Robi się coraz chłodniej, coraz ciemniej, już niedługo zamiast, mimo wszystko, jesiennego popołudnia będziemy mieli długie, zimowe wieczory, a ja dziś przybywam z odrobiną lata, tak na poprawę humoru. Kto powiedział, że recenzje mają pasować do pory roku? Poza tym, na każdego Zottera zawsze jest czas!
Zwłaszcza na te, któe pojawiają się i znikają... Myślę tu o tabliczkach z np. serii wiosennej czy jesiennej. Jestem wściekła na samą siebie, że właściwie przegapiłam całą linię Spring Specials, ale w końcu, bo czas leczy rany, pogodziłam się z tym i zamawiając kilka Zotterów jakoś we wrześniu, doznałam szoku, kiedy dowiedziałam się, że mają coś jeszcze na stanie...
A dokładniej czekoladę, której chyba najbardziej było mi żal. Zotter Miraculous Chokeberry, czyli mleczną, z 40%-ową zawartością kakao, z kremem aroniowym, białą czekoladą i galaretką z aronii. Nawet nie wiecie, jak się z niej cieszę! Aronia jest według mnie najbardziej zapomnianym i niedocenionym owocem, a przy tym jednym z moich ulubionych. Jak widać, Zotter należy do małego grona osób, które o aronii pamiętają, z tym, że on stworzył z nią takie cudo!
Tę czekoladę zachowałam na specjalny, leniwy dzień, który miałam calutki tylko dla siebie. Podczas gdy w piekarniku piekł się korzenny chlebek dyniowy, ja zasiadłam do wiosennego spotkania z wymarzoną tabliczką.
Rozchyliłam złotko i wystraszyłam się bardziej, niż bohaterka "Psychozy", zaglądająca pod prysznic. Z mojej czekolady popłynął sok... Wdech, wydech. Spróbowałam go. Aroniowe, kwaskawo-rześkie preludium! Z niepokojem przełamałam czekoladę i odkryłam, że na szczęście nic jej się nie stało, a te parę kropel (przypominających krew) to dosłownie kropla w morzu nadzienia.
Jak widać na przekroju to aroniowej galaretki i aroniowego kremu jest najwięcej. Białej czekolady było u mnie znacznie mniej, niż u Basi na blogu Sex, Coffe & Chocolate, co mnie w sumie nie rozczarowało - im więcej samej aronii, tym lepiej.
Jakiż to cudny zapach się uniósł nad tą czekoladą! Wyraziście czekoladowo-śmietankowy ze świeżą owocową nutą i domieszką wanilii.
Najpierw oddzieliłam kawałek mlecznej czekolady, która okazała się... rzeczywiście bardzo mleczna, minimalnie tłustawa w sposób bardzo naturalny i przyjemnie słodka, lecz z dosadną sugestią goryczki kakao.
Pod nią, z obu stron, krył się aroniowy krem o bardzo delikatnej, lekkiej konsystencji. Był raczej rzadki i równocześnie tłustawy, lekko mleczno-migdałowy i przede wszystkim soczysty. Smak doskonale pasował do struktury, można go opisać bardzo podobnymi słowami, ze wskazaniem, że to właśnie aronia gra tu pierwsze skrzypce. Jej kwaskowatość łączyła się z owocową słodyczą, która była przełamana, także aroniową goryczką. Taki aroniowy mleczny koktajl - 100 % natury!
Granicą między aroniowym kremem, a galaretką, jest cieniutka warstwa białej czekolady. Przypomina dosłownie kartkę papieru, trochę nasiąkniętą wodą. W tym przypadku trafniej byłoby powiedzieć raczej: sokiem, bo rzeczywiście, czekolada trochę nasiąkła kwaskiem owocu, co nie znaczy, że samej czekolady nie było czuć. Niech ta ilość Was nie zwiedzie! Wyraziście mleczna, wpadająca w tłustą śmietankę, słodycz kryła w sobie waniliowy akcent i doskonale komponowała się z resztą. Nie zakłócała aronii, ale sama też nie była zakłócana.
