sobota, 14 października 2023

syrop Hershey's Syrup Genuine Chocolate Flavor

Przy 6Pak Zero Syrup Chocolate Mama przypomniała sobie o syropie Hershey's. Stwierdziła, że kiedyś, on był bardziej w moim typie, niż jej, bo jej był "za wytrawny, za ciemnoczekoladowy", a teraz uznała, że chyba właśnie obecnie to jej mógłby smakować i zapragnęła go sobie przypomnieć. Mnie, przyznaję, też zaczęło to kusić, bo jak już miałam podlinkowany, nakręciłam się na jogurt i jakiś jeszcze deser właśnie z syropem czekoladowym. A tamten był tak podły, że po prostu... koło syropu to nie stał. I tak też uznałyśmy, że możemy "wielkiego, sławnego Hersheya" zamówić. Ja co prawda lekko sceptycznie na niego łypałam, ale nie mówiłam "nie". Nie nastawiłam się na niego ani szczególnie pozytywnie (bo nie lubię tej marki), ani negatywnie. Ciekawiło, jak go odbiorę. 

Hershey's Syrup Genuine Chocolate Flavor to syrop o smaku czekoladowym, produkowany przez The Hershey Company.

Po otwarciu zapach wydał mi się bardzo intensywny, aż napastliwy i znacząco sztuczny. Był duszny, przypominał ciemno czekoladowy likier, ale z wyciętą alkoholowością. Kojarzył się z cierpkimi i raczej tanimi czekoladami o "deserówkowym" charakterze, które mimo wysokiej słodyczy, wciąż są trochę cierpko-gorzkie. Syrop wylany na łyżeczkę, miał bardziej przystępny zapach, jednoznacznie wskazujący na syrop, sos ciemno czekoladowy. Ta likierowość, truflowość była wyczuwalna cały czas, a ja w trakcie jedzenia go pomyślałam też o gorącej czekoladzie zrobionej na mleku, właśnie z sosem. Wyraźnie czułam sztuczną wanilinę - wydaje mi się, że to ona wplotła "mleczny" akcent w sam syrop.

Syrop był gęsty, a z łyżeczki ściekał powoli.
Spróbowany osobno, już w ustach potwierdził swoją gęstość. W pierwszej chwili wydał mi się idealnie gładki, wręcz śliskawy, ale prędko poczułam pylistość. Wydawał się tłustawy, mimo że realnie taki nie był (nawet nie zawiera tłuszczu).

W smaku w pierwszej chwili poczułam głównie słodycz, która jednak zaskoczyła mnie tym, że wydała się względnie stonowana jak na taki produkt. Towarzyszyła jej lekka cierpkość.

Nie zdążyłam jej jednak porządnie poczuć, a słodycz dosłownie zaszarżowała. Wypełniła usta, przez chwilę będąc motywem wiodącym. Wydała mi się mocarną, niemal czystą i sztuczną słodyczą, jednak po chwili przypomniała sobie o cierpkości. Wzrosła i ona, wzbogacając się o gorzkość. Smak ułożył się w typowy sos, syrop czekoladowy. Miało to charakter tanich czekolad "deserowych", które mimo gorzkości, zasładzają.

Słodycz w połowie rozpływania się sosu w ustach zadrapała w gardle. Nie był to jednak czysty cukier. To słodycz duszna i sztuczna - wyraźnie czułam wanilinę. Pomyślałam o likierze czekoladowym z wyciętym alkoholem i jakiś ciemnoczekoladowo-kakaowych polewach. W przypadku syropu próbowanego osobno, trafiłam na sztuczny kwasek czy nawet swego rodzaju ostrość (bardziej "gryzienie" w język?).

Gorzkość z czasem, oprócz cierpkiej nuty, zagrała bardziej palonym motywem, nieśmiało sugerując kawę. Do głowy przyszedł mi duet ciemnoczekoladowych trufli i kawy, w wydaniu trochę budżetowym. Duszna, ciężka sztuczność wisiała nad tym, niczym ciężkie powietrze przed burzą.

