Wszystko ma swój koniec. Jest to definitywne i ostateczne. Nawet najlepsza seria słodyczy kiedyś się kończy, ale najważniejsze jest to, jak ją zapamiętamy. W tym wpisie postanowiłam trochę porównać wszystkie tabliczki francuskiej czekoladziarni, które miałam okazję spróbować, ale najpierw czeka nas jeszcze spotkanie z...

Rozerwałam dobrze już znany mi papierek i powąchałam ciemną tabliczkę. Zdziwiłam się trafiając na cierpko-kwaśny aromat. Pierwsze skojarzenie, które wyprzedziło jakiekolwiek myśli? Sosna i sorbet mango-cytryna.
Ułamałam pierwszą kostkę z niemałym trudem. Czekolada była straszliwie twarda i... skojarzyła mi się trochę z Morinem z Panamy, bo też można jej przypisać pewien głuchy dźwięk, jednak o pełnej akustyce nie ma mowy.
Włożyłam kostkę do ust, a ona zaczęła powoli się rozpuszczać. Jakby oliwa zaczęła powoli ściekać z kostki, uwalniając smak... słodki. Zero kwasku, a pewna, wcale nie taka lekka, słodycz.
Spod oleistej konsystencji zaczęła wyłaniać się szorstkość, lekka wręcz pylistość. Tu jest ciekawa sprawa: czekolada nie jest zbyt tłusta, ale ma oleisty charakter. Ona nie rozpuszcza się, nie ma żadnego bagienka, a jakby wytaczał się olej. Pod nim jest szorstka.

Spod cierpkości, wyłania się przenikliwy, gryzący kwasek. Nie jest on silny, ale taki... kujący, przy czym znów wróciło skojarzenie z drzewem iglastym.
Nie dochodzi on do głosu najprawdopodobniej przez gorzko karmelowe akcenty - jakby nieudolnie palone. Żeby nie było, nie jest to niesmaczna nuta, tylko... niecodzienna.
Czekolada skojarzyła mi się z prawie spalonym ciastem (plackiem?) z kwaśną żurawiną i miękką, średnio udaną, kruszonką.
Nie gustuję w nieudanych ciastach, ale... taka nuta w czekoladzie była po prostu intrygująca. Muszę jednak przyznać, że gdybym chciała zjeść całą tabliczkę na raz, mogłaby mnie po prostu znudzić.
Czekolada z Panamy nie jest zbyt ordynarna, łączy w sobie gorzkość, trochę słodyczy i lekki kwasek. Brzmi jak prawie każda inna czekolada ciemna, ale ta ma w sobie coś... innego.
ocena: 8/10
kupiłam: zamówiłam przez e-mail
cena: 20 zł
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna
Wszystkie były przecudowne, a to że jedne mają 10, inne 7 znaczy jedynie tyle, jak wypadają w stosunku do siebie.
Czekolada z kakao z Kostaryki ma w sobie odrobinkę drzewne, dokładniej sosnowe, nutki (bardziej w zapachu, niż w smaku), co można uznać za podobieństwo z drzewną Jawą, w której dominują także smaki cytrynowe, co czyni ją niestety mało czekoladową. Wystawiłam tę samą ocenę, bo żadna z nich nie ma w sobie tego czegoś, co by chwyciło za serce, aczkolwiek obie są interesujące.
Zupełnie inną czekoladą jest tabliczka z kakao z Sao Tome, która prezentuje słodką, wysoko kakaową czekoladę mleczną, bez mleka w składzie.
Peru Chanchamayo ma tyle samo kakao, co Sao Tome, ale... smakuje zupełnie inaczej. Ta jest już bardziej owocowa, choć także słodka.
Kwaśno-gorzka Kuba się nie popisała. Była najmniej czekoladowa i... dziwna; bez żadnej wiodącej nuty.
Najlepsza była jednak 70 %-owa Panama, karmelowo-słodka i zarazem gorzka. Tej tabliczce nie można odmówić czekoladowości i jest morinową zwyciężczynią.
W sumie, to nie wiem co o tej czekoladzie myslec. Z jednej strony ciekawa, a z drugiej poprostu gorzka. Czuje, ze by mi nie posmakowala, albo bym sie zawiodla,bo ja nieestety nie mam tak dobrych zmyslow smaku I wechu, zeby rozroznic w gorzkiej czekoladzie np. Sosne, albo w ogole owoce ;D ale czytac o tym bardzo lubie :)
OdpowiedzUsuńCzytanie to pierwszy krok, może kiedyś sama jakiejś tak pysznej spróbujesz, że i w Tobie obudzi się taka chęć odkrywania? :D
UsuńTe czekolady mimo,że brzmią tak jak każda inna ciemna czekolada mają w sobie pierwiastek czegoś intrygującego, tajemniczego i to mnie właśnie w tych tabliczkach zachwyca, pomimo,tego,że ich nie miałam okazji spróbować.A,że jestem fanką czekolad deserowych/gorzkich, ponieważ to one moim zdaniem potrafią oddać w sposób magiczny głębię kakao, jeszcze bardziej mnie nakręca.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego, że uwielbiamy ciemne czekolady jesteśmy w stanie tak się nimi zainteresować! Tak teraz pomyślałam, że właściwie daje do efekt takiego "kręgu wtajemniczenia", bo większość ludzi poczułoby tu "gorzką czekoladę", a my po prostu umiemy docenić "to coś".
