poniedziałek, 18 września 2023

Rózsavolgyi Csokolade Whole Ground Chocolate Madagascar Organic Cocoa 72 % ciemna z różnych części kakao z Madagaskaru

Bardziej lub mniej świadomie, w sumie trudno stwierdzić, tę czekoladę zostawiłam na koniec z tego zamówienia od Rózsavölgyi Csokoládé. Mało nie napisałam "koniec przygody...", ale właśnie nie! Wiedziałam, że na tym zamówieniu się nie skończy. Zanim jednak miałam o jakimś kolejnym myśleć, czekała mnie bardzo intrygująca rzecz. Tę tabliczkę zrobiono bowiem z całych ziaren kakao: wraz z łupinami, i miąższem / pulpą ze środka. Producent na stronie zachwala, że taka jest bogatsza nie tylko w aromaty, ale też błonnik i minerały. Z czymś takim miałam już do czynienia: Vosges Whole Cacao Fruit 86% Whole Cacao Raw Honey. Byłam bardzo podekscytowana możliwością spróbowania innej takiej, w której w dodatku nie zmienia dodatkowo miód, bo posłodzono ją tradycyjnie cukrem trzcinowym.
A w dniu degustacji czekała mnie dodatkowa miła niespodzianka. Otóż dopiero porządnie przyjrzałam się opakowaniu i dostrzegłam... lemura! I to w zasadzie na samym środku. A do tych zwierzaków mam wyjątkową słabość.

Rózsavölgyi Csokoládé Whole Ground Chocolate Madagascar Organic Cocoa 72% to ciemna czekolada o zawartości 72% kakao (miazgi, tłuszczu, a także łupin i miąższu / pulpy) z Madagaskaru.

Po otwarciu poczułam soczysty zapach wiśni i śliwek, którym wtórował ogrom czarnej ziemi. Z wierzchu suchszej, oczywiście głębiej wilgotnej i chłodnej, lecz wydźwięk całości był raczej ciepły. Zadbały o to ciastka cynamonowe i wysoka słodycz karmelu o nieco cukrowym zabarwieniu, mimo że był wyraźnie palony. Z palonością wiązał się pieczony wątek... jakiegoś "ciasta cappuccino" lub biszkoptu kawowego? Z lekką gorzkością. Soczystość owoców już wspomnianych podkreśliła cytryna. Doszukałam się za nią słodszej, ale jakby suchej pomarańczy oraz grejpfruta. Niby cierpko-goryczkowatego, a jednak ugłaskanego... Kwiatami? W pewien sposób ostrymi.

Gołym okiem widać w czekoladzie kropeczki - pewnie zmielone łuski.
Gruba i twarda tabliczka trzaskała podczas łamania bardzo głośno niczym bardzo suche i grube, drewniane deski. Była krucha, masywna, trochę jak skała, od której przy łamaniu odskakują drobinki.
W ustach rozpływała się powoli, wykazując gibką, plastyczną zbitość. Chwilami wydawała się nieco szorstkawa, ale z czasem wygładzała się. Długo zachowywała kształt, opływając maziście-aksamitnymi falami, które z czasem robiły się coraz bardziej soczyste. Aż w końcu bardzo soczyste. Mimo lekkiej kremowości, była prawie zupełnie nietłusta, a jednocześnie na pewno nie sucha. Sugestia pylistości zaznaczyła się w oddali, a całość znikała raczej rzadko.

W smaku najpierw rozszedł się łagodny duet masła i karmelu o wysokim stopniu palenia, ale wciąż czysto słodkim. Pomyślałam o biszkopcie, jakimś porządnie przypieczonym cieście... i ciastkach cynamonowych!

Ciastka cynamonowe wydały mi się częściowo bardzo słodkie, a częściowo dość wytrawne. Tak przypieczone, że aż leciutko... krakersowe? Odnotowałam pewną cierpkość, a potem wzrosła ostra słodycz. Mimo więc że było bardzo słodko od początku, to słodycz ambitniejsza. Ciepła, palono-korzenna.

Mimo to wyłapałam w tle akcent zwykłego, proszkowego kakao, szybko zmieniającym się w gorące kakao.