Po przełknięciu został posmak taniej ciemnej czekolady o truflowo-cierpkim charakterze oraz ewidentnie wanilinowej słodyczy. Było bardzo, bardzo słodko, a chemia aż nieco gryzła w język.

Syrop wydał mi się przeciętny. Jego smak nie zaskoczył, bo był zasładzający, mimo że ewidentnie wpisywał się w ciemnoczekoladowo-kakaową gorzkość. Jej truflowo-likierowo-syropowy wydźwięk byłby w porządku, gdyby nie był aż tak sztuczny. Zwłaszcza wanilina mi przeszkadzała. Słodycz i tak była przesadzona, więc jej dodatek uważam za zupełnie zbędny. Sama słodycz właśnie - za silna, ale też bym tego aż tak nie krytykowała, bo... wydawała się w miarę adekwatna do produktu. Mam bowiem na uwadze, że nie jest to produkt do jedzenia osobno. Próbowany osobno już po malutkiej ilości odpychał. Jakbym miała go oceniać osobno, na więcej niż 3/10 by nie wyciągnął.

---------
Najpierw postanowiłam spróbować, jak ten syrop sprawdza się w jogurcie. Nauczona doświadczeniem po 6Pak Zero Syrup Chocolate uznałam, że od razu sprawdzę dwie opcje, połowę jogurtu mieszając z łyżką surowego kakao.

Zapach z czystym jogurtem był o wiele bardziej zachowawczy, sztuczność, duszność i ciężkość ukryły się zupełnie, bo jej miejsce zajął kwasek jogurtu. Czułam za to wyrazisty, bardzo słodki... syrop, sos, polewę ciemnoczekoladową. Mleczna baza jogurtu tego wydźwięku nie naruszyła.
Syrop gęsto rozlewał się na powierzchni kremowego jogurtu typu greckiego (u mnie Piątnicy), ale nie wsiąkał w niego. Ja wolałam właśnie tę opcję, by po prostu łyżeczką zagarniać i jogurtową bazę, i sos. Wymieszanie do jednolitości nie sprawiało jednak żadnych problemów, deser nie robił się rzadszy (zrobiłam tak z małą częścią deseru). 
Z czystym jogurtem syrop wciąż był bardzo słodki, lecz jego słodycz nieco się rozeszła i była w miarę przystępna. Wciąż deserówkowo-wanilinowa, ale w sumie jedynie sztucznawa, a nie sztuczna, bo właśnie większość chemii jogurt dobrze ukrył (w deserze zniknęły te kwaśno-gryzące elementy). Pobrzmiewała minimalnie. Kwaśność jogurtu wydobyła gorzko-cierpką czekoladę i czekoladowość likierowo-truflową. Muszę przyznać, że z czystym jogurtem, syrop zaprezentował się ze swojej lepszej strony - jako całkiem w porządku syrop ciemnoczekoladowy. Właśnie tym był, bez przegięć w jakąkolwiek stronę. Z wyczuwalnymi wadami, tak jednak ogranymi przez nabiał, że do zaakceptowania. Tak, że taki deser uznałam za ok - taki, co to można zjeść, skoro syrop już się kupiło, ale można też nie kupić i nie zjeść (i tak by było nawet lepiej). Ot, takie 5/10.

