Po Błyszczu (nie samym szczycie) poszłam dalej czerwonym szlakiem na Siwy Zwornik. Co prawda najpierw się zgubiłam, poszłam nieszlakiem gdzieś na niebieski na Bystrą, ale nie chciałam tak sobie wycieczki skracać i trochę się wróciłam. Choć Siwy Zwornik sam w sobie nie jest wybitnym szczytem, rozciągają się z niego wspaniałe widoki na szczyty. Uznałam, że to dobre miejsce na kolejną czekoladę.
Tak jakby czekoladę, bo dokładniej czekoladę w formie batona. Dostałam to od ojca, który wie, że lubię zdrowe jedzenie i pewnie uznał, że seria "bogata w magnez" Wedla mnie zaciekawi. Wręcz przeciwnie. Uważam, że to podły chwyt marketingowy (po Carla Chocolate 70 % Horka Cokolada s Konopnymi Seminky z ironicznym uśmiechem pomyślałam, że coś sporo ich podczas tej wycieczki). Wszak kakao z natury zawiera magnez, więc reklamowanie zwykłej czekolady jako jego źródło to mała kpina (acz po składzie patrząc - chyba naprawdę dodali coś dodatkowo). Powiedziałam, że ewentualnie opcję z orzechami mogę przygarnąć. Od razu myślałam bowiem właśnie o górach. Choć nawet ta nie wydawała się zbyt atrakcyjna, bo zawierała siekane orzechy, czyli w najgorszej możliwej formie.
E.Wedel Plus Magnez Koncentracja Baton z Czekolady Gorzkiej z Orzechami to ciemna czekolada o zawartości 50% kakao z kawałkami orzeszków arachidowych, "wzbogacony w magnez".
Po otwarciu poczułam bardzo intensywny i jednoznaczny zapach cukierków typu Michałki w nieco bardziej ciemno czekoladowej wersji. Słodycz cukru była trochę przesadzona, ale nie irytowała. Lekko prażone arachidy dobrze z nią sobie poradziły.
Czekoladowy baton przy łamaniu był średnio twardy i trzaskał / pykał średnio głośno. W przekroju widać sporo różnej wielkości kawałków orzeszków. Praktycznie nie da się nie trafić na choćby kawałek.
W ustach czekolada rozpływała się w tempie średnim. Była mazista, dość tłusta i ulepkowata, złudnie margarynowa, ale też starała się być kremową. Brakowało jej gęstości, ale bardzo rzadka nie była. Długo trzymała w sobie sporo średniej i małej wielkości kawałków arachidów. Dodano ich bardzo dużo, ale nie uczyniły z czekolady zlepa.
Tylko raz na próbę pogryzłam orzeszki obok czekolady, zdecydowanie wolałam zostawiać je na koniec, gdy baza się rozpłynęła.
Orzeszki były chrupiące i trochę, ale nie za mocno twarde.
W smaku od pierwszej sekundy czułam się, jakbym zrobiła kęsa cukierka Michałka. Splot kakaowo-fistaszkowy był zaskakująco jednoznaczny, choć w wersji nieco bardziej czekoladowej.
Gdy spróbowałam trochę samej czekolady (zgryzłam /spiłowałam zębami, a w domu to samo nożem), też była lekko arachidowo-michałkowa, więc przesiąkła dodatkami. Ale... jej arachidowość wydała mi się minimalnie, znikomo sztuczniejsza.
Słodycz jednak i tak była wysoka. Kojarzyła się ze słodyczą nieco przesłodzonych cukierków czekoladowych w cukrowej polewie kakaowej, ale nie była mocno przesadzona. Zbliżała się do przesady i na tym kończyła.
Motyw prażonych arachidów, który wyraźnie rozchodził się od niegryzionych orzeszków, sprowadzał ją do poziomu, jaki można tolerować.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa cierpkość troszeczkę się nasiliła, ale zaraz znów się oddaliła. O gorzkości w zasadzie nie ma co mówić - ewentualnie o delikatnej gorzkawości. Element ciemnej czekolady przewijał się co prawda, ale podporządkowując się Michałkom.
Cukierki kakaowo-czekoladowo-fistaszkowe końcowo trochę znikały. Orzeszkowość jednak nie dawała o sobie zapomnieć, nasilając się wraz z wyłanianiem orzeszków. Słodycz pozwoliła sobie na nieco więcej (jeszcze trochę, a mogłaby zacząć drapać), ale dalej nie przegięła.
Gryzione na koniec orzeszki były bardzo wyraziste. Okazały się delikatnie prażone i takie... Czyste smakowo. Pyszne.
Kiedy na próbę pogryzłam obok czekolady, wydawały się nie wykorzystywać swojego potencjału - wyszły jakoś mniej charakternie.
Po zjedzeniu został intensywny posmak lekko prażonych fistaszków, wpisujących się w cukierki typu Michałki. W nieco bardziej ciemnoczekoladowym wydaniu, ale jednak. Czułam też jakby były jakoś sztucznie podrasowane - jakiś aromat? Ale to było ledwo uchwytne.
Czekolada zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Wyszło to bardziej michałkowo niż obecne cukierki tego typu. Ta jednoznaczność była aż dziwna! I smaczna, jako że oparła się na intensywnych, zacnych orzeszkach ziemnych - lekko prażonych i w idealnej ilości. Co prawda całość była ryzykownie słodka i skąpa w gorzkość, ale i tak zjadłam z przyjemnością. Ciekawe, czy mniej słodka, a bardziej gorzka tak samo bardzo kojarzyłaby się z cukierkami czekoladowo-arachidowymi? Możliwe, że nie.
Najpierw myślałam, że może tylko w górach tak mi to podeszło, ale gdy weryfikowałam z pozostałą kostką odczucia w domu, odebrałam czekoladę tak samo.
ocena: 8/10
kupiłam: dostałam od ojca (a on kupił w Auchan)
cena: 3,08 (za 24g; z tego, co podpatrzyłam)
kaloryczność: 524 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, kawałki orzeszków arachidowych (13 %), kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, magnez, emulgatory (lecytyny sojowe, E 476), sól, aromat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.