środa, 16 kwietnia 2025

Zotter Honeysuckle + Lavender / Maibeeren + Lavendel ciemna 70 % z kremem z jagód kamczackich i białej czekolady oraz lawendowym nugatem z orzechów makadamia z kawałkami karmelu

Tym razem postanowiłam zacząć bardzo niestandardowo jak na mnie, bo od potencjalnie najlepszej czekolady nadziewanej, jaką otrzymałam z nowości Zottera. To była jedyna, na myśl o któej nieco zabłysły mi oczy. Marzyła mi się mocno kwiatowa czekolada, głównie dlatego, że nigdy nie załapałam się na lawendowo-laskowoorzechowego nadziewańca Zottera. Dziś prezentowana wydawała się nieco podobna. Żałowałam tylko, że w tym sezonie - 2024/25 - Josef i Julia Zotter coś uwzięli się na orzechy makadamia i do kompozycji to właśnie je dodali. A to akurat chyba jedyne orzechy, których nie lubię. Liczyłam jednak, że w tym przypadku zejdą na dalszy plan. Gdy jednak wczytałam się w opis i się zastanowiłam, trochę zgłupiałam. Pierwsze co, do głowy przyszedł mi wiciokrzew (honeysuckle). To kwiaty pachnące podobnie do róży (mam takie kadzidełka), ale gdy wpisałam "wiciokrzew owoce", Google wyświetlił mi informację, że nie są jadalne, a nawet mogą być trujące. Zotter w swoim opisie pisze, że chodzi o "honeyberry, znane równie jako honeysuckle"... "Honeyberry" zaś tłumaczy się jako jagodę kamczacką. I tu odkryłam, że wiciokrzew, a wiciokrzew jadalny to różne rośliny. Warto to mieć na uwadze. Ich kwiaty wyglądają podobnie, ale owoce nie. Te czerwone kuliste nie są jadalne, za to podłużne, koloru ciemnofioletowego owszem (i ponoć smakują miodem).


Zotter Honeysuckle + Lavender / Maibeeren + Lavendel to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao nadziewana (30%) kremem z jagód kamczackich / wiciokrzewu i białej czekolady z cytryną oraz (30%) praliną / nugatem z orzechów makadamia z kawałkami karmelu i olejkiem lawendowym.

Po otwarciu, nachylając się nad spodem, poczułam intensywny zapach gorzkawo-palonej czekolady, niemal na równi zmieszanej z orzechowo-... wędzonkowym (?!) motywem. Za nim stanął jakby smażony, mocno maślany karmel. W oddali zaznaczyła się ziołowość lawendy. Gdy wąchałąm wierzch, czekolada dominowała, ale wtedy pojawił się motyw owocu. Po podziale i w trakcie jedzenia nasilił się zapach orzechów - bardzo tłustych, specyficznie delikatnych makadarmia, lawenda nieco mocniej się odezwała, a do owocowego - już nawet rozpoznawalnie "jagodowawego" (za niejednoznaczny na "jagodowy") - wątku doszła biała czekolada. Wyszło to i bardzo słodko, i wytrawnie zarazem.

Tabliczka wydała mi się masywna. Przy łamaniu trzaskała za sprawą grubych warstw twardej czekolady. Środek jednak nie był twardy. Nugat okazał się miękkawo-plastyczny i tłusty. Czekolada ze spodu wgniatała się w niego, gdy robiłam kęsa. Krem na wierzchu też był miękki, wilgotny i plastycznie-mazisty.
W ustach czekolada rozpływała się powoli i maziście. Nadzienia szybko, acz nie błyskawicznie, wyłaniały się spod niej. 
Nugat próbował się pod nią podpiąć. Okazał się bowiem zbity i dość konkretny, ale jednocześnie miękki i bardzo, bardzo tłusty. Czuć w nim orzechową masywność. Wydał mi się gładki i wręcz śliskawy bazowo. Urozmaiciły go jednak małe i średnie kawałki karmelu. Ten w większości rozpuszczał się wraz z otoczeniem.
Krem owocowy z kolei przedstawił się niby jako gładki, ale z proszkowością w tle. Był plastyczny w zwarty, jakby nieco zżelowany sposób, a także miękko śmietankowy i soczysty. Z niego wyłaniały się skórki.
Kawałki karmelu w dużej mierze rozpuszczały się wraz z nugatem, więc na koniec nie było, co gryźć. Gdy spróbowałam je wydłubać, kawałki karmelu były kryształkowo trzeszcząco-skrzypiące, bardzo delikatne. Podobnie gdy w przypadku jednego kęsa pogryzłam karmelowe drobinki "obok czekolady i nadzień, w trakcie kiedy te się rozpuszczały, acz już pod koniec. 2 razy jednak wśród nich zaplątał się kryształek soli.
Skórki jagód w zasadzie niewiele wnosiły ze względu na cienkość i to, jak malutkie były. Po prostu je czuć. Trafiłam też na kilka pesteczek.

