Jednymi z moich ulubionych Lindt'ów są Creation Chocolate Cake i Hello... Dark Chocolate Cookie. Obie są bardzo, bardzo czekoladowe i, według mnie, wcale nie nudne. Pierwsza to esencja mlecznej czekolady z czekoladowym sosem, potrafiąca dostarczyć czekoladowej słodyczy w dobrym stylu, jak mało która tabliczka, a druga jest kakaową fuzją ciemnej czekolady z ciemnoczekoladowym ciastem. Pyszności! A jakby tak połączyć te dwie czekolady? Czekolada ciemna z ciemnym wnętrzem i czymś przypominającym sos? Dla mnie brzmi bosko, a jako, że serię Creation bardzo lubię... hm, tu też warto się zatrzymać. Tabliczki Creation zazwyczaj dostają raczej wysokie oceny, ale ciągle siedzi w głowi średnio udana pomarańczowa z mousse'em, w której nadzienie mnie zawiodło, a przecież teraz wyciągam rękę po wariant analogiczny...
Po co to wszystko piszę? Chcę Wam przybliżyć moje podejście i to, czego aktualnie w czekoladzie szukam, bo wiadomo, że jest to bardzo indywidualna kwestia.
W każdym razie, Lindt Creation 70 % Chocolate Mousse - czekolada ciemna nadziewana mousse'em czekoladowym ciemnym (26%) i truflami czekoladowymi (18%), przysporzyła mi wiele kłopotów. W moim mieście nigdzie nie mogłam jej znaleźć, jakby zapadła się pod ziemię i musiałam aż zajść do firmowego sklepu Lindt'a w Warszawie, co wcale nie było takie proste, przez bardzo ograniczony czas. Uparłam się jednak i w końcu ją mam.
Dosłownie zakochałam się w opakowaniu . Czarne, z delikatną ekskluzywnie wyglądającą grafiką i złotymi napisami... Rozerwałam sreberko i poczułam zapach godny deseru bogów: cudny, wręcz wytrawny, zapach ciemnej czekolady. Może nie był to tak gorzko-wytrawny zapach, jaki lubią najbardziej ortodoksyjni wielbiciele ciemnej czekolady, ale naprawdę zadowalający. Kostki wyglądały na dość grube, co sugerowało dużą ilość nadzienia, więc czym prędzej je podzieliłam. Tabliczka trzaskała aż miło i zabrałam się za pierwszy kawałek.
Przez dłuższą chwilę dane mi było delektować się naprawdę dobrą czekoladą. Najpierw zawiało odrobiną stonowanej słodyczy, później zaczęła ją zasnuwać cierpkość o nieco kawowym obliczu. Delikatnie tłustawa czekolada rozpuszczała się bardzo leniwie, nie powodowała żadnego poczucia ściągania. Żadna siekiera, a smaczna i przystępna dla każdego gorzka czekolada.
Pod nią kryły się dwie warstwy nadzienia. Pierwsza z nich dochodziła do głosu wierzchnia, przypominająca lekko zastygły, gęsty i ciągnący sos. Wydaje mi się, że to jest ta czekoladowa trufla ("trufle"?), ale szczerze mówiąc żadna nie przypomina ani trufli, ani musu. W każdym razie w smaku jest kakaowa o zabarwieniu słodko likierowym. To było bardzo smaczne i świetnie komponowało się z ciemną czekoladą, kiedy wypływając spod niej, koloryzowało kawową gorycz nieco alkoholowym odcieniem.
Na dole kostki jest tłusty, zbity krem, który chyba miał być mousse'em. Ta część zupełnie mi nie pasuje. Ani trochę nie przypominała napowietrzonego nadzienia z białego Lindt'a Mousse Au Chocolat. Ten tutaj był zdecydowanie za tłusty, kojarzył mi się z masłem o smaku... właśnie maślanym, wymieszanym z kakao i słodyczą. Zarówno silny maślany posmak, jak i słodycz, niszczyły mi ten lekko wytrawny obraz całości, chociaż w tym wszystkim nie było to aż tak bardzo wyczuwalne.
Całość odbierałam bardzo pozytywnie do momentu, aż kostka ujawniała ten nieszczęsny mousse. Tłusty, słodki i niezbyt smaczny. Za to czekolada to poezja, ale... kupując tabliczkę z mousse'em, to na niego najbardziej liczę. Jeśli o truflę chodzi... spodziewałam się raczej czegoś bardziej przypominającą sos (rodem z Chocolate Cake), ale przynajmniej była bardzo smaczna. Mousse trochę tu niknął, w miarę jak kostka się rozpuszczała.
W tej cenie oczekiwałabym czegoś lepszego, chociaż... dzięki pysznej czekoladzie, zawartości kakao w niej i trufli, zjadłam ze smakiem.
ocena: 8/10
Wszyscy mowia, ze musy Lindta sa niedobre. Tutaj akurat zepsul cala czekolade. A szkoda, bo mogla byc czekoladowoidealna :)
OdpowiedzUsuńWszyscy są zgodni. Chociaż muszę przyznać, że biała z musem była dobra - nie wiem, od czego to zależy. Chyba po prostu ciężko jest zrobić dobry ciemno czekoladowy mus.
