środa, 25 maja 2022

Domori Fondente Criollo 70 % Dark Chocolate ciemna z Wenezueli (nowa 2021)

Po paru gorszych tabliczkach, po próbach produktów nie bardzo w moim typie, po po prostu jakiś dziwnych doświadczeniach, zachciało mi się porządnej, czekoladowej głębi. Najpierw pomyślałam: "no przecież! Domori!", ale potem się zreflektowałam. To fakt, że odświeżona linia plantacyjna usatysfakcjonowała mnie, ale... to, w jakim kierunku marka zaczęła się zmieniać, jak powprowadzała propozycje "bardziej chwytliwe dla ogółu" (a przy tym wciąż bardzo drogie, więc nie widzę sensu, bo ani one "dla przeciętnych zjadaczy zwykłej czekolady", ani dla prawdziwych degustatorów), jak z oferty wywaliła mnóstwo naprawdę dobrych, szlachetnych tabliczek... nie podobało mi się. Więcej! Bolało mnie. A jednak efektów odświeżonej linii Criollo Blend byłam ciekawa, jakże by inaczej. Acz co do konkretnie dzisiaj opisywanej bałam się, że z samego criollo wyjdzie blado w porównaniu do jednej z moich naj-naj czekolad, czyli IL Blend 70 %. Dawną wersję dzisiejszej (Domori Cacao Criollo 70 %) kojarzyłam jako smaczną, ale nie podobała mi się licha gramatura (25g). Dwukrotne jej zwiększenie to pozytywna zmiana już na pierwszy rzut oka! A jednak... miałam nadzieję, że jakość nie spadła. Zaobserwowałam jedną rzecz: na niektórych zdjęciach w internecie na opakowaniu kobieta patrzy w lewo (czyżby w przeszłość, hah?). Na moim natomiast prosto na mnie (wyzywająco?).

Domori Fondente Criollo 70 % Dark Chocolate to ciemna czekolada zawierająca 70 % kakao Criollo (blend różnych podgatunków) z Wenezueli.

Po otwarciu poczułam się, jakbym nachylała się nad wilgotnym, ciepłym czekoladowym lava cake, kryjącym alkoholowy, czekoladowy sos. Może była tam nutka wina? W każdym razie charakternie soczysta. Na pewno w towarzystwie migdałów. Zapach pokazał mi mnóstwo drzew z delikatnym, ziemistym tłem, od którego usilnie starała się odwrócić uwagę słodycz miodu i... miodu karmelizowanego... może nawet karmelu, ale wciąż związanego z sosowatością wnętrza czekoladowego ciasta. Wyraźnie czułam także słodką soczystość, przywodzącą na myśl ciemne, niemal czarne winogrona. Tu zawinęła się lekka maślaność oraz wyobrażenie o "winnych" w smaku jabłkach w karmelu, obtoczonych w kawałkach migdałów na patyku (takie "festynowe amerykańskie").

Przeciętnej grubości tabliczka przedstawiła się jako masywna i bardzo twarda, ale wydawała jakby "puste" i kruche trzaski. Do pewnego stopnia twardość podtrzymywała także w ustach.
W nich rozpływała się w umiarkowanym, raczej dość szybkim tempie, idealnie gładko-kremowo, przez dłuższy czas gęsto. Zmieniała się w zbity, aksamitny budyń, jakby zrobiony na śmietance. Nawet z lekką maślanością. Dość tłusty, ale z odrobiną swoistej soczystości-mięsistości, porównywalnej do tej orzechowej. Dopiero pod koniec nieco się rozrzedzała i znikała bez echa.

W smaku pierwsza przywitała się słodycz miodu, zmieniająca się zaraz w miodowo-śmietankowe toffi. Miała w sobie coś z wykwintnego sosu. Toffi zaczęło się przypalać, stając się coraz to ciemniejszym karmelem, mimo rozpływającej się w tle śmietanki. Karmel krył odrobineczkę soli, a i sugestia soczystości, kwasku za nim się zawinęła.

Uderzyły migdały, podkręcając z kolei ciepło karmelu. Same musiały być lekko podprażone, jednak początkowo także one w pewną łagodność się wpisywały. Wyobraziłam sobie mnóstwo migdałów z gorzkawymi skórkami w gęstym karmelu. Mignął mi karmelowy likier.

