dodatkami. Staram się wybierać jednak spośród tych co mają conajmniej te 60% kakao bo niższa zawartość kakao czasami nie jest dla mnie do przejścia ... zaslodze sie ... zdarzały sie czekolady które mnie kuszą a mają np. 57% kakao. Mama mi Kupiła np. Wczoraj w Carrefour jakaś ich czekoladę z mango i makaronikami . Słodkie jak piorun dla mnie ale nie jest zła.
      Oprócz tego są jeszcze czekolady które pamiętam z wcześniejszych lat. Tak jest z tą wedlowska. Chyba z 5 lat temu jadłam ten wariant z grejpfrutem. Tera z Wedel np. 80% mi nie smakuje ... nie wiem to kakao jest jakieś inne. Więc może bym się zawiodła na tej grejpfrutowej nie wiadomo.

      Z ww. względów nie jem lindt exellent są za słodkie zdecydowanie z dodatkami. Ale one ledwo mają 48% chyba kakao ....

      Usuń
    3. To mi trochę Twój punkt widzenia rozjaśniłaś.
      Też mam strasznie niską tolerancję na słodycz, stąd mi z Milkami nie po drodze. Acz ja w dodtaku w ogóle jestem czuła na smaki, składniki gorsze itp.

      Lubię wysoką zawartość kakao, ale gdy nie jest oszukana. Podbita tłuszczem mnie nie satysfakcjonuje.
      Osobiście czasem jednak i zasłodzić się w dobrym stylu mogę.

      Usuń
  2. Myślę że mogłaby mi posmakować :) generalnie nie jestem fanką (co nie znaczy, że nie zjem ^^) owocowych dodatków do czekolady (wyjątkiem jest truskawkowa Wedla <3) ale zdecydowanie wolałabym takie galaretki niż na przykład gorzką skórkę pomarańczową, której już nie lubię za bardzo :D no i podoba mi się to, że czekolada jest słodka i nie za gorzka :) choć mimo wszystko i tak nie do końca jest w moim stylu, wolałabym płynne nadzienie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ta akurat mogłaby Ci się spodobać, choćby jako ciekawostka.

      Nie rozumiem Twojej miłości do tego Wedla... Toż on jest aż agresywnie chemiczny. :O

      Usuń
  3. Musiałam wrócić do swojej recenzji (dzięki za wspomnienie ;*), bo czeko była na tyle przeciętna, że niczego nie zapamiętałam. Z ogromną przyjemnością stwierdzam, że mimo iż Ty zwróciłaś uwagę na więcej niuansów, nasze opinie są bardzo zbieżne, chociażby względem deserowości/mleczności tabliczki (smaku, konsystencji). Czyżby świat zmierzał ku rychłemu końcowi? :D

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.