środa, 20 września 2023

Cachet Dark Chocolate / Chocolat Noir 70 % ciemna z Tanzanii

Nie lubię wielkich tabliczek. Zarówno gdy chodzi o wydłużanie ich, jak i pogrubianie. Pierwsze potem nie mieszczą się w szafce czy szufladzie, jednak prawdziwy kłopot mam z drugimi. Te niemiłosiernie grube po prostu z trudem się czasem łamie, trzeba się namęczyć. Stąd względnie nowa tabliczka Cachet cieszyła mnie tylko częściowo. Przy niej też sobie pomyślałam, że nowe propozycje marki, niektóre zmiany budziły we mnie... chyba prawie smutek. Coraz mniej widziałam w ich ofercie czekolad dla siebie.

Cachet Dark Chocolate / Chocolat Noir 70% Cacao to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Tanzanii, z okolic miasta Mbeya.

Po otwarciu poczułam mocno prażony zapach. Należał do pasty 100% z właśnie mocno prażonych, dość wytrawnych migdałów i zwyklejszego masła orzechowego typu amerykańskiego. Całość zawarła pewną duszność, w którą wpisała się też słodycz. Choć nie bardzo wysoka, to jednak o ewidentnym charakterze białego cukru. Czułam również lekki, jakby sosnowy kwasek i trochę owoców. Na pewno cytrynę, trochę mniej śliwki... Łączyły się z wiecznie zielonymi drzewami, które zarysowały wizję całego lasu i jego mniejszych elementów, a więc kory drzew, szyszek.

Gruba tabliczka, choć twarda i masywna, okazała się zaskakująco (jak na tę wielkość i grubość) nietwarda. Wyglądała na lekko pylistą z racji matowości, acz w dotyku czułam zapowiedź kremowości.
Gdy ją łamałam, trzaskała średnio głośno. Była w miarę przystępnie łamliwa.
W ustach rozpływała się powoli i kremowo. Najpierw wydawało się, że będzie stawiać choć minimalny opór, ale nie. Szybko okazała się mięknąco-lepkawa, ponieważ swoistą mazią wypełniała usta. Była bowiem częściowo mazista, acz jakby bazowo cały czas zbito-gęsto tłusta. Z czasem zupełnie zmieniała się w gęsty krem, wciąż minimalnie zachowując pierwotny kształt kęsa. Przejawiała też subtelną soczystość. Czułam w niej lekko aksamitnie-pyłkowy efekt.

W smaku pierwszą poczułam słodycz cukru pudru, a po chwili do głowy przyszło mi posłodzone właśnie cukrem pudrem masło orzechowe amerykańskiego typu, a więc "peanut butter". Łagodne, akurat jednak nie słone, a mocno maślane i słodkie.

Maślany wątek od początku był istotny, bo zaraz obok pojawiły się maślane, mocno przypieczone ciastka kakaowe. Cierpkie kakao zaznaczyło swoją obecność, a więc m.in. zaczęło szykować miejsce pod mocniejszą gorzkość. Wydało mi się nieco wzmocnione dymem, wyłapałam kakao w proszku i lekki kwasek...

Kwasek owoców? Ledwo uchwytny, ale jednak. Wpisywał się w coś bardzo słodkiego... Dżem z borówek amerykańskich? I w ogóle borówki amerykańskie - przede wszystkim jednak słodkie, nie kwaśne. Do tego słodka konfitura z drobnych ciemnych śliwek. Podkreślona innymi owocami? Pomyślałam o jakiś ciemnych... i odrobinie soku cytryny?

W tym czasie wzrosła też gorzkość. Miała mocno prażony charakter, ale kryła też pewną... soczystość? Soczystość orzechów i ziemi. Dym... pobrzmiewał w oddali. Jakby trochę próbował umocnić gorzkość, a trochę się bał.

Orzechy wyszły bardziej dynamicznie. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa prażona nuta przedstawiła mi prażone migdały. Mocno prażone, dość wytrawne. Z czasem jednak echo łagodniejsze, maślano-słodkie zasugerowało krem z takowych.