Kiedy wąchałam jogurt kakaowy polany syropem, zapach syropu kontrastowo do naturalnego i charakternego kakao wydawał mi się jeszcze bardziej duszny niczym cierpko-słodki, sztuczny alkoholowy likier pozbawiony alkoholu.
Jeśli chodzi o konsystencję, ten deser oczywiście wyszedł bardziej pyliście i gęsto, w tej wersji aż nieco kleiście, acz to dodane kakao tak to podkręciło.
W obliczu gorzkiego kakao, które wyeliminowało jogurtową kwaśność, wydawał się jeszcze słodszy, przesłodzony bezsprzecznie. Jednocześnie nie utracił ciemnoczekoladowego i likierowego charakteru. Mało tego! Likierowość i truflowość nasiliły się. Ten deser chwilami przejawiał niemal ziemiste, palono kawowe zapędy. Wyszedł lekko cierpko i ciężko. Był słodko-ciężki i duszny, lecz niezaprzeczalnie kakaowo-ciemnoczekoladowy w syropowym sensie. Charakterne kakao niestety podkreśliło taniość i sztuczność sosu. Ta jednak i tak utraciła ogrom napastliwości. Stała na dopuszczalnym poziomie. Gdy zagarnęłam akurat dużo jogurtu i malutko sosu, jego smak trochę zbytnio uciekał pod naporem kakao, a słodycz i sztuczność zostawały. Z kolei gdy zagarniałam dużo sosu, łatwo o to, by zrobiło się za słodko.
Po zjedzeniu okazało się, iż kakao dodane do jogurtu świetnie zagłuszyło sztuczny posmak syropu, zostawiając jednak drapanie w gardle i motyw likierowo-sosowej czekolady. 
Taki deser był jak najbardziej do zjedzenia. Pod tym względem w zasadzie wyszedł porównywalnie do wersji z jogurtem czystym, więc zależy, na jaką bazę akurat ma się ochotę. Choć taki deser był mi za słodki, muszę przyznać, że jakiś tam swój urok miał. I znów, zwykłe 5/10.

Podobne odczucia miałam do jogurtu kokosowego z syropem (to też było takie 5/10). Wymieszałam jogurt typu greckiego Piątnicy z 2 łyżkami wiórków kokosowych (w tym trochę posypanych na wierzch), a potem dodałam syrop Hershey's - ogółem jakieś 2-3 łyżki. Zjadłam, bo zjadłam - bez emocji. Myślałam, że jakoś to lepiej zagra, a wyszło po prostu poprawnie. Było w tym połączeniu coś, co odlegle kojarzyło mi się z drażami Skawy Korsarz, jedzonymi sto lat temu. W tym zestawieniu zwróciłam uwagę na ciekawą rzecz - z tym intensywnym syropem łatwo przesadzić, ale z kolei, gdy da się go za mało i ledwo go czuć, też wychodzi osobliwy efekt.

--------
Raz poszłam nawet dalej i maksymalnie podkręciłam czekoladowość deseru, inspirując się różnymi podwójnie i potrójnie czekoladowymi lodami i wymieszałam twarożek (jogurt typu greckiego Piątnicy i pół kostki twarogu Pilos) z ok. 2 łyżkami surowego kakao, dodałam pokruszone 6 herbatników Oreo* (wcześniej wygrzebując i wyrzucając krem z trzech markiz), a całość polałam syropem. Dodałam jakieś 1,5 łyżki, czyli ok. 20g.

Twarożek bardzo umiejętnie zaabsorbował słodycz, osłabił ją i przeplótł swoim kwaskiem. Wraz z gorzkim surowym kakao ukrył też większość chemii. W zasadzie w deserze jedynie pobrzmiewała i została trochę w posmaku, ale nie jakoś porażająco. Przy kakao i herbatnikach o gorzkawym smaku spalenizny i kakao, syrop jawił się jako nieco czekoladowo szlachetniejszy. Z ciastkami mocno osłodził deser, jednak nie przesłodził go. Było słodko, ale nie za słodko. Z proporcjami świetnie trafiłam, choć gdybym miała to robić znowu, dodałabym więcej kakao i chociaż odrobinę mniej syropu Hershey's.
Deser usatysfakcjonował i zaspokoił moją zachciankę, lecz nie mogę powiedzieć, by jakoś szczególnie mnie w sobie rozkochał.

