poniedziałek, 29 stycznia 2024

Beskid Chocolate Peru Ukajali River Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % Kakao ciemna

Gdy myślałam o czekoladzie na dany dzień, w tym przypadku nie kierowałam się niczym szczególnym. Mój wzrok padł na nią, a chwilę później na... ten sam region, ale innej marki i już wiedziałam. Będzie zacne porównanie dwóch cenionych przeze mnie marek. Chodzi o dorzecze rzeki Ukajali, gdzie rosną bardzo aromatyczne odmiany kakao. Objęte jest ono projektem Arawak na rzecz zrównoważonych i ekologicznych upraw. Kilkuset rolników uprawia tam odmianę comun oraz kilka innych odmian gatunku trinitario (ICS-1, ICS-39, ICS-95, TSH-565). Chyba właśnie z nich jest ta tabliczka, acz na stronie wyczytałam tylko (albo aż) tyle.

 
Beskid Chocolate Peru Ukajali River Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % Kakao to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao z Peru, z dorzecza rzeki Ucayali; czas konszowania min. 72 godzin.

Po otwarciu poczułam soczystość przeplecioną z korzennością. Cytryna i grejpfrut mieszały się z duszonymi wiśniami - chyba jeszcze ciepłymi, parującymi - oraz rozgrzewającym grzańcem. Ten splótł korzenność z owocami sporą ilością cynamonu, kozieradki, kardamonu i goździków. Ich ostrość przyciszyły drzewa, drewno i ziemia. Zaznaczyły gorzki charakter, ale nie wysoką gorzkość. Wszystko to wyszło tak ciepło, przywodząc na myśl wonny, delikatny mech. W tle przewinęła się też wizja śmietankowo-korzennego ciasta - może biszkoptu, przełożonego kremową warstwą? I przemknęło świeżo cięte drewno lub tylko co wykonane meble z drewna.

Tabliczka była twardo-masywna, a przy łamaniu trzaskała jak suche i grube gałęzie.
W ustach rozpływała się gęsto i wolno. Dała się poznać jako kremowo-mazista, z czasem bardziej lepka. Była maślano tłusta i soczysta, bardzo w tym wyważona. Długo zachowywała kształt, mimo że upuszczała coraz to kolejne fale czekoladowej mazi.

W smaku przywitała mnie słodycz truskawek i malin. Słodkich może lekko pudrowo? Jak liofilizowane i sproszkowane? A jednak soczystości im nie brakowało.

Pomyślałam o owocach lata, rosnących na krzaczkach, acz już gotowych do zbierania. Mieszało się z nimi ciepło jakby słońca. Pomyślałam też o słodko-ciepłym drewnie i kwiatach. Kwiaty zdawały się to drewno otulać.

Do truskawek i malin dołączyły duszone wiśnie, dokładające trochę cierpkości. Jeszcze ciepła i parująca masa nabrała poważniejszego charakteru, zmieniając się częściowo w grzane czerwone wino, acz bez mocno zaakcentowanego alkoholu. Grzaniec krył lekko drewnianą, gorzkawą nutę.

Słodycz rosła za sprawą owoców, wraz z ich soczystością. W pewnej chwili przemknęła mi galaretka cytrusowa, do słodyczy dodając kwasek. Lekki i rześki.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa drewno zmieniło się w drzewa. Sprowadziły moją uwagę na korzenie, które porastały ciemną ziemię. Korzenie, kora i gałęzie leżące na ziemi porastał mech. Niemal namacalnie mięciutki, wonny i jakby ciepły. A jednak rześkość, kwasek nie zatraciły się zupełnie - wplotły akcent tylko co ściętych drzew iglastych.

Ciepły aromat wzmocniły przyprawy. W tym czasie owoce czerwone w dużej mierze zmieniły klimat na cytrusowy. Dowodził grejpfrut, a tuż za nim była cytryna. Podniosły kwaśność, ale nie była ona bardzo mocna. Soczysta owszem. Za grejpfrutem, w oddali, wychwyciłam czerwone porzeczki.

Soczystość, rześkość owoców także w przyprawach wydobyła coś rześkiego - jakby rześkawo-kwiatowy cynamon cejloński i świeżą kozieradkę? Z kwiatowymi zapędami na pewno. Jednak po pewnym czasie przypraw korzennych zaczęło się zbierać tak dużo, że rześkość odleciała na tyły. Ciepło przypraw jedynie zbliżało się do ostrości. Goździki, cynamon zapewniły przede wszystkim ciepło (i cierpkość?), a kolendra i kardamon tchnęły lekką gorzkość. Zgrało się to z drewnem. Znów właśnie bardziej drewnem, nie drzewami. Pomyślałam o jasnym drewnie... I drewnie iglastym, bo z echem kwasku?

Przyprawy, wraz z cały czas kręcącą się wokół soczystą słodyczą, przełożyły się na myśl o nasączonym cytrusami korzennym biszkopcie, przełożonym śmietankową warstwą. Może owocowo-śmietankową. Kwiaty zaprezentowały się odważniej, przejmując od owoców sporą część słodyczy.

Właśnie kwiaty zharmonizowały owocowe wątki z korzennością i drewnem, zamykając je w mocno kwiatowym, słodkim czerwonym winie. Albo owocowej masie duszonej z winem, którego alkohol odparował, a nieco drapiąca w gardle słodycz została.

W posmaku został posmak soczystego, czerwonego grzańca oraz przypraw wręcz piekących jak goździki; trochę cynamonu, gorzkawego kardamonu i świeższego jak listki kolendry...? Czułam też ostrawe, ale i ciepłe kwiaty, które tonowało drewno... I akcent drzew z ziemią, bardzo subtelny.

Całość była bardzo smaczna i niezwykle intrygująca. Owoce, najpierw czerwone maliny, truskawki i duszone wiśnie, a potem grejpfrut i cytryna cudownie zgrały się za sprawą grzańca z przyprawami i drewnem. Podobało mi się, jak drzewa z nutą ziemi przechodzą w drewno. Kwiaty zapewniły harmonię i rześkość, której nie brakowało ani drewnu dzięki nucie mchu, ani przyprawom dzięki świeższym, bardziej rześkim (cynamon cejloński, świeża kozieradka). Nuty wydawać by się mogło skrajne - korzenne ciepło i soczyste owoce - a jednak cudnie zgrane jakby w jedno.

Beskid Chocolate The Best of Peru Cuzco Vraem & Chuncho też była owocowa za sprawą podobnych owoców, ale bardziej kwiatowo-śmietankowa. Coś było w nich podobnego, ale jednak ta owocowość dzisiaj opisywanej tak połączyła się z korzennością w jedno, że wydawała się niespotykana, inna zupełnie. Słodycz wspomnianej miała sporo z miodu i karmelu, a dzisiejszej bardziej z tych nut przypraw i owoców właśnie.


ocena: 10/10
kupiłam: Beskid Chocolate (dostałam)
cena: 23,90 zł (za 70 g; ja dostałam)
kaloryczność: 440 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: ziarno kakaowca, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.