poniedziałek, 14 lutego 2022

lody Gelatelli Pretty Peanut Butter 2021 / 2022

Dobrze pamiętam czasy, kiedy "lody z masłem orzechowym z Lidla" robiły furorę. W ogóle Lidl i jego tygodnie - jak to wchodziło... Ach, cóż to kiedyś były za czasy! To wyczekiwanie, rzucanie się na niespotykane produkty... Tak to przynajmniej było jak w mieście, w którym wówczas mieszkałam, otworzyli Lidla i to się zaczęło. W 2015 wręcz kochałam Galatelli Master of Taste Pretty Peanut Butter, które potem na przestrzeni lat zmieniali i w 2017/18 ze smutkiem odkryłam, że mi nie odpowiadają. Obecnie wariant ten mnie już tak nie kręci, bo to potencjalny kamień i niesatysfakcjonujący smak. Tak samo nie chwytają mnie aż tak wszelkie babeczki z masłem orzechowym (PB cup) i lody z nimi. Jadłam Ben&Jerry's Peanut Butter Cup i choć nie były złe, to też nie zachwyciły. Zobaczywszy jednak w Lidlu dziś prezentowane uznałam, że dam im szansę. Może, skoro znów zmieniali swoją propozycję na lody z masłem orzechowym, poprawili je i np. teraz to coś między... którymiś podlinkowanymi? Zainteresowałam się, w jakim kierunku to poszło.

Gelatelli Pretty Peanut Butter with cocoa cups filled with peanut butter to "lody z orzeszkami ziemnymi z 20 % kawałkami kakaowymi nadziewanymi kremowym nadzieniem z orzeszkami ziemnymi"; ja powiedziałabym, że lody o smaku masła orzechowego z nadziewanymi czekoladkami typu "babeczki z masłem orzechowym"; produkowane dla Lidla przez De Dessert Meesters w Holandii.

Gdy otworzyłam pudło, w zasadzie trudno było o jakikolwiek zapach, ale już po paru sekundach poczułam przyjemną, fistaszkową woń oddającą masło orzechowe jedynie częściowo (bo częściowo była słodko-fistaszkowa po prostu), która to nasilała się potem z każdą chwilą bardzo prężnie. Po zruszeniu i w trakcie jedzenia dołączyła do tego leciutka nuta czekolady i mlecznej bazy. Podzielone, dziabane czekoladki pachniały masłem orzechowym w 200%ach.

Masa lodowa okazała się twarda, ale zaskakująco nie zabójczo. Ją samą dało się normalnie nakładać, ale problem sprawiały w tej kwestii dodatki. 
Baza była gęsto-zbita (od wmieszanej miazgi z orzeszków) i średnio kremowa. Tłustość na średnim wydawała się łączyć masłoorzechową i mleczno-śmietankową (w tej kolejności), więc ogółem przesadzona się nie wydawała. Masa zawierała mnóstwo drobinek orzeszków i okruszków czekolady, więc daleko jej do gładkości. To ją nieco zagęszczało i stopowało, jednak topiła się dość szybko, przy czym wychodziła na jaw lekka wodnistość. Co więcej, chwilami wyłaniała się proszkowość. A czasem... gdy się już mocno stopiła (lubię jeść lody prawie roztopione), puszczała oczko do bitej śmietanki.
Przy wbijaniu łyżki / łyżeczki sporo kłopotów sprawiały dodane czekoladki. Nie pożałowano ich (jeszcze ze 2-3 sztuki i normalnie uznałabym, że to babeczki z lodami, a nie odwrotnie, więc mało brakowało, a byłoby za dużo). W większości to połówki i u mnie ze 3 całe sztuki (na oko średnica 3-4 cm; wysokość ponad 1cm?). Niektóre były trochę rozwalone (to mi się podobało!). Wystąpiły w zlepionych skupiskach (np. 5 połówek i sztuk), co było tragedią. Próbując to rozwalić czy podważyć wygięłam łyżkę.
Były to czekoladki "babeczki czekoladowe nadziane masłem orzechowym". Potrzebowały chwili (wykładałam na talerzyk, by na nim dochodziły) poza lodami, aby w ustach stać się czymś przystępnym.
Gruba warstwa czekolady skrywała dużo nadzienia, co tworzyło mieszankę bardzo spójną i wyważoną.
Czekolada okazała się tłusta i wysoce proszkowa, ale w pewien sposób ulepkowo kremowa. Gęsta, maziała się i zalepiała usta zupełnie, zachowując się jak... miękka czekolado-polewa (piszę to w pozytywnym kontekście). Nadzienie wyszło nieco rzadsze od niej, ale też tłuste - z tym że o wiele bardziej oleiście. Było znacząco gładsze, acz też nieco pyliste. Zbite i masywne, a jednak z ochotą maziało się i zalepiało usta do pary z czekoladą. Znikało jednak od niej szybciej. 

W smaku masa lodowa od początku uderzała wysoką słodyczą, po czym roztaczała fistaszkowość. Najpierw delikatną, słodkawą, potem nieco intensywniejszą.
Już w ciągu kolejnych sekund przybrała postać łagodnego i słodkawego masła orzechowego, przy czym wyraźnie poczułam delikatnie mleczną bazę. Raz i drugi mignęła mi lekka nijakość, by następnie wzrosła słodycz. Pomyślałam o cukrze pudrze, lecz mimo to, lody same w sobie nie wyszły cukrowo. Charakter miały delikatny, smak fistaszkowy wyraźny. Wzmacniały go drobinki orzeszków, które odegrały zaskakująco znaczącą rolę (nie jakąś przełomową, ale czuć, że to orzeszkowa miazga).

