wtorek, 29 sierpnia 2023

La Naya Madagascar Sambirano Organic 73 % Cacao Limited Edition Dark Chocolate ciemna z Madagaskaru

La Naya Colombia Sierra Nevada Organic 70 %  trochę mnie rozczarowała i na cały zestaw zaczęłam łypać podejrzliwie. Coś czułam, że inne też mogą mi podpaść cukrowością. Kolejną wybrałam tabliczkę ponoć oddającą "audaciousness", czyli śmiałość (może nawet... tupet?), którą Naive wytłumaczyło jako "chęć podjęcia ryzyka". Jeśli mam być szczera, ja od zbyt ryzykownych rzeczy czy aktywności, raczej trzymam się z daleka. Madagaskar... jak tak pomyśleć, rzeczywiście może być wymarzonym miejscem na poszukiwanie przygód. Ja jednak zamiast przemierzać dziką wyspę, wolę spokojnie zasiąść z tabliczką i poczuć, co też za przygodę ona mi zafunduje.

La Naya Madagascar Sambirano Organic 73% Cacao Limited Edition Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 73 % kakao z Madagaskaru, z doliny Sambirano; edycja limitowana wchodząca w skład zestawu Bean-To-Emotion.

Po otwarciu uderzył zapach ziemi, w której kryły się cierpkie nibsy kakaowe, oraz słodkiego syropu, przecieru malinowego z minimalnym kwaskiem. Wyższy, bardziej soczysty kwasek wprowadziła cytryna i ananas. Ten jednak miał w sobie też coś pudrowo-słodkiego, cukierkowego. W ogólnej, bardzo wysokiej i złożonej, soczystej egzotyce doszukałam się jeszcze marakui. Rozlewała się na lekkiej, stonowanej, drzewnej gorzkości. Za nią podążało jakby nieco papierowe echo i ogrom palono-dymnej, lekko korzennej melasy.

Czekolada przy łamaniu trzaskała porządnie, acz średnio głośno z racji twardości. Jakby... kremowej twardości? Polewowej. Miejscami, gdzie tabliczka była grubsza, oczywiście była twardsza, a gdzie cieńsza sprawiała wrażenie raczej kruchej. Przekrój był bardzo ziarnisty, nieco kryształkowy.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym; cienkie fragmenty nawet dość szybko, a grube - wiadomo, znacznie dłużej. Była miękka i kremowa, a do tego tłusta w śmietankowy sposób. Do śmietanki z czasem dołączyła soczystość, wprowadzająca lekką rzadkawość. Przez to znikała jakoś łatwo, mimo że w porywach jakby próbowała wykazywać lepkawość.

W smaku pierwszy wyskoczył pudrowo słodki ananas, a tuż za nim jeszcze słodszy przecier malinowy. Owoce te wydały mi się w pierwszej chwili niemal słodziusie, cukierkowo-cukrowo słodkie, jednak po chwili rozkręciła się soczystość, a ich słodycz popłynęła w nieco bardziej naturalnym kierunku.

Pomógł tu nieśmiały, niemal nieuchwytny wątek orzechowo-drzewny, drobna maślaność łagodnej bazy.

Ananas i maliny pokazały się też od strony bardziej surowej właśnie, słodkiej jak to idealnie dojrzałe owoce. Słodycz podwyższyło jeszcze cięższe, esencjonalne i bardzo soczyste mango. Wszystko to nagle przeszył lekki kwasek. Do egzotycznych owoców dołączyły kwaśne, zielone jabłka. Za malinami z kolei chyba kryły się wiśnie.

