niedziela, 1 października 2023

Beskid Chocolate The Best of Peru Cuzco Vraem & Chuncho Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % ciemna

Widok nowych czekolad, w zupełnie nowych opakowaniach, na stronie Beskidu poraził mnie niczym prąd. Tak samo intensywnie, ale odmiennie, bo pozytywnie. Od razu złapałam za telefon i zadzwoniłam z pytaniem, czy jest szansa, że mi je wyślą. Jak zawsze - na szczęście była. Swoją drogą, wygląd opakowań bardzo mi się podoba, lecz niestety nie forma i sposób pakowania - nie przemawia do mnie "wielkie pudełko", z jakim mi się skojarzyło.
Nie wiem, czy to moja podświadomość, czy co, ale jakoś wyszło tak, że na tę czekoladę przyszła pora w okolicach degustacji peruwiańskich Prime - zorientowałam się przy Prime Chocolate Peru Maranon 70 %. Gdy pomyślałam, że czeka mnie porównanie tabliczek od europejskich producentów, pewnie aż zaświeciły mi się oczy. W dodatku jedzoną w 2019 Beskid Peru 70 % trochę sobie odświeżyłam miniaturką, która wpadła do mnie w 2023. Dzisiaj prezentowana czekolada Beskidu to mieszanka najlepszych ziaren z Peru.


Beskid Chocolate The Best of Peru Cuzco Vraem & Chuncho Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao, w tym odmiany Chuncho z regionu Satipo, oraz z regionu Cusco Vraem, z Peru; blend; konszowana 48h.

Po otwarciu poczułam zapach cytrusów, łagodzonych soczystymi, świeżymi morelami, zestawiony z wyrazistym kefirem. Był kwaskawy, rześki, ale i łagodnie mleczny. Ogółem czułam maślaność, która harmonijnie zlała te owoce ze słodyczą, należącą do jakby maślano-miodowego karmelu i mnóstwa kwiatów. Zawinął się w nich ananas i mniej jednoznaczne owoce lata, a więc dosłownie jagódki i wisienki. Wszystkie słodkie, a jedynie z kwaśną nutą. Z kwiatami mieszały się cygara... acz raczej dopiero suszące się na nie liście. Już sugestia dymu jednak zawisła i mieszała się z nienachalną, ale wyrazitsą gorzkością ziemi. I jakby owocowo-podwędzoną nutką?

Tabliczka zdradziła tłustość już w dotyku, lecz wydawała się jednocześnie także pylista. Była średnio twarda, ale bardzo masywna. Łamana wydała mi się kremowo gęsta. Trzaskała średnio głośno, jak suche, średniej grubości gałązki. 
W ustach rozpływała się wolno i gęsto. Odznaczała się kremowością. Miękła częściowo, trochę pokrywała podniebienie oleiście-mazistymi smugami, choć bazowo kształt zachowywała niemal do końca. Nieprzesadna tłustość mieszała się z soczystością, aż w końcu zniknęła, jakby tylko trochę tracąc na gęstości. 
 
W smaku pierwsze przemknęły bardzo delikatne, świeże morele i kwiaty. Pomyślałam o owocach wręcz wodnistych, ale kwiaty nie dały się tej myśli rozwinąć, bo ich cały wielki biały bukiet uderzył z pełną mocą. To kwiaty drobne i rześkie, nieprzytłaczające.

Po chwili lekko otoczył je dym, wnoszący gorzkość. Odnotowałam w nim nieco smolisty kwasek. Morelom nadał charakteru, podkreślając rolę ich "meszatych" skórek. Wtórowała im odrobina bardzo słodkich, leciuteńko kwaskawych mandarynek,

W słodyczy zaś pojawił się delikatny, jasny miód... też w pewien sposób soczysty?

Kompozycja wydała mi się maślana i niemal mleczna, acz z racji kwasku w głowie siedziała mi maślanka i kefir. W kefirze właśnie ulokowało się sporo soczystości jako różne, niejednoznaczne owoce. Te miały wydźwięk uroczy, słodziutki, dosłownie z odrobinką kwasku. To owoce ze środka ciepłego lata, a więc jakieś jagódki, jeżyny i dosłownie wisienki. Mnóstwo delikatnych, ale intensywnie słodkich kwiatów (np. jaśminu) mocno je dosłodziło.

