poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Chapon Haiti ciemna 75 %

Na moje nieszczęście, im mniej zostawało mi czekolad Chapon, tym bardziej miałam na nie ochotę. Zwłaszcza, że jedną z nich była tabliczka z haitańskiego kakao, którego się zbyt często nie spotyka. Mimo że sam region nigdy szczególnie mnie nie zachwycił, tutaj sobie myślałam, że w wykonaniu Chapon... może to zrobić.

Chapon Haiti to ciemna czekolada o zawartości 75% kakao z Haiti.

Po otwarciu poczułam orzechy laskowe, acz nie same w sobie a jako baza czekoladowo-orzechowego kremu-smarowidła (może w dodatku dosłodzonego miodem?), a także słodycz suszonych fig i maślanego karmelu. Wszystkie wydawały się słodziuteńkie. Miały w sobie także pewną łagodność, mieszającą się z ciepłem... Trochę palonym, trochę herbacianym. Do herbaty dołączyło sporo słodkich kwiatów (raczej suszonych), sugerujących dosłodzenie jej miodem. Nutka ziemi dbała o poważniejszy wydźwięk, a tu i tam pobrzmiewały czerwone owoce... Jakby zrobiono herbatę z nimi. Czułam soczysty kwasek... niby wiśniowy, ale wiśnie... były jakieś na maksa słodkie, jakby aż za słodkie jak na wiśnie. Wyłapałam też chyba pomarańcze.

Tabliczka była twarda i masywna, co przełożyło się na bardzo głośne trzaski podczas łamania. Kiedy kawałek uderzał - choćby leciuteńko - o drugi, stukał niczym gruba drewniana pałeczka pusta wewnątrz.
W ustach czekolada rozpływała się gęsto-kremowo. Częściowo zachowywała zbitość, wydając się jakby wręcz jędrną jak niektóre owoce, a częściowo pokrywała podniebienie mazistymi smugami. Przywodziły na myśl smar. Wszystko to robiła błogo powoli, coraz bardziej stając się po prostu gładkim i zbitym kremem, odlegle kojarzącym się z masłem.

W smaku od początku czułam wysoką słodycz suszonych fig. Rozeszły się śmiało, a zrobiły to na lekko kwaskawym tle.

Tło to składało się z początkowo niedookreślonego kwasku i suchej, rozgrzanej słońcem ziemi. Nadała poważnego charakteru całości, a potem tchnęła pewną suchość w kwasek, co zaobfitowało w kiepsko podsuszone, cierpkawe owoce. Między innymi figi, ale też czerwone... Suszone i kandyzowane? Prawie na pewno żurawina, ale w towarzystwie innych.

Gorzkość ruszyła szybko nie tylko rosnąć, ale też wkraczając wszędzie. Napływała z każdej strony, jednak mimo wszystko nie była smakiem wiodącym. W dużej mierze ziemista, zaserwowała też mnóstwo orzechów w skórkach... chyba głównie laskowych. Były delikatne (niemal maślane?) i słodkie (mimo że też gorzkie od skórek).

Do słodyczy suszonych fig dołączyła maślaność, po pewnym czasie stając się maślanym karmelem. Wydał mi się nieśmiały... delikatnie palony, ale jednak to było istotne. Myślałam o nim raczej jako o palonym cukrze. Kwasek go podkreślał - ten podkradający się do karmelu wydawał się bardziej kwiatowy, trochę figowy. Maślaność jak już się pojawiła, nie zamierzała odpuścić. Trochę więc trwała przy tym wątku, trochę zaglądała do innych.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa rozgrzana ziemia nieco odpuściła na rzecz herbaty. Gorzkawa, ciemna liściasta herbata musiała być zaparzona ze wspomnianymi już suszonymi i kandyzowanymi owocami. Jakimiś niedookreślonymi czerwonymi. Myślałam o wiśni, ale dziwnie słodkiej. Może to pod wpływem płatków kwiatów, jakie też znalazły się w naparze?

W pewnej chwili jednak orzechy, już mniej jednoznaczne z racji wszechobecnej maślaności, zaczęły przygłuszać herbatę, walczyć z nią. Uwypukliły za to cierpkość. Ta bezpośrednio z nimi związana przywołała myśl o mocno kakaowym kremie orzechowym z cierpkością kakao właśnie, a w owocach podkreśliła wiśnie.

Wiśnie i... niezbyt dojrzałe, kwaśne winogrona czerwone/różowe? Nagle wyłapałam też świeże figi. Wraz z nimi rozłożył się bukiet kwiatów. Oprócz wysokiej słodyczy, do której też się dołożyły, kryły lekki kwasek. Taki kwiatowo-roślinny... Możliwe jednak, że i jakiś cytrus się tam wkradł.

Herbata ostała się jedynie jako ciepło, w orzechach budząc prażoną nutkę. Znowu wyłoniły się wyraźnie laskowe. Rozgrzana ziemia z ochotą je przygarnęła i splotła z nimi. Czyżbym i dym wyłapała? Wszystkie wydawały się skąpane w słońcu. Do tego wyległa przy nich dość mocna maślaność, poniekąd przymilając się do orzechów (walcząc o wydźwięk orzechowego kremu?).

W oddali zamajaczyła wizja pomarańczy dojrzewających w słońcu i może właśnie kwiatów pomarańczy? Kompozycja nie szczędziła słodyczy kwiatów, zmieszanych z niezbyt jednoznacznymi owocami czerwonymi.

Posmak należał do rozgrzanej ziemi i prażonych orzechów (laskowych?), może wręcz dymu... ten łączył gorzkie nuty i owoce lekką cierpkością. Z owoców wyraźnie czułam kwaśne różowe winogrona i słodkie wiśnie, co na zasadzie kontrastu podkręciła silna maślaność. Całość wygładziły kwiaty i figi - jedne i drugie zarówno suszone i bardzo, bardzo słodkie, jak i świeższe, odrobinkę kwaskawe.

Całość bardzo, bardzo mi smakowała, ale dziesiątkowego szału nie zrobiła. Gorzkość rozgrzanej ziemi i orzechów, odrobina herbaty były cudowne, figi i suszone, i świeższe, ogrom kwiatów - także. Szkoda tylko, że słodycz nie kończyła się na nich. Karmel tu jakoś kiepsko wyszedł. Owoce czerwone, głównie wiśnie i czerwone winogrona, chwilami były... też jak nie one. A to aż nienaturalnie słodkie (jak kandyzowane), a to niedojrzałe czy, jak inne owoce, niedosuszone... A jednak dość poważny, ciepły wydźwięk sprawił, że wcale tak za słodko nie było. Lekki kwasek różnego pochodzenia był przyjemny, acz też nie zawsze dobrze wpasował się w resztę. Przeszkadzała mi wszędobylska maślaność. Na szczęście wszelkie minusy są małe.

Standout Chocolate Cap-Haitien Haiti 70 % była też herbaciana, ale o wiele bardziej. Do tego drzewna. Mimo to, Standout przegrała swoją "niegorzkością". Słodko-kwaskawe nuty czerwonych owoców i roślin (w przypadku Chapon nie było to oczywiste, Standout zaserwowała kwaskawe orzeszki piniowe) działały w podobny sposób. Czekolady niby inne, ale sporo je łączy.


ocena: 9/10
cena: 7,20 € (za 75g)
kaloryczność: 569 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.