poniedziałek, 23 października 2023

Maslove 100 % Rozgrzewający Wieczór Pasta Orzech Arachidowy + Imbir + Miód + Skórka pomarańczy + Cynamon

Jakoś krótko przed przepisaniem dokładnego składu tego kremu w wersji roboczej recenzji, usuwałam z dysku zdjęcia niedawno w owym czasie opublikowanych i tak kliknęłam w Diet-Food Orangnutan krem orzechowo-pomarańczowy. Nie był najlepszy przez zbyt napastliwy olejek pomarańczowy, że aż zaczęłam się zastanawiać, czy pomarańcza do takich kremów pasuje. Czekało mnie, jak zauważyłam, inne wydanie pomarańczy w orzechowym kremie. Nie ukrywam, że zmielona brzmiała świetnie, jako że kandyzowanej nie lubię, a to właśnie taką przeważnie dodają do różnych produktów. A jednak nie nastawiałam się na nic szczególnie zachwycającego, bo drugi wariant z tej edycji, Maslove 100 % Orzeźwiający Poranek Pasta Nerkowiec Prażony + Morela + Berberys, jakoś mnie nie urzekł.

Maslove 100 % Rozgrzewający Wieczór Pasta Orzech Arachidowy + Imbir + Miód + Skórka pomarańczy + Cynamon to naturalny krem z prażonych orzechów arachidowych, imbiru i zmielonej skórki pomarańczowej z miodem i cynamonem; edycja limitowana na zimę 2022/23.

przed i po uporaniu się z olejem
Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach prażonych na słodko fistaszków. Dominowały. To orzeszki o słodkim charakterze, ale ewidentnie otulone dodatkową słodyczą. Miodu... choć ten nie był aż tak bardzo jednoznaczny, jak również słodyczą ciepłą, korzenną. Cynamon przodował, imbir mu wtórował, co wraz z fistaszkową ciężkością wyszło nieco dusznie i... raz czy drugi przemknęła mi luźne określenie "skarpetkowo". Wszystko przeplotła soczysta goryczka pomarańczy. 

Zawartość słoika zaskoczyła mnie, bo na wierzchu wydzieliła się mała ilość oleju - łyżeczka, którą od razu przemieszałam. Wystarczyło bowiem jedno zamieszanie, by trafić na pastę bardzo gęstą i suchawą. Może nie tragicznie suchą, ale nawet po dokładnym przemieszaniu miejscami była nieco nadto sucha.
Okazała się bardzo, bardzo gęsta, ale jak już pisałam, nie kompletnie sucha i na pewno nie twarda, a w pewien sposób masywnie miękka. Przy mieszaniu plaskała, wydała mi się też nieco lepka. Widać w niej mnóstwo kropeczek: cynamonu, pojedyncze małe, malutkie i mikroskopijne kawałeczki orzeszków, drobne kawałki imbiru oraz sporo włókien, przypominających twarde włosy - to chyba też imbir.
W trakcie jedzenia krem podtrzymał swoją gęstość oraz suchawość. Sprawiał wrażenie dosłownie "podeschniętego" przez pierwsze sekundy rozpływania się. Potem to się zmieniało. Jakby wilgotniał, nasączał się, a i nie wyzbył się tłustej, masywnej kremowości kremów orzechowych. Zalepiał usta w sposób fistaszkowy, ale jego lepkawość ogólnie wydawała się specyficznie podkręcona (obstawiam miód). Rozpływał się bardzo powoli, wykazując masywność i - zaskakującą jak na masę raczej suchawą - soczystość. Krem miał miazgowy efekt, ale złożony z wielu elementów, orzeszków akurat w małym stopniu. Cechowała go pylistość - obstawiam nie tylko cynamon, ale też sproszkowaną i zmieloną pomarańczę (pewnie suszoną, więc to ona mogła tak rozkręcać soczystość). Gdy gryzłam całą masę, trzeszczała i skrzypiała. Pasta trochę mimo to przytykała, ale nie było źle. Gdy masa z ust zniknęła, sporadycznie zostawały twardo-chrupiące drobinki orzechów, a także nieco więcej malutkich i małych kawałków imbiru. Ten już był niby twardy, ale przy gryzieniu mięknący i lekko gumowy. Soczyście trzeszczał. Do tego wystąpiły wyczuwalne drobinki-kropeczki przypraw oraz włókna. Były twardawe i bardzo cienkie; nie przeszkadzały.

W smaku pierwsze rozbrzmiały słodkie fistaszki, których charakter w zasadzie należy określić bardziej jako "słodziutkie". To ich naturalna, nieco maślana słodycz, do której szybko dołączyła słodycz dodana.