*Na pomysł takiego deseru wpadłam już dość dawno i pierwotnie byłam pewna, że dodam krem Fudge Filosophy Oreo Cookie Spread, ale okazał się na tyle odpychający, iż uznałam, że może on tylko sprawę popsuć.
Ogólnie to takie 5/10.

Spróbowałam też z jogurtem wymieszanym z czekoladą w proszku Starbucks (ok. łyżką, czyli 16g) oraz chili (połową łyżeczki). Do takiego deseru polałam łyżkę (ok. 12g) syropu Hershey's. Baza wyszła mi ryzykownie ostra, ale właśnie tu świetnie sprawdził się Hershey's, nieco tę pikanterię poskramiając swoją słodyczą i wytrawnością, alkoholowymi zapędami. Jednocześnie chili przygłuszyło jego sztuczność i napastliwy aspekt słodyczy. Wyszło to bardzo czekoladowo i wyraźnie chili. Bez syropu czekoladowość takiego połączenia była trochę niesatysfakcjonująca.
Podczas jedzenia najpierw przy każdej łyżeczce czułam wysoką słodycz, potem rozchodzącą się po ustach wyrazistą czekoladowość, lekką cierpkość wskazującą na truflowo-charakterniejszy charakter, a potem wchodziło chili. Rosło wraz ze słodyczą i rozgrzewało, przypiekało w język razem z czekoladowością syropową. Dzięki chili i posmak po syropie nie był taki zły.
Czemuś takiemu należy się 5/10.

-----
Mimo awersji do gotowych ryży na mleku pomyślałam, że właśnie ryż na mleku z takim sosem może się sprawdzić. W moim przypadku oczywiście mowa tu o ryżu (jaśminowym) ugotowanym na mleku, jedzonym na ciepło. I od razu muszę nadmienić, że cała konwencja dania jednak do mnie nie przemawia (charakter jaśminowego jakoś utonął w mleku). Najpierw w ogóle wyszedł mi za gęsty, to dogotowałam jeszcze trochę mleka i gorące mleko dodałam już do miski, przez co część syropu wymieszała się z mlekiem zupełnie.
Danie polałam jakoś 1,5 łyżki, noo... nie całymi 2, co było grubą przesadą (moja łyżka syropu waży około 12g, czyli dodałam jakieś 20g syropu). Niestety jednak, gdy polałam pierwszą, wyglądało to jakoś skąpo. Jak się okazało, syrop przepłynął na dół.
Jeśli chodzi o strukturę - częściowo wsiąknął w ryż / danie, łatwo się przemieszał, a częściowo pozostał sosem. Nie rozrzedził nadto ryżu, więc na konsystencję jak najbardziej pasował. Sam syrop nie zmienił się pod wpływem temperatury.
Zapach zdominował syrop Hershey's, ale... idąc w kierunku mleka kakaowego / czekoladowego, kakaowego napoju instant w wersji nieco likierowej.
W smaku podtrzymał wydźwięk kakao instant na mleku czy mleka kakaowego / czekoladowego. Przygłuszał smak ryżu na mleku. Gdy zagarniałam części, które tylko trochę przemieszały się z syropem, smakowało to delikatnie słodko i "kakałkowo", nijako jak przeciętne kakao na mleku. Ryż wydawał się przygłuszony. Z kolei gdy zagarniałam części, gdzie syrop nie przemieszał się zupełnie, a robił za sos-polewę, dominował zupełnie zagłuszając i mleko, i ryż. Wtedy to serwował pełnię swego przesłodzonego, sztucznie likierowego smaku. Całościowo jednak nie zasładzało to tak bardzo, bo jednak baza słodycz trochę poskramiała, ale i tak słodycz wyszła wysoka. Po zjedzeniu czułam sztucznie słodko-cierpki, kakaowo likierowy posmak. A w zasadzie niesmak.
Ryż na mleku i syrop Hershey's niezbyt mi do siebie pasowały. Do tego stopnia, iż chyba wolałabym jeść sam ryż na mleku. Żałowałam, że polałam aż tyle syropu. W takim daniu czuć wszystkie jego wady, a on zabija raczej delikatne danie. A jednak, jak już to zrobiłam, było do zjedzenia. I syrop na pewno z ryżem na mleku nieco zyskał, ale łatwo o to, by produkt nie do jedzenia samodzielnie, zyskiwał z czymkolwiek. Ogólnie to-to... no, niech te 4/10 ma.

