wtorek, 17 marca 2020

Meiji The Chocolate Bean to Bar 55 % Brilliant Milk ciemna mleczna z Peru

Poznawanie czekolad Meiji miałam zacząć właśnie od jedynej zamówionej mlecznej (dobrze się stało, że akurat z mlecznych była dostępna tylko ta i nie musiałam się zastanawiać, na którą się porwać, bo... więcej mlecznych i tak bym nie chciała; długo wahałam się, czy w ogóle jakąś kupić kupić), ale stało się inaczej. Po smacznej Elegant Bitter, Brilliant Milk zaczęłam postrzegać jako intrygującą o tyle bardziej, że to jedyna z kakao tylko z Peru tej marki (ciemna to już mieszanka Peru i Ekwadoru). Zastanawiałam się, dlaczego akurat tak i... Tak sobie pomyślałam, że w sumie większość mlecznych jedzonych z tego regionu miała niższą zawartość kakao, przez co niezbyt mnie satysfakcjonowały. Wiedząc, co potrafi peruwiańskie, przeczuwałam coś smacznego, mimo że w sumie w Georgii Ramon Maranon Peru 60 % Milk coś mi nie grało. Czyżby te wyraziste nuty nie nadawały się do mleka? Ale jednak była ciekawa i smaczna... Co też Japończykom udało się z tego wyciągnąć? Chyba całkiem sporo, bowiem dostała brąz Akademii Czekolady i wiele innych nagród, o czym dowiedziałam się już przy sprawdzaniu tej recenzji.

Meiji THE Chocolate Bean to Bar 55 %  Brilliant Milk to ciemna mleczna czekolada o zawartości 50 % kakao z Peru.

Gdy tylko rozerwałam papierek, poczułam rześki zapach świeżego, chłodnego mleka, do którego po chwili dołączył lekko kwiatowo-anyżowy chłodek. Niknął częściowo w kawie. Od niej roztaczały się delikatne, palone nuty, podchodzące chwilami pod jakiś czekoladowo-likierowy, palony właśnie, sos / syrop. Oblewał goryczkowate cytrusy, w tym grejpfruty. Po dłuższej chwili do paloności dołączył też karmel jako karmelki.

Lśniąca tabliczka z wyglądu udawała ciemną, ale przy łamaniu trzaskała tylko trochę. W przekroju przypominała kruchą mleczną, a w dotyku sprawiała wrażenie lepkiej (mimo że nie topiła się ani nic).
Rozpływała się dopiero w ustach i to dość szybko. Tłustawo-ślisko w mleczny sposób, a więc też odrobinę rzadkawo, ale również idealnie aksamitnie-kremowo, pozornie gładko (a jednak z leciutkim proszkowym efektem). Zalepiała usta, po czym znikała trochę na wodę. Jakby lekka wodnistość stała jej na drodze do stania się błogim bagienkiem. Na szczęście nie była za tłusta, ale do ideału trochę jej brakowało.

W smaku, gdy tylko się wgryzłam, poczułam pełne, naturalne mleko z sugestią "smakowej tłustości" oraz słodycz. Nutka naturalności / wiejskości pobrzmiewała jako urocze sianko-orzechy, może i polne kwiaty.

Orzechy szybko się wzmocniły i ujawniły subtelną kawę w nieco palony klimacie, lecz to słodycz rozwijała się dynamiczniej. Była zaskakująco niska, mimo że intensywna smakowo. Poniekąd sama w sobie wydała mi się tłusto-mleczna, a poniekąd...

Karmelowa, niczym maślany karmel spowijający cytrusowe owoce. Być może w jakimś kremie, lodach czy deserze o ich smaku i polanym sosem... Zrobiło się bardziej mlecznie - o tak, to musiał być jakiś deser / lody śmietankowe albo... śmietankowo-mleczne karmelki? Wyobraziłam sobie sos o smaku Werther's Original.

