piątek, 6 października 2023

Feletti Le Tavolette Monorigine Uganda 80 % Cacao Cioccolato Extra Fondente ciemna z Ugandy

Jakoś nieświadomie władowałam się w kolejną, nieznaną włoską markę. O Feletti nie wiedziałam nic, oprócz tego, że jej tabliczki z określonych regionów wydawały się dobrymi czekoladami na niewymagającą degustację. Szybki research uspokoił mnie, że raczej nie mam co się obawiać typu Modica (po Sabadi mam traumę, bo bardzo nie lubię czekolad z kryształkami).

Feletti Le Tavolette Monorigine Uganda 80 % Cacao Cioccolato Extra Fondente to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao z Ugandy.

Po otwarciu uderzyło owocowe tsunami. Mknęły słodkie i soczyste morele, brzoskwinie i chyba banany. Dojrzałe w punkt, aż do miękkości, mieszały się z owocami czerwonymi o nieco cięższym charakterze. Pomyślałam o słodkim syropie malinowym i wiśniowym, którego słodycz podkręcono wanilią. Tej czuć sporo. W tle odnotowałam też jakby śliwki czerwone - słodkie, acz z lekkim kwaskiem. Wanilia mieszała się z innymi słodkimi przyprawami. Te były cieplejsze... to chyba m.in. cynamon - podprowadził owoce do słodkich prażonych migdałów i drzew. Migdały musiały być mocno prażone, wyszły słodko-wytrawnie, co podchwyciła nuta drzew i sporo dymu. Dym odpowiadał za gorzkość. 

Czekolada zdradzała kremowość już w dotyku. Była jednak twarda i trzaskająca niczym grube konary (łamane o kolano?). Zaprezentowała się z pełnej i skalistej strony.
W ustach rozpływała się kremowo, powoli i bardzo gęsto. Zmieniała się w dość tłusty i niecodziennie gęsty budyń. Rozpływała się jakby serwując swoje kolejne warstwy, a kształt zachowywała niemal do końca. Wydała mi się lekko mazista, a choć przez większość czasu była gładka, pod koniec pojawiała się proszkowość.

W smaku pierwsza odezwała się wanilia. Była wyrazista i wprowadziła słodycz ogólnie wyważoną. Znaczącą, ale spokojną i utrzymaną na poziomie średnim.

Swoją obecność zgłosiły też owoce. Bardzo słodkie i soczyste, np. suszone morele?

Wanilia zasugerowała z kolei lekką mleczność, nawet śmietankę.

W dosłownie kolejnej sekundzie pojawiła się subtelna, trochę palona gorzkość. Wtórowały jej prażone migdały. Mocno, choć nie przesadnie prażone. One wydały mi się wręcz lekko wytrawne... Choć zawarły w sobie i lekką goryczkę, i naturalną słodycz. Optowała za tym odrobina dymu.

W tym czasie mleczno-śmietankowy wątek zmienił się w twarożek z owocami. Ogólna lekka wytrawność i pewne ciepło kompozycji zasugerowało dodatek makaronu. Nie trzeba było jednak długo czekać, by rozłożył się bogaty wachlarz owoców. Porządnie jako pierwsze poczułam czerwone, raczej duszone. Truskawki i maliny... za sprawą wanilii wydawały się właśnie duszono-syropowe, dodane do wspomnianego już dania. Mimo słodyczy, wplotły lekki kwasek.

Jednocześnie w gorzko-prażonej strefie pojawiły się drzewa ogrzewane słońcem. Biło od nich ciepło... korzenne? Na pewno dym podkręcił gorzkość i poczucie ciepła. Możliwe, że gdzieś w nim ukryła się kawa... Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pomyślałam o cynamonie, lecz lekki kwasek zasugerował też inne przyprawy. Dołączyły do nich świeże zioła, z kolendrą na czele. Przejawiały kwasek. Za nimi przemykała cierpkość przypraw.

Owoce, mimo pewnej ciężkości syropów i przetworów podyktowanej przez wanilię, były soczyste. Myślałam, że pojawi się więcej suszonych, ale... te stanowiły tylko przebłyski. Soczystość z czasem rozkręcała się. Słodycz rosła, acz w rześko-lekkim kontekście. Wychwyciłam kwiaty - dość ostrawe, wsparte świeżymi ziołami. Okazały się jednak tylko echem... słodkich i dojrzałych do miękkości brzoskwiń.

Brzoskwinie szły w parze z morelami. Tym razem zagrały soczyste i świeże. Morele chwilami wychodziły przed brzoskwinie, acz jedne i drugie łączył specyficzny motyw skórek. Nakręcały się wzajemnie. Za nimi były banany. Mniej istotne, ale obecne. Miękkie i słodkie, co podkreśliła wanilia.

Słodycz i śmietankowość zasugerowały lody właśnie owocowe, acz na bazie śmietanki, posłodzone wanilią. Brzoskwiniowo-bananowe? Czy jednak nieco bardziej charakterny, kwaskawy twarożek z tymi owocami? 

Wyłapałam bardziej kwaskawe śliwki, wróciło echo czerwonych. Truskawek i wiśni? Może też malin... Już mniej syropowych, ale wręcz... zahaczających o czerwone słodkie wino? Lekko dymne, drewniane nuty zasugerowały winno-beczkowe klimaty. Owoce takie mogły robić za sos do tych lodów / twarożku. 

Ciepło drzew, prażonych migdałów pod koniec podkreśliło te cięższo-winne aspekty. Pomyślałam o migdałach prażonych w cierpkich przyprawach korzennych i kakao. Wygasiły soczystość, pozostawiając morele... znów raczej suszone.

Po zjedzeniu został posmak śmietankowego twarożku z brzoskwiniami i bananami oraz echo owoców czerwonych - truskawek (aż gnilnie-przejrzałych?), wiśni, chyba śliwek. Do tego słodko-kwaskawe morele raczej suszone (o to zadbały drzewa i ciepło przypraw). Prażone migdały, świeże, ostrawe zioła i przyprawy też stanowiły istotny element. Były goryczkowate, cierpkie... lecz całość ugładziły i tak waniliowe lody.

Czekolada była bardzo dobra, lecz trochę za dużo dosłodzili wanilią. Nie, że czekoladę przesłodzono - choć słodycz była znacząca, wynikała w dużej mierze z owocowych nut. Po prostu wanilia wydała mi się tu zbędna. Morele suszone i świeże, brzoskwinie i rozmaite przetworowe czerwone (truskawki, maliny, wiśnie i śliwki) zacnie wyszły z bardziej śmietankowymi czy korzenno-ziołowymi, kwiatowymi nutami. Prażone migdały i drzewa oraz dym, stanowiący gorzkość również były przyjemne i istotne, mimo że nie dominujące. Była tak owocowa, tak śmietankowo-twarożkowa, że chwilami zaskakująco mało gorzka, ale nie ujęło jej to uroku i klimatu lata. Łagodna, ale w pozytywnym sensie.


ocena: 9/10
kupiłam: Kawa365
cena: 10,50 zł
kaloryczność: 582 kcal / 100 g
czy znów kupię: mogłabym

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.