wtorek, 3 czerwca 2025

Zotter Leck Fett'n / Holy Moly ciemna mleczna 50 % z nugatem z orzechów makadamia i kremem z pomarańczy, marakui i cytryny

Ta czekolada trafiła do mnie razem z paroma nowościami, które pojawiły się u polskiego dystrybutora. Nie prosiłam o nią sama z siebie, bo i niczym mnie nie kusiła. Choć jej tytuł w styryjskim dialekcie brzmi "Bardzo smacznie", słowo "fett" od razu skojarzyło mi się z tłuszczem i pomyślałam, że "tłusta smaczność" ("leck" skojarzyło mi się z niemieckim "lecker", czyli "pyszny") to wręcz oksymoron w moim świecie. W sumie bardzo się nie pomyliłam, bo zawierała nugat z orzechów makadamia, a to są jedyne orzechy, których nie lubię. Właśnie dlatego, że są strasznie tłuste, a przez to mdłe w smaku. Nie wydawało mi się też, by coś tak tłustego mogło pasować do cytrusów. Wątpiłam, że to się udanie przełamie. Ale... może się myliłam? 


Zotter Leck Fett'n / Holy Moly to ciemna mleczna czekolada o 50% zawartości kakao nadziewana (36%) nugatem / praliną z orzechów makadamia i (24%) kremem / ganaszem (ganache) z pomarańczy, marakui i cytryny (24%).

Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach mocno mlecznej, wręcz śmietankowej czekolady o subtelnej goryczce i karmelowo-palonej słodyczy. Miała nieco orzechowo-siankowy ton, mieszający się z orzechowością ewidentnie nugatową. Pomyślałam o niedookreślonym orzechowo-migdałowym, bardzo mlecznym nugacie. Słodka pomarańcza zaznaczyła się jedynie w tle. Nawet po przełamaniu nie nasiliła się jakoś specjalnie, pozwalając dominować czekoladzie i mlecznej orzechowości.

Konkretna tabliczka przy łamaniu nie trzaskała i kruszyła się. Gruba mleczna czekolada też nie wydawała dźwięku, mimo że była twarda.
Wypełniały ją nadzienia: wyglądający na suchawy, zwarty i kruszący się nugat (stanowiący większość) i zbite, ale trochę plastyczne i wilgotne nadzienie owocowe.
Czekolada w ustach rozpływała się tłusto-kremowo i maziście, długo zachowując zbitość trochę jak chłodne masło.
Nugat trochę się pod nią podpiął swoją tłustością. Był zbity i konkretny, ale też miękki. Jego tłustość wydała mi się przesadzona, a on wręcz śliskawy, mimo że z czasem zdradzał leciutką pylistość. 
Krem owocowy też był gładki i śliskawy, ale inaczej. Trochę jakby zżelowany, jak mocno zbita galaretka z dżemu? Jednocześnie zaś mocno śmietankowy. Wyszedł maziście i dość soczyście.

W smaku czekolada przywitała mnie głęboką mlecznościa i wyważoną słodyczą karmelu. Wydała mi się ciepła, z wpisanym motywem prażonych orzechów, a po chwili wręcz śmietankowa.
Wnętrze bardzo podkręciło jej właśnie śmietankowy charakter, choć i lekka goryczka się nieco zaznaczyła. Czekolada cały czas była dobrze wyczuwalna.

Środek szybko się odezwał. Nugat chyba wpisywał się w śmietankowość czekolady, a nadzienie owocowe powoli wprowadzało soczystą, acz nie wysoką kwaśność. Warstwy odzywały się mniej więcej równo, ale najpierw debiutowało orzechowo-śmietankowe.

Nugat cechował spokój i... mdławość? Najpierw orzechowość była wyraźniejsza, ale i tak nie wyszła zbyt jednoznacznie. To był ogólnie orzechowo-złudnie migdałowy splot. Potem w ogóle spoczęła na laurach i krem zaczął serwować mi bardziej maślano-mleczne, śmietankowe nuty. Było w nim też coś mdławego, orzechowo-tłuszczowego. A do tego to on zdawał się odpowiadać za słodycz. Miała nugatowy charakter, poziom nie za wysoki, ale łagodzący kwaśność drugiej warstwy.
Podrzucił kompozycji trochę ciężkości. Spróbowany osobno nie był bardziej orzechowy, za to wyraźniej poczułam w nim, że sporo słodyczy zawdzięcza wanilii (w całości niknęła).

