Z trzech jedzonych tabliczek Chocolat Madagascar, dwie zapisały się w mojej pamięci jako przepyszne, więc od dawna wiedziałam, że z chęcią jeszcze do tej marki wrócę. Nie tam, bym specjalnie leciała na stronę producenta, ale gdy trafiła się okazja zamówienia jednej tabliczki w ramach większego zamówienia z amerykańskiej strony, ta była dla mnie ważna. Nazwa "MAVA", gdy się skupiłam, coś mi tam mówiła... Ale co? Musiałam aż wpisać to na blogu, by trafić na Georgia Ramon Madagascar 70 % Mava Plantation-Ottange Farm Trinitario. Wyglądało na to, że po latach będę mogła dalej zgłębiać smaki plantacji Mava. Znów poczytałam o niej w opisie czekolady. MAVA obejmuje 1700 hektarów, z czego 600 hektarów to tereny przeznaczone pod produkcję wysokiej jakości kakao. Plantacja jest w całości własnością rodziny Ramanandraibe z Madagaskaru i leży w dolinie Sambirano, czyli w północno-zachodnim Madagaskarze. Zbiory odbywają się 2 razy w roku.
Chocolat Madagascar Single Plantation Dark Chocolate Domaine Mava 75% to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao criollo, trinitario i forastero z Madagaskaru, z doliny rzeki Sambirano, z plantacji Mava.
Po otwarciu rozbrzmiały jednocześnie dwa wątki: soczyście owocowy i palony, nad którymi zawisła rześkość kokosa. Drugi był dosadny, ale spokojny i średnio mocny, a pierwszy bardzo złożony. Czułam przede wszystkim mieszaninę cytrusów z miechunką zarówno świeżą, jak i suszoną. Ta wprowadziła cierpkość. Soczystość zaś kontynuowała pomarańcza i chyba nektarynki, przechodzące w owocowe smoothie i nektar. Postawiono je do ciasta o słodkim, mocno jajecznym charakterze. Wyobraziłam sobie biszkopt, chyba kokosowy, ale jajeczny na pewno. Słodyczy nie szczędziły też kwiaty, mieszające się z wiórkami kokosowymi. Dopiero za tym wszystkim i za paloną nutą odnotowałam nienachalną ziemię.
W ustach rozpływała się bardzo powoli i niby łatwo, acz niekoniecznie chętnie. Przedstawiła się jako pozornie nietłusta i wręcz suchawa, ale jednocześnie mięknąca na gęsty, budyniowy krem. Pojawiła się w niej pylistość, a potem jeszcze znikoma soczystość. Końcowo też ściągniecie i pyliste poczucie suchości.
W smaku przywitała mnie słodycz o tendencji wyraźnie wzrostowej. Zaczęła od suszonych kwiatów, do których dołączyły suszone owoce. Oczami wyobraźni patrzyłam na suszone płatki żółtych nagietków, które zapewniły rześkość. Z całej tej ogólnej słodyczy, na przód wyrwała się jednak delikatna cierpkość... miechunek?
Za miechunkami słodycz kontynuowały suszone morele, a te... ukryły się w palonej nucie? Paloność pojawiła się i zaczęła rozchodzić na boku, obfitując w dosadną, ale w sumie nie mocarną gorzkość. Gorzkość wprowadziła ziemię. Ta zaglądała na pierwszy plan, ale nie starała się go zdominować. Acz to na nich kompozycja się oparła. Otoczyła je rześkość... surowego kokosa? Jakby nieintencjonalnie łagodziła ziemię i gorzkość od środka.
Soczyście-cierpkawy splot obiecał kwaśność. Polała się odważniejsza soczystość, po chwili spełniająca częściowo obietnicę. Pomyślałam o nektarze (zbyt rozrzedzonym na sok) koloru pomarańczowego z różnych cytrusów i nektarynek. Lekka kwaśność podporządkowała się w nim słodyczy. Najwyraźniej wyszły tam słodkie pomarańcze.
