Czekolady belgijskiej marki Oxfam już w internecie widywałam, jednak nigdy się nimi nie zainteresowałam, bo trafiałam tylko na te z dodatkami. Gdy jednak w 2024 wróciłam w góry, także na takie zaczęłam zwracać uwagę, więc wreszcie jedną na próbę zamówiłam. Trzymałam kciuki, by była po prostu z kawałkami pomarańczy, a nie z pomarańczą kandyzowaną, której bardzo nie lubię. Skład sugerował, że mam rację. Mając więc dobre przeczucia, uznałam, że to ona będzie mi towarzyszyć na Siwym Wierchu. Gdy tak jednak szłam od Białej Skały, warunki pogodowe się pogarszały. Śnieg padał coraz mocniej, wiał coraz silniejszy wiatr i uznałam, że za nic nie uda mi się porobić zdjęć na szczycie. Pod samym szczytem też za łatwe to nie było, więc z resztą sesji przeniosłam się znacznie niżej, w miejsce porządnie osłonięte od wiatru skałami. Śnieg przestał też padać, a i jakieś widoki zaczęły wyłaniać się z mgły. Stąd to, że na parking w Horáreň pod Bielou skalou wracałam tą samą drogą, było w sumie fajne - bo inaczej to wszystko wyglądało.
Oxfam Fair Trade Organic Dark Orange 72% Cocoa Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao z Peru i Republiki Dominikany z kawałkami pomarańczy (5%).
Po otwarciu poczułam intensywny, wyrównany zapach goryczkowatego olejku pomarańczowego i gorzko palonej czekolady. Złączyła je nie za silna, ale wyraźna, nieco karmelowa słodycz. Podkręcała się nawzajem ze skojarzeniem z galaretkami pomarańczowymi, które podrzucił olejek, zmieszawszy się właśnie ze słodyczą.
Otworzywszy, niestety zobaczyłam kompletnie połamaną tabliczkę, ale przełamywane kostki czy kawałki odznaczały się twardością i głośno, trochę chrupko trzaskały.
Na spodzie nie widać prześwitujących dodatków - ujawnił je dopiero przekrój. W nim widać malutkie, jasne kawałki.
W ustach czekolada rozpływała się średnio powoli i trochę maziście. Dość długo zachowywała kształt, ale nie była mocno zbita. Wyszła nawet w pewien sposób luźno i niemal zawiesinowo. Zatopione w niej małe kawałki pomarańczy przyspieszały rozpływanie się całości. Czekolada była kremowa, średnio tłusta i coraz bardziej soczysta. A choć bazowo gładka, to bardzo urozmaicona ogromną ilością drobniutkich i mikroskopijnych kawałków suszono-twardej pomarańczy. Powiedziałabym, że wręcz zmielonych, nie samej skórki. Niektóre mocno trzymały się czekolady, inne wypływały z niej i luźno pływały po ustach.
Wolałam je dlatego gryźć na koniec, gdy czekolada już zniknęła, jednak były tak malutkie, że w zasadzie w ogóle nie wymagały gryzienia.
Tylko w przypadku jednego kęsa pogryzłam kawałki pomarańczy obok czekolady, wcześniej. Wówczas były twardsze, a czekolada wydawała się bardziej ulepkowata.
Kawałki pomarańczy gryzione na sam koniec w większości były chrupiące, ale spora ich część lekko zmiękła i dała się poznać jako częściowo jędrnawo-trzeszczące. Część wydała mi się szkliście-trzeszcząca.
W smaku natychmiast poczułam akcent pomarańczy i rozchodzącą się statecznie i konsekwentnie goryczkę. Połączył się w niej dominujący motyw olejku pomarańczowego z paloną gorzkością czekolady.
Palony wątek dobrał sobie słodycz. Także nieco paloną, karmelową. Skojarzył mi się z pomarańczowo-karmelową kawą. Z... Syropem pomarańczowym i pitą w towarzystwie ciastek z galaretkami pomarańczowymi (typu Delicje). Wszystko to miało ewidentnie olejkowy charakter. Wyraźnie starał się zdominować całość.
