(Terravita) Choceur Czekolada Mleczna naprawdę mnie wystraszyła. Czyżby zmieniono producenta czekolad w Aldim?! Natychmiast ruszyłam sprawdzić i kupić Chateau Biała z Kokosem (Weisse Kokos), może jeszcze z niezmienionym, bo za Mamą chodziła od dawna i także dla mnie narobiła na nią ochoty. Niestety, tej nie było (jak się później okazało: Aldi zaprzestało ich produkowania). Były inne duże Chateau - wciąż niemieckie, nie Terravity. I... natknęłam się na tę. Uznałam, że wezmę w góry, bo wyglądała na coś bezpiecznego i zwyczajnie smacznego. Liczyłam się z tym, że będzie słodko, ale czułam, że wciąż dobrze jakościowo. Pamiętałam bowiem Chateau Nussbeisser Edel-Vollmilchschokolade mitt Ganzen Haselnussen, którą spróbowałam od Mamy.
Z Kiczory, na której otworzyłam Wedla, poszłam do schroniska Turbacz, a z niego prosto na szczyt czerwonym szlakiem. O dziwo trafiła mi się luka bezludności - jakaś większa grupa akurat schodziła, a kolejni ludzie przyszli po długim czasie. Potem zrobiłam sobie jeszcze małą pętelkę w stronę Hali Turbacz i tak zakręciłam do schroniska, z którego do Łopusznej zeszłam niebieskim szlakiem przez Tomusiową.
Chateau Orzechowa (Nussbeisser) Czekolada Deserowa z Całymi Orzechami Laskowymi to ciemna czekolada o zawartości 50% kakao z całymi orzechami laskowymi, które stanowią 27 % tabliczki; marki własnej marketu Aldi.
Po otwarciu poczułam średnio intensywny zapach lekko prażonych orzechów laskowych, mieszających się ze słodko-cierpką czekoladą. Otulało ją całkiem sporo śmietanki, mimo że całość jawiła się raczej wytrawnie, mimo silnej słodyczy. Ani cukier, ani wanilia się nie oszczędzały. A jednak... śmietanka mieszała się z nieco paloną nutą, aspirującą do kawy. Odlegle przemknęły też czekoladowe pierniki w polewie kakaowo-czekoladowej.
Po otwarciu uderzyło mnie, że czekolada w zasadzie nie była zapakowana - niby siedziała w folii, ale nawet nie zawiniętej - może mi się taka trafiła?
Tabliczka była bardzo twarda, co nie dziwi, biorąc pod uwagę jej grubość. Przy łamaniu trzaskała średnio głośno. Trzaski czekolady czasami wzbogacały głośne chrupnięcia orzechów. Czekolada wydawała się masywna i konkretna. Orzechy wtopiono w nią porządnie - nieliczne łamały się wraz z nią, większość zostawała w którejś z części. Dodano ich bardzo dużo. Prawie wszystkie to były całe, wielkie sztuki, tylko kilka połówek.
W ustach czekolada rozpływała się umiarkowanie, średnio-wolno. Dała się poznać jako gęsta i maślano tłusta. Potwierdziła się jej masywność i zbity konkret. Acz po chwili stawała się coraz bardziej raczej gęstawa i rzednąca. Do końca jednak nie rzadka. Uraczyła mnie mazistą kremowością i idealną gładkością. Orzechy powoli się z niej wyłaniały.
Tylko raz czy dwa na próbę pogryzłam jednego, dwa obok. Wolałam zostawiać je na koniec.
Orzechy gryzione już gdy czekolada zniknęła, były odpowiednio twardo-chrupiące. Bardzo świeże - musiano naprawdę delikatnie, ostrożnie je podprażyć. Trafiłam na dosłownie parę drobinek skórek.
W smaku od razu poczułam wysoką słodycz. Zdradził się jej cukrowy charakter, acz niewątpliwie swoją obecność zaznaczyła też wanilia. Zakradł się do niej trochę lukrowy akcent, ale też palony. Ten z kolei przywiódł na myśl cukier palony, który przygłuszył lukrowość. Za sprawą tych małych przepychanek, słodycz rosła powoli.