Centrum tabliczki było chyba najciekawsze. Najbardziej soczysta, jak tylko umiem to sobie wyobrazić, galaretka wydawała się dobrze zbita, a gdy już trafiała do ust, puszczała sok, który rozlewał się, niosąc kwaśno-cierpko-słodkawy smak aronii. Tym razem była to już aronia w najczystszej, najświeższej, najnaturalniejszej postaci. Dobrym porównaniem był by w sumie dżem, czy konfitura z aronii, bo takie skojarzenie się pojawiało.
Kiedy nie rozdzielałam warstw (zjadłam tak większość czekolady), wszystkie te smaki powoli same się zmieniały. Mleczność, subtelna słodycz za chwilę były tłamszone przez rześką owocową kwaskowato-słodko-gorzkawą nutę, płynącą prosto z soczystej galaretki. Wszystko, by za chwilę miała nadejść biała czekolada z wanilią, torując drogę dla mlecznej koleżanki. A wszystko to na tle delikatnego aroniowego kremu.
Jak już pisałam, aronia jest jednym z moich ulubionych owoców, a rewelacyjne czekolady (mleczna i biała) tworzą z nią tak doskonałe połączenie, że to aż się w głowie nie mieści! Ta tabliczka jest przede wszystkim naturalnie aroniowa i tylko udekorowana przez słodycz i kakao. Rozmieszczenie poszczególnych warstw to strzał w dziesiątkę.
Taką czekoladę mogłabym jeść i jeść. Gdyby miała 100 g czy nawet 200 g, i tak bym pewnie zjadła całą i chciała jeszcze więcej.
Miraculous Chokeberry trafia do mojej czołówki nadziewanych Zotterów, obok Typically Austria i Namaste India.
ocena: 10/10
kupiłam: zamówiłam u dystrybutora
cena: 16 zł
kaloryczność: 456 kcal / 100 g
czy kupię znów: z chęcią bym do niej wróciła
Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, sok z aronii 17%, pełne mleko w proszku, syrop glukozowo-fruktozowy, miazga kakaowa, koncentrat cytrynowy, słodka serwatka w proszku, migdały, odtłuszczone mleko w proszku, pełny cukier trzcinowy, pektyna jabłkowa, sól, wanilia, lecytyna sojowa, cynamon, płatki róż, proszek cytrynowy (cytryna, skrobia kukurydziana).
Też niektóre tabliczki zostawiam na specjalna okazję, kiedy to nikt nie będzie mi przeszkadzał w degustacji i nie zakłóci harmonii. Ten krem aroniowy tak kusi.. A w przekroju na zdjęciu wygląda niesamowicie,że chce się jej skosztować.
OdpowiedzUsuńSzczęściara z Ciebie,że więcej u Ciebie genache z aronii niż białej czeko ;)
Nie ma nic gorszego, niż przeszkodzenie w degustacji!
UsuńO tak, to prawdziwe szczęście. :D
Też lubię aronie, piąteczka! Jeszcze jak w środku jest taka cienka warstwa dobrej, prawdziwej białej czekolady, to już w ogóle! Naprawdę, nigdy nie jadłam Zottera, ale ciągle czytam recenzje i wiem, jakie oni muszą robić świetnd czekolady *-*
OdpowiedzUsuńPocieszaj się faktem, że z tego co się orientuję, sezonowe serie powracają rokrocznie - pewnie w nieco zmienionych recepturach i nie wszystkie tabliczki - ale zawsze to jakieś pocieszenie. Z tego też powodu w tym roku prawdopodobnie zrezygnuję z zamawiania typowo świątecznych Zotterów (zresztą w sumie jest ich niewiele - większość z nich to warianty dostępne w wersji jesiennej, tylko w zmienionych opakowaniach).
OdpowiedzUsuńMiraculous Chokeberry była wspaniała... Zotterowskie galaretki są jedyne w swoim rodzaju, boskie! Bardzo miło wspominam tą czekoladę, choć z wiosennej edycji chyba najbardziej smakowała mi zaskakująca Strawberry + Pineapple and Pepper. Nie mniej jednak, aronia dała czadu! Zotter wyciągnął z tego owocu wszystko, co najlepsze!
