Po czekoladach Sabadi trochę mnie wystraszyło, że jedna z czekolad kupionych jako "potencjalnie dobre, ale nie z tych typowo degustacyjnych" jest włoskiej marki. Nie wyglądała na typ Modica, ale i tak przez moment, gdy o tym pomyślałam, wstrzymałam oddech. W ogóle nie bardzo wiedziałam, co o niej myśleć. Udawała ekskluzywną, w Auchan była w dziale "dostawianym", gdzie akurat były różne drogie - "premium" - produkty z Włoch... to jednak dla mnie nie wyznacznik jakości. Skład był mocno średni. Kupiłam, bo nieznana i do kupienia tylko przez pewien czas.
La Suissa Cioccolato Fondente / Dark Chocolate 72 % Cacao to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao.
Po otwarciu poczułam mocno paloną nutę oraz ziemiście-kawowy splot. Zakręciło się przy nim echo kakao w proszku, z wpisaną w nie cierpkością. Mimo tego, całość była też aż słodko-ciężka, cukrowa. Czułam jakby cukier i lukier, ale przygłuszone wanilią. Porażało to bardziej wydźwiękiem, niż siłą. Był ciężki i tani (a kakao w proszku temu nie pomogło). Palony zapach zaserwował na szczęście też sporo migdałów i niedookreślonych orzechów mocno prażonych (wyobraziłam sobie jakiś jarmark z takimi słodkościami, wszystko skąpane w słońcu). W kompozycji kryła się też lekka soczystość... jakby drewna owocowego?
W dotyku bardzo gruba i masywna tabliczka była pylista. Przy łamaniu trzaskała głośno, co potwierdzało masywność. Przekrój wydał mi się w dodatku bardzo zbity.
Czekolada rozpływała się powoli i maziście. W pierwszej chwili wydała mi się wręcz oporna, ale zaraz jednak uległa. Była tłusta, ale nie rażąco. Cechowała ją kremowość i gładkość, lecz z czasem wyłamywał się z niej pylisty efekt. Pod koniec trochę cierpko ściągała.
W smaku pierwszy najodważniej rozchodził się przede wszystkim cukier. Ewidentnie biały, mimo iż po dwóch-trzech sekundach naskoczyła na niego wanilia, próbując go uszlachetnić, przygłuszyć... Niezbyt jej się to udało. Słodycz była wysoka, acz do przyjęcia. Potem już tak nie rosła i dopuściła do głosu cierpkość.
Przy cierpkości mignął leciuteńki, soczysty kwasek jakiś ciemnych, cierpkich owoców, ale zniknął chyba jeszcze szybciej niż się pojawił.
Cierpkość pojawiła się w parze ze śmietanką. Utworzyły obraz lodów i bitej śmietanki, posypanych kakao w proszku. Takim o prostym wydźwięku i... zmieniającym się w lody. Pomyślałam o mieszance smaków: waniliowych, śmietankowych i kakaowych. Rozchodziły się obok siebie, na równych prawach. Początkowo, doprawione cukrowo-waniliową słodyczą, dominowały.
Zaraz jednak i gorzkość przybrała na znaczeniu. Częściowo trzymała się kakao, ale rozwinęła się mocniej w kierunku drzew. Wiązała się też z mocnym paleniem. Na myśl przyszła mi czarna, gorąca ziemia. Taka rozgrzana słońcem. Słońce... rozgrzewało też jakiś jarmark i słodkości robione na świeżym powietrzu: prażone migdały i orzechy. Niedookreślone. Ziemista gorzkość rosła, rosła... aż zrobiła się bardzo wysoka, osiągając apogeum.
W oddali, jakby gdzieś na tym jarmarku, jednak ta soczystość pobrzmiewała... Za słaba, by nazwać ją kwaskiem... niby owocowa, ale w zasadzie nie. Pomyślałam o drzewach, na których cierpkie owoce dopiero dojrzewają.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa odnotowałam w palonej strefie akcent wędzenia i dymu. Także w nich tliła się soczystość. Wędzone śliwki? Tak jednak zatopione w słodyczy, że... jakby tak poddusić jakoś w cukrze wędzone śliwki. Razem z innymi ciemnymi owocami? Po głowie zaczęły mi się przewijać myśli o jakiś dziwnych, wędzonych śliwkach w lukrze (analogicznie do jabłek w karmelu?).
I gorzkość zaczęła szybko słabnąć, po tym jak uderzyła i trafiła na słodycz. Kompozycja zrobiła się bardziej maślana, wróciła myśl o lodach i bitej śmietance. Lodach śmietankowo-waniliowych i posypanych prażonymi migdałami? Z których co najmniej kilka musiano uprażyć przesadnie.
Obok lodów pojawiła się delikatna kawa z koroną z bitej śmietany. Kontynuowała gorzkość w wersji bardzo złagodzonej i chyba dosłodzonej jakimś waniliowym syropem? Ziemistość, dym częściowo się w nią zmieniły.
Kiedy ogół zrobił się łagodny, cierpkość jeszcze pozwoliła sobie wychynąć. Znów pokazało się kakao w proszku, acz poniekąd udawało mu się kryć wśród drzew i prażonych migdałów. Owocowa mgiełka zupełnie uciekła.
W posmaku została właśnie cierpkość - jakby rozgrzane w słońcu drzewa, trochę ziemi i kakao w proszku, a także mocno (aż za mocno?) prażone migdały. Czułam owocowe, acz jakby uduszone, zacukrzone echo, a także niestety aż drapanie słodyczy. Było ewidentnie cukrowo - również wyczuwalna wanilia wyszła przez to tanio.
Całość była mocno przeciętna. Sporo w niej tanich nut zwykłego kakao w proszku i białego cukru. Wanilia, która próbowała to maskować nie wyszła najlepiej. Związała się z nutami lodów śmietankowych. Palenie, prażenie wydały mi się także za mocne, ale że związane z ziemią, drzewami i prażonymi migdałami, generalnie były w porządku. Szkoda mi tych zacukrzonych owoców - że niemal ich nie czuć. W pewnym momencie czekolada wydała mi się przyjemnie gorzka, ale niestety końcowo strasznie złagodniała, a słodycz pozwoliła sobie aż drapać i przytłoczyć wydźwiękiem.
Czekolada miała średnio-taniawy wydźwięk, mimo paru przyjemnych nut. Taka, co to można zjeść bez emocji.
ocena: 6/10
kupiłam: Auchan
cena: 10,69 zł (za 90g)
kaloryczność: 519 kcal / 100 g
kaloryczność: 519 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier, odtłuszczone kakao w proszku, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.