piątek, 15 września 2023

Jasiowa Piwniczka Czekolada Gorzka Naturalna 70,4 % ciemna z Wybrzeża Kości Słoniowej

Jakiś czas po spróbowaniu Krówki Miodowej Miętowej Jasiowej Piwniczki, starałam się jakoś szczególnie podlinkowanego tworu nie wspominać, a do czekolady podejść na luzie i z czystym umysłem. Wszak to dwie kompletnie różne rzeczy.
Choć na opakowaniu nie ma tej informacji, ukrywana nie jest. Gdy tylko zapytałam, odpowiedziano mi, skąd pochodzi kakao, z którego Jasiowa Piwniczka robi czekolady. Jak wszystkie swoje słodkości (czyli produkty z linii Słodki Jaś), robią je ręcznie. 

Jasiowa Piwniczka Czekolada Gorzka Naturalna 70,4% to ciemna czekolada o zawartości 70,4 % kakao z Wybrzeża Kości Słoniowej. 

Po otwarciu poczułam wyraźny, gorzki zapach palonej kawy i soczystej, słodko-kwaśnej żurawiny suszonej (z tych dosłodzonych cukrem). Wysoka słodycz niby była cukrowa, ale trochę w karmelowym kontekście, a do tego uszlachetniona wanilią. W tle, w kwasku, odnotowałam też śliwkę. Gorzkość kawy należała do kawy mocnej, ale pitej w kawiarni, gdzie czuć także różne latte z owocowymi sosami, orzechami i tak dalej - coś tam dolatuje. Dokładniej wątek takich mlecznych tradycyjnie, ale też z "mlekami" napojami wege, czyli orzechowymi.

Czekolada w dotyku wydała mi się lekko pylista i na pewno masywna, twarda. Przy łamaniu się to potwierdziło, a choć twardość wydawała się przyjemnie pełna, masywna, nie była bardzo wysoka, a średnia. Średnio głośne były także trzaski. 
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym, trochę tłusto. Cechowała ją kremowość i maślaność, ale nie ciężkość. Zmieniała się jakby w gęsty sos, z wyczuwalną soczystością. Była średnio gęsta, w zasadzie jedynie gęstawa, a końcowo pylista. 

W smaku w pierwszej sekundzie rozbłysła słodycz i kwasek cytryny, przekładając się na powstanie w mojej głowie obrazu plastra cytryny posypanego cukrem. Zaraz się jednak to jakoś rozłączyło... Przynajmniej częściowo.

Słodycz odeszła na tyły, nie tracąc wyrazistości. Mimo że rosła, wydawała się jakby ostrożna, podporządkowana reszcie smakowego bukietu.

Kwasek cytryny z kolei nieco zelżał i zaprosił żurawinę. Suszoną, lekko dosłodzoną, ale wciąż przyjemnie soczystą.

Po chwili po ustach rozeszła się gorzkość. Była palona dość mocno (ale nie przesadnie), otoczona dymem. On jeszcze ją umacniał, acz zaraz nieco opadł. Odsłonił tym samym czarną kawę. Mocną, zaparzoną na odważnie palonych ziarnach. Kawa... pojawiła się też łagodniejsza, mleczna. To jednak znów wrażenie, jakby jedynie dolatywała - np. podczas raczenia się czarną kawą w kawiarni, wdychać aromat rozmaitych latte z sąsiednich stolików.

Wychwyciłam mleczne i maślane akcenty, też coś leciuteńko orzechowego, jakby np. napoje orzechowe, migdałowe - wegańskie zamienniki mleka. Choć to kawa czarna dominowała, czuć też właśnie jakby takie inne, smakowe kawy.

W tym z sosami, posłodzone. W połowie rozpływania się kęsa słodycz połączyła się z dymem, podchwyciła palony klimat. Wyszła lekko karmelowo, palono-pieczono... I do głowy przyszło mi orzechowe ciasto. Oczywiście podane do kawy.

Wyłoniły się delikatne, blanszowane migdały oraz trochę orzechów włoskich, które dbały o gorzkość. Niewysoką jednak, bo i one musiały być młode, łagodne. Orzechową strefę cechowała słodycz naturalna. Ogółem rosła znacząco, ale nie była napastliwa.

Owocowe akcenty na pewien czas się ukryły, jednak i one odezwały się mocniej bliżej końca. Wcześniej były jedynie sosami smakowymi do latte, w tym momencie pozwoliły sobie na więcej. Pomyślałam o suszonej żurawinie i sosie żurawinowym, a więc owocach ewidentnie dosłodzonych. Kwaśność subtelnie podszepnęła jeszcze chyba wiśnie, a zaraz też słodkie śliwki. Tych było już wyraźnie więcej. Soczyste, świeże i dojrzałe w punkt. Odrobina cytryny jeszcze spróbowała je podkreślić, ale nagle kwaśność się wycofała w dużej mierze.

Słodycz zrobiła się prawie ciężka, czuć niestety biały cukier. Trochę zadrapała w gardle i zmierzała ku przesadzie. Pozwoliła sobie na to, bo kompozycja stała się bardziej maślana. Głównie konwencjonalnie, a trochę to nuta blanszowanych migdałów tak wyszła... Niemniej jednak nastąpiło złagodzenie. Co prawda pod koniec pojawiła się też wyrazistsza wanilia, która ratowała nieco sytuację, wygładzając cukrową słodycz.

Po zjedzeniu został posmak kawy i dymu... nie do końca jednak czystego i mocnego dymu, a takiej nuty "dymno" palono-pieczonej. I pieczonego ciasta z orzechami, posłodzonego sowicie cukrem i wanilią. Czułam też lekką, soczystą kwaśność śliwek i żurawiny.

Całość zaskoczyła mnie pozytywnie (po krówce trochę się obawiałam). To smaczna czekolada, mimo że nie jakoś szczególnie wyróżniająca się. Palona wyraźnie, ale nie za mocno miała przyjemne nuty kawy - czarnej i smakowych latte, migdałów blanszowanych oraz mlek roślinnych orzechowych. Soczysta kwaśność żurawiny i cytryny nie narzucała się, ale zacnie się zgrała, a słodycz była tylko trochę za silna. Dobrze, że nie czysto cukrowa, a trochę poprawiona palonością i wanilią. Szkoda jednak, że nie użyli cukru trzcinowego.


ocena: 8/10
kupiłam: dostałam od jasiowapiwniczka.pl
cena: 15,90 zł (za 85g; ja dostałam)
kaloryczność: 559 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, lecytyna sojowa, wanilia Bourbon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.