piątek, 27 października 2023

Prime chocolate bean-to-bar Peru Tocache 70 % 2023 ciemna

Pierwsza czekolada białoruskiej, cenionej przeze mnie marki Prime, to była właśnie Prime 70 % Tocache w 2020 roku. Wygląd się zmienił, a ja założyłam, że marka ogólnie też się trochę rozwinęła, więc ucieszyłam się, że tym razem od producenta dostałam także ją, nowszą wersję. Ciekawiło mnie, czy poczuję jakieś różnice. 

Prime chocolate bean-to-bar Peru Tocache 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao criollo z Peru, z regionu Tocache; po zmianach 2023.

Po otwarciu poczułam soczysty zapach cytryn i jeżyn, ale też odważne drewno. Pomyślałam o drewnie do wędzenia, na którym się coś właśnie wędzi (?). Czułam również owoce w wędzonym wydaniu, np. śliwki i wiśnie, acz w głowie siedziały mi też drzewka owocowe: właśnie wiśniowe, śliwkowe. Mieszały się z kwiatami i... owocami prosto z jakiś krzaczków? To chyba czarne porzeczki i trochę śliwek świeższych... oraz bez? A do tego wysoka słodycz suszonych owoców, wymieszana z cieplejszą słodyczą wanilii. Jej charakter umocnił gorzkawy tytoń i odrobina dymu ogółem.

Dość twarda tabliczka podczas łamania średnio głośno trzaskała w chrupkawy sposób. Wydawała się gęsta i trochę skalista.
W ustach rozpływała się bardzo gęsto i kremowo, ale też soczyście. Robiła to powoli, nieco zalepiając. Trochę niczym maślano-śmietankowy, masywny budyń z jakimś sosowatym musem z owoców. Pod koniec leciuteńko cierpkawo ściągała.

Pierwsza w smaku rozbrzmiała słodycz kwiatów i wanilii. Była dość wysoka, choć kwiaty szybko pokazały się też z bardziej cierpkiej, gorzkawej strony.

Szybko odezwały się jeżyny i wiśnie... czyżby również owoce czarnego bzu? Były cierpkie, a jednocześnie znacząco słodkie. Jeżyny dowodziły, popisując się dodatkowo kwaskiem. Wszystko to było bardzo soczyste.

I niewątpliwie osnute kwiatami, kwiatową słodyczą. Nakręcała się wraz z owocowością, płynąc w harmonijnym splocie. Kwiaty porastały drzewa... drzewka owocowe! Znowu pomyślałam o drewnie owocowych drzew do wędzenia i subtelnym, samym wędzeniu.

Cierpkawe akcenty kwiatowego pochodzenia częściowo zmieniły się w zioła, a oczami wyobraźni patrzyłam też na płatki kwiatów ucierane... z cukrem trzcinowym (charakterniejszym od białego). Pod wpływem tego jeżyny zmieniły się w słodki dżem czy konfiturę. Chwilami aż lepkawą od słodyczy?

Zaraz wkroczyły śliwki suszono-wędzone, kwaskowate węgierki i... nie tylko. Kwaskawy sok z cytryny pobudził w owocach soczystość i przełamał słodycz.

Gorzkość rozeszła się odważniej, mimo że nie była wysoka. Przywiodła na myśl czekoladowy krem zrobiony z orzechów laskowych. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zrobiło się nieco delikatniej, maślano. Wręcz śmietankowo?

Orzechy obruszyły się. Okazało się, iż także maślaność ma orzechowy charakter. Wciąż czułam sporo laskowych, ale obok nich pojawiło się równie dużo pekanów, a także więcej gorzkich nut... np. skórek orzechów? Pekanów, które w tej strefie z czasem zaczęły dominować, i... włoskich? A do tego... odrobinka sezamu? Prawie nieprażonego... Acz wyraźnego.
Pomyślałam o słodkich sezamowych lodach (właśnie na śmietance zrobionych), w których pojawia się akcent nieprzesłodzonej chałwy.

A jednak i lekkie prażenie oraz ciepło czuć. Nagle okazało się, iż to korzenność. Ziołowo-kwiatowy wątek zaczął przywodzić na myśl przyprawy, głównie cynamon i wanilię, ale nie tylko. Powagi wanilii dodał tytoń i... Więcej korzennych przypraw. I trochę dymu? Wraz z tytoniem umocnił nieco gorzkość (gorzkawość?).

