sobota, 23 września 2023

Koska Tahinli Cikolata Chocolate With Sesame Paste mleczna z nadzieniem chałwowym / sezamowym

Jakoś dziwnie czekoladkowo się tu ostatnio zrobiło. Merci, teraz coś takiego... cóż, zawsze, gdy mam do czynienia z czekoladkami, wmawiam sobie, że "to w sumie czekolada, tylko w nieco innej formie". Trochę działa... a trochę jednak nie. Cóż, no po prostu tego typu słodyczy - czekoladek - nie lubię. A jednak ten produkt ciekawił na tyle, że się przemogłam i skusiłam. Ileż bym dała za taką tabliczkę! ...albo niekoniecznie? W zasadzie za wiele bym nie wydała na np. 100gramową tabliczkę, bo mimo ciekawości, czułam też niepewność. Choć ufam, że Koska ma w porządku chałwy, tak jednak chałwowe nadzienie, sama czekolada... mogło być różnie. Nie obstawiałam jednak by było źle. Po prostu trochę wątpiłam, czy to mnie chwyci. I trochę ubolewałam nad tym, że nie podali zawartości kakao.


Koska Tahinli Cikolata Chocolate With Sesame Paste to ciemna mleczna czekolada z nadzieniem chałwowym / sezamowym, które stanowi 40% całości; u mnie w formie czekoladek, których w opakowaniu jest 5 (zawartość kakao niepodana).

Po otwarciu poczułam wyrazistą i wysoką słodycz cukru, wpisującą się w mocno mleczną czekoladę... tak mleczną, że aż mało czekoladową, a zahaczającą o skojarzenie z plastikową polewą udającą czekoladę. Czuć akcent orzechowo-sezamowy, ale nie tak jednoznaczny, jak można by się spodziewać. Po podziale czy zrobieniu kęsa sytuacja stawała się jaśniejsza, bo chałwowa sezamowość przybierała na znaczeniu, lecz wciąż była to jedynie nuta stojąca za cukrowo-mlecznym duetem.

Już w dotyku czekoladki były bardzo tłuste, ale nie topiły się. Cechowała je masywność. Nie były jednak twarde. Sprawiały wrażenie lekko kruszących się. 
Przy odgryzaniu kęsa wydawały się twardo-masywne, ale też nieco kruche. Raczej pękały, lekko wgniatając się w plastyczne, lecz także konkretne nadzienie.
Środek to średnia ilość pozornie gęstego kremu. Mimo że nie można powiedzieć, iż poskąpiono go procentowo, wydawał się przytłoczony bardzo grubą i konkretną czekoladą. Choć na pierwszy rzut oka wyglądał na krucho-suchy, okazał się bardzo tłusty. Był plastyczny, mazisty i margarynowy. 
W ustach czekolada rozpływała się powoli i bardzo gęsto. Była bardzo tłusta w maślany sposób i niemal idealnie gładka. Miękła i obklejała, zalepiała usta, po czym odsłaniała miękkie nadzienie. W jej obliczu wydało się bardzo delikatne. Wykazywało jedynie gęstawą mazistość, a do tego jakby gibką gumiastość i miękkość. Krem nie był gęsty, a właśnie specyficznie... plastycznie miękko-zbity i oleisty. Rozpuszczał się powoli, jakby trochę się ociągając. Nie miał w sobie nic z chałwy. Z czasem odkryłam w nim za to lekką pylistość. Znikał równocześnie z czekoladą.
Całość wydała mi się plastyczna, acz nie do końca miękka. Bardziej konkretna, ale w tłusty sposób, nie że twarda. Za tłusta i niezbyt zgrana. Czekolada to maślana, konkretna i ciężka tłustość, a krem tłustość bardziej margarynowo miękka. Przez to nadzienie zatracało się pod czekoladą.

W smaku pierwsza zadebiutowała sama czekolada jako ogrom cukru i sowita ilość pełnego mleka. Prędko zadrapała w gardle, po czym do mleczności doszła maślaność. Miała w sobie lekko orzechowy wątek, ale żadnej gorzkości. 

