wtorek, 4 lipca 2023

Domori Fondente Dark Chocolate 70 % Short Process Light Roasting (2022) ciemna

Jakiś czas temu zaczęłam tracić serce do Domori, jednak gdy zobaczyłam nieznane mi tabliczki, już nie wiedziałam, czy zupełne nowości, czy pozmieniane lub odnowione dawne, zakupiłam. Wyglądała inaczej niż znana mi Domori Fondente Criollo 70 % Dark Chocolate z 2021 roku. Tamta to na pewno criollo, a ta? W ogóle pochodzenie kakao nie zostało podane, obstawiam więc blend. Czego się spodziewać więc zupełnie nie wiedziałam. Jedzenie zaczęłam od potencjalnie najmniej w moim guście - obstawiałam najsilniejszą słodycz.

Domori Fondente Dark Chocolate 70 % Short Process Light Roasting to ciemna czekolada zawierająca 70 % kakao - krótko i lekko prażonego.

Po otwarciu uderzyła intensywna woń wina, soczystych, słodkich wiśni i suszonych, acz wciąż lekko soczystych daktyli. Te wydawały się w naturalny sposób nieco karmelowe, a karmel... karmel był wyczuwalny też jako on sam. Mieszał się z miodem. Miód i daktyle, wino dbały o rześkawą słodycz. Jakby w niej pobrzmiewał leciuteńki kwasek, przywodzący na myśl źle ususzone lub podfermentowane suszone figi, a także subtelną, słodką pomarańczę. Kompozycja mimo soczystości wydała mi się ciężka, na co przełożyła się wizja ciężkiego brownie z orzechami laskowymi i włoskimi. Brownie, które sowicie polano sosem czekoladowo-kakaowym. A do niego podkradła się też gorzkawa czarna kawa.

Tabliczka w dotyku wydawała się zarówno pylista, jak i dość tłusta. Była wręcz niewiarygodnie twarda i konkretna. Trzaskała donośnie.
Także w ustach rozpływała się dość twardo i masywnie, jednak niespecjalnie gęsto, a jedynie gęstawo. Gęstość wydawała się jakby pozorna. Była zbita i bardzo soczysta, z minimalnie maślanym elementem w tle. Wydawała się zupełnie nietłusta. Cechowała ją kremowa gładkość. Niezobowiązująco pokrywała podniebienie lekkimi smugami, by łatwo zniknąć.

W smaku równocześnie uderzyła słodycz i gorzkość, przy czym pierwsza zaczęła dynamicznie pokazywać swe różne oblicza, a druga cały czas spokojnie rosła.

Przodowały soczyste, choć niewątpliwie suszone figi. Najpierw złociste i miękkie, niemal miodowo słodkie... właśnie mieszające się z miodem! Natarł z impetem i aż zadrapał. Figi zaczęły wówczas zmieniać się na takie mieszane, różne, w tym ciemniejsze, a więc źle podsuszone i podfermentowane, z echem kwasku... Słodycz nabierała mocy jak wino.

I właśnie wino też zaraz poczułam. Czerwone, niby z wytrawną cierpkością, ale też soczyście słodkie. Takie... w beczce. Pomyślałam też o korku od wina. Ogólnie pojawiać się zaczęły drewniane nuty. Myśli krążyły wokół soczyście nasączonego drewna.

Drewno należało do gorzkości. Rosła delikatnie, mieszała się z orzechami oraz migdałami, podkreślając się z nimi wzajemnie. Oprócz beczek i drewna, czułam też delikatną śmietankę i maślaność. Ta wydobyła orzechy laskowe. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa dołączyły do nich orzechy włoskie, które podkreśliły goryczkę. Razem z migdałami wyprzedziły inne, dominując wraz z drewnem.

W tym czasie w słodyczy rozgościła się świeżość. Suszone figi zmieniły się w jasnofioletowe, różowe winogrona, a z wina wyłoniły się słodko-kwaskawe wiśnie. Kwasek był wyczuwalny do końca, tylko że mocno od tego momentu słabł. Wino jednak wciąż przepływało przez kompozycję, dbając o powagę i ciężkość. Nie uczyniło jej jednak specjalnie alkoholowej.

Słodyczy nadało za to mocy. Z owoców na przód zaczęły wychodzić suszone daktyle, jakaś szlachetniejsza odmiana. Sama w sobie nieco czekoladowo-karmelowa? Suszone owoce wiązały się wciąż też z miodem, ale jednak i palony karmel się pojawił.

Słodycz opływała również gorzkość. Wyobraziłam sobie muliste, mocno kakaowe brownie z miodem. Słodzone miodem, a może polane karmelem? Karmelo-miodem? Chwilami drapało to aż w gardle.

Oczami wyobraźni zobaczyłam trochę dymu, a także kominek z palonym drewnem. Czyżby brownie pieczono w piecu, też drewnem opalanym? "Soczyste beczki" i drewno robiły się coraz intensywniejsze, gorzkość się kumulowała, mimo że słodycz nie słabła. Poczułam czarną kawę i ziemię. Do brownie dołączyło inne ciasto czekoladowe, chyba podane ze śmietanką. Może lava cake, z sosem kakaowo-kawowym? I... czekoladowe brownie zrobione jakoś na bazie daktyli? Na pewno z orzechami i migdałami.

Pod koniec gorzkość mocno związała się ze słodkimi, suszonymi owocami. Te z kolei oglądały się na soczystość... też jednak zasłodzoną. Odnotowałam jakby morelowo-figowy dżem, podkreślony nutką pomarańczy.

Po zjedzeniu został posmak soku wiśniowego i wręcz lekkie, cierpkie ściągnięcie oraz wysoka słodycz miodu i daktyli. Ostatnie wiązały się z obłędnie kakaowym brownie i drewnianymi nutami. Echo orzechów też pobrzmiewało.

Czekolada wyszła przepysznie, mimo że nieco za słodko. Kumulacja miodu, fig, daktyli i karmelu na szczęście spotkała się z soczystością wina, wiśni, odrobinki pomarańczy i winogron. Ogrom drewna, orzechów (laskowych i włoskich) oraz migdałów, podkreślony kawą i ziemią zapewniły satyskacjonującą gorzkość. Całość wyszła zachwycająco czekoladowo i ciężko w pozytywnym, takim poważnym, sensie. Intrygująca była myśl o beczkach i właśnie drewnie w ich kontekście.

Całość bardzo przypominała Fondente Criollo 70 % Dark Chocolate z 2021, jednak nie były zupełnie takie same. Dzisiaj opisywana przedstawiła się jako bardziej soczysta, winna. Zaserwowała też więcej paloności i drewna związanego z gorzkością, aniżeli orzechów, migdałów, powiązanych raczej z pewną maślanością, toffi. Obie oddawały mocno kakaowe brownie i/lub lava cake, miały sporo daktyli, miodu i suszonych owoców ze świeższymi akcentami. Choć obie nieco za słodkie, wyższa soczystość i pewniejsza siebie (choć nie tak zupełnie silniejsza) gorzkość dzisiaj opisywanej bardziej mnie przekonała.


ocena: 9/10
cena: 35 zł (cena półkowa za 75 g)
kaloryczność: 559 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.