W smaku czekolada przywitała mnie paloną gorzkością, która raz po raz robiła aluzje do kawy, i stonowaną słodyczą palonego karmelu. Wydała mi się nieco dymna i sama w sobie leciutko orzechowa i soczysta.
Potwierdziło się to, gdy spróbowałam jej nieco osobno (zarówno z wierzchu, jak i spodu). Doszukałam się w niej podszeptów dżemowatych ciemnych owoców i wiśni, które jednak ewidentnie podkreślało nadzienie owocowe. Wierzch wydawał się nim lekko przesiąknięty. 

Wnętrze szybko dało o sobie znać, podbijając orzechowość czekolady, a także wprowadzając lekki kwasek jagód. Oba kremy dołożyły też trochę słodyczy, acz nie wydawały się mocno słodkie. Smakowo rozchodziły się mniej więcej równocześnie na równych prawach.

Nugat z dołu spójniej łączył się z czekoladą, za to nadzienie owocowe łatwiej zwracało na siebie uwagę bardziej dynamiczne, szybciej rozbrzmiewające z pełną mocą. Ogrom soczyście słodkich, lekko kwaskawych jagód podkręciła cytryna. Kwaśność jednak napotkała opór słodyczy śmietankowo-biało czekoladowej. To ona, słodycz, bardziej wzrosła. Ułożyło się to w wizję słodkich, jagodowych lodów śmietankowych z odrobinką lawendy (bo i ta z czasem się odezwała z nugatu).
Gdy spróbowałam krem owocowy osobno, skojarzył mi się z jagodową białą czekoladą. Z kwaskiem i soczystością, ale przede wszystkim o słodziutkim, uroczym wydźwięku.

Nugat też pewną mleczność w sobie krył. Połączył ją z maślanością. Był łagodnie, wręcz mdławo orzechowy i bardzo, bardzo maślany. Ta maślaność chwilami wydawała się wręcz nijaka. Jego słodycz oddawała subtelny, maślano-karmelkowy karmel i niewątpliwie była nugatowa. Chyba też lekko waniliowa. Z czasem wyłoniła się z niego lawenda, trochę podkreślająca orzechowość. Jawiła się jako wytrawniejszy, kwiatowo-goryczkowaty motyw, walczący o powagę kompozycji. Wyszła subtelnie, jako jeden z wielu elementów - za nią i lekka korzenność mi się przewinęła. Chwilami w zasadzie nawet da się o lawendzie zapomnieć.
Gdy spróbowałam nugatu osobno, zaskoczył mnie, jak delikatna była w nim nuta lawendy. W całości więc chyba mocno podkreśliła ją ciemna czekolada i jagody.

Z czasem, mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, kremy mocno zmieszały się w jedno. Jagody i lawenda długo tworzyły zgrany duet, zarysowany na mleczno-maślanym, delikatnym tle. Przez chwilę dominowały. Dopóki czuć też orzechowość było zacnie, ale bliżej końca trochę tonęła w maślaności i śmietance. Nugat umożliwił białej czekoladzie umocnienie się. Krem jagodowy wówczas chylił się trochę w bardziej pudrowym, słodziaśnym kierunku, a na jaw wychodziło przerysowanie cytryną. Lawenda już nie pomogła - i ona jakoś się zgubiła.