Zaraz potem pojawiła się też delikatna goryczka drzew. W pewnym momencie skupiły na sobie całkiem sporo uwagi, ale z owocami zrównały się - nie wyprzedzały ich. Smak drzew zawarł w sobie odrobinę nibsów kakao, a z czasem otoczyło go trochę dymu.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa nagle cukrowa słodycz przypomniała o sobie i dosłownie wyskoczyła ponad wszystko. Dym zasugerował jej palony wydźwięk, więc zmieniła się w melasę. Słodka, goryczkowata melasa wydała mi się nieco korzenna. Podkreśliła też drzewa. Zdarzyło mi się pomyśleć o skórze ananasa - owocu kiepsko obranym - czy o obgryzaniu pestki mango.

Cukrowość jednak owoce znów pokierowała ku cukrowym nutom. Tym razem do głowy przyszła mi oranżada czy oranżadki w proszku anansowe, jakieś słodko-kwaśne cukierki. I coś o smaku mango - jakieś galaretki, sos czy coś takiego. Słodycz znowu przybrała słodziusi wydźwięk, mimo że także kwaśność wzrosła. Zrobiła to poprzez cytrynę na czele innych cytrusów i marakui. Tu zielone jabłka zmieniły się w jabłka po prostu. I kwaskawe, i słodsze - myślałam jednak głównie o kaszowatych.

Przewinęła się też trawa cytrynowa... niosąca też akcent właśnie rośliny, papieru... jakby nieco łagodził kompozycję. Wyciszał? Papier dołączył do drzew i zgubił się wśród nich. Drewno nabrało mocniejszego charakteru, a gorzkość i soczystość związała ziemia. Czarna, rozgrzana.

Gorzkość umocniła się za sprawą dymu. Dym, drzewa... wirowały i kręciły z poczuciem ciepła.

Do ciepła właśnie niewątpliwie dokładał się cukrowo-melasowy wątek, który z czasem aż nieco drapał w gardle. Jednocześnie owoce wydały się naturalniejsze. Pomyślałam już o jakimś smoothie na bazie mango, mango-koktajlu czy czymś takim. Na języku z kolei czułam korzenną ostrość i jakby "gryzący" ananasowy efekt (bez jego silnego smaku).

Jak już kompozycja w pewnym momencie zaczęła łagodnieć, wszystko właśnie w tym kierunku zmierzało. Pod koniec robiło się maślano. Zalał to następnie kefirowo-jogurtowy splot. Kwaskawy i z naturalną, mleczną słodyczą. Pod koniec w ogóle zrobiło się zaskakująco mlecznie - a mi do głowy przyszedł mleczny mango-ananasowy koktajl z akcentem malin i wiśni i całkiem sporą ilością kwaśnego soku cytryny.

Po zjedzeniu został kwaśny posmak cytryn i marakui, może też innych owoców, zestawiony ze słodkim ananasem. Czułam też ciężkość i pudrowość w kontekście tej słodyczy. Czułam się przecukrzona, mimo że także gorzki dym i rozgrzana ziemia stanowiły mocny element.

Całość mi nie podeszła. Za dużo było w niej cukrowowści, pudru, cukierkowo-oranżadowych nut. Wyszła przesłodzona. Melasa też była cukrowa i niespecjalnie pasowała. Ananas, maliny, kwaśne jabłka, mango i marakuja podsycone cytrusem to ciekawy splot, nie typowo madagaskarski, a jednak występujący w tym regionie i miał potencjał. Tylko że niestety wyszło to tak, jakby owoce naturalne walczyły z takimi "słodyczowymi". Dym, drzewa i ziemia w ogóle ustanowiły smakowitą gorzkość, jednak z czasem do słodyczy doszło łagodzenie (papierowo-maślano-nabiałowe?) i wtedy w ogóle słodycz za bardzo męczyła. 
Rozpływanie się też było nie w moim typie - za szybko-nijakie, a i tak tłuste.
Jednocześnie nie była to zła czekolada, o nie. Po prostu od tej marki i tabliczki w tej cenie oczekiwałam więcej, lepszego poziomu.


ocena: 7/10
cena: 200 zł (cena za cały zestaw 4 tabliczek po 60g; dostałam zniżkę, cena półkowa to 260 zł)
kaloryczność: 570 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.