poniedziałek, 16 maja 2022

U Dziwisza Czekolada Artystyczna Wino ciemna 75 % z Peru z winem różowym wytrawnym

Ktoś mógłby zadać sobie pytanie, po co wciąż katuję się kolejnymi Dziwiszami. Właśnie w końcu też już nie wiedziałam i białą z wtopioną miazgą z orzechów włoskich oraz nibsami jako posypką, oddałam, nie otwierając, Mamie. Najpierw jeszcze się wahałam, bo jednak orzechy, ale... w końcu uznałam, że co mi po dodatku miazgi z nich, skoro całej reszty nie chciałam? (Nie pytajcie, jak się cieszyłam, gdy od Mamy usłyszałam, że tak podłej białej czekolady to w życiu nie jadła, że "to coś waliło cukrem, mlekiem w proszku i najgorszą taniością".) Gdy zaś chodzi o dodatek wina w czekoladzie ciemnej... Sprawa wyglądała nieco inaczej. Ciekawiło mnie, jak producent podszedł do wariantu. I... Mama bardzo nie lubi ciemnych, a tata ciemne toleruje tylko z nadzieniami / dodatkami. Ta była taka... taka dziwna, nie wiedziałam, komu mogłabym ją upchnąć (żadnemu z rodziców?). A może miała zaskoczyć na koniec?

U Dziwisza Czekolada Artystyczna Wino to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao Chuncho z Peru "o smaku różowego wina zweigelt", a dokładniej z wytrawnym różowym winem Zweigelt Rose (ze szczepu Blauer Zweigelt) winnicy Rzeczyca.

Otwierając, trafiłam na zapach spalonego, czarnego już drewna opałowego i roślin, strączków... przez które pomyślałam o winogronowych wytłoczynach, jakiś dziwacznych resztkach winogron (po czym? pojęcia nie mam). Pewna wytrawność i maślaność z tła podszepnęły mi groch i soję, a te przywiodła na myśl kompozycję ciemną, ale wegańsko "mleczną". W trakcie degustacji przewijało się za jej sprawą skojarzenie z tłustymi, tanimi czekoladkami w wariancie udającym smak Marc de Champagne. Z czymś dusznym i kwaskawym (kwaśno-dusznym?).

Już w dotyku lśniąca tabliczka wydała mi się bardzo tłusta. Wyglądała na ciemną mleczną. Trochę brudziła dłonie, zaczynając się w nich podtapiać (choć jeszcze nie topić). Konkretna i masywna, w zasadzie nawet twarda, łamała się ze znikomym trzaskiem. Trochę się kruszyła. Odgryzając kawałek, trafiłam na miękkawość, a ona potrafiła zatrzeszczeć jakby od cukru i pyłku kakao.
W ustach rozpływała się bardzo łatwo i szybko, uderzając śliskością, podszytą wodą. Niby była zbita i gładka, ale brakowało jej konkretu. Przypominała zastygłą, kiepską i rzadkawą polewę. Znikała z ust na nic, w plastikowo-polewowy sposób. Zostawiała po sobie oleistość na ustach i poczucie suchości w ustach. 

Smak od pierwszych sekund uderzył słodyczą, na którą nałożył goryczkę i dziwny motyw alkoholowych rodzynek.

Słodycz rozchodziła się powoli, konsekwentnie i równomiernie, rosnąc jedynie delikatnie. Należała do karmelu, prędko zmieniając wydźwięk na niemal cukrowy alkohol. Pomyślałam o winie, zalatującym cukrem, a po chwili też rumie, brandy.

Goryczka mignęła spalonym, czarnym drewnem i czymś... zgorzkniałym. Nie mocno jednak, a zalatującym z tła. Gorzką rodzynką?

Rodzynkowy smak właśnie przybrał dziwny wydźwięk jakby rodzynek starych, przesuszono-nadpsutych. Pomyślałam o rodzynkach w spirytusie, potem wzrosła i słodycz, i pojawiła się delikatna kwaskawość. Dołączyła nuta wody, serwująca nijakie, a słodkie winogrona różowe i... czerwone owoce... Niedojrzałe, a jakby wodniste truskawki? Czekolada wydawała się udawać wariant Marc de Champagne i nadzienia truskawkowo-alkoholowe. Tylko... że bardzo o smaku tych alkoholi, bez wyraźnie wyczuwalnej alkoholowości jako zawartych procentów.

