niedziela, 24 września 2023

Prime Chocolate Peru Maranon 70 % ciemna

Niedługo po Prime Peru Maranon 85 % przyszła pora na jej lżejszą koleżankę. Zastanawiałam się, czym mnie uraczy oprócz wyższej słodyczy. Ogólnie bardzo, bardzo się z możliwości takiego zestawienia cieszyłam, bo czułam, że właśnie w tej niższej zawartości kakao białoruska marka Prime lepiej się odnajduje. Miała to już być kolejna peruwiańska czekolada 70% tej marki, bo pierwsza, za sprawą której poznałam Prime w 2020, to Prime 70 % Tocache.

Prime Chocolate Peru Maranon 70% to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Peru, z regionu Cajamarca, okolic kanionu Maranon.

Po otwarciu poczułam wyrazisty duet cytryny z limonką, mocno otulony słodyczą kwiatów, miodu i karmelu. Karmel chwilami wplatał dosłownie motyw cukru trzcinowego (właśnie o karmelowym charakterze). Inne owoce za ich sprawą zyskały charakter słodkiego syropu - czułam głównie truskawki, ale też jakieś inne czerwone. Wiśnie? Maliny? Choć raczej syropowe, także w nich odrobina kwasku się znalazła. Przez całość przewijał się drzewno-polny wątek jakby suchej trawy czy siana i orzechów. Pomyślałam o zamszu, nasiąkniętym kwiatami, wanilią... Kwiatami wanilii? I czerwonymi różami. Stanowiącymi pomost do owoców?

Twarda i konkretna tabliczka przy łamaniu głośno trzaskała. Wydawała się już w dotyku kremowa, acz z potencjalną pylistością.
W ustach rozpływała się powoli i bardzo gęsto. Przypominała lepko-mazisty budyń - może z nieco podeschniętych, pylistym kożuszkiem? Przyszedł mi na myśl, bo oprócz tłustych fal, jakimi pokrywała podniebienie, bazowo zachowywała w miarę swój kształt. Końcowo czekolada w swą maź wplatała soczystość, a na sam koniec pozostawiała lekko pyłkowe wrażenie.

W smaku przywitał mnie słodki, maślany karmel. Słodycz przybrała na intensywności, przytaczając także kajmak i... miodową nutę, ale jakby to ten karmel i kajmak były miodowe (?). Odnotowałam też wanilię...

A gorzkawa, palona nuta zaczęła przybierać na znaczeniu. Podkreśliła karmel jako mocno palony cukier trzcinowy, dodała mu trochę... zamszowego echa? Czułam jakby zamsz nasiąknięty słodyczą karmelu i wanilii, po którego pojawieniu się słodycz i palona nuta przemieszały się z orzechami laskowymi.

Orzechy laskowe same w sobie były słodkie i jakby maślane. One znowu z kolei maślaność w karmelo-kajmaku podkręciły. Pomyślałam o niemal mleczno-maślanym słodkim, lepkim tworze.

Wtedy pojawiły się wtedy truskawki i maliny, a więc słodkie, w pełni sezonu, owoce czerwone. Truskawki wystrzeliły ze swym słodko-soczystym smakiem, maliny trochę z opóźnieniem. Jedne i drugie wydawały się przyozdobione kwiatami. Białymi kwiatkami z truskawkowych krzaczków? Kwiaty zaabsorbowały miód, przynajmniej w większości.

Palony motyw wplótł wyraźniejszą gorzkość. Odnotowałam herbatę, a właściwie jej suche liście oraz dym. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa dym zasnuł palony karmel i na pewien czas rozgonił maślaność. Palony wątek suszone herbaciane liście pokierował na drewno i siano (?).

Gorzkość, dym i paloność dotarły także do owoców, przerabiając je na słodko-kwaśne syropy. Jakby tak syrop truskawkowy podkreślono sokiem z wiśni i... cytrusów? Raz po raz pomyślałam o herbacie czarnej z owocową nutą... jakby z syropem z czerwonych owoców? Z wkrojonym plastrem jakiegoś cytrusa?