UsuńÓw mousse może nie był w 100% udany, jednak całokształt był pyszny.Bardzo dobrze ją wspominam.Jedna z lepszych tabliczek z wersji Creation moim zdaniem.Gorzkie kakao świetnie tu pasuje.Lindt mógłby jeszce trochę ją ulepszyć i byłoby niebo dla podniebienia ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie... gdyby jeszcze poprawili, byłoby 10 jak nic.
UsuńRównież pokochałam Dark Chocolate Cookie i Chocolate Cake, ale z drugiej strony ostatni zawód jaki sprawiła mi Edelbitter Mousse Schwarze Johannisbeere daje do myślenia...
OdpowiedzUsuńCo do maślaności - dziwne by było, gdyby zabrakło jej w smaku. Wszak tłuszcz mleczny zajmuje bardzo wysokie miejsce w składzie (dobrze, że nie ma palmowego!)
UsuńTo prawda, ale ten smak... jakoś tu nie pasuje.
UsuńŻaden nadziewany Lindt mnie jeszcze nie powalił, najbardziej lubię chyba Excellence z sezamem.
OdpowiedzUsuńZ sezamem jest boska i nie wydaje się taka słodka, jak reszta z tej serii.
UsuńTa czekolada mnie rozczarowała, głównie przez nieudany mus. Tym bardziej, że zapłaciłam za tabliczkę 16 złotych, więc raczej słusznie byłam niezadowolona z zakupu.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, gdyby nie ten mus...
UsuńChocolate Cake dla mnie niestety BYŁA nudna, a Hello dopiero przede mną, więc nie będę filozofować. Tej bym nawet nie chciała, bo twarde nadzienia są jeszcze bardziej irytujące niż zupełny brak nadzienia. Ciągnący się sos też nie brzmi za fajnie.
OdpowiedzUsuńNie Twój typ i tyle. :P
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=wzMrK-aGCug
UsuńOgólnie to uważamy, że mimo iż Lindt jest faktycznie czekoladą z nieco wyższej półki to jednak z ceną wysoko przesadzają. Zwłaszcza, że coraz częściej smakami zawodzi a składy też nie są jakimś cudem :/
OdpowiedzUsuńNazwa jest już reklamą sama w sobie, to wiadomo, że zarabiają. I to nie tylko sama firma, ale i sklepy, którym jakiegoś pojęcia o dobrych czekoladach w ogóle brak.
UsuńJestem przed kobiecymi dniami i jakoś teraz jadła bym takie czekoladowe czekolady:)
OdpowiedzUsuńO tak, im więcej czekolady w czekoladzie, tym lepiej!
UsuńOstatnio kupiłam tą tabliczkę, albo bardzo podobną (teraz już nie pamiętam) i spokojnie czeka sobie na degustację. Ostatnio w ogóle bardzo posmakowały mi czekolady tego typu gdzie jest dużo rożnych czekoladowych struktur :3
OdpowiedzUsuńUwielbiam złożone czekolady! Mam nadzieję, że Ci też posmakuje, bo mimo zastrzeżeń, jakie miałam do musu, bardzo pozytywnie ją wspominam.
UsuńJadłam ją i bardzo, ale to bardzo mi smakowała:
OdpowiedzUsuńhttp://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/2015/05/czekolada-lindt-creation-chcolatale.html
Jednak brak tego wyraźnego musu to wielki minus! Mogli się trochę bardziej przyłożyć, ale to nie zmienia faktu, że czekoladowość tej tabliczki zabija - pycha :D
Według mnie szczytem czekoladowości z ciemnych Lindt'ów jest Dark Chocolate Cookie, chociaż ta też jest naprawdę dobra. Musiałam jednak ocenić ją niżej, niż tamtą, a i właśnie... ten mus.
UsuńDar Chocolate Cookie to moje absolutne marzenie, ale niestety nie mam jej jeszcze w normalnych sklepach...wielka szkoda! :(
UsuńNiestety... ich musy są paskudne T^T
OdpowiedzUsuńMam już samą niejeden produkt Lindt, ale przyznam się szczerze, że żadnej tabliczki z edycji Creation jeszcze nie jadłam. Musze to nadrobić. Pomińmy fakt, że kilka dni temu szłam przed szkołą do sklepu po jedną z nich, ale podchodzę już... stoję i patrzę. Sklepu nie ma. W środku pusto. Fajnie. I tyle było z mojego kolejnego Lindt'a.
OdpowiedzUsuńNawet na zdjęciu nie widać za bardzo tego musu. Spodziewałam się raczej coś na wzór tego:
http://4.bp.blogspot.com/-zK0fv77aehE/VYccvEuF6bI/AAAAAAAABcA/6SmnVrJ5p9M/s1600/SAM_3603.JPG
Tak nagle? To rzeczywiście masz "szczęście".
UsuńTaka zbita gruda, a nie mus. O, na tym zdjęciu to jest to! J.D.Gross? Że tej firmy co w Lidlu? Dlaczego u nas tego nie ma? :(
za tłusta? Za słodka? Toż to ideał! Nic tylko czatować na promocje ^.^
OdpowiedzUsuńHaha. :D
Usuń