Przez te słodkie wypieki po chwili przedzierać się zaczęła cytryna wraz z lekkim kwaskiem. Wprowadziła duet wiśni i cytryn. Śliwki rozniosły soczystą słodycz, natomiast wiśnie zdecydowały się na kwaśność. Była lekka, ugłaskana przez... Kwiaty? Kwiatową, ostrą słodycz? Śliwki z czasem przedstawiły się jako głównie żółte - choć czułam ogólnie śliwkową nutę, właśnie żółte przewodziły. Wszystkie na pewno wielkie i soczyste.

Obok nieco pikantnej słodyczy cynamonu i karmelu pojawiła się gorzkość. Wydała mi się leniwa i delikatna, jednak rozchodziła się konsekwentnie. Słodycz jakby nieco się speszyła, a wtedy gorzkość uderzyła wyraźnie nutą ziemi.

Owocowa strefa mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wywalczyła trochę miejsca dla kwaśności, którą reprezentował i integrował z goryczką grejpfrut. Po nim wkroczyło więcej cytrusów: pomarańczy i cytryny. Czułam trochę skórek, ale raczej mieszankę słodko-kwaśnych miąższy. Wciąż otaczało je całkiem sporo kwiatów i jakby... brudny, ostry miód?

Ostrość, jakby "brudny" (?)" akcent podkręcała ziemia. W niej także ukryło się echo prostszego kakao. Wyobraziłam sobie czarną ziemię, na której zalega mnóstwo liści i drewna. Liście... częściowo były przesiąknięte ziemią, może nadgniłe, a drewno przynajmniej w znacznej części suche. W końcu zrównało się z ziemią i chwilami nawet dominowało. Czułam całe mnóstwo drewna, podkreślanego goryczką grejpfruta. Pomyślałam też o jakimś jakby bardziej drzewnym, ostrym miodzie. I... słodkim, kawowym wypieku? Kawa dosłownie tylko mignęła, wciągając w siebie wątek gorącego kakao. Luźno do głowy przyszło mi jakieś "ciasto cappuccino" (wyobrażenie).

Drewno przypomniało o ciastkach cynamonowych i karmelu. Lekki akcent miodu ukrył się za nimi. Śliwki w zestawieniu ze słodyczą nieowocową jakby nie mogły się zdecydować, czy być po prostu słodkimi, czy... pójść razem z wiśniami w nieco alkoholowym kierunku.

W posmaku został z owoców jednak przede wszystkim grejpfrut. Następne w kolejności było drewno - suche i ciepłe, czym łączyło się z wysoką słodyczą karmelowo-cynamonowych ciastek. Czułam też w tym wszystkim jakby... gorzkawą suchość? Przywodzącą na myśl pyliste kakao. Nie było jednak sucho, a soczyście, bo długo nieźle miały się akcenty cytryny i już jednak bardziej kwaskawych śliwek.

Całość była smaczna; zawarła trochę nut, które natychmiast wskazują Madagaskar, a trochę ciekawych "sucho-ciepłych" wątków podpowiadających, że ta tabliczka jest "jakaś inna" - i czuć w niej jakby prostsze kakao w proszku. Nie była jednak jakoś szczególnie dziwna czy ciekawa (to nie zarzut, a neutralne stwierdzenie). Karmelowo-cynamonowe ciastka, trochę ciast przełożyły się na nieco zbyt wysoką słodycz, jednak ogrom ziemi i drewna (to drewno wydawało mi się sugerować taką... "inną kakaowość") zadbały o gorzkość i wytrawność. Kwaśność była, ale nie wysoka, a ugłaskana ostrymi kwiatami. Na brak owoców jednak narzekać nie można. To sporo śliwek, trochę wiśni, a także cytrusów: głównie grejpfruta. Zacny splot smakowy, a konsystencja jedynie w porządku, bo miałam wrażenie, że jest aż dziwnie nieczekoladowo nietłusta.
Gdy pomyślę o smaku kakao i przypomnę sobie Vosges Whole Cacao Fruit 86% Whole Cacao Raw Honey, dochodzę do wniosku, że zrobiona z całego kakao czekolada nie odbiega smakiem aż tak bardzo od tych zwykłych tylko z miazgi i ewentualnie tłuszczu. W Vosges mocny udział musiał mieć surowy miód.


ocena: 9/10
kupiłam: rozsavolgyi.com
cena: 1960 HUF, czyli ok. 24 zł (za 70g)
kaloryczność: 552 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakao z łupinami i pulpą, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.