-------
Raz Mama jakoś nakręciła się na gofry (raz na dwa-trzy lata nachodzi ją na przebieżkę po tym "co to się kiedyś jadło", która obecnie często kończy się rozczarowaniem), a ja... pomyślałam, że do nich syrop Hershey's może świetnie pasować.
Zjadłam na ciepło - zrobione jak lubię, czyli miękkie pośrodku a przypieczone na chrupko po brzegach - i w tej wersji syrop wydawał się jeszcze słodszy. Niby czuć jego ciemnoczekoladowy charakter, ale jakoś... bez wyrazu. Wciąż miał w sobie coś nieco jakby alkoholowego, co niespecjalnie pasowało do gofra. Kończyłam już z jednym zimnym gofrem i o dziwo to było bardziej zgrane. Syrop wciąż był słodki, ale nic tej słodyczy nie podbijało, a z taką neutralną bazą, to i jego ciemnoczekoladowy charakter się utrzymał (bo temperatura go nie zmieniła). Może wady nieco się z gofrem więc rozeszły, ale po prostu jakoś mi syrop Hershey's smakowo do gofrów jednak nie przypasował. Bo zbyt zasładzający, a jednocześnie zbyt wytrawny? Dziwnie wyszedł po prostu. Było to zjadliwe, nie że niesmaczne, ale nie porwało. Może ja jestem już bardzo niegofrowa? Albo mi do gofrów czekoladowość nie pasuje - to najprędzej. Tego połączenia więc ani nie polecam, ani nie odradzam - tylko warto zauważyć, że ciepło podwyższa słodycz. Takiemu czemuś ogólnie mogłabym dać 4/10.

------
Mama też sporo pojadła tego syropu. Jak spróbowała samego, stwierdziła, że niesmaczny. Jako że najpierw wylała sobie kapkę na talerzyk i akurat miała przygotowane truskawki na podwieczorek, jedną w tym zanurzyła i stwierdziła, że "syrop w ten sposób smakował już lepiej".
Ostrożnie raz polała nim kawałek upieczonego przez siebie brownie i stwierdziła: "z ciastem takim jak brownie to ten Hershey's dopiero zyskuje! To połączenie było bardzo dobre, zwłaszcza, jak człowiekowi chce się zastrzyku słodyczy, a brownie akurat zrobiło się mniej słodkie". 
Jadła go też z lodami śmietankowymi Grycan i opisała to: "Same lody nudne, sam syrop niewarty uwagi, ale w połączeniu on bardzo zyskał. I konsystencja pasowała, i smak taki lepszy się wydawał. Bardzo dobre to było".

Syrop nie zaskoczył mnie tym, że nie sprawdził się do jedzenia osobno - myśl o takim go spożyciu przeraża. Z czymś za to jawi się jako... ot, przeciętny syrop, który można zjeść.


ocena: 4/10 (wyciągnęłam średnią i tak ogólnie, wzięłam różne kwestie pod uwagę)
kupiłam: Allegro
cena: 25 zł (za 680g; Mama płaciła)
kaloryczność: 237 kcal / 100 g; łyżka wg producenta ok. 19g - 45 kcal (moja standardowa łyżka stołowa syropu waży 12g)
czy znów kupię: nie (sama sobie bym nie kupiła)

Skład: wysokofruktozowy syrop kukurydziany, syrop kukurydziany, woda, kakao, cukier, 2% lub mniej sorbinianu potasu (dla zachowania świeżości), guma ksantanowa, sól, mono- i diglicerydy, polisorbat 60, wanilina, sztuczny aromat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.