Śliwki z czasem okazały się nie tylko wędzono-kwaskowate, ale też bardzo słodkie i soczyste. Robiły się coraz mniej jednoznaczne. M.in. przez dopływy kwaśniejszych wiśni i soku z cytryny.... W korzenności odnalazły się za to rodzynki.

A mi do głowy nagle przyszła szarlotka z cynamonem i rodzynkami, nieco podsycona cytryną... zrobiona z bardzo kwaśnych jabłek. Zaopiekowała się ciepłem, podkradającym się do owoców. Orzechy nieco osłabły, wpisując się w szarlotkę jako jedynie jej pojedyncze dodatki.

Same rodzynki też były soczyście kwaśne, co zachęciło jeszcze do pokazania się na końcówce jeżyny i wiśnie, ale już w mało jednoznacznym wydaniu. Chyba zaplątały się tam jeszcze czarne porzeczki. Przybyły także kontrastowo bardzo słodkie kwiaty i nuta dżemowato-konfiturowa... może też właśnie kwiaty poucierane na konfiturę?

Lekka gorzkość drewna, tytoniu i dymu zadbały, by nie doszło do przesłodzenia.

W posmaku czułam cytryny i wiśnie, jeżyny, trochę kwaśnych jabłek, a także sporo słodyczy kwiatowo-dżemowej; przypraw ciepłych, ale niejednoznacznych. Wanilia i cynamon przemieszały się z drewnem i dymem. Owoce i słodko-gorzkie elementy połączyła soczyście wędzona nuta owoców. W oddali majaczyła maślana orzehowość.

Czekolada bardzo, bardzo mi smakowała. Zestawienie charakternych owoców: jeżyn, wiśni, śliwek, rodzynek, kwaśnych jabłek, podkręconych cytryną oraz mnóstwo kwiatów świetnie się uzupełniały. Kwiaty, przechodzące w zioła i przyprawy, mieszające się z dymem, tytoniem i drewnem dosłodziły kompozycję znacząco, ale nie przesadnie. Orzechowe akcenty, szarlotka i dżemowatość przyjemnie wyszły, maślany motyw trochę wszystko łagodził w raczej pozytywnym sensie, choć... gorzkość mogłaby się bardziej rozwinąć jak na mój gust.

Czekolady były bardzo podobne - to w zasadzie te same wiśnie, jeżyny i sporo śliwek, przechodzących w szarlotkowe jabłka i rodzynki, korzenność, wędzenie i dym, kwiaty (w tym kwiaty ucierane), drewno, orzechy, sezam... jednak dzisiaj prezentowana wydała mi się nieco bardziej wyważona od tej jedzonej w 2020. Gorzkość, kwaśność i słodycz rozłożyły się interesująco po równo. Ze znaczących różnic, dzisiaj opisywana wydawała mi się też bardziej laskowoorzechowo-pekanowa niż złożona z duetu pekanów i włoskich oraz mniej wędzona - choć pewne ciepło z niej nie uszło, wydawała się bardziej dżemowata. Sezam przybrał w niej nieco innych charakter. Tłuszczowość i smaku, i konsystencji, która w podlinkowanej trochę mi przeszkadzała, tu wydawała się niższa, że da się na nią przymknąć oko. Obie tabliczki pyszne i choć trochę tęskniłam za mocniejszą gorzkością, ogółem była przepyszna (i wygrała konsystencją). Zmiany więc nieduże, ale czuć.
W pewnym sensie, czuć podobieństwo kraju pochodzenia i wyrobienia z Prime Chocolate Peru Maranon 70 % - czerwone owoce (inne, bo maliny i truskawki), drewno, dym, kwiaty, cytryna, ale też cały szereg różnic regionów.


ocena: 10/10
kupiłam: dostałam od producenta Prime (cocoa.by)
cena: ja dostałam, ale ich cena to 11€, czyli ok. 50 zł za 70g
kaloryczność: 563,3 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym do niej wrócić

Skład: ziarna kakao, nierafinowany cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.