Konkretniej tanich czekoladek, bombonierki z takowymi nadzieniami. Oprócz goryczki palono-polewowej, poczułam lekko orzechowy akcent i maślaność. Czekolada jakoś w połowie rozpływania się kęsa zasunęła wyraźną, śmietankową nutę. Bazowo zaczęła łagodnieć, robić się coraz bardziej tłusto-wodnistą smakowo. Rósł za to alkoholowy aspekt. Wyszedł na pierwszy plan, zrównując się z czekoladowością.

Poczułam bardzo śmietankowo-słodkie ciasto czekoladowe... z którego alkohol, może i różowo-spirytusowe wino, może bardziej rum, aż się lał. Uderzał do głowy i jakby próbował ukryć kiepskie składniki. Ciasta tak nasączonego i tłustego, że pewnie aż plaskającego. Jakby ktoś zalał je spirytusem i napchał kiepskimi rodzynkami? Potrafiły mignąć kwaskiem cytryny, który pobudził czerwonawo-nijakie owoce.

Oczami wyobraźni zobaczyłam zwęglony, czarny pień; poczułam dym i lekką ziemistość. Byłyby w porządku, gdyby tłuszczowo-wodniste nuty i "nadpsute rodzyny" tak ich nie napastowały.

Pod koniec wróciły myśli o wytłokach z winogron, "winogronowych resztkach", winogronach jasnych i nieświeżych. Odnotowałam alkoholową ostrość, przekładającą się na skojarzenie z wodnistą słodzikowością i... jakby coś wegańsko-białkowego? Grochowość? Sojowość? Specyficzną goryczkę czegoś wege, związaną z nadpsutymi rodzynkami. Pomyślałam o cukrowym, owocowawym rumie. Dosłownie na koniec słodycz z alkoholowym uderzeniem wydawała się przesadzona. Taka... imperatywna.

Po zjedzeniu został posmak... smaku (nie alkoholowości) spirytusowo-winogronowego, taniej bomboniery / ciasta z plastikowo goryczowatą czekoladą.
W dodatku czułam oleiste zatłuszczenie i jakby pyłek kakao na zębach (mimo że czekolady oczywiście nie gryzłam), języku.

Całość wyszła niesmacznie w moim odczuciu. Jednocześnie po prostu mocno przeciętnie, że od biedy można zjeść (w moim przypadku jednak pojawia się pytanie: "ale po co?"; szkoda mi czasu na tak niesatysfakcjonującą czekoladę). Z alkoholowym smakiem, ale topornie. Mocno w smak alkoholu, niekoniecznie w same procenty, a jednocześnie mdło w czekoladowość. Tanio zarówno gdy chodzi o czekoladę, jak i tę nutę. Spirytusowy wariant Marc de Champagne z czegoś, te kiepskie rodzynko-czerwonawo-wodniste owoce i goryczka... spalone nuty od kakao, dziwna wodnistość i śmietankowość przełożyły się na ogólną gorzkość i lekki kwasek, ale niestety o złym wydźwięku. Delikatna, niezła słodycz nie pomogła. Sama niestety dawała się wciągnąć w kiepski wydźwięk. Gdy poczytałam o dodanym winie - czekolada chyba rzeczywiście ma jego nuty ("na podniebieniu delikatna słodycz, na języku nuta truskawek w śmietanie").
Wyszła więc... poniekąd zgodnie z opisem, ale i tak niesmacznie, a przynajmniej zupełnie nie w moim typie. Jak producent oferuje jakiś wariant, to proponuję, by kilka razy popróbował, czy nie tylko czuć, co trzeba, ale też czy efekt jest przyjemny. Tu chociażby ta beznadziejna wodnistość - sprawka wina?
Dodane wino... cóż, rzeczywiście je czuć (ale w nieprzyjemnym sensie).
Od razu przypomniała mi się "podobnie naalkoholowana" (niby czysta, a z alkoholem) Raaka 82% Bourbon Cask Aged Unroasted - wykonana jednak cudownie, tak, że wszystko w niej pasowało. Piwne Beskidy podobnie: IPA i APA. Wszystko można więc zgrać. Dzisiaj prezentowaną po zjedzeniu paska oddałam dla ojca ("a niech robi z nią, co chce"). On uznał, że: "taka tam... ale może być, bo nietypowa".


ocena: 5/10
kupiłam: Sklep U Dziwisza (dostałam; dziękuję)
cena: 16 zł (za 50 g; ja dostałam)
kaloryczność: 515 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, naturalny aromat wanilii

PS A jakby bylejakości było komuś mało, zapraszam na małą aktualizację o miodzie gryczanym Huzar, który w Biedrze potaniał (ciekawe, dlaczego).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.