Po chwili słodycz ze wsparciem sztucznej waniliny wzrosła tak, że razem z mlecznością poszły w cukrowo-plastikowym kierunku. Jednoznacznie kojarzyło się to z mlecznymi polewami, które jedynie udają czekoladę i wszelkimi figurkami czekoladopodobnymi.

Przesłodzenie mocno podkręciło także nadzienie. Kontynuowało cukrową słodycz, ale też mleczność. Zwłaszcza w spróbowanym osobno czuć margarynę. W całości jedynie lekko pobrzmiewała. Podobnie nieśmiało pobrzmiewała chałwowość.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa sezam i ogólna orzechowość nieco nasiliły się. Słodka sezamowość jako delikatna chałwa zrównała się z czekoladą na moment, ale okazała się przytłoczona otoczką. Cukrowość, kiepski tłuszcz i cukier wyszły sztucznie plastikowo i próbowały odciągnąć uwagę od chałwowości.

W plastikowej słodyczy poczułam wanilinę. Sezamowe nadzienie próbowało coś ugrać goryczką sezamu i... nawet podkreśliła samo kakao, a w zasadzie jego orzechowy motyw w czekoladzie, ale i tak to jej nie pomogło. Do końca przypominała tandetną polewę. Pod koniec jednak chałwie udało się do niej zbliżyć dość wyraźnie, by razem zakończyć występ, zacukrzając zupełnie.

Jednak to sezam, chałwa zdominowały posmak. Czuć i specyficzną słodycz, i charakterystyczną goryczkę, tonującą zasłodzenie, jakie zafundowała całość. Mleko i margarynę także czuć dość wyraźnie, a kakao jako... plastikowy twór niby czekoladowy. Czułam się nieprzyjemnie margarynowo-oleiście zatłuszczona.

Całość bardzo mnie rozczarowała. To wyszło aż szokująco plastikowo-wanilinowo, tanio w smaku. Czekolada wydała mi się bardzo mało czekoladowa, a patrząc na skład nie wiem, gdzie to kakao się zgubiło. Ogrom mleka wcale nie wyszedł szczególnie dobrze. Kiepska czekolada zdominowała całość. Nadzienie pod względem chałwowości, sezamu nie domagało - porządnie pojawiał się chwilami i w posmaku, ale w trakcie jedzenia chałwa za bardzo mieszała się z przesadzoną słodyczą i margaryną.
Ogromny żal sprawił mi ten cały zmarnowany potencjał. Taniość narzuciła tu ewidentnie wanilina - przecież wystarczyło by jej nie dodać i już byłoby lepiej. Podobnie olej palmowy w nadzieniu - no po co? Szkoda że nie wyszło bardziej czekoladowo, i bardziej chałwowo, bo ani to dobra czekolada, ani chałwa. Po sztuce dałam sobie spokój.

Resztę przejęła Mama. Po zjedzeniu powiedziała: "Całościowo to one nawet dobre, ale ta czekolada za gruba, takie aż denko, jak wiele czekoladek ma. Niepotrzebnie takie grube denka porobili tu. W nadzieniu z nią czuć potencjał. Ogólnie jednak, przez jej ilość ono tak tylko delikatnie pobrzmiewa chałwą. Czekolada zdominowała i w konsekwencji wszystko strasznie słodkie wyszło. Sama czekolada z Milką i jej zacukrzaniem mi się skojarzyła. Nie powiedziałabym, że to ciemna mleczna, bo kakao nie czuć za grosz. Nadzienie spróbowane osobno w smaku może i wyraźniejsze, ale za to wyszła na jaw jego obrzydliwa konsystencja takiego gluta, zupełnie niechałwowe". Najpierw usłyszałam "że no jak patrzeć na to, co jest na rynku, na dzisiejsze słodycze i słynne Merci, to chyba powinno to mieć więcej niż 4", lecz gdy powiedziałam cenę, odparła "przy tej gramaturze? To chyba jednak na więcej bym nie oceniła".


ocena: 4/10
kupiłam: Auchan
cena: 5,99 zł (za 40g; na szczęście ojciec płacił)
kaloryczność: 575 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: czekolada ciemna mleczna (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, lecytyna słonecznikowa, aromat: wanilina), krem sezamowy 40% (miazga sezamowa 50%, cukier, mleko w proszku, olej palmowy, lecytyna słonecznikowa, aromat: wanilina)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.