poniedziałek, 17 lipca 2023

krem BrainMax Pure Activa Cashew & Cacao

Od dawna marzy mi się nerkowcowo-czekoladowy krem. Po wycofanej Mixitelli Brownie zorientowałam się, że w zasadzie takich chyba nie robi żaden producent dostępny w Polsce. W NUTREND Denuts Cream Brownie flavour nerkowce w całokształcie trochę się chowały, a GymBeam Cashew Butter + Chocolate + Banana jest zacny, jednak zawiera dodatkowo banany, a mi chodziło o coś prostszego. W końcu udało mi się znaleźć coś bez owocowych dodatków, acz też nie w pełni to, o co mi chodziło. Przede wszystkim, nie przekonuje mnie "aktywowanie", a więc namaczanie orzechów - w moim odczuciu wprowadza wodnistość smakową. Podobnie nibsów nie lubię, a w tym miały wystąpić. Jednak czasem potrafię je tolerować, jak w przypadku Grizly Gold Krem z orzechów laskowych z chocobananem i ziarnami kakao. Mimo paru zastrzeżeń, zalety kremu przeważyły. Liczyłam, że z racji aktywowania i prozdrowotności, orzechy będą przyjemnie surowe. Producent opisał ten krem jako "idealny dla tych, którzy nie lubią zbyt słodkich". O! W dodatku gdy jeszcze zobaczyłam, że podał pochodzenie dodawanego kakao (Peru) w ogóle bardzo pozytywnie mnie do siebie przekonał. Sprawdziłam na jego stronie, na jakim to kakao pracuje, jak się okazuje ekologicznym, które ma wyższą zawartość tłuszczu niż zwykle (22%). Czyżby miało się to przełożył na iście bogaty, głęboki smak? Po zamówieniu już nie mogłam się doczekać, mimo swoich "ale". Jednak gdy przed degustacją, tworząc ramy recenzji przepisywałam skład i dotarł porządnie do mojej mózgownicy, emocje nieco ostygły. Czytałam go wcześniej, jasna sprawa i uznałam, że "może być", ale jednak... czułam, że może nie być tak pięknie. A jednak... coś mi podszeptywało, że wbrew pozorom mogę się zdziwić.

BrainMax Pure Activa Cashew & Cacao to kakaowy "aktywowany krem z orzechów nerkowca z kakao z Peru" z nibsami.

Po otwarciu uderzył zapach konwencjonalnego masła ze słodką otoczką i nerkowców o maślano-słodkim charakterze, co przełożyło się na bardzo jednoznaczną wizję bloku czekoladowego po kosztach i masy czekoladopodobnej. Wyraźnie czułam też olej kokosowy (zahaczający o goryczkowate zimne ognie?), jego kwaśność, jak również cytrusową soczystość. Ta była wpisana w kakao o delikatnej gorzkawości, acz z echem ziemi, to pewne. Całość była słodka w karmelowo-maślany sposób.


Na wierzchu olej się nie wydzielił. Z wyglądu pasta skojarzyła mi się z bardzo wilgotnym biszkoptem z widocznymi drobinkami i kawałkami zarówno kakao, jak i orzechów.
Już w pierwszym kontakcie była bardzo gęsta, niby zwarta, ale nie twarda. Przypominała konkretne, ale miękkie i wysoce wilgotne, aż plaskające ciasto. Da się to przemieszać bez trudu. Krem przyklejał się do łyżeczki, że można ogromną jego część po prostu wyjąć ze słoika.
Pełno w nim drobinek nerkowców, ale też ich kawałków. Widać także sporą ilość różnej wielkości kawałków ziaren kakao.
W trakcie jedzenia krem potwierdził swoją gęstość i ciastowość, błyskawicznie zaklejając. Rozpływał się powoli, eksponując tłustość. Skojarzył mi się z wręcz mokrym, konkretnym ciastem ze znaczącym, oleistym motywem. Na szczęście uwagę od tego trochę odciągały drobinki orzechów, nadające miazgowego efektu. W kremie czuć też lekką pylistość kakao, co po pewnym czasie przełożyło się na zmianę w ciastową zawiesinę.
Z czasem z tej toni wyłaniały się kawałki orzechów i kakao, nieco uwalniając usta od zaklejenia, rozrzedzając całość. Wtedy też znów wyskoczyła oleistość i wodnistość - również "coś rzadszego", ale płynącego z masy.
Większość kawałków gryzłam już po rozpuszczeniu się masy. Kakao dodano sporo, ale nie na tyle, by miało zmęczyć, a w sam raz. Nieliczne nadgryzałam wcześniej.
Kawałki kakao wystąpiły i duże, i średnie, i trochę małych. Wszystkie natomiast chrupiąco-twarde, acz względnie łatwe do gryzienia. Mniejsze od nich kawałki i jakby płatki orzechów okazały się miękkie w lekko zawilgocony sposób.
Całość pod względem struktury wydała mi się odpychająca. Tłuste ciasto z kawałkami do ciągłego gryzienia to nie mój typ.
Mało tego, trafiły mi się dwie grudki nie rozmieszanego oleju kokosowego (przypominam, że przeważnie występuje on w formie stałej).

W smaku w pierwszej chwili krem wydał mi się szokująco delikatny, wręcz trochę wodniście-oleisty i bez wątpienia słodkawy. Subtelnie i naturalnie orzechowo-kokosowo?

A już po chwili też czekoladowo... blokowo. Oto oczami wyobraźni zobaczyłam budżetowy blok czekoladowy, masę czekoladopodobną, czekoladę domową - tego typu twory. Po ustach rozszedł się smak pseudoczekoladowy. Słodki, acz nienapastliwie, z dogorywającą niby gorzkawością.

