Lindt'owska seria Creation kojarzy mi się raczej z mlecznymi tabliczkami. Te ciemne są znacznie mniej popularne. Szkoda, bo mogliby wprowadzić większą różnorodność smaków właśnie ciemnych tabliczek, a nie ograniczać się do "musu czekoladowego" i jakiegoś sosiku. Przyznam, że Chocolate Mousse mnie rozczarowała, mimo że summa summarum mi smakowała. Po prostu wiem, że z samego nadzienia idzie wycisnąć jeszcze więcej. A czy z chili wycisnęli ile się dało, że to chili wyciśnie mi z oczu łzy? Musiałam się przekonać, zwłaszcza po całkiem pozytywnej recenzji na blogu Posypana Cukrem.
O tym, że uwielbiam chili w czekoladzie, to pewnie już wiecie, a że na wiśni w Lindt'ach się przejechałam... też można było na blogu zaobserwować. Tutaj jednak, przy 70 %-ach kakao (najlepszy ciemny Lindt), postanowiłam dać mu szansę (nie czarujmy się... Lindt i tak będzie miał u mnie nieskończenie wiele szans, bo to jedyna ogólnodostępna marka ze smacznymi czekoladami).
O tym, że uwielbiam chili w czekoladzie, to pewnie już wiecie, a że na wiśni w Lindt'ach się przejechałam... też można było na blogu zaobserwować. Tutaj jednak, przy 70 %-ach kakao (najlepszy ciemny Lindt), postanowiłam dać mu szansę (nie czarujmy się... Lindt i tak będzie miał u mnie nieskończenie wiele szans, bo to jedyna ogólnodostępna marka ze smacznymi czekoladami).
Lindt Creation 70 % Cherry & Chili to czekolada ciemna o zawartości 70 % kakao z musem ciemnoczekoladowym (26%) i nadzieniem wiśnia-chili (18).
Szybko otworzyłam elegancki, czarny kartonik i wyjęłam tabliczkę ze sreberka. Zobaczyłam naprawdę ciemną, lekko połyskującą, czekoladę o dużych kostkach i barrdzo smakowitym zapachu. Czułam tu siłę kakao o kawowych nutach. Niezaprzeczalnie ciemna czekolada z lekkim i naturalnym akcentem kwaskowatej wiśni.
Połamałam na kostki, czemu towarzyszył przyjemny trzask. Nie przesadnie głośny, ale zwiastujący, że czeka mnie coś dobrego.
Włożyłam kostkę do ust i już po chwili czułam powoli, lecz gładko rozpuszczającą się czekoladę. Było w tym coś maślanego, ale nie specjalnie zalepiającego czy bagnistego. Konsystencja bardzo przystępna, a smak... to jest właśnie moc 70%-owego Lindt'a, o którym znów rozpisywać się nie będę. Nuty kawowe, podobnie jak w zapachu, oraz lekko palone. Zbyt długo prażone ziarna kawy? Pycha! Słodycz lekka, to gorzkość tu dominuje, ale nie jest przesadna. Nic nie ściąga, żadnego kwasku.
Rozgryzłam, a z kostki wylał się ciągnący i klejący dżem owocowy. Właściwie miał on konsystencję takiego glutka, którego nie posądziłabym w żadnym stopniu o tak naturalny smak, jaki się od niego rozszedł. Kwaskowata wiśnia przeobrażona w dżem przez kogoś naprawdę kompetentnego w kuchni. Lekka słodycz, a ostrość? Ona objawiła się dopiero jako silne drapanie w gardle, a po chwili zniknęła, przykryta gorzkością czekolady.
Kawałek (bo już nie kostka) rozpuszczał się dalej, aż zrobił się nieco tłustszy i odrobinę tylko słodszy. Grudka, którą wyłapałam językiem, skojarzyła mi się ze strasznie zbitym kremem, który miał w sobie coś z rozpuszczalnej gumy do żucia. To był zapewne ten "mousse" - kompletnie nieudany. Właściwie... było go tak mało, że właściwie jego smak w ogóle zanikał przez większość czasu i jedząc tę czekoladę można go było przeoczyć. Nie wiem co o nim można napisać. Chyba tylko tyle, że mousse to nie był. To coś znalazło swoje miejsce bardziej po bokach kostki, nie tak jak na obrazku.
Pyszna czekolada i dobre, wyraziście wiśniowe nadzienie przyjemnie drapiące w gardle za sprawą ostrości chili... właściwie wszystko tak jak trzeba, oprócz jednego szczegółu. Jaki mousse? Nie rozumiem tego, to już w ogóle lepiej tam nic nie dodawać, a zrobić po prostu ciemną czekoladę z nadzieniem wiśniowym z chili. Po co bawić się w jakieś musy, które musami nie są, a jedynie psują odbiór całości?
Smaczna czekolada, ale znów - można lepiej.
ocena: 8/10
kupiłam: Kaufland
cena: 8.99 zł (za 150 g - chyba akurat promocja była)
kaloryczność: 501 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie (ale ucieszyłabym się, gdybym dostała)
Skład: miazga kakaowa, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, tłuszcz kakaowy, bezwodny tłuszcz mleczny, zagęszczony sok z wiśni (3,4%), wiśnie (1,7%), cukier inwertowany, zagęszczony sok cytrynowy, substancja zagęszczająca (pektyny), lecytyna sojowa, wanilia, koncentrat owocowo-warzywny (czarna marchew, aronia, winogrona), naturalny aromat, koncentrat chili
Skład: miazga kakaowa, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, tłuszcz kakaowy, bezwodny tłuszcz mleczny, zagęszczony sok z wiśni (3,4%), wiśnie (1,7%), cukier inwertowany, zagęszczony sok cytrynowy, substancja zagęszczająca (pektyny), lecytyna sojowa, wanilia, koncentrat owocowo-warzywny (czarna marchew, aronia, winogrona), naturalny aromat, koncentrat chili
Hahah, znowu mus nie wyszedl ;).jestem fanka Lindta,ale to juz mnie smieszy, a nie smuci.