Po pewnym czasie kwaśność uleciała, zrobiło się śmietankowo-mlecznie łagodniej. Przy spokojnie płynącej gorzkości, przełożyło się to na myśl o delikatnej kawie karmelowej ze śmietanką właśnie. Zaraz jednak jej cierpkość wzrosła, przybyło więcej dymu i pojawiła się ziemistość. Subtelna kawa ją podkreśliła.

Słodycz nie zważając na nią rosła, przybierając na intensywnym wydźwięku. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa jeszcze wyraźniej wyeksponowała bardzo maślany, miodowy karmel... Z soczystym echem. Jakby też "karmel zdrowy", zrobiony z jakiś owoców - np. banana i suszonych moreli? - oraz miodu? Miodu bardzo jasnego.

Letnie, ciemne owoce zetknęły się z kwaskiem. Na chwilę na znaczeniu przybrały głównie wiśnie. Ze smolistego, kwaśność chwilami zmieniała się na bardziej cytrusową. To zaobfitowało w mocniejszą nutę owoców żółtych, a dokładniej moreli i ananasa. Cytrusy same w sobie, głównie mandarynki i trochę cytryn, jedynie pobrzmiewały. Podobnie jak kwaśność smoły. Ananas raz po raz wychynął z tego splotu odważniej. Za nim w oddali sporadycznie przemknęły chyba banany.

Po śmietankowo-maślanym złagodzeniu gorzkość obudziła się. Choć palona nuta nie była mocna, czułam sporo dymu i jakby jego cierpki kwasek. Tylko że jakby kawowa nutka próbowała kwasek ten powstrzymać. Do tego cygara - zarówno już palone, dymne, jak i kolejne, dopiero przygotowywane. Pomyślałam o suszonych na nie liściach, może też suszonych liściach herbacianych i odrobinie drzew.

Miód przystał na to, bo też zrobił się jakby nieco drzewny. Kwiatowo-drzewny, jak drzewa okrywające się białym kwieciem. Do głowy przyszły mi też konkretnie kwitnące drzewka mandarynkowe, cytrusowe. Przy nich przemknął też pewien podwędzono-soczysty akcent.

Posmak należał do delikatnych, słodkich białych kwiatów i niemal mlecznego, maślanego karmelu. Czułam też delikatną kawę, nienachalny smolisty kwasek, sugestię dymu i sporo ziemi. W nią jakby wlała się soczystość owoców, już niejednoznacznych, ale głównie żółtych (ananasa, banana i cytrusów?). Na pewno bardzo soczystych i świeżych.

Trochę przypominała pełnowymiarową Beskid Peru 70 % z 2019 głównie pod względem karmelowej słodyczy oraz osadzeniem i słodyczy, i kwasku w owocach, ale... niezupełnie. W zasadzie bardzo się różniły, mimo podobnych nut. Zaakcentowane zostały różne. Dziś przedstawiana nie była tak owocowa, ale w zasadzie tak dymno-kawowo-ziemista też nie. Wyszła bardziej kefirowo-maślanie, kwiatowo i łagodniej. Chyba bliżej jej do miniaturki z 2023, jednak miniaturka wydawała się słodsza w prostszy sposób (to pewnie wynika z racji gabarytów). Dzisiaj prezentowana kwaśność i słodycz zamknęła we względnie delikatnych owocach: jagódki, wisienki; morele i ananas. Czułam za to o wiele więcej kwiatów. A od kwiatów blisko do cygar w przygotowaniu. Obstawiam specyfikę śmietankowego chuncho (która przypomniała mi nie dość że jakby mleczną, to jeszcze z wyczuwalnymi ukwieconymi drzewami, Meybol Cacao Single Origin Vraem - Peru 72 % Cacao Nativo, ale z mnóstwem innych nut, dzięki którym bardziej mi smakowała).


ocena: 9/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 19,90 zł (za 60 g; ja dostałam)
kaloryczność: 534 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.