środa, 26 marca 2025

Rapunzel Zartbitter Nougat Semisweet nougat chocolate ciemna 60 % z nugatem z orzechów laskowych

Niemiecka marka Rapunzel jakoś szczególnie mnie latami nie interesowała. Jadłam ich Cocos i Nirwana Noir Chocolat noir praline i choć drugą pamiętałam jako okrutnie słodką, to swego czasu pomyślałam, że chętnie przyjrzę się bliżej ich ciemnym orzechowym propozycjom w górach. Do porównania zamówiłam opcję z nadzieniem z orzechów laskowych i z orzechami laskowymi, by przetestować ich dwa sposoby na orzechy. Nim jednak zdecydowałam się zabrać w góry czekoladę nadziewaną, musiało trochę minąć - porwałam się na to dopiero w drugiej połowie września, by na pewno nie popłynęła. Acz akurat Rapunzel wydawała się... Dość masywna jak na nadziewaną? Tak wyglądała. No, ciekawa była niewątpliwie, więc to ją wybrałam na Bystrą Ławkę, na którą weszłam po minięciu Stawu nad Skokiem i Capie Pleso. Od Capie Pleso na Bystrą Ławkę odcinek był krótki, ale już bardziej wymagający. W końcu jednak przełęcz zdobyłam. Kiedyś można było iść dalej na Furkot, ale od lat żółtego szlaku już tam nie ma. Szkoda. Przełęcz musiała mi, i Rapunzelowi wystarczyć.


Rapunzel Faire Schokolade Zartbitter Nougat Chocolat noir fourre praline / Semisweet nougat chocolate to ciemna czekolada o zawartości 60% kakao nadziewana nugatowym z orzechów laskowych (które stanowi 50% całości).

Po otwarciu poczułam intensywny zapach mocno orzechowego nugatu z orzechów laskowych. Nie wydał mi się mocno słodki sam w sobie, acz ogół owszem. Palono gorzka czekolada miała charakter deseru, sosu czekoladowego. Słodycz chyba podkręcono wanilią. 
Zapach słodkich, nugatowo-pralinowych orzechów laskowych jeszcze nasilił się po przełamaniu. Do głowy przyszedł mi zaś deser... Łagodniejszy, acz wciąż czekoladowy i cukierki czekoladowo-orzechowe.

Tabliczka była bardzo twarda, ale niespecjalnie trzaskała. Lekko, i w dodatku nie zawsze. Gdy zobaczyłam przekrój, krem wydał mi się suchy i twardo-zbity. Zarówno jego, jak i czekolady nie pożałowano. Nadziano ją po całości, nie tylko pojedyncze kostki.
Czekoladę da się oddzielić od nugatu, podważając ją (zębami trudniej, nożem łatwiej), mimo że całość porządnie się trzymała i sama z siebie wcale chętnie się nie rozwarstwiała.
W ustach czekolada rozpływała się powoli i maziście. Była tłusta w maślany sposób i w odniesieniu do nugatu, nieco mniej gładka. Wydała mi się trochę... Skora do prawie mięknięcia?
Nugat wyłaniał się spod niej po chwili, dając się poznać jako bardzo tłusty (złudzenie suchości znikało natychmiast!) i mazisty. Był zbity. Trochę przypominał chłodne masło o idealnie gładkiej strukturze. 
Czekolada i krem mieszały się w jedno, robiły się podobne i niemal do końca zachowywały pewną masywność. 
Raz to czekolada, raz nugat zostawały na koniec - wiele zależało od tego, jak zrobiłam kęsa. 

W smaku najpierw poczułam czekoladę o wyrównanym, słodko-gorzkim charakterze. Słodyczy jednak się spieszyło i rosła szybko poprzez wanilię. Za nią wydała mi się nieco cukrowa jak jakiś przesłodzony sos lub deser czekoladowy z orzechami.
Z ciekawości trochę zgryzłam, by spróbować ją osobno - wydała mi się leciutko orzechowa sama w sobie i czerwono owocowo soczysta - soczystość jednak nikła w zestawieniu z wnętrzem.

Szybko jednak odzywał się krem, wplatając słodkie orzechy laskowe. Pokierowały całość w kierunku bardziej truflowym, jeszcze bardziej deserowo-mousse'owym. Im bardziej ochoczo rozpływało się nadzienie, tym robiło się bardziej słodko. Pomyślałam o mlecznej czekoladzie. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa orzechowy nugat wyszedł na przód. Pobrzmiewała w nim wtedy mleczna czekolada i maślaność.
Krem spróbowany osobno utwierdził mnie w przekonaniu o jego intensywnej orzechowości, a sam w sobie kojarzył mi się trochę z cukierkami czekoladowo-orzechowymi. Bardziej mlecznoczekoladowy wydawał się w zestawieniu z ciemną czekoladą z wierzchu i jej goryczką kakao.

Słodki krem i zdecydowanie przesłodzona czekolada sprawiły, że słodycz była trochę męcząca i ciężka. A jednak nie mogę im odmówić, że nieźle współpracowały, w ogromnej harmonii. Zrobiło się nieco karmelowo, ale wciąż też waniliowo-cukrowo, przez co przez chwilkę orzechowość zerknęła ku... Metalicznej nutce?

Potem jednak czekolada zdecydowała się na więcej gorzkości. Splotła się ze słodkimi, pralinowymi orzechami, dopowiadając im ciemnoczekoladową, paloną gorzkość. Niemal do końca jednak i ona wydawała się nieco bardziej maślana, po tym debiucie środka (była jednocześnie i słodsza, i bardziej gorzką, i bardziej maślana).

Po zjedzeniu został posmak orzechów laskowych w wydaniu przesłodzonego karmelowo-waniliowego nugatu; praliny, w której zaplątała się metaliczność - chyba wywołana przesadzoną słodyczą. Być może kremu w jakimś czekoladowym torcie, który połączył czekoladę mleczną i ciemną?

Czekolada byłaby idealna, gdyby nie była tak słodka. Ciemna i nugat tworzyły świetny duet, ale naprawdę obyłoby się bez tej wanilii. Myśl o mousse'ie czekoladowo-orzechowym, akcent mlecznej czekolady w nugacie, na plus, ale ta słodycz... O ile dla nugatu zrozumiała, tak dla ciemnej czekolady nie.

Wyszła znacznie lepiej niż jawnie melasowo-cukrowa Rapunzel Nirwana Noir Chocolat noir praline - może właśnie dlatego, że dzisiaj przedstawiana, mimo przesadzonej słodyczy, jednak serwowała propozycję zasładzająco-nugatową, podczas gdy wspomniana była przede wszystkim słodka od mocno karmelowych cukrów? I pewna mleczność dzisiaj opisywanego nadzienia złagodziła słodycz?


ocena: 8/10
kupiłam: Allegro
cena: 14,78 zł
kaloryczność: 578 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: czekolada (miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, emulgator: lecytyna słonecznikowa; wanilia Bourbon), nadzienie 50% (cukier trzcinowy, pasta z orzechów laskowych 18%, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, emulgator: lecytyna słonecznikowa)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.