Gorzkość jednak całkiem nieźle walczyła o siebie. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa jednak trochę załagodziła ją maślaność. Zwróciłam uwagę na konkretnie biszkoptową część ciastek - wyobraziłam sobie maślane biszkopty przesiąknięte pomarańczową galaretką i jakieś niedookreślone ciastka pomarańczowe, oblane czekoladą. Pomarańczowość nasilała się, a olejek nie wydawał się już taki imperatywny.
Z czasem gorzkość zupełnie złagodniała, a słodycz wzrosła. Karmel podkręciła jeszcze słodsza, ale jednocześnie bardziej soczysta pomarańcza. Chyba wanilia ją podkręciła. Pomarańcza wraz z wyłaniającymi się kawałkami zrobiła się naturalniejsza. Olejek nadal pobrzmiewał, ale trochę do powiedzenia miała też skórka pomarańczy. Połączyła goryczkę ze słodyczą całego owocu.
Końcowo czekolada wydała mi się bardzo słodka w karmelowo-soczysty sposób i maślana, a gorzka łagodnie. Pomarańcza zrównała się z czekoladą nawet jeszcze niegryziona. Całkiem nieźle przemieszał się z olejkiem motyw skórki i soczystego, chwilami nawet kwaskawego, owocu.
Ta pogryziona na próbę obok czekolady smakowała sobą średnio mocno, zaś czekolada wydała mi się prostsza, bardziej maślana i słodka.
Kawałeczki pomarańczy gryzione na koniec przygłuszyły echo czekolady, serwując mi swój rozpoznawalny smak. Były w miarę wyraźne. To chyba nie tylko skórki, ale też kawałeczki białych włókien i miąższu. Były bowiem czasem bardziej gorzkie czy czasem nawet goryczowate, ale zdarzały się też słodsze-soczyste. Niektóre z kolei wydawały mnie nijakie, mdłe. Powiedziałabym, że to owoc suszony.
Po zjedzeniu został posmak suszonej skórki pomarańczy i goryczkowatego olejku pomarańczowego, z delikatnym echem słodyczy karmelu i cierpkiej, ciemnej czekolady. Czułam lekką soczystość, ale olejkowość wydała mi się zbyt nachalna.
Czekolada nie była zła, ale niestety nie była też jednoznacznie dobra. Olejek pomarańczowy początkowo za bardzo dawał się we znaki i przygłuszał niezłą bazę. Gdy ona już mogła bardziej wkroczyć, sama z siebie łagodniała. Do takiego podrobienia pomarańczy mam mocno mieszane uczucia - im więcej tego jadłam (zwłaszcza już potem w domu), tym bardziej byłam negatywnie do tego nastawiona. Nie lubię takiej drobnicy, a zwykłe suszone kawałki średniej wielkości mogły by wyjść bardziej... wyraziście pomarańczowo? I wtedy olejek nie byłby potrzebny. Nie wyszedł jednak zlepek-ulepek, co się chwali. A tak... wygląda, że zrobili wszystko, byle tylko odwracać uwagę od samej czekolady. A przypominam, że to miała być czekolada z pomarańczą, a nie pomarańcza w jakimś tam nośniku.
Nie zdążyłam zjeść w górach za wiele i wróciłam z około połową. Dojadając w domu, dość szybko poczułam się przytłoczona pomarańczą i nie podobała mi się struktura, więc jakiś 40 gramów już nie dałam rady skończyć i oddałam Mamie.
Mama opisała: "Mi ta czekolada niezbyt smakowała, bo za mało pomarańczowa. Kawałki jakieś w niej dali tak drobne, że nie czuć co to. To mogłoby być cokolwiek - pomarańcza, ale nawet orzechy. Bez smaku. No olejek pomarańczowy czułam, ale nie za dużo i mi nie przeszkadzał. Sama czekolada taka sobie mi się wydała. Nie podobało mi się, jak się rozpuszczała. Ogół mocno taki sobie, taki co to można zjeść, ale sama bym na pewno nie kupiła. Nie powiedziałabym, że to z tych lepszych słodyczy. Zamiast dać po prostu większe kawałki pomarańczy, które byłoby czuć, to przekombinowali".
ocena: 6/10
kupiłam: Allegro
cena: 14,78 zł
kaloryczność: 539 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
kupiłam: Allegro
cena: 14,78 zł
kaloryczność: 539 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, kawałki pomarańczy 5%, sproszkowana wanilia, naturalny aromat pomarańczowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.