Ziemia wydała mi się bardziej nieśmiała, acz z łatwością wplotła obraz lasu iglastego. Był świeżo-kwaskawy, specyficzny. Temu leciutkiemu kwaskowi blisko było do wątku owoców, bardzo spójnie to wyszło. Las jednak zaserwował mi także sporo cierpkości drzew, a więc też kory i szyszek. Mieszały się z motywem kwaskawych zielonych igieł. Wszystkie te leśne detale nakręcały się wzajemnie.

Słodycz rosła cały czas. Była znacząca, ale nie szczególnie intensywna czy wysoka. Cały czas trzymało się jej skojarzenie z cukrem pudrem, na szczęście z czasem niemal zupełnie się schowało. Na pewno jednak czuć właśnie ciężkość - nawet pewną duszność - cukru białego.

Ta duszność należała też do masła orzechowego. Głównie fistaszkowego, z mocno prażonych orzechów, a jednak jednocześnie dość maślanego... Z czasem fistaszki i migdały, najpierw płynące jakby niezależnie od siebie, zaczęły się mieszać w jeden krem... Maślany i bardzo słodki... Nie tyle już "masłoorzechowy", co nugatowy. Wyraźnie sowicie dosłodzony, przez co całość z czasem zbliżała się niebezpiecznie do granicy przesady. Mimo że orzechy przybrały właśnie mocno nugatowy wydźwięk, prażenie nie odpuszczało ani na moment.

Prażona nuta połączyła cierpkość kakao i drzew, kryjąc trochę to, że to kakao w proszku.

Pomogły też owoce, z których wyklarowały się śliwki, jakby z cytrynowym echem. Śliwki... już nie konfiturowo-dżemowate, ale też nie powiedziałabym, że jednoznacznie świeżo-surowe. Połączenie ciemnych owoców i soku cytryny zaobfitowało w... Jeżyny! Pomogła im cierpkość. Ogólna soczystość dzięki temu wzrosła, przełamując słodycz.

Właśnie śliwki i jeżyny, odrobina cytryny zostały w posmaku w towarzystwie kwaskawego lasu iglastego. Ogrom drzew, kory podkreśliła ziemia. Wraz z mocnym prażeniem kakao w proszku wyszło jako ciastka kakaowe. Orzechowo-migdałowy wątek na koniec się jakoś rozlał zupełnie. Posmak był bardziej jakby wręcz maślany... jakby maślaność próbowała złagodzić cierpkość.

Całość była smaczna, dość ciekawa. Prażone migdały, fistaszkowe masło orzechowe układające się w nugat oraz las iglasty z kwaskiem, który łączył się z odrobiną owoców (śliwki, cytryna, jeżyny, borówki amerykańskie) to bardzo zacne nuty, jednak nie podobał mi się wydźwięk słodyczy białego cukru i jakby cukru pudru. Choć tabliczki nie przesłodzono, to denerwowało. Wolałabym więcej gorzkości, bo ta czekolada była mocno prażona i maślana, cierpka od kakao w proszku, a właśnie nie tak głęboko gorzka, jak mogłaby być.

Drzewa i drewno, masło orzechowe i śliwki (ale wędzone) przypominały mi Cachet Tanzania 72 % Extra Dark, która jednak była właśnie bardziej gorzka od kawy i dymu. Co więcej, miała ambitniejszą słodycz - karmelowo-miodową. Ta to trochę... tańsza wersja podlinkowanej, jednak wciąż warta uwagi. Nuty samej miazgi przyjemnie zaadoptowały kakao w proszku - zupełnie odmiennie jak to miało miejsce w La Suissa Cioccolato Fondente / Dark Chocolate 72 %.


ocena: 8/10
kupiłam: Auchan
cena: 11,89 zł (za 180g)
kaloryczność: 538 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, kakao w proszku, lecytyna sojowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.