Krem owocowy powoli wypływał zza orzechowo-śmietankowego splotu czekolady i nugatu. Soczysta, słodko-kwaskawa pomarańcza mieszała się z mało kwaśną cytryną i skórką cytryny. Górne nadzienie wyszło bardziej ogólnie cytrusowo. Dopiero za nimi, bardzo w oddali, pobrzmiewała lekka egzotyczność. Marakuja potrzebowała chwili, by się wyłonić, a i tak nie była zbyt intensywna. Nadzienie to kojarzyło mi się trochę z mocno cytrusowymi lodami na śmietance albo cytrusowo-śmietankowym deserem.
Gdy spróbowałam trochę osobno, smakowało właśnie ogólnie cytrusowo. Kwaśno i lekko śmietankowo.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa warstwy mocno się przemieszały i umocniła się wizja tłustego deseru np. z mascarpone, śmietanowo-maślanego lub zbyt ciężkich lodów cytrusowych z lekko dominującą pomarańczą, z dżemem pomarańczowym. Cytrusy chyba kontrastowo do warstwy orzechowej zrobiły się dziwnie cukierkowo-olejkowe. Kwaśność zatracała się w nugatowej słodyczy. Całość robiła się coraz bardziej słodko-mdła.

Czekolada cały czas też była wyczuwalna i to dość wyraźnie. Jej śmietankowość nakręcała się ze śmietankowością nadzień tak ogólnie. Ona trochę podbijała orzechowość nijakiego nugatu, ale za to stawała na drodze egzotycznej soczystości kremu owocowego.
Z czasem czekolada wydała mi się bardziej gorzka, choć całość była wyraziście, mocno mleczno-śmietankowa.

Po zjedzeniu został posmak wysokiej słodyczy śmietankowego nugatu i karmelowo słodkiej czekolady o orzechowym charakterze. Czułam się, jakbym zjadła śmietankowo-nugatową czekoladę z białym, mleczno-śmietankowym kremem i olejkową nutką pomarańczy. Było słodko, trochę kwaśno i lekko cierpko - w cierpkości zmieszał się akcent kakao i cytrusy.

Tabliczka zupełnie mi nie podeszła. Smaczna była sama śmietankowa, wyraźnie kakaowe czekolada, ale środek zwyczajnie nudził i przytłaczał. Mdły nugat przypominał niedookreślone, słodkie białe kremy z przeciętnych nadziewańców, tylko że w wersji z dobrej jakości składników. Był nijako orzechowy i tłusty. Warstwę owocową cechowała kwaśność. Wyszła jednak po prostu cytrusowo. Dominowały pomarańcze, podkreśliła je cytryna. Nie wiem, dlaczego pomarańcze wyszły cukierkowo olejkowo. Marakuja zaś się zagubiła. Nie jestem jednak przekonana, czy jakoś szczególnie pasowała by do nugatu makadamia. W ogóle nie wiem, czy taki krem cytrusowy do niego pasował. Już bym chyba wolała po prostu mleczno-śmietankowy krem niż taki niby śmietankowy, a z tłusto-mdławą "orzechowawością" (za słabą na "orzechowość"). Szybko mnie taka słodka tłustość, mimo że nieprzesłodzona, znudziła. Nie to, że przesłodzili. Po prostu słodko-kwaskawo, tłusto i nudno to nie moja bajka.
Czekolada w sumie częściowo była (nie całkowicie, bo brakowało marakui), czym być miała, ale nie zagrało to i jawiło się jako do bólu przeciętne (w nieprzeciętnej cenie).

Z 66g zjadłam 7g, więc 59g poszło do Mamy. Jej opinia: "Strasznie tłusta ta czekolada. Mało orzechowy środek, jakiś taki mdły. Kwaśność w ogóle nie pasuje do tej tłustości. Wcale nie wyszło to rześko czy soczyście, gryzło się. I tak było takie... toporne. Smak? Ogólnie cytrusowy. Marakui w ogóle nie czuć. Najgorsza czekolada Zottera z tych dotychczas co jadłam".


ocena: 5/10
kupiłam: dostałam od zotter.pl
cena: 22,49 zł (cena półkowa za 70 g - moja ważyła 66g; ja dostałam)
kaloryczność: 533 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, orzechy makadamia 10%, pełne mleko w proszku, koncentrat soku pomarańczowego 3%, słodka serwatka w proszku, liofilizowane pomarańcze 2% (koncentrat soku pomarańczowego, pulpa pomarańczowa), masło, syrop cukru inwertowanego, odtłuszczone mleko w proszku, mleko, jogurt z mleka odtłuszczonego w proszku, syrop skrobiowy, koncentrat marakui 0,4%, emulgator: lecytyna sojowa; cukier trzcinowy, koncentrat soku cytrynowego, sól, sproszkowana wanilia, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), kardamon, sproszkowana fasola tonka, cynamon, kolendra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.