OdpowiedzUsuńJa za wisniami nie przepadam, ale czekolada-chili to bardzo dobre polaczenie. Ta wersja to poprstu wykombinowana tabliczka ten klasycznej czekolady z chili :)
I niestety przekombinowana... Excellence z chili jest dla mnie nieco za słodka, a 70 % mogło być strzałem w dziesiątkę.
UsuńTa tabliczka mi smakowała i chętnie jeszcze raz bym ją skosztowała, nie mniej jednak wolałabym ją dostać w prezencie tak jak Ty niż stracić pieniądze na ponowną degustację.Chilli nie jest tu najmocniejsze i idealnie komponuje się z czekoladą.Może i konsystencja "mousse" nie jest najlepszej konsystencji ale przymrużyłam na to oko bo jako całość wyszła bez większych zarzutów ;)
OdpowiedzUsuńMi też smakowała,koniec końców ocena jest wysoka, ale... mogło być jeszcze lepiej.
UsuńJadłam ją już kiedyś dawno temu,ale na Mikołaja dostałam 3 smaki tych czekolad i właśnie jedna z nich to ta czeka na zjedzenie. Teraz jem pomarańczową jest pyszna,ale musu to tam brak ehh. Pisałam już Basi o czekoladzie jaką teraz jem. Ty masz kobietko tatę co Ci kupuje słodycze w Niemczech to niech ci się postara o czekoladę nideregger lübeck mleczna z marcepanem korzennym. Czekolada wspaniała . Polecam gorąco.
OdpowiedzUsuńNie, nie, on nie kupuje w Niemczech, jedynie raz się tak zdarzyło. :(
UsuńNie wiem jak ja bym ją odebrała, głównie za sprawą chilli :D
OdpowiedzUsuńAczkolwiek wygląda smacznie :)
W sumie była smaczna, to nie dziwne, że tak wygląda. :D
UsuńIdentyczne wrażenia i identyczna ocena. Lindt mógłby się bardziej postarać z tym "musem", bo czekolada miała duży potencjał.
OdpowiedzUsuńOtóż to.
UsuńDla mnie wiadomo - deserowa i na ostro to raczej odpada. Jedyne co u mnie ratuje takie czekolady to ciekawość. :D Jestem niczym dziecko, które wie, że nie może wsadzać paluszków do kontaktów, bo będzie bolało, ale i tak to robi. Dlatego oczywiście kostkę bym zjadła. :D
OdpowiedzUsuńA może akurat by Ci posmakowała i na jednej by się nie skończyło? :P
UsuńWcisną nazwę mus żeby ludzi zachęcić do kupienia tej tabliczki ale koniec końców jak się człowiek rozczaruje to potem na następną tabliczkę tej firmy nie tak prędko się zdecyduje. Jadłyśmy ją jakiś rok temu (a może dwa?) i smakowała nam nawet pomimo chilli :) Bardzo smakuje nam to połączenie wiśni z czekoladą :)
OdpowiedzUsuńO, to prawda. Ciemna czekolada i wiśnia to jest to! Ale jak ma być mus, to musiałam się przyczepić. :P
UsuńOwocowe dodatki i płynne nadzienia to wyjątkowo nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńNadal nie mam pojęcia jak to się stało, że nie jadłam tego wariantu :D. Choć wiadomo, że z musem porażka, to ciekawa jestem tej mikstury wiśnia-chili.
OdpowiedzUsuńDżemor bardzo dobry. :D Idzie przymknąć oczy na parę mankamentów i jest się czym delektować.
UsuńZa każdym razem gdy ją widzę powtarzam sobie, że przecież nie przepadam za wiśnią i chilli w czekoladzie, więc dlaczego mam tak wielką ochotę ją kupić xD Znaczy w dużej mierze przez opakowanie, dla mnie najładniejsze z całej serii Creation, ale kurde, to też kiepski powód :P
OdpowiedzUsuńJest piękne to prawda, ale... bo ja wiem, czy to taki kiepski powód? Ja kupowałam czekolady z gorszych powodów, więc się nie wypowiadam. xD
Usuńkiedy ja ostatnio jadłam linde, chyba ze dwa lata
OdpowiedzUsuńI znów zarzut wobec musu :D Lindtowi oberwało się za niego już chyba od każdej osoby, która kupiła musową tabliczkę. Ta mnie nie kusi, bo chilli, fuj.
OdpowiedzUsuńI zobacz, że uparciuchy nic a nic nie poprawiają! :P
Usuńniee... próbowałam chili w czekoladzie... a tu jeszcze w połączeniu z ciemną czekoladą? Nieee... podziękuję :D Jednak nie jestem masochistką, choć jakby ktoś mnie poczęstował to nie miałabym oporów mu jej zjeść :)
OdpowiedzUsuńWiesz co... jak nie miałaś oporów do tamtej terravity z musli czy coś tam, to chyba nie masz oporów przed niczym. :P
UsuńO nie, chilii czekolada to ja podziękuję :P
OdpowiedzUsuń