UsuńWłaśnie zastanawiam się dlaczego ludzie nie tolerują gorzkiej czekolady.. Może ze względu na to,że na starcie zakupują np. takiego plastikowego Wedla albo inne okropieństwo...
UsuńMyślę, że jednak każdy śmiertelnik poczułby różnicę, gdyby spróbował takiej ciemnej czekolady np. po gorzkim Wedlu.
UsuńNie moja mama. :P Poczęstowana Morinem stwierdziła, że czekolada paskudna dodając, że Wedla to ona lubi, ale mlecznego (a wcześniej właśnie tłumaczyłam jej, że Wedel to nawet nie czekolada i pewnie pomyślała, że nim została poczęstowana). Więcej u mnie do kawy już dobrej czekolady nie dostała, haha.
UsuńHmm, no w sumie... Trzeba by było większy procent populacji przetestować :D.
UsuńMoi rodzice nawet gdy zjedzą kawałek Zottera nie widzą nawet różnicy! O_0 BARBARZYŃSTWO !
UsuńMoże większość ludzi lubiących słodkie czekolady po prostu nie lubi kwaśnego / gorzkiego smaku - to jeszcze jestem w stanie pojąć, ale z kolei zupełnie nie rozumiem, jak można mówić, że uwielbia się gorzką czekoladę i zajadać się np. Wedlem... Właśnie chciałabym poznać opinię osób lubiących takową po spróbowaniu jakiejś lepszej tabliczki, ale... na moją rodzinę i znajomych szkoda mi czekolady, haha.
UsuńWiesz co mnie troszeczkę zraził ten smak nieudanego ciasta:). Mi się bardzo opakowania tych czekolad podobają:). Miłej soboty:)
OdpowiedzUsuńZawsze miałam słabość do prostych opakowań. ;)
UsuńDzięki i... miłej niedzieli. :D
Na zdjęciu doskonale widać jej czekoladową głębię :D
OdpowiedzUsuńNajchętniej z tych wszystkich co opisałaś sięgnęłybyśmy po tą właśnie i po ciemną z Sao Tome :)
Ja tam bym z dziką chęcią sięgnęła po wszystkie jeszcze raz! Albo jeszcze inaczej... po pozostałe Moriny, których nie miałam okazji spróbować. ;)
UsuńMożna powiedzieć, że nie tyle coś się skończyło, ale, że osiągnęło się cel i można przejść dalej. 70% wydaje się bezpieczne i miłe, ale ciekawe co bym pomyślała o kwasku.
OdpowiedzUsuńTo poniekąd prawda, ale... czuję, że celu w 100 %-ach nie osiągnęłam, bo zostało kilka Morinów, których nie miałam okazji spróbować, a bardzo bym chciała.
UsuńTeż zostawiłaś sobie Kostarykę na koniec :). Dla mnie to był jeden z najłagodniejszych Morinów. Wprawdzie na sosnę i sorbet mango-cytryna nie wpadłam, ale oleistość i specyficzna drzewność rzeczywiście była tu charakterystyczna.
OdpowiedzUsuńTe dwie cechy kupiły mnie w zupełności. To prawda, że był łagodny, chociaż ciekawi mnie, jakby smakował przy np. 90 %-owej zawartości kakao.
UsuńCieszę się, że zrobiłaś to podsumowanie, o którym nawet pisałyśmy pod recenzją jednej z czekolad Morin. Co do wstępu: sama nie wiem, czy pożegnania ze słodyczami bardziej mnie cieszą (bo wreszcie z głowy), czy smucą. Werdykt jest taki: z Fig Barami smucą, bo ciacha nie są dostępne w Pl, z resztą cieszą, bo można iść dalej. Cieszą nawet w przypadku niemieckich Ritterów, bo zawsze mam Allegro itp.
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj degustowałam Domori Porcelanę i... takie pożegnania mnie nie cieszą. Spróbowałam, zakochałam się i koniec... złamane serce, tęsknota. Niby można by kupić, ale... to takie malutkie i drogie.
UsuńA co do Ritterów... kupiłam przy okazji dwa właśnie na Allegro, ale po niektórych nadziewańcach nie wiem, czy są takiego zamawiania warte. Niby jeszcze na paskudnego Rittera nie trafiłam (w ogóle jadłam może ze trzy-cztery RS w życiu), ale wolę nie eksperymentować, jak czytam, że coś jest tak ohydne jak np. ten biały z maślanką.