niedziela, 3 września 2023

baton Legal Cakes Rafiki

Ciasta i batony, ogólnie słodycze inne niż czekolady i kremy orzechowe (które nawet czasami w zasadzie trudno typowym "słodyczem" nazwać, gdy np. mają 100% orzechów) wypadły z mojego menu i kręgu zainteresowań. Nie śledziłam marki Legal Cakes, bo i jakoś jak jeszcze bardziej takie rzeczy lubiłam, parę razy mi tam czymś podpadli, wydawało mi się, że swoje produkty pogorszyli. Przeoczyłam więc, że pojawili się na Orlenach. Nie przeoczył za to ojciec i córka jego partnerki. Jako że jest to dziewczyna uprzejma, o wielkim sercu, pewnego dnia przyniosła jednego batona dla ojca, by mi przywiózł. No i tak oto baton nazwany na cześć Rafikiego z Króla Lwa, czyli mojej ukochanej bajki (a przynajmniej obstawiam, że na jego cześć), trafił w moje ręce. Zdecydowałam się spróbować, a co tam. Połączenie było w miarę obiecujące, mimo że białej czekolady nie lubię (po paru kremach orzechowych jednak wiem, że potrafi się w takie naturalne twory tak wkomponować, że mi nie przeszkadza).
A i trochę śmiech mnie wziął, bo po batona sięgnęłam w krótkim czasie po paście fistaszkowo-kokosowej KruKam (czego Wy po kolejce wpisów i ze względu na ich rozplanowanie nie widzicie).

Legal Cakes Rafiki to baton orzechowo-kokosowy w polewie z białej czekolady bez cukru, słodzonej słodzikami (5,6%).

Zapach czuć już przy otwieraniu. Na pierwszym, drugim i trzecim miejscu stały soczyste wiórki kokosowe, jednoznacznie oddające wysoce słodkie ciasto kokosowe, posłodzone miodem i daktylami. Dopiero za tym zarysowały się słodkawe, trochę wytrawniej fasolkowe fistaszki. Gdy wąchałam wierzch batona, kolejnym elementem była śmietanka i biała... ni polewa, ni czekolada o względnie niskiej słodyczy (jak na białe czekolady i odnosząc się do bardzo słodkiej bazy z daktyli). Ona zasugerowała fistaszkom nutkę słodkiego masła orzechowego. Kiedy nachylałam się i zaciągałam spodem, biała polewa i masłoorzechowość były bardziej wyrównane, zmieszane.

Batony LC trzyma się w lodówce, ja jednak przed jedzeniem godzinę wyjęłam, by doszedł do siebie w temp. pokojowej. Zdjęcia, wstępne notatki sprawiły, że jadłam go jakieś 2 godziny po tym, jak opuścił lodówkę (mam awersję do zimnego jedzenia, np. nabiał wolę trochę zbyt ciepły, niż zbyt chłodny).