Wyraźnie pobrzmiewała za tym kokosowa nuta. Pomyślałam też o orzechu kokosowym, lecz to wyraźnie olej kokosowy. Nie do pomylenia z czymkolwiek innym. To on podszepnął czekoladowemu wątkowi konwencjonalne masło i oleistość.

Słodycz rosła w tym wszystkim, acz zachowała spokojny charakter. Oddawała maślany, leciuteńko palony karmel, ale wpisywała się też w wizję figurki czekoladopodobnej.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach ze słodyczy wyłoniły się orzechy nerkowca. Napędziły maślaność, lecz wreszcie też bardzo wyraźnie zabłysnęły jako one same. Nerkowce przedstawiły się jako delikatne w wydźwięku, ale intensywne i wyraziste w kompozycji smakowej. Były surowe i takie... przez pewien czas "czyste". A jednak trochę się gubiły.

Zaraz bowiem dołączyła do nich maślana pseudo czekoladowość. Pojawiła się lekka ziemistość wynikająca ze splotu jedynie gorzkawego kakao (któremu nigdy nie udało się osiągnąć poziomu "gorzkiego", ograniczało się do "gorzkawego") i oleju kokosowego, a także sugestia kwasku, soczystości. Ten jednak nie nadszedł, a zatonął w słodyczy. Olej kokosowy i karmel wydały mi się nagle nierozerwalne i dziwnie rześkie. Czuć oleistość, ale też jakby cukier kokosowy.

Drobinki nerkowców wyłaniające się na język niewiele wnosiły. Kawałki kakao za to chyba coś tam trochę... Gorzkością lekko pobrzmiewały i odrobinę podkreśliły kakao w bazie.
Rozgryzałam je w większości gdy już masa zniknęła, jednak podgryzane, nadgryzane czy nawet gryzione wcześniej po prostu smakowały sobą, nakręcając ziemistość. Gryzione po wszystkim przygłuszały olej kokosowy i słodycz swoim soczyście cytrusowym, ziemistym smakiem. One były już gorzkie (nie gorzkawe). Wydały mi się lekko dymne, ale nie palone; surowe. Wyraźnie smakowały cytrusami i winem.

Gdy po nich zagarnęłam samą masę, i w niej udało mi się doszukać sugestii wina, kakao chyba też nieco się nasiliło, ale... i tak minimalnie. Nie udało mu się zerwać z blokiem czekoladowym.

W posmaku została wyrazista nerkowcowość i cierpkość kawałków kakao, niestety z niezbyt przyjemnym, goryczkowatym olejem kokosowym w tle. Na poziomie gardła czułam przesadzoną słodycz, choć nie słodycz jako wyraźny posmak. Ona delikatnie pobrzmiewała - częściowo była nerkowcowa, ale i takie "dosłodzenie"  czuć (a jednocześnie nie cukrowość).

Całość bardzo mnie rozczarowała. Ten tani, pseudo czekoladowy, jedynie gorzkawy, a nie gorzki smak przewodni nie chwycił. Przeszkadzała mi za wysoka słodycz, której nic nie przełamywało i za duża ilość oleju kokosowego. Płynęły sobie jak gdyby nigdy nic. Dodano je kompletnie bez sensu. Jakby chciano olejem napędzić gorzkość, a skąpiąc kakao. Jego (kakao!) do masy powinni dodać więcej, to pewne. Kawałków kakao dodano natomiast w punkt. Mimo że nie jestem ich fanką, tutaj wyszły chyba na plus. Orzechy nerkowca z kolei... mam mieszane uczucia. Niestety nie były głównymi bohaterami cały czas, chwilami mi ich brakowało. Były wkomponowane w nieprzyjemną, tłustą ciastowość. Efekt ciasta w słoiku nie przemawia do mnie. Całość była w sumie delikatna w smaku, a mimo to taka... przytłaczająco-odpychająca.
Nałożoną połowę zjadłam, bo zjadłam. Raczej dlatego, że wiedziałam, iż jak się oderwę, nie uda mi się znowu do tego wrócić, a swoje kosztowało. Wiedziałam też, że i Mamie nie podejdzie. Próbowałam znaleźć coś, za co mogłabym pochwalić, ale po prostu nie potrafię. Wydało mi się to przekombinowane i oszukańcze.
Przypomniała mi się Naturelka Orzechowni, która też miała być kakaowa, a bez sensu walnęli olej kokosowy. Ona jednak mimo wszystko jeszcze jakoś tam była, czym miała być.

Połowę oddałam Mamie. Jej również nie smakował. Powiedziała: "Rzeczywiście tam ani nerkowców, ani czekolady w sumie nie czuć. Nie było gorzkie od kakao, a zamiast niego czuć w nim takie dziwne, niesmaczne coś. To chyba ten olej kokosowy. Konsystencja dziwna... takie nie wiadomo, co to jest." Stwierdziła jednak, że może bardziej ją chwyci z kaszą manną. Niestety: "nie, jednak i kasza nie pomogła. Krem się w niej niespecjalnie rozpuszczał, a w smaku i tak był niedobry. Całość aż miodem musiałam ratować, by jakoś smakowało". W konsekwencji końcówkę oddałyśmy ojcu.


ocena: 4/10
kupiłam: brainmarket.pl
cena: 44,20 zł za 250g
kaloryczność: 605,12 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: 70% aktywowane organiczne orzechy nerkowca, olej kokosowy, cukier kokosowy, ziarna kakaowe, 2% kakao

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.