Baza jednak wydawała się tracić na dosadności w pierwszej chwili po zestawieniu z dodatkami. Przy nich, po nich wydawała się bardziej po prostu słodka i aż lekko wodnista. Dopiero zagarnięta druga, trzecia łyżeczka po babeczce... przekornie wydawała się jeszcze bardziej mleczna. Chwilami (taka mocno topiąca się) nawet śmietankowa (wciąż z motywem fistaszków).

Czekoladki były niesamowicie intensywne (gdy doszły do temp pokojowej, co chwilę im każdorazowo zajmowało). Otóż czekolada uderzała cukrem, nakładając na niego leciutko kakaowy (ale nie gorzki) motyw, a następnie mleko. Odebrałam wierzch jako wręcz niemożliwie cukrowy, a jednocześnie... jako całkiem niezła mlecznoczekoladowo-kakaowąpolewę. 
Mleczność przebijała sól z nadzienia, po której gładko wchodził smak wyrazistego masła orzechowego. Przede wszystkim były to prażone fistaszki podkreślone szczyptą soli - wyczuwalną cały czas jako echo, nieznacznie nasilającą się epizodycznie, ale też... nutka smażenia. Akcent smażonych, oleistych orzeszków z puszki pojawiał się i trochę przeszkadzał, jednak... tonął w przecukrzonej czekoladzie. I chyba właśnie jeszcze jej cukrowość podkręcał. Do tego stopnia, że nie byłam w stanie zjeść połówki czekoladki na raz - musiałam je sobie rozgryzać na pół (i zjadać 1/4), by... aż tyle cukru na raz sobie nie dostarczać.
Mieszając się z czekoladą masło orzechowe z wnętrza wyszło spójnie i specyficznie - jedno z drugim jakby się nasilało. Przez większość czasu dominowała czekolada, a masło orzechowe miało swój debiut - chwilowe bum - by następnie czekolada znów je zalała cukrem. Mimo wszystko muszę przyznać, że jak na takie babeczki, wyszły całkiem nieźle  (warto zauważyć, że nie jest to cukrowy mlecznoczekoladowy plastik z suchym masłem z Reese's Miniatures - które w zamierzchłej przeszłości i tak odebrałam całkiem nieźle - teraz pewnie byłoby gorzej).

Po babeczkach każdorazowo masa lodowa wydawała się za to nieco mniej słodka (ale wciąż), bardziej... słodkawo-mleczno-fistaszkowa, stonowana.

Po zjedzeniu zostawał fistaszkowo-masłoorzechowy posmak i przesłodzenie, przy czym to drugie wpisywało się w czekoladkowo-masłoorzechowy klimat. Posmak jakoś tam się równoważył, obyło się nawet bez drapania w gardle, ale... czułam, że mi za słodko ("fizycznie"?).

Całość zaskoczyła mnie, że wyszła... tak dobrze. Wprawdzie przez niewygodną formę, gramaturę i słodycz więcej nie kupię, ale... należą się pochwały. Niezłe, choć strasznie cukrowe czekoladki smakowały w sumie, czym trzeba. Takie słodycze przeważnie są bardzo słodkie, więc nie dziwi mnie, że i te były. Baza im pomogła wyjść zjadliwie. Na plus jakość - bo choć musiały podochodzić do siebie poza lodami, nie były plastiko-kamieniami czy czymś, a właśnie "czekoladkami". Tłustość nie doskwierała, wodnistość też się nie ujawniała, więc do jakości nie mam większych zarzutów. Słonawość nie przesadzona, a jedynie tyle, ile trzeba w maśle orzechowym - więc i to miłe. Sprawa słodyczy... hm... No, dla mnie była straszna, ale jak porównuję "w tym cukry" z innymi lodami, aż taka wysoka się nie wydaje. Na pewno były intensywniejsze w smaku niż B&J's (czyżby tamte były jednak zarazem mniej słodkie? jak porównuję z ich stroną to na korzyść podlinkowanych jest 1g).
Nie przekonuje mnie też dodanie takich gigantycznych dodatków (np. całe to jakaś pomyłka, połówki... no dobra, mogę sobie przegryzać), ale wiem jedno - gdyby nie ta słodycz, może i uznałabym je za równie dobre co dawne lidlowe Galatelli Master of Taste Pretty Peanut Butter z 2015.


ocena: 8/10
kupiłam: Lidl
cena: 9,99 zł (za 431g / 500ml)
kaloryczność: 258 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie (acz może mogłoby się coś stać, bym jednak kupiła? nie sądzę jednak)

Skład: mleko odtłuszczone, cukier, mleko pełne, 8.8 % miazga z orzeszków ziemnych, bita śmietana, olej kokosowy, mleko w proszku odtłuszczone, żółtko jaja, 1,6% mąka z orzeszków ziemnych, kakao w proszku, sól, stabilizatory: guma guar, karagen; emulgator: lecytyny sojowe; ekstrakt z jabłek, melasa z trzciny cukrowej, ekstrakt z hibiskusa, naturalny aromat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.