Prosto z lodówki wydawał się twardy i masywny, a gdy swoje odleżał, masywności nie utracił. Nie udawał już jednak cegły. Łatwo go przekroić czy też prze... nie tyle przełamać, co przerwać (coś pomiędzy). Całość w dotyku była tłusta i otłuszczająca dłonie.
Polewa na nim była cienka i tłusta, trochę proszkowa i typowo... polewowa. Sugerowała ulepkowatość.
Sam baton to zbity, jakby sprasowany bloczek z wiórków kokosowych, zmielonych daktyli i masła orzechowego z pojedynczymi kawałkami orzeszków. I jeszcze raz wiórków kokosowych. Wielkich, mniejszych, a chwilami będącymi wręcz kokosowymi kawałkami. 
Baton wykazywał tłustość, która zostawała na rękach, a także lekką lepkawość, jednak nie była jakoś szczególnie męcząca (tym bardziej, że ja jadłam widelczykiem). Był wilgotny, ale nie za mocno. 
W trakcie jedzenia całość odebrałam jako zgraną i twardawą, konkretną. Niestety jednak był bardzo nierówno przemieszany - o tym dowiedziałam się z czasem i utwierdziłam po konsultacjach z Mamą.
Polewa rozpływała się dość szybko i rzadko, bardzo wodniście, a jednocześnie z proszkowym elementem.
Sama masa batona rozpływała się wolno i tylko częściowo. Kojarzyła się z gęstym i wilgotnym ciastem opartym na wiórkach kokosowych, acz z wyraźnym motywem daktyli zmieniających się w papkę. Fistaszkowość czuć, choć w całości "masłoorzechowość", jak i większość drobinek, trochę się ukrywała. Prędko pokazywała się za to soczystość pochodząca głównie od wiórków kokosowych. Wiórki szybko zachęciły do podgryzania i podsysania, racząc soczystością i tłustością. Były trzeszcząco wilgotne, częściowo świeże i surowe, a trochę takie jakby ciastowe. Wilgotne, ale bardzo, bardzo trzeszczące i konkretne. Zdarzały się wśród nich bardziej kawałki niż wiórki. Choć były też wiórki przemielone. Ogólnie dużo dużo było... wiórków po prostu. I to aż zaskakująco wielkich. Pojedyncze kawałki i kawałeczki orzeszków, jakie zaplątały się wśród nich, cechowała miękkawość i jakby ciastowe zawilgocenie.
Całościowo baton zmierzał do ciężkości, ale nie był ciężki. Przypominał bardzo kokosowe ciasto.
Jadłam, pozwalając mu częściowo się rozpływać na papkę, szybko podgryzając i podsysając, a potem mieląc-gryząc długo wiórki. I mielenie to zębami wydawało się nie mieć końca, co mnie trochę męczyło.
Po konsultacji z Mamą doszłyśmy do wniosku, że baton był bardzo nierówno wymieszany, co jest poważnym minusem.

W smaku od początku uderzył wiórkowy kokos, acz baton całościowo szybko dał się poznać też jako wyraźnie arachidowy. Był jednak trochę rozmyty jakby sam w sobie, rozwodniony? Orzeszki przedstawiły się jako surowe i wręcz wyciszone.

Do głosu szybko za to dochodziła "polewa z czekolady". Czekolada okazała się bardziej polewowa, jak "biała polewa" nie najwyższych lotów. Na pewno jednak wyraźnie mleczna - i to w taki słodko-mleczny sposób - oraz rozpoznawalnie słodzikowa, jakby "chłodno" słodka. Choć słodka niewątpliwie, jak na coś takiego zaskakująco nisko. Pobrzmiewała, na moment wyskoczyła przed szereg, po czym zatonęła w otoczeniu.

Oczami wyobraźni zaraz zobaczyłam przesłodzone miodem, wilgotne ciasto kokosowe. 

Biała, "polewowa" czekolada podkręciła bowiem słodycz. A do tego mleczność całości, dodając kokosowi właśnie mlecznej nuty. Choć sama mignęła mlekiem w proszku, z kokosa wydobyła jego naturalną mleczność. 

Ogólna słodycz nie była bardzo wysoka, ale miała swoje parę minut sławy. Czuć cały czas naturalną słodycz kokosa, ale też daktylową, która początkowo bardzo udanie udawała miód. Motyw przewodni to miodowo-kokosowe ciasto, w którym czułam ogrom wiórków kokosowych, które zachowały świeżą soczystość. Słodycz wzrosła, ale zatrzymała się na wyważonym poziomie. Wiórki, które mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zaczęłam podgryzać i podsysać, dominowały.

Jak pisałam, daktyle najpierw nie były zbyt jednoznacznie, lecz z czasem się przedarły i dały się poznać właśnie jako one, daktyle. Troszeczkę raz po raz zaznaczyły się w gardle, ale w nim nie paliły.

Walczyły o wizję ciasta, acz już bardziej daktylowo-miodowego (a nie tylko miodowego) i... dołożyły dołożyły słodkie masło orzechowe. Ono połączyło właśnie specyficzną nutkę masła orzechowego, jak i lekką, bardziej surową fistaszkowość wytrawniejszą. 

Końcówka była więc słodka, ale nie męcząco. Wiórki kokosowe i podążający za nimi masłoorzechowy cień w udany sposób tę słodycz sobie podporządkowały. To tak, jakby w kokosowym cieście dostać się do jakiejś warstwy z masła orzechowego, którym je przełożono. Były kęsy, gdzie więcej było kokosa i to on dominował tak, że słodycz wydawała się znikoma, a były i takie, w których robiło się bardzo (acz nigdy straszliwie) słodko.

