sobota, 29 marca 2025

Alnatura Feine Bitter Chocolat noir extra 70 % Kakao / Cacao ciemna

Markę Alnatura jakoś tam mgliście kojarzyłam, więc aż musiałam jej nazwę wpisać na blogu, by odkryć, że w 2017 jadłam jej smakowe opcje (Cafe BiscuitKnusper Zimt). Gdy je zobaczyłam, pożałowałam, że sprawdziłam. Niestety zrobiłam to dopiero po zakupie. Gdyby było inaczej, miałabym niemałą zagwozdkę. W sumie przez tyle lat wiele mogło się zmienić, prawda? Zamawiając uznałam, że dziś przedstawiana będzie smaczną opcją na dzień, w którym nie będę miała nastroju na nic szczególnie szlachetnego i typowo degustacyjnego, ale wciąż wartego refleksji i z potencjalnie ciekawymi nutami. Jako że czyste ciemne kupiłam 2, postanowiłam zacząć od tej o niższej zawartości.

Alnatura Feine Bitter Chocolat noir extra 70 % Kakao / Cacao to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao.

Po otwarciu poczułam zapach słodkiej nalewki z kwaśnych śliwek węgierek, którą mocno osłodziło towarzystwo dojrzałych gruszek i jasnego miodu. Pomyślałam też o mocno aromatycznych, drobnych chryzantemach. Kompozycję spowiło ciepło, kojarzące się z prażonymi orzeszkami ziemnymi i złotymi liśćmi, szeleszczącymi w jesiennym słońcu. One i lekka drzewność wydały mi się kryć swoistą cierpkość.

Twarda tabliczka była masywna i nieco kamienna. Trzaskała głośno.
W ustach rozpływała się powoli. Była zbita, minimalnie wodnista i maziście-tłusta. Z czasem pojawiła się w niej lekka pylistość, próbująca nakierować całość na zawiesinowy tor. Końcowo lekko ściągała.

W smaku pierwszą poczułam słodycz lekko palonego, zgaszonego i może trochę maślanego karmelu, przechodzącego w miód. Pomyślałam o miodzie jasnym, ale wcale nie tak zabójczo słodkim. A jednak za jego sprawą słodycz rosła znacząco.

Pojawiła się jednak też gorzkość. Początkowo lekka, bo lekka, ale z potencjałem do wzrostu. Pomyślałam o dymie, mimo że palony wątek był delikatny. W oddali zaznaczyła się lekka maślaność... kremu orzechowego?

Słodycz w tym czasie rozeszła się na dwie strony. Z jednej kontynuowała karmelowość i miodowość, a z drugiej... otworzyła drogę owocom. Nagle zrobiło się niewiarygodnie soczyście. Nawet maślaności i kremowi orzechowemu się udzieliło - do głowy przyszedł mi krem orzechowo-śliwkowy.

Pomyślałam o kwaśno-słodkich węgierkach. Niektóre musiano przerobić jakby na słodką niealkoholową nalewkę, bardziej może sok, a część zostawiono jako soczyste, dojrzałe owoce. W tle odnotowałam coś bardziej rześkiego - gruszkę? Wyobraziłam sobie konkretniej gruszki konferencja.  I nagle dwa wątki słodyczy się zeszły. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa śliwki i gruszki zmieszały się z jasnym miodem.

Zaraz jednak o kwasek węgierek zawalczyła cytryna. Przełamała trochę słodycz, po czym straciła na jednoznaczności. Kwasek jednak już trwał na w miarę stabilnym poziomie. Był niski, ale istotny.

Zmotywował cierpkość. Pomyślałam o suchych, szeleszczących złotych liściach. Zalegały na stertach, skąpane w jesiennym słońcu, acz pod nimi... krył się akcent liści już przegniłych - w pewien sposób kwaskawych? -  i ziemi? Nuta mocniejsza, dosadniejsza. Za liśćmi znalazła się odrobinka drzew oraz... łagodzące gorzkość, delikatne fistaszki?

Słodycz nie odpuszczała. Po wzroście kwasku, z nową motywacją natarła i ona. Przez moment wydała mi się ryzykownie wysoka. Wyobraziłam sobie drobne, wielokolorowe jesienne, aromatyczne kwiaty. Kwasek się zachwiał.

Nagle lekka ziemistość zmieniła się w czarną herbatę z cytryną i miodem. Połączyły się w niej na zasadzie kontrastu żywa kwaśność i wysoka słodycz i wreszcie uzyskały harmonię. Słodycz, która ze względu na pewne ciepło, wciąż pamiętała też o maślanym karmelu.

Po zjedzeniu został posmak cytrynowo-miodowy i echo karmelu. Palonego i poprzez ciepło zmieszanego z jesiennymi, cierpkimi liśćmi. Do głowy przyszły mi jeszcze drzewa i arachidy.

Czekolada była smaczna. Słodka, ale nie przesłodzona, przyjemnie kwaśna od cytryny i węgierek, a także dostatecznie gorzka. Mogłaby bardziej rozwinąć ziemiste, dymne i herbaciane nuty, ale i tak były zacne. Akcent gruszek, miód i jesienny klimat stanowiły ciekawe zwieńczenie. Ogół był... prosty, niewymagający, a właśnie zwyczajnie bardzo  dobry.


ocena: 8/10
kupiłam: Piccantino
cena: 8,99 zł
kaloryczność: 563 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.