I pomarańcze zaraz zamknęły owoce w pewną pudrowość, podrzucając im trochę ciężkawej słodyczy.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkością zachwiały... Migdały? Umocniły wiórki kokosowe i razem jeszcze trochę złagodziły kompozycję, co wykorzystał biszkopt. Poczułam jajeczne ciasto... może tort z kilkoma warstwami jajecznego biszkoptu? Na pewno jasne, trochę śmietankowo-kokosowe. Możliwe, że posłodzone lekko wanilią i... z owocami? Wróciła miechunka, budująca wizję... miechunkowo-kokosowego tortu.
Cytrusy zostały trochę utemperowane biszkoptowo-tortową nutą, ale wciąż miały się dobrze. Pudrowość dała trochę spokoju pomarańczom i sama się zmieniła. Kompozycja przypomniała sobie o kwiatach. Suszone kwiaty pokazały się jako jakiś słodki, kwiatowy puder. Na chwilę wyraźniej zagrały w nich róże... Ale już nie suche? Na pewno inne, drobniejsze kwiaty wyszły bardziej... z życiem, niczym płatki kwiatów nasiąkające gorącą wodą i zabarwiające aromatyczny napar - dzięki wiórkom kokosowym.
Świeżość zawalczyła o owoce... Powiedzmy "świeżość", bo oto w tle przemknęły mi gnilne, bardzo słodkie i lekko kwaskawe wiśnie. Puder i ciasto zasugerowały cytrusom i wiśniom kandyzowanie. W kandyzowanych skórkach osiadła lekka cierpkość, acz serwowały w dużej mierze słodycz. Znów pomyślałam też o suszonych morelach.
Po zjedzeniu został posmak cytrusowego nektaro-smoothie, zestawionego z niepasującym do niego biszkoptem jajecznym, może nawet tortem miechunkowym. Czułam też rześkość surowych wiórków kokosowych i paloną gorzkość, nawet delikatną cierpkość oraz echo, namiastkę ziemi.
Całość była smaczna, ale trochę mało madagaskarska i jakby z podciętymi skrzydłami. Zaplątało się sporo pudrowo-kandyzowanych akcentów, a gorzkość i kwaśność były niskie. Czułam więc sporo kwiatów, biszkoptu jajecznego, tort, a mało ziemi. Paloność jednak jako taka była. Soczystość niby wystąpiła, ale zostawiła niedosyt. Zaskoczyło mnie za to sporo kokosa. Suszone morele, cierpkie miechunki głównie suszone, ale też świeże i jako element tortu, mieszające się z cytrusami pod przewodnictwem pomarańczy i nektaru z nektarynkami, przeplecione kwiatami wyszły ciekawie, acz nie przełożyły się na mocno owocowy klimat całości. Szkoda, że nie poszły jak zapach w kierunku esencjonalnego smoothie, a obrały rozrzedzono nektarowo-słodyczowy kurs.
Georgia Ramon Madagascar 70 % Mava Plantation-Ottange Farm Trinitario wydawała się bardziej owocowo kwaśna i odważniej gorzka, a do tego w pewien sposób gorąca. Też wystąpiła w niej pudrowość (pudrowe cytryny, suszone maliny), ale przełamały ją hektolitry soku owoców, a ziemi, przypraw korzennych i orzechów czułam znacznie więcej. Mimo nieco za wysokiej słodyczy, robiła większe wrażenie.
ocena: 8/10
kupiłam: barandcocoa.com (za czyimś pośrednictwem)
cena: $12.00 (za 85g; około 46 zł; wyszło, że nie ja płaciłam)
kaloryczność: 544 kcal / 100g
czy kupię znów: nie
Skład: kakao, cukier trzcinowy
Lubię czekolady. Bardzo dokładnie opisałaś jest smak.
OdpowiedzUsuń