Wyłaniały się wtedy dodatki: skórki niewiele wnosiły, ale karmel nawet niegryziony więcej. Karmel zapewnił palono-smażone, cukrowo-maślane przebłyski, ale nie śmiał się za bardzo wtrącać. Ten karmel wydawał mi się jakiś taki... smażono-karmelkowy? Ale mało znaczący. Może jednak to on tak przygłuszał orzechowość i lawendę? Ze dwa razy trafiłam na silnie słony punkt.

Końcowo czekolada wydała mi się bardziej cierpko-palona i gorzka, kontrastowo mało słodka.

Po zjedzeniu został posmak kwaskawych jagód i cytryn oraz tłusto-maślano-orzechowy, słodko nugatowy i lawendowy. W tle nad wszystkim czuwała ciemna, palono-dymna czekolada. Mimo że wszystko to było dość wytrawne, pojawiła się też odstająca, nieadekwatna słodycz. Trochę białoczekoladowo-pudrowa.

Czekolada wyszła w pewien sposób nawet ciekawie, ale nie do końca po mojemu. Nie podobało mi się, że nugat zrobiono dokładnie z delikatnych, mdłych makadamia, przez co z czasem orzechowość traciła znaczenie za bardzo. Maślaność i białoczekoladowość za to szalały w najlepsze. Owocowy krem, mimo soczystości i kwasku jagód, mógłby być mniej białoczekolady. Lawendy wolałabym więcej (nie pogardziłabym też jej kawałkami), za to karmel mi przeszkadzał. Z orzechami makadamia chwilami wchodził w dziwnie wędzonkowo-smażony tony. Czekolada ciemna, przy całej mojej miłości do niej, akurat do tych nadzień może nie była najlepszym wyborem. Mleczna ciemna chyba wyszłaby lepiej. Bo do takiej czekolady 70% to przydałoby się charakterniejsze wnętrze (bez białej czekolady, z nugatem np. z laskowców).
Niezła czekolada, ciekawostkowo można trochę zjeść, ale bez większych emocji. Tłustość, mdławość, a więc za mało charakterna orzechowość, jednak sporo tej białej czekolady i niedosyt lawendy sprawiły, że czekolada - choć myślałam, że zjem całą - zmęczyła mnie i (choć wiedziałam, że jest kompletnie nie w jej stylu) 33 g (z 77g) powędrowało do Mamy.
Co do oceny nie jestem przekonana. Wystawiam 7, myśląc, że no, niby czekolada była, czym miała być - ja jednak mam problem typu: po co robić nugat z makadamia, skoro z tych orzechów wychodzi nieprzyjemnie tłusto i nieorzechowo? Czuję jednak, że nie da się lepiej zrobić nugatu z orzechów makadamia... Chwilami serce mi podszeptywało wystawienie 6, ale nie chciałam w sumie ok, ale bez charakteru, czekolady skrzywdzić.

Mama opisała ją: "Ja tam niczego z tych tytułowych rzeczy nie czułam, na pewno ponazywać nie umiałam. Nawet mi ta czekolada z wierzchu nie smakowała. Środek też... ten nugat jakiś bez wyrazu, tłusty i tyle, taka gruda tłuszczu. Część owocowa no taka słodka, kwaskawa i tyle, powiedziałabym, że raczej porzeczkowa chyba. Lawendy i karmelu raczej nie czułam...".


ocena: 7/10
kupiłam: dostałam od zotter.pl
cena: 22,49 zł (cena półkowa za 70 g - moja ważyła 77g; ja dostałam)
kaloryczność: 519 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, orzechy makadamia 7%, wiciokrzew jadalny / jagody kamczackie 6% , pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, syrop cukru inwertowanego, słodka serwatka w proszku, kawałki karmelu (surowy cukier trzcinowy, syrop glukozowy, masło, sól morska, emulgator: lecytyna sojowa), masło, mleko, syrop skrobiowy, cały cukier trzcinowy, koncentrat soku z cytryny, emulgator: lecytyna sojowa, sól, sproszkowana wanilia, cynamon, kardamon, sproszkowana fasola tonka, kolendra, olejek lawendowy 0,001%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.