Gdy zajęłam się dokładniejszym gryzieniem na koniec, trafiłam na mnóstwo trzeszcząco-soczystych wiórków i dosłownie pojedyncze, mikroskopijne kawałki orzechów. Kontynuowały surową fistaszkowość, ale daleko, daleko w tle za wiórkami. Raz po raz zaplątała się niewiele znacząca skórka daktyla. Gdy gryzłam pozostałości, znów to kokos dominował. Kokos wiórkowy (bo jaki by inny miał tu być?).

Po zjedzeniu niecałej połowy czułam daktylową słodycz, ale jeszcze nie przesłodzenie (nie miałam jednak już ochoty na więcej), echo polewo-słodzikowe (nieszczególnie białoczekoladowe) i wiórki kokosowe. Fistaszkowość na koniec dała się poznać jako surowa i delikatna, lecz też trochę wyczuwalna (nie jednak tak, jak poprzednie elementy).

Całość w zasadzie była, czym być miała i muszę przyznać, że nie mam się o co za bardzo czepiać. To... bardzo "ciastowy" baton kokosowo-fistaszkowy. Trochę miłych skojarzeń z miodem, masłem orzechowym, biała czekolada nieprzesłodzona... lecz w ogóle mało biało czekoladowa, a bardziej polewowa. Całość słodka i mimo dużego udziału daktyli, nie za słodka. Uwierzę, iż całościowo może się podobać. Ogół, forma nie moja, ale tak obiektywnie także trudno się czegoś czepnąć. Jako ciekawostkę, ze smakiem można zjeść. Ja szybko się znudziłam, że oglądając serial po 38g podziękowałam i oddałam Mamie. To po prostu kompletnie nie moja bajka. Tak sobie pomyślałam, że w obliczu pysznej pasty orzechowo-kokosowej KruKam, ten baton widział mi się jako po prostu kiepski (luźna obserwacja: to nawet zabawne, że o ile taki baton mnie nudzi, pastę mogę łyżeczkować godzinami - oglądając seriale i filmy - i nie nudzi ani trochę).

Okazało się (nie byłyśmy zbyt zaskoczone), że Mamy też nie chwycił. Swoją część zjadła, bo zjadła, opisując: "baton nie był niesmaczny, ale w sumie smaczny raczej też nie bardzo. Był po prostu nudny, brakowało mu polotu. Pierwszy kawałek* jak jadłam to było bardzo dużo kokosa, orzeszki trochę sobie fajnie pochrupały. Za nic bym nie powiedziała, że jest ich tyle samo, co kokosa. Były, też jakby masło orzechowe, ale i tak czułam niedosyt. Jak ten drugi kawałek kończyłam, kawałków orzeszków chyba wcale nie było. Białej polewie nie mam nic do zarzucenia, prawie jej nie poczułam. Daktyle mi przeszkadzały, ale ja ogólnie nie lubię słodyczy z nimi, więc przynajmniej dobrze, że nie było to za słodkie. Ot, taki jakby wymieszać przypadkowe zdrowe składniki". 
*Batona do zdjęć podzieliłam na 3 części.
Dodam, o czym już nadmieniłam, że z jednej strony (mojej) było znacząco mniej, a przynajmniej mniejszych i mniej chrupiących, orzeszków, a więcej wiórków - do tego wniosku doszłyśmy już rozmawiając. Z drugiej strony batona orzeszków było sporo, a w środkowej prawie wcale. Nie zdziwiłam się, bo już kiedyś batony LC zaczęły mnie denerwować kiepskim wymieszaniem. Jak dla mnie to bylejakość.


ocena: 6/10
kupiłam: dostałam od ojca
cena: jak wyżej (cena na stronie internetowej Legal Cakes to 9,69zł za 90g)
kaloryczność: 381kcal / 100g (proszku)
czy znów kupię: mogłabym

Skład: orzeszki arachidowe 29,2%, wiórki kokosowe 29,2%, białka mleka, daktyle, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, substancje słodzące: erytrytol; acesulfam K; sukraloza; aromat, substancja zagęszczająca: guma ksantanowa, sól, lecytyna słonecznikowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.