Myślałam, że choć pierwszy raz w 2025 pojechałam w góry już w styczniu, to że potem wróci zima i kolejny wyjazd wcale tak szybko nie nastąpi. A jednak! Z tym, że ze względu na krótkie dni i jednak śnieg i lód na trasach, układałam krótkie trasy. Wymyśliłam sobie iść na Jasień leśnymi ścieżkami, nie szlakiem, ale jak z Białego poszłam w tym kierunku... w zasadzie żadnych ścieżek nie znalazłam. Było za to dużo śniegu i potok, więc poszłam grzecznie szlakiem zielonym. Na Polanie Wały okazało się, że kompan podróży musi szybciej wracać i plan trzeba okroić, no cóż, zdarza się. Minęłam bazę namiotową i Pod Krzystonowem odbiłam w szlak żółty. Cała droga szła przez las, więc ucieszyłam się, że z Kutrzycy nawet Tatry było widać. Widoczna Polana Skalne to piękne miejsce, więc na niej zabrałam się za czekoladę. Ależ tam było ciepło! W ogóle nie czuć zimy mimo śniegu. Niestety, zaraz i przyszło mi wracać tym samym zielonym szlakiem.
Kaufland Classic Edel-Zartbitter Haselnuss Schokolade ganze Nuss to ciemna czekolada o zawartości 50% kakao z całymi orzechami laskowymi, które stanowią 27 % tabliczki; marki własnej marketu Kaufland wyprodukowana przez Chocolates del Norte S.A..
Po otwarciu poczułam cierpko-gorzkawy zapach łączący czekoladę i orzechy. Nie tylko baza ją bowiem zawarła, ale też orzechy. Czekolada i prażone orzechy laskowe były wyczuwalne na równi, może z małymi aspiracjami do wybicia się na przód orzechów. Słodycz była średnio wysoka, trochę cukrowa w likierowo-czekoladowy sposób, z wyczuwalnym aromatem waniliowym w tle.
W większości bardzo małych jak na laskowe orzechów dodano średnią ilość - niby nie można narzekać, że pożałowali, ale też nie była to ilość niespotykana.
Tabliczka w dotyku wydała mi się trochę polewowa, lecz niewątpliwie twarda. Trzaskając, obiecywała gęstość, może lekką kamienność. Orzechy czasem z kruchym dźwiękiem łamały się wraz z nią, ale przeważnie zostawały w którejś z części. W tabliczce znalazła się mieszanka orzechów pozbawionych skórek oraz częściowo w skórkach. Rozmieszczenie orzechów takie sobie - a to w w części było kilka, a to jeden, w paru w ogóle.
W ustach czekolada rozpływała się w średnim tempie, łatwo mięknąc. Była gęsta i zbita, a usta i podniebienie pokrywała mazistymi smugami. Tłustość stała na średnim poziomie, a całość prezentowała się jako względnie gładka. Może tylko z sugestia miękkiego pyłku.
Orzechy długo zostawały zatopione w masie czekoladowej, ale w końcu wyłaniały się z niej. Wolałam zostawiać je na koniec, gdy wszystko się już rozpłynęło.
Orzechy gryzione na koniec okazały się pozytywnie twarde i chrupiące w nieco kruchy, ale nie zbyt suchy, sposób.
W smaku czekolada rozpoczęła występ od trochę dziwnej, jakby mało czekoladowej goryczki. Zaraz jednak zaskoczyła na właściwy tor. Gorzkość uplasowała się na średnim, średnio-niskim poziomie.
Szybko pokazała się dość wysoka słodycz, która szybko zaczęła rosnąć. Choć miała cukrowy charakter, nie był to czysty cukier.
Gorzkość została otulona maślanością i baza zaczęła się układać w deser, pudding czekoladowy o nieco likierowo kakaowym charakterze.
Raz po raz, gdy zrobiłam kęsa z orzechem, nawet niegryziony zdawał się coś tam leciutko próbować pobrzmiewać. Samą jednak swoją obecnością orzechy minimalnie hamowały słodycz. Kęsy bez nich zasładzały szybciej. Acz i tak nieustannie rosnąca słodycz zaanonsowała, że to ona rządzi w kompozycji.
Goryczka mieszająca się z maślanością raz po raz zbliżała się do oleju. W kęsach z pobliża orzechów wydawała się częściowo właśnie orzechowego pochodzenia. Mimo to ogół nie przesiąkł specjalnie dodatkami.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość podrzuciła trochę palono-prażonego motywu i nieco się umocniła.
Cierpkość wydobyła z oddali nieoczywistą soczystość. W kęsach z orzechami była prawie nieuchwytna, kiedyś zaś próbowałam samej czekolady - w głowie zamajaczyła mi niejasna wizja jakiegoś czekoladowego pączka czy od biedy muffinki z bardzo słodkim wiśniowym nadzieniem, którego bardzo poskąpiono. Wydawała się osadzona w przesadzonej słodyczy.
Jednocześnie słodycz osiągnęła poziom lekkiej przesady i bardzo delikatnie zaznaczyła się w gardle. Niczym likierowy sos kakaowy ze wspomnianego już deseru, który kompletnie odwracał uwagę od namiastki soczystości. Nuta aromatu waniliowego starała się wówczas uszlachetnić cukrowość, ale wyszło to tak, że obie były wyczuwalne. I obie wpisywały się w sos.
W obliczu orzechów gryzionych obok czekolady (spróbowałam tak ze dwa razy) czy gdy przegryzłam orzecha odgryzając kawałek, wydobywały trochę maślaność, a zagłuszały jakąkolwiek soczystość.
Niegryzione pobrzmiewały bardzo, bardzo nieśmiało, niewiele wnosząc.
Orzechy gryzione na koniec niemal zerwały słodycz smakową, same prezentując swój smak w pełni. Były średnio mocno prażone i średnio wyraziste. Niektóre kryły w sobie lekką goryczkę jakby związaną z prażeniem. Większość jednak zapewniała naturalną słodycz, która pochłonęła też skórki.
Po zjedzeniu został posmak w dużej mierze takich wręcz "wyjściowych", średnich orzechów laskowych z maślano-likierowo kakaowym, słodkim motywem. Drapanie w gardle było marginalne. Mimo to, po paru kęsach czułam się przesłodzona.
Ogół wydał mi się smaczno-przeciętny. Sama baza po prostu do zjedzenia, nieambitna i przesłodzona, ale nie że bardzo zła. Taka... bazowa. Orzechy niezłe, ale nie tak zachwycające, jak laskowe potrafią. Za wysoka słodycz i orzechy wplatające trochę goryczki można by poprawić, jednak nic z tego nie było na tyle silne, by nie zjeść w górach i nie skończyć w domu, skoro się już kupiło.
Zdecydowanie wolę Chateau Orzechowa (Nussbeisser) Czekolada Deserowa z Całymi Orzechami Laskowymi.
ocena: 7/10
kupiłam: Kaufland
cena: 6,49 zł
kaloryczność: 575 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, orzechy laskowe (27%), tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, emulgator: lecytyny, ekstrakt z wanilii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.