W połowie na dobre wyeksponowała się gorzkość kawy, odchodząca od wspomnianego sosu palono-goryczkowato-karmelowego. Dopuściła do siebie grejpfruta i odrobinę soczystości, choć to z mlecznym karmelem założyła spółę. Minimalnie zakrawało o likier. Po chwili doszukałam się też orzechów... wymieszanych z kawą i palonością. Mleczny, dość mocno palony karmel podkreślił goryczkę. Soczystość w tle wciąż dopominała się o jakieś owoce - doszukałam się chyba jakiś bardzo, bardzo słodkich gruszek i melonów (takich aż słodko-wodnistych). A tymczasem gorzkość wspięła się na zaskakująco wysoki, wciąż przystępny poziom.

Orzechy mieszające się z mlekiem i chłodkiem zaczęły kojarzyć mi się z tłustym smarowidłem typu wyidealizowana Nutella na jakiejś maślanej bułce i z mlekiem. Odlegle do głowy przyszedł mi anyż, ale szybko zniknął na rzecz chłodnego mleka. Końcówka to już mleczne tsunami. Natura i wyrazistość takiego pełnego, wiejskiego.

Chłodne mleko pozostało w posmaku z gorzkością kawy (ale nie jako "mleczna kawa"!), odległym motywem maślano-mlecznych karmelków i palono-karmelową goryczką. Co więcej, czułam leciutko pylisty, przyjemny efekt.

Zaskakująco zbliżyła się do Morina Perou Chanchamayo 63 % swoim mleczno-orzechowym smakiem i karmelowością, odległym owocem, a nawet... maślaną bułką (choć Morin był bardziej śmietankowo-kajmakowy i biszkoptowy; morinowy owoc to jabłko). To znów orzechy, krem orzechowy i ziołowe kwiaty, ogrom mleczności z GR, ale... właśnie to nie z mleczną GR mi się kojarzyła, a ze wspomnianym Morinem i... Domori Apurimac Peru 70 % o nutach orzechów i smarowidła orzechowo-czekoladowego. Co więcej, taka "niby likierowość / syropo-sos" udawała ogólnie czekolady Domori.

Muszę przyznać, że była bardzo smaczna i wyważona. Podobna do ciemnego Morina, trochę mniej do Domori; była o wiele bardziej przejrzysta w kwestii mleka od GR. W ogóle jej intensywnie mleczny smak mnie zaskoczył. Gdyby konsystencja była bardziej moja, może i 9 bym wystawiła. Kawałeczek dałam Mamie, by z ciekawości spróbowała. Uznała, że "pozytywnie dziwna, początek i na końcu bardzo gorzko, ale tak to jakby ciemna i mleczna ze sobą walczyły. I jakbym tam jakieś toffi czy śmietankowe karmelki czułam", przyznała też, że "jak ktoś lubi gorzko, to rozumiem, że to może bardzo smakować".


ocena: 8/10
kupiłam: ebay
cena: $5,99 (za 50g)
kaloryczność: 604 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy*, mleko*, emulgator

*Ze składem z opakowania, gdzie prawie wszystko jest po japońsku nieźle się namęczyłam i koniec końców nie wiem, czy kolejność mleka i tłuszczu wpisałam właściwie - chyba tak, ale 100 %-owej pewności nie mam

3 komentarze:

  1. Chłodne mleko w zapachu, mmm, jak fajnie. A sekundę po tym przekrój okropności :( Konsystencja bankowo nie moja, bo kiedy w grę wchodzą śliskość i wodnistość, odpadam. Cytrusy i melony, whyyy? Za to reszta nut spoczo-oczko. Orzechy, "wyidealizowana Nutella na jakiejś maślanej bułce i z mlekiem" i (wyobrażone) wiejskie mleko <3 Anyż do śmieci. W sumie poczęstować bym się mogła, ale żeby kupić? Nołp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już widzę Twoją recenzję: "poczułam nutę melona, po czym wychwyciłam anyż", haha. :D Niemniej, jestem pewna, że niezbyt by Ci smakowała, o ile w ogóle.

      Usuń
    2. No co? Podróż przez same ulubione smaki!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.