To, iż był to miód wyszło na jaw już po chwili, jednak ogółem nie był aż tak bardzo wyrazisty. Pełnił jakby bardziej dosładzającą funkcję. Pomyślałam o miodowym cieście drożdżowym. Miód wsparła korzenna słodycz ciepłych przypraw i goryczkowato-soczysta sugestia w tle. To rozwinęło wątłą myśl: duszne ciasto drożdżowe z jakiegoś miodowego makowca z pomarańczą (ale bez smaku maku oczywiście). 

Po chwili, zmotywowane korzennością, fistaszki zdradziły dość mocno prażony smak. Przemieszał się jednak z maślaną słodyczą i potem już nieco się rozmył, jakby... osiadł w korzenności? Mignęła mi też wizja orzeszków wyprażonych w miodzie.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach na dobre rozbrzmiała korzenność. Wypłynęła na prażono orzeszkowej fali. Cynamon wyszedł słodko i ciepło, jedynie w tle przewinęła się ostrość. Zrobiło się nieco ciężko, dusznie... Odnotowałam jednak soczystszy, goryczkowaty świeży imbir, wpisany w korzenność. Cynamon jakby próbował wywalczyć wydźwięk imbiru-przyprawy.

Aż nagle polała się wyraźnie soczystość słodko-goryczkowatej pomarańczy. Smak skórki wyszedł świeżo, nawet lekko kwaskowato i charakternie słodko. Na moment odciągnął uwagę od fistaszków, mimo że sam nie starał się wybiec na przód.

Wyciągnął jednak jakby korzenną soczystość imbiru. Ciepełko korzenne zmieniło się w ostrość, a cynamon i imbir aż nieco przypiekły. Przez parę sekund to one znalazły się na pierwszym planie.

Bliżej końca zreflektowały się też same fistaszki, acz po tym wszystkim wydały mi się jeszcze bardziej maślane, łagodniejsze. Wplatały tym samym skojarzenie z ciasteczkami korzenno-imbirowymi, w które zmieniło się ciasto drożdżowe. Było coraz ciężej...

Słodycz przypraw i miodu na koniec zaznaczała się, grzejąc w gardle. Nie była jednak przesadzona, miała spokojny charakter, ale była wyrazista. Już gdy masa już prawie znikała, a na pewno gdy do tego doszło, imbir aż przypiekł w język. Wydał mi się bardzo soczysty, podsycony pomarańczą, acz ze względu na cynamon, nie tak ewidentnie świeżo jak korzeń. Raczej coś między korzeniem imbiru, a przyprawą.

Włókna w zasadzie nie smakowały niczym, a pojedyncze kawałki i drobinki fistaszków niewiele wnosiły, ale smakowały delikatnymi sobą. Małe kawałki imbiru wykazały się soczystą ostrością, wybijającą się na wierzch, ale nie zagłuszającą reszty. Wszelkie pozostałości po prostu wpisywały się w smak ogółu.

Po zjedzeniu został posmak imbiru i cynamonu oraz soczyście-goryczkowatej skórki pomarańczy na wyraźnym, prażono orzeszkowym tle. Ostała się złożona, lekka goryczka. Czułam też wysoką słodycz, ale że tak powiem, bardzo mieszaną. Była korzenna, rozgrzewająca, trochę orzeszkowa. Na pewno dość mocne było pieczenie przypraw w język. Nie tam jednak żadne palenie.

Całość wydała mi się w porządku i tyle. Zapach taki sobie, konsystencja jedynie "może być". Gęstość i gładkość z miazgowym elementem fajnie, ale ta suchość mi się nie podobała. Obstawiam, że to miód i pomarańcza tak to zasuszyły. Niby czuć jakąś tam soczystość, nie było to twarde, ale nieco nadto przytykające. Jeszcze nie ciężkie, ale już coś nie grało. Bardzo nie podobały mi się "włosowate" włókna, bo tylko przeszkadzały. Smak był, jaki był; dobry, acz też nie urzekł mnie jakoś szczególnie. Wyraźnie cynamonowo-imbirowy, nienachalnie, ale wyraźnie pomarańczowy. Nic z tego nie zagłuszyło prażonych orzeszków, a miód nie przesłodził. Wyszło słodko-ostro, w punkt. To zgrana, ciepła i przyjemna kompozycja, ale nie jakoś wyjątkowo porywająca. Pewnie na taki odbiór całości wpływ miała struktura. Krem zjadłam, bo kupiłam. Gdybym znała efekt, nie kupiłabym, a jednak zakupu nie żałuję.
Primavika masło orzechowe piernikowe wygrało konsystencją, ale ogólnie, smakiem też nie było jakoś wyraźnie bardziej zachwycające. Z fistaszkowo-pomarańczowych kremów dzisiaj opisywane podeszło mi bardziej niż np. Orzechownia Naturalna Miazga orzechowa o smaku Makowca.


ocena: 7/10
kupiłam: maslove.pl
cena: 24 zł za 222g
kaloryczność: 534 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: orzechy arachidowe 88%, imbir naturalny 5%, miód 5%, zmielona skórka pomarańczy 1%, cynamon 1%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.