niedziela, 2 lipca 2023

Cachet Tanzania 72 % Extra Dark Chocolate ciemna z Tanzanii

Cachetów przejadłam już dość sporo, lubię je, a marka kojarzy mi się właśnie z tanzańskim kakao. Co ciekawe jednak, czystą z kakao z Tanzanii jadłam jedynie Cachet Bio Organic 85 % Extra Dark Chocolate, a tak to z dodatkami. Natomiast czyste Cachety, w tym biedronkowe (np. Biedronka Czekolada Belgijska Gorzka 70 % Kakao), nie miały określonego kakao. Gdy więc wreszcie zdobyłam w miarę bazową czekoladę tej marki, byłam ciekawa, czy mnie czymś zaskoczy. 

Cachet Tanzania 72 % Extra Dark Chocolate to ciemna czekolada 72% kakao z Tanzanii.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach palonego, wręcz spalonego drewna i słodko-słonawego masła orzechowego, których charakter podkreśliły poważniejsze nuty kawy i słodu z tła. Odnotowałam trochę dymu - nic dziwnego, skoro ogólny stopień palenia był tak mocny. W słodyczy przejawiał się jako palony cukier. Całość wygłaskiwała trochę maślaność, poniekąd też orzechowa. Pewną lekkość, rześkość tchnęły nieśmiałe owoce. Może coś cytrusowego, np. powidła śliwkowe podkręcone cytrusami, może też... słodkiego i ledwo uchwytnego jak mieszanka lychee i pitai (smoczego owocu). Zapach, choć słodki, wydał mi się poważny i na pewno ciężki.

Twarda tabliczka przy łamaniu trzaskała bardzo głośno, łącząc przy tym brzmienie łamanych gałęzi z odrobiną kruchości.
W ustach rozpływała się powoli, mięknąc po paru chwilach. Oblepiała usta, przybierając na kremowości i plastyczności. Nie wydawała się mocno tłusta, acz miała w sobie coś z masywnego, maślano miękkiego nugatu z aksamitnie-pylistym efektem.

W smaku pierwsza wypłynęła dość wysoka, acz o lekkim charakterze, słodycz. Reprezentowała nieznaczne, bardzo słodkie owoce, a dokładniej lychee i pitaję. Towarzyszyła im prostsza słodycz cukru. Owoce, same nieco się oddalające, uprosiły go jednak, by pochylił się w bardziej miodowym, karmelowo-miodowym kierunku.

Zaraz rozlała się też maślaność... słodka i orzechowa? Wyłapałam masło orzechowe, takie typowe "peanut butter", a więc typu amerykańskiego - trochę dosłodzone, lekko słonawe. Wprowadziło prażono-palony motyw, acz same arachidy poszły raczej w kierunku maślanej pasty orzechowej, słodkawej i maślanej naturalnie. Jako jednak że ogólna słodycz rosła, zaraz pomyślałam o nugacie.

Palono-prażone nuty zaraz wywołały też gorzkość. Nie była imperatywna, ale wyraźna i odważna. Zasugerowała i kremowi fistaszkowemu, i nugatowi kawowy wariant. Mocne palenie rosło i rosło, więc i kawa robiła się wyrazistsza.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa do kawy dołączyły drzewa, fistaszki trochę się oddaliły, a do głowy przyszła mi cierpkość drzew i drewna iglastego. Paloność poniekąd zaczęła się oddzielać od drzew. Z jednej strony czułam drzewa cierpkie i żywsze, z lekkim kwaskiem roślin iglastych, a z drugiej...

...Z drugiej drewno palone. W tle mieszało się z pewnym ciepłem palenia, paleniska i odrobiną dymu. Pojawiła się tu wyraźniejsza cierpkość kakao i słodu. Słodycz oplotła te nuty jako karmel zrobiony z miodu. Jakby... palony karmel zalał te drzewa. Mimo tego palenia, okazał się też wyraźnie maślany. Przywrócił tym samym fistaszkowe masło orzechowe amerykańskie - jego słodycz wyciągając na wręcz karmelową. O tak, wariant karmelowy - to było to.

W tle ten kwasek lasu iglastego z kolei podkreślił subtelne owoce. Cierpkość zasugerowała słodko-gorzkawego grejpfruta, a dym podszepnął wędzoną śliwkę. Przeciągnęła nieznaczną cytrusowość w niemal nieuchwytne, słodsze owoce, a więc lychee i pitaję, przysłonięte słodyczą prostszą, wręcz cukrową, ale... ciepłą, wciąż paloną? Tu chyba jeszcze wyłapałam powidła śliwkowe. Dość mocno posłodzone.

Po zjedzeniu został posmak mocno palonego drewna i cukru, czyli w sumie karmelu, ale też cierpkość kawy. Słodycz choć o nieco lżejszym charakterze, była bardzo silna. Niby karmelowo-miodowa, ale też ciepła, palono-cukrowa. Wiązała się z fistaszkami, tym razem bardziej nugatowymi.

Całość była smaczna i interesująca. Wydała mi się spokojna, a wyrazista w smak. Nie była jednak siekierą, z żadnej ze stron. Ani szczególnie gorzka, ani też nazbyt słodka (acz słodka znacząco). Dużo kremu fistaszkowego, zarówno naturalniejszego, amerykańskiego PB, jak i nugatu mieszało się z drewnem i drzewami. Paloność mieszała się z rześkością jako dym, drewno palone i karmel, podkreślone odrobiną kawy, z miodowymi akcentami, owocami "lżejszymi". Tu jednak żałuję, że tak ciekawej nuty jak duet lychee i pitai cały czas trzymał się cukier. Na szczęście w dużej mierze zyskał ciepło palony-charakter. Bo właśnie bardzo mocno palona była całość.

Przypominała trochę też bardzo "masło orzechową" Cachet Bio Organic 85 % Extra Dark Chocolate, która też z czasem odsłaniała śliwki. Podlinkowana jednak całe mnóstwo śliwek, ponieważ ogólnie była soczystsza. Dużo w niej też kawy, słodu. Dzisiaj opisywana oparła się na maślaności, fistaszkowości i słodyczy. 
Przywołała też wspomnienie Cachet Bio Organic 72 % Extra Dark Chocolate Sea Salt, w której jednak sól sporo zmieniła. Acz wydaje mi się, że i samo kakao nutami obracało... nieco inaczej.


ocena: 9/10
kupiłam: Auchan
cena: 11,89 zł
kaloryczność: 580 kcal / 100 g
czy kupię znów: może

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

2 komentarze:

  1. Wystawiasz ocenę biorąc pod uwagę cenę czy niezależnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorę cenę pod uwagę, jednak nie jest to bardzo istotna kwestia, bo np. nie uznaję taryfy ulgowej "bo tanie" gdy coś jest niezjadliwe.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.