Po chwili przemykało echo orzechów laskowych. Raz mocniej, raz słabiej - w zależności od proporcji czekolady do orzecha w kęsie. Ze względu na lekko prażony charakter, zgrały się z palonością bazy. Pojawiła się tam też maślaność, dodatkowo wiążąca je w jedno.
Kiedy spróbowałam trochę czekolady osobno, wciąż czułam w niej echo laskowców, którymi niewątpliwie trochę przesiąkła. Było jednak znikome.
Wysoka, rosnąca słodycz trafiła na maślaność. Razem przywiodły na myśl delikatne, czekoladowe miękkie ciasto-ciastka, jakieś... Pierniki? Pierniki łagodne i przesłodzone, w cukrowej glazurze.
Subtelna gorzkość miała wyraźniej palony charakter. Przemknęła znikoma cierpkość. Pierniki zmieniły cukrową, glazurowatą polewę na kakaową, a do nich podano chyba kawę. Czekoladową kawę.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa cierpkość prawie zniknęła. Gorzkawość dopuściła do siebie maślaność oraz jeszcze trochę orzechów. Czuć je całkiem wyraźnie nawet bez gryzienia.
I nagle jednak orzechowość zaczęła łagodzić tę gorzkość? W zasadzie i tak jedynie gorzkawość. Maślaność przeszła w... Śmietankę. Całkiem sporo śmietanki.
Wyobraziłam sobie kawę ze śmietanką i orzechową gorącą czekoladę też ze śmietanką.
Piernikowa nuta uciekła na rzecz miękkich, maślano-przesłodzonych ciastek. Koniecznie wypełnionych nadzieniem czekoladowo-orzechowym i waniliowo-słodkich, raczej jasnych? (wyobraziłam sobie ciastka a'la Chipita 7days Cake Bar czy Kinder delice, ale jasne i orzechowe).
Gorzkawość próbowała jeszcze coś ugrać. Jej starania spowodowały jednak jeszcze silniejszy wzrost słodyczy. Tym razem wyraźniej szlachetniejszej, trochę waniliowej. Ten zacny charakter umacniały też orzechy laskowe, których smak nasilał się wraz z tym, jak się wyłaniały. Niestety jednak i tak słodycz jawiła się jako ryzykownie wysoka.
Gdy spróbowałam pogryźć orzecha obok czekolady, bardziej raził mnie cukier (orzech nie przełamał słodyczy, a ta wręcz... nakręciła się?), a sam też nie rozwijał skrzydeł w pełni. Dlatego wolałam gryźć orzechy dopiero, gdy czekolada już zniknęła.
Acz i tak na koniec słodycz już nieco nadto dawała się we znaki. Wanilia, cukier i śmietanka połączyły się.
Wtedy jednak przyszła pora na zajęcie się pozostałymi orzechami laskowymi. Były pozbawione skórek. No, na pojedynczych może jakiś drobiażdżek się zaplątał.
Wyszły niezwykle świeżo dzięki znikomemu prażeniu. Były naturalnie słodkawe i zachwycająco wyraziste. Świetnie sobie radziły z tonowaniem nieco zbyt wysokiej słodyczy.
Po zjedzeniu został posmak lekko prażonych orzechów laskowych naturalnie słodkich, lecz czasem też takich, w których zaplatała się goryczka. Do tego czułam cierpkość o palonym charakterze. Ona właśnie chyba podszepnęła goryczkę orzechom. Trwała też silna słodycz - kumulacja cukru i wanilii, acz z przewagą tej drugiej - w formie aromatu?
Mimo lekkiego przesłodzenia i za niskiej gorzkości, trudno jej coś zarzucić. Bardzo słodka (w zasadzie spodziewanie, biorąc pod uwagę typ i półkę), ciemna czekolada z orzechami idealnymi. Baza mogłaby być nieco lepsza.
Ja jeszcze żałuję (ale przy ocenie tego oczywiście nie brałam pod uwagę), że zmienili opakowanie i odeszli od okienka, a także nie podoba mi się (nie)zapakowanie w folię.
ocena: 8/10
kupiłam: Aldi
cena: 6,49 zł
kaloryczność: 590 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, orzechy laskowe (27%), tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.