niedziela, 15 marca 2020

Cachet Bio Organic 85 % Extra Dark Chocolate ciemna z Tanzanii

Mimo że wiele czekolad marki Cachet mnie zachwyciło, do tych o znacznie wyższej zawartości kakao odnosiłam się dość... ostrożnie. Czułam bowiem, że może być podobnie, co z genialnymi Tesco finest, a więc: te około 70 % są boskie, a im więcej kakao, tym bliżej do po prostu "smaczne". I właśnie w dniu, gdy miałam ochotę na coś zwyczajnie dobrego, ale też nie banalnego, sięgnęłam po tę tabliczkę. Jak się okazało, w 2018 r. otrzymała odznaczenie Great Taste. Na mnie nie robi to wrażenia, bo i tak z tymi różnymi nagrodami moje ulubione / lubiane mniej się nie pokrywają, ale piszę to jako ciekawostkę.

Cachet Bio Organic 85 % Extra Dark Chocolate Tanzania to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao z Tanzanii, z okolic miasta Mbeya.

Nad tabliczką uniósł się wyrazisty zapach prażenia. Nie za mocnego jednak, a z odrobinką pewnej soczystości prażonego słodu i orzechów. Spośród nich wyłowiłam fistaszki (nie wiem czy nie lekko posolone albo jak słonawe masło orzechowe). Przy słodzie z kolei, już raczej w trakcie jedzenia, doszukałam się ziemistości, zalatującej powidłami śliwkowymi.

Ciemna tabliczka łamała się z głośnym trzaskiem. Była twarda, ale nietrudna do połamania, bo dość krucha, przy czym średnio trzymała się linii podziału.
W ustach rozpływała się powoli, trochę opornie, ale raczej gładko i znośnie. Lekko suchawa, tłusta, ale bez przegięcia w żadną ze stron i nie ciężka. Przypominała mięknącą, zapychająco-lepiącą taflę z kremowego masła orzechowego.

W smaku przy robieniu pierwszego kęsa mignął mi niemal węgielny, gorzki smak, wynikający z suchawego, acz wyrazistego kakao. Potem prażenie również się odezwało przynosząc więcej gorzkości orzechów. Miała łagodny wydźwięk. Z całego miksu ciężko coś wyłuskać, ale obstawiałabym  brazylijskie, włoskie z gorzkimi skórkami i fistaszki.

Słodycz, jaka przybyła po chwili, okazała się niska, również nieco węgielna jak takowy karmel. Nieco przepalony, niespecjalnie wyrazisty i... kremowy, wpisujący się i mieszający z... masłem orzechowym. Była w tym i zwykła maślaność, co skojarzyło mi się z lepszą wersją  czekoladek Trader Joe's Peanut Butter Chocs Salted Caramel.

Od słodyczy mniej więcej w połowie zaczęły odciągać uwagę przebłyski nieco węgielnych nibsów. Smak ziaren kakao podchodził chwilami pod słód, wydał mi się minimalnie "soczysty" i cierpkawy. Raz i drugi mignęły mi przy tym przypalone powidła śliwkowe.

Nagle wszystko zdominowały, i tak przewijające się od początku, orzechy. Całe mnóstwo, cały miks. Były to takie z gorzkimi skórkami. Prażono-poprzypalane, ale i specyficznie soczyste. Włoskie, fistaszki, laskowce, brazylijskie... dużo różnych. W pewnym momencie zaczęły dominować orzechy laskowe. Podprażone, pasujące do karmelowego masła orzechowego. Kremowe, słodkawe i delikatne masło orzechowe stało się tłem dla reszty.

Sugestie soczystości bliżej końca odłączyły się od cierpkości i zrobiły się lekko owocowe. Zawisła nad nimi wizja kwasku, jednak ten nie nadszedł. Trochę jak mieszanka kwaśnych, soczystych suszonych śliwek "naszych" i słodkich kalifornijskich. Nieznacznie owocowa nuta zdecydowała się przejść w bardziej węgielne, smoliste klimaty. Zaczęły nawet podchodzić pod ocet winny...

Lecz pod koniec znów to orzechy przejęły ster. Tym razem z kakaowości, wydobyły kawę. Jak jakaś... orzechowa czarna kawa lub raczej kawa, a tuż obok mieszanka palonych ziaren kawy i orzechów. Niby palonych, a soczystych.

Orzechy i kawa pozostały w posmaku z niemal soczyście-węgielną cierpkością nibsów, doprawionych winnym octem balsamicznym lub i samym winem (bez alkoholu).

Muszę przyznać, że nie spodziewałam się smaku tak... dotkliwego. On był pozytywnie przenikliwy i wyrazisty, a przy tym nie zbyt nachalny, nie mocno dynamiczny. W sumie do tych nut pasowałaby silniejsza intensywność. Ogrom orzechów, masła orzechowego karmelowego, nieprzesadzona słodycz zostały podbudowane mocniejszymi tonami, które jednak tylko "doprawiały". Owoce... to raczej sugestie, połączone z węgielno-nibsowymi akcentami. Kakao ciekawie nibsowo właśnie wyszło. Całość miała zacnie węgielny klimat, a nie np. spalenizny.

Orzechy, masło orzechowe i te konkretniejsze, cierpkie akcenty rodem z Pralusa Tanzanie Forastero 75 % czy też "poprawione" z Alexandre Tanzania 70 %, ale Cachet był od nich o wiele mniej kwaśny, bez tych octowo-mocnych smaków i mniej owocowy. Pokazał za to moc orzechów i kakao.
Czekolada chwilami taka nienachalna, że może aż nudnawa, ale mnie w pełni zadowoliła. Taka właśnie przyjemnie gorzka, nie za słodka. Konsystencja jak na tę cenę i zawartość kakao bardzo przystępna.


ocena: 8/10
kupiłam: Auchan
cena: 9,29 zł
kaloryczność: 595 kcal / 100 g
czy kupię znów: kiedyś w promocji mogłabym

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy

2 komentarze:

  1. Dużo moich wątków, na dodatek spójnych, więc i u mnie miałaby szansę na wysoką ocenę. Przekrój orzechów, kawa, a nawet owoce (suszone śliwki) na duży plus.

    Do Tesco finest nie mogę się odnieść, bo jadłam tylko jedną powyżej 80% kakao. Rzeczywiście była "tylko" smaczna, podczas gdy te ok. 70% przepyszne. ALE! Była też jedna potwornica z serii ok. 70%, więc nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tamta miała takie suszowato-ziołowe nuty po prostu, że... zdziwiłabym się, gdyby Ci smakowała. Pamiętaj, że to moje 10/10 było!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.