Przemknęła goryczka skórki limonki, a potem cały owoc. Soczyście kwaśna limonka mieszała się z cytryną. Owoce czerwone, a więc głównie truskawki i maliny, mniej wiśni wydały mi się kontrastowo słodziutkie. Choć były to też owoce po prostu, echo syropu się ich uparcie trzymało. Tylko że był to syrop bardziej... miodowy? Do owoców znowu dolatywało coraz więcej słodyczy, w tym wanilii; ogółem wzrosła tak, że aż drapała. Wydawała się w dużej mierze miodowo-kwiatowa.

Słodycz złagodziła kompozycję. Czułam też, jak to orzechy laskowe dosłownie błądzą i... gubią się w słodyczy właśnie, zatapiając w maślanym karmelu. Orzechy z czasem na nowo wydobyły maślaność. Ta zaobfitowała w mocno przypieczone tosty, posmarowane sporą ilością masła. Dodać na nie musiano cytrusowe konfitury, jako że do cytrusów dołączyła słodycz i paloność. Wyobraziłam sobie kwiaty wanilii i... zamsz? Nasiąknięty słodyczą, w tym słodyczą kwiatów.

Pod koniec pojawiło się jeszcze słodko-kwaśne ciasto "lemon bar", będące soczystą masą cytrynową na krucho-maślanym spodzie. Drapiące kumulacją słodyczy, mimo kwaśności, a także próbujące się wybronić przypieczoną nutą oraz oprószeniem kakao?

W posmaku zostały właśnie nuty pieczono-maślane, związane głównie z tostami (i kruchym spodem?) oraz orzechami laskowymi z mocą cytrusów: cytryny i limonki; tonowaną słodszymi malinami i truskawkami oraz kwiatami... Jakby właśnie owoców i wanilii? Czułam też karmel, wplatający paloność, za którą stała lekka goryczka - dymno-herbaciana?

Czekolada była bardzo smaczna i zgrana, dynamiczna, mimo że nieco za słodka. Owocowe syropy, kwiaty, ogrom karmelu, miód, słodkie wypieki i konfitury to jednak nieco za dużo - mimo że na szczęście też nie na raz. To się zmieniało wraz z tym, jak czekolada się rozpływała, ale jednak. Gorzkość stonowana - głównie herbaciano-palona. Orzechy laskowe jakoś związały się z maślanością, że te nuty całość raczej po prostu łagodziły. Owoce zapewniły wysoką soczystość i średnią kwaśność, co wydało mi się bardzo adekwatne. Łagodniejsze, urokliwe wręcz czerwone (truskawki, maliny) i wyraziste limonka z cytryną nie narzucały się innym wątkom, a zacnie odnalazły.

Była podobna do wersji 85% pod paroma względami - obie miały przejście od czerwonych owoców, w tym malin (podlinkowana to więcej kwaśnych wiśni, nie słodkich truskawek jak dziś opisywana), do cytrusów i dominującej limonki; to sporo miodu i kwiatów, herbata, orzechy oraz maślaność - ostatnia jednak w zupełnie innej formie, bo w dzisiaj prezentowanej wpisała się w słodycz, a więc karmel. Ogół był słodszy, mniej kwaśny, ale za to nieco bardziej palony - chyba właśnie dlatego, że jej słodycz bardziej w palone klimaty poszła. Maślaność i kwaśność wspomnianej poszła w oleistość, dzisiaj opisywana zaś zdecydowała się na maślaność słodszą. Każdą uważam za bardzo dobrą w swojej zawartości.

Smakowała zupełnie inaczej niż pyszna Prime 70 % Tocache, choć w obu czuć pewną specyficzną chyba właśnie dla Prime tłustość.


ocena: 8/10
kupiłam: dostałam od producenta Prime (cocoa.by)
cena: ja dostałam, ale ich cena to 11€, czyli ok. 50 zł za 70g
kaloryczność: 563,3 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakao, nierafinowany cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.