sobota, 2 września 2023

Belgian Bio Organic Dark Chocolate 72 % ciemna 72,6%

Marka Belgian nie kojarzyła mi się za dobrze, jednak jako że obecnie producenci wszystko zmieniają jak szaleni, uznałam, że im w sumie mogę dać szansę, jako że trafiłam na tabliczkę wyglądającą naprawdę dobrze. I skład, i to, że jest bio, ładne opakowanie skusiły mnie.

Belgian Bio Organic Dark Chocolate 72 % to ciemna czekolada o zawartości 72,6 % kakao.

Po otwarciu poczułam mocno palony zapach, z wpisaną w niego pewną suchością. Był dość słodki, acz w stonowany sposób. Czułam palony karmel i jakiś biszkopt (zrobiony na jajkach). W tle zaznaczyła się lekka goryczka drzew w słońcu i migdałów w skórkach. Czułam jednak też sporo słodkiej soczystej, egzotyki. Należała do kandyzowanego ananasa, egzotycznych galaretek w żółtych kolorach i mango. 

Tabliczka była twarda jak kamień i bardzo, bardzo konkretna. Przy łamaniu trzaskała głośno, kojarząc się ze skałą. To były dosłownie huki. Nie trzymała się linii podziału na kostki zbyt mocno.
W ustach rozpływała się powoli i maziście. Była nietłusta, ale sprawiała wrażenie takiej... i trochę ulepkowatej? Miękła z łatwością, zachowując pewną giętką zwartość. Wydała mi się z czasem bardziej  aksamitnie miękka, ale wciąż z echem ulepka.

W smaku najpierw poczułam wysoką słodycz biszkoptu posypanego cukrem-pudrem. Właśnie ten cukier puder, a zaraz ogólna lekka pudrowość zwróciły  na sobie większość uwagi, po czym... jakby ktoś je zdmuchnął. Został słodki, ciastowy biszkopt, do którego wypieku nie żałowano jajek, całkiem mocno wypieczony.

Do biszkoptu dołączył karmel, za sprawą którego pojawiła się palona nuta. Zaczęła się umacniać i roztaczać ciepło. W cieple, daleko w tle, przemknął mi akord jakiś gotowano-palonych dżemów z ciemnych owoców, ale zaraz zniknął.

Paloność przywołała gorzkość. Najpierw wydała się raczej niska, ale zaraz dorównała spokojnej, choć znaczącej, słodyczy. Płynęły leniwie razem, w proporcjach równych. Gorzkość zaserwowała drzewa, drewno... Ogrzewane słońcem oraz migdały w skórkach. Ich goryczka podkreśliła jeszcze karmel.

Prędko kompozycja zrobiła się ciepła. Słońce mocno ogrzało wcześniej wymieniane rzeczy, ale... czułam też ogrzanie gardła i języka jakby wywołane mocnym, a karmelowo słodkim alkoholem. Do głowy przyszły mi rum i koniak. Wpisana była w nie ciężka, słodka soczystość.

Odnotowałam egzotyczny motyw owoców. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pomyślałam o suszonym mango i kandyzowanym ananasie. Ostatni zrobił aluzję do kwasku, ale kwasek nadszedł tylko na chwilę i to niezwykle subtelny. Egzotyczne owoce tchnęły w całość soczystość, acz nie była wysoka. Same trzymały się bowiem raczej galaretkowato-dżemowatych, słodkich klimatów. Mango jednak... jakby próbowało się z tego wyrwać? Pomyślałam też o galaretkach w czekoladzie czy kakaowej polewie.

Wyłapałam bowiem też motyw suchego, pylistego kakao samego w sobie i trochę kawy. Jednak ukryły się w nucie drzew, drewna. To wyszło więc w końcu bardziej cierpko... Jakby kryło też właśnie bardziej cierpkawe, czerwone owoce? I może jeszcze jakieś ciemne owoce... W zasadzie też nieco egzotyczne, przerobione na mocno palone, duszone dżemy czy coś takiego? Zarówno je, jak i żółte egzotyczne trochę podkreśliły cytrusy... acz znów - jakby z okrojoną kwaśnością.

Do głowy przyszły mi słodkawe, octowo kwaskawe marynowane warzywa azjatyckie, np. oshinko. Podkreśliły wytrawniejszy ton w tabliczce, pomagając sobie... algowo-ziołową nutą? Wyobraziłam sobie suche, dopiero nasiąkające nori. Jakby tak... ktoś robił sushi z mango, na owocową nutę?

Końcówka to mocna słodycz kojarząca się z koniakiem i jego ciężko-słodką soczystością, ale również znów wręcz biszkoptowa, trochę przypieczona, łagodność. Zaplątał się wśród nich duet mango-ananasowy, jakby tak koniak był lekko owocowy, a biszkopt nasączono nimi? Słodycz niby nie była szczególnie intensywna, ale oprócz niej czuć niewiele innych wątków.

W posmaku zostało za to jakby kakao w proszku, ananas chyba podkreślony cytrusami, ale dosłownie jako mgiełka, trochę drzew i biszkoptu, od których czuło się ciepło: kolejno słońca i pieczenia. Ogólnie czułam, że słodycz wspięła się na wyżyny i połączyła i karmel, i cukier puder, przekładając się na lekkie przesłodzenie. Zwalczało się wzajemnie z cierpkością kakao.

Całość była niezła, ale zarazem rozczarowująca. Parę lepszych akcentów, a więc drzew, migdałów było niby gorzkie, ale... jakoś bez polotu. Cała reszta bowiem była zbyt łagodna, ciastowa i słodka. Aż ciężka od tej słodyczy. Nie był to czysty cukier, a słodkości, np. kandyzowany ananasa, galaretki i ciężko-słodki alkohol (koniak, rum), więc trochę lepiej, ale też nie zachwycająco. Mango próbowało coś ugrać, ale i jemu nie szło. Choć nie bardzo, bardzo słodka, to słodka denerwująco, bo trudno w niej o inne wyraziste smaki.

Było w niej podobieństwo do ciastowej, jakby z cukrem pudrem, drobną cierpkością kakao w proszku i namiastką owoców (wspomniana bardziej cytrusów) Belgian Dark 72 %. Dzisiaj przedstawiana wydała mi się mniej przypalona, nieco ambitniejsza dzięki cukrowi trzcinowemu, nie białemu, ale czuć w niej, że producent dalej z kakao kiepsko sobie radzi. Choć nie lubię wystawiać połówek, to jednak w tym przypadku muszę. Na 8 bowiem za nic nie zasłużyła, ale od wspomnianej jest lepsza.


ocena: 7,5/10
kupiłam: Auchan
cena: 14,09 zł (za 90g)
kaloryczność: 555 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.