Z czasem wróciły myśli o czekoladowym, ciepłym cieście typu lava cake, z którego wnętrza leje się sos... zrobiony między innymi na bazie miodu? Lekko alkoholowy? W cieście ukryła się nutka wina, wnosząca lekką soczystość i szlachetną cierpkość. Ogrom słodyczy skierowała na lekko... świeżo-wilgotnie daktylowy tor?

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa uderzyły drzewa, wszędzie wokół roznosząc gorzkość. Pomogła im nutka ziemi i wsparły migdały. Zrobiło się bardziej ogólnie orzechowo i wciąż ciepło. Część orzechów i migdałów chwilowo przybrała postać masła orzechowego typu amerykańskiego, a więc słodkawego i z odrobinką soli, potem jednak zmieniła się w naturalną pastę orzechową 100%. To było jak park skąpany w słońcu - przerwa na kanapkę z masłem orzechowym w nim?;  jak podprażone migdały...

...Migdały, w których ktoś obtaczał jabłka w karmelu na patyku (z zapachu). Musiało być samo w sobie charakterne, winne, lekko kwaskawe, ale niosące też specyficzne ciepło. W pewnym momencie poczułam przy nim i przy migdałach cynamon. Słodycz rosła, a alkoholowa nuta dodała jej powagi.

Cierpkość w końcu przyniosła sporo ciemnych, niemal czarnych winogron (np. odmiany Melody). Soczystość wzrosła, zwróciła uwagę na ziemię. Mignęły mi także słodko-kwaskawe, dojrzałe jeżyny.

A jednocześnie migdałowo-orzechowa pasta, "patyczkowa" słodkość zaczęły nieco tonować gorzkość niemal maślaną nutą. Karmel wracał do bardziej śmietankowo-maślanego, niemal toffi wydźwięku. Musiało być to jednak alkoholowe toffi.

Drzew i migdałów jednak nie brakowało, acz drzewa okryły się złotym miodem jak złotą żywicą. Było w nim coś soczystego, cierpkawego... właśnie żywicznego. Z czasem miód i karmelo-toffi z soczystością owoców i migdałami zasugerowały bardzo, bardzo słodkie daktyle. W owocach wyłapałam nawet pewne podfermentowanie? Daktyle i drzewa splotły się, co zwieńczyło lekkie rozgrzanie (cynamonu, słodyczy i alkoholu?).

Po zjedzeniu została wysoka słodycz "miodowawych" daktyli i karmelo-toffi z wymyślnych słodkości ("cosie" na patyku - już niekoniecznie jabłka; sos z ciasta), ale też aż nieco cierpkawe drzewa i migdały... bardziej jako masło / pasta orzechowa. Czułam lekką soczystość błądzącą między winogronami a winem. Odrobinka ziemi dodała powagi, choć i tak było bardzo, bardzo słodko. Jak na Domori, posmak utrzymywał się jakoś tak za krótko.

Słodycz rozgrzanego toffi-karmelu, miodowych rzeczy (daktyli i sosu) kojarzyła się z dawną wersją (2017), jak i drzewa, masło orzechowe z migdałów, winogrona. Dawna to jednak też sporo jeżyn i wręcz piernik, a tu... ciasto wyszło bardziej czekoladowo. Nutka cynamonu przykleiła się z kolei do owoców z karmelem. Nowa wydała mi się słodsza, ale mniej maślana. Do słodyczy dodała więcej gorzkości (drzew, nawet nieco ziemi). Migdały, choć utopione w słodyczy, ponownie się spisały. Choć smakowo to może nawet i 9, nie podobało mi się to, jak zbito-tłusta była początkowo, a potem tak po prostu niesyto znikała. Wyszła lepiej od dawnej, ale jednocześnie przy pełnowymiarowej, bardziej niż w neapolitance, czuć wady.

Migdały, drzewa, alkohol, daktyle czułam też w IL Blend 70 % , ale ta to zupełnie inny, głębszy, dosadniejszy i bogaty w owoce (śliwki, leśne, brzoskwinie) poziom od wszystkich wspomnianych.


ocena: 8,5/10
cena: 39 zł (za 50 g - cena półkowa)
kaloryczność: 556 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.