Mam nadzieję, że na wiosnę przywrócą kilka tabliczek z tej serii... Chociaż przypominające je. Tak czy inaczej, na pewno będzie wiele ciekawych.
UsuńTamtej aż tak mi nie żal, bo jednak truskawka. :P
wygląda ciekawie, zwłaszcza że bardzo lubię aronię ;)
OdpowiedzUsuńMało miałam okazji by skosztować aronii. Na pewno próbowałam, ale tak mało tego było, że jej smak zatarł mi się w pamięci. Jednak widząc przekrój stwierdzam, że to musi być pyszne. Mleczna czekolada+biała czekolada+słodko-kwaśne owoce+Zotter = to nie może być złe.
OdpowiedzUsuńRównanie na 6+!
UsuńPrzedziwne opakowanie :D Aronie i inne owoce jagodowe jakoś mi nie pasują do nadzień, nie szaleję za takimi rozwiązaniami.
OdpowiedzUsuńJa właśnie wszelkie jagodowe owoce kocham pod każdą postacią. :D
UsuńOj ja takie dżemowe nadzienia zresztą jak wszystkie z konsystencji musu/kremu uwielbiam, a aronia brzmi niezwykle ciekawie dla moich zmysłów. :D Lubie takie nieco leśne smaki w czekoladach. Oczywiście sama tabliczka jak zawsze zachwyca, zdziwiłabym się gdyby Zotter zrobił taką na której widok nie robię się automatycznie głodna. Jeszcze miło, że poza aronią jest tam biała czekolada i to z waniliowym posmakiem, no lepiej być nie mogło.
OdpowiedzUsuńTo prawda! Chociaż najciekawsze jest to, że przy prawie każdej tabliczce myślę, że lepiej to już być nie mogło.
Usuńomg... wygląda obłędnie, tak krwiście *____* A jak czytałam, to myślałam, że się rozpłynę... i gdzie zapach chlebka! :D Aj... dobiłaś :D
OdpowiedzUsuńNiemal tak krwiście, jak ta z krwią. :D A wiadomo, że degustacja to i zmysł wzroku, więc... Zotter odniósł sukces do potęgi.
Usuńpotwierdzam! :D Wygląda obłędnie, a smak... mogę tylko sobie nieudanie wyobrażać :)
UsuńOdrobina lata? Nie żartuj. Klimatem idealnie wstrzeliłaś się w Halloween, zresztą zaraz po otwarciu dostałaś myślowe pozdrowienia od Hitchcocka, a co musi o czymś świadczyć!
OdpowiedzUsuńHah, pod tym kątem nie myślałam. :P
UsuńZotter kupił nas po raz kolejny, bo i my darzymy miłości ogromną aronię! <3 Szkoda, ze tak mało jest produktów z jej udziałem a tak bardzo marzy nam się jakiś jogurt z aronią :) Cóż jeszcze mamy w szafce dwa Zottery i cierpliwie czekają na swoją kolej a co dopiero próbować takie pyszności :)
OdpowiedzUsuńMi marzy się dzień, w którym poszłabym do pierwszego lepszego sklepu typu Tesco, Biedronka i zobaczyłabym tam aronie, chociażby w takich malutkich "korytkach" jak borówki czy coś.
UsuńZottery mają właśnie to do siebie że prawie zawsze dostają maksa, eh.. a ja tu siedzę jak na szpilkach bo skosztować nie mogę Xd
OdpowiedzUsuńDżem aroniowy i konfiturę aroniowa bardzo lubię i coś czuję, że polubiłabym się z ta tabliczką :D
OdpowiedzUsuńSama robisz i dżem i konfiturę? Czy gdzieś w sklepach takie są (a ja o tym nie wiem)?
UsuńBabcia czyni dla mnie te cuda :D
UsuńJak miło! Ja rzadko kiedy mam skąd aronię wziąć. :(
UsuńCzekolad i ta galaretka wygląda niebywale apetycznie:),ale ja fanką aronii nie jestem to chyba bym jej nie zamówiła:)
OdpowiedzUsuń