piątek, 11 sierpnia 2023

Domori Fondente Dark Chocolate 80 % Short Process Light Roasting (2022) ciemna

Nowe, tajemnicze i trochę dziwne Domori, jak widać, miały być dla mnie niczym wspinanie się po górach - szłam w górę z zawartością kakao. Po 70% obstawiałam, że ta będzie smaczna i podobna do Domori Cacao Criollo 80 % z 2017. W sumie tyle mi wystarczyło, by porządnie nabrać na nią ochoty.

Domori Fondente Dark Chocolate 80 % Short Process Light Roasting to ciemna czekolada zawierająca 80 % kakao - krótko i lekko prażonego; niekonszowana.

Po otwarciu poczułam, jak ziemia, wino i nibsy kakaowe ruszyły do wyścigu z szaleńczą mocą. Leciały tak obok siebie, po czym z czasem z wina i jego alkoholowego charakteru odpłynęło nieco więcej alkoholu. Przechodził w trochę cukrowy alkohol typu whisky. Jakiś złocisty i bardzo słodki, choć jednocześnie mocny. Czułam także mnóstwo poważnych, gorzkich orzechów włoskich, także jako orzech-drzewo. Za whisky odnotowałam trochę kwiatów, przekładających się na odrobinkę rześkości oraz wątek dżemu chyba morelowego, chlapniętego na porządnie wypieczone tosty. Te pozwoliły sobie nieco zakręcić się dzięki orzechom. Całość miała pieczono-palony wątek, pewną słodycz, ale w dużej mierze odznaczała się taką... ciężką, pozytywną mocą. 

Tabliczka w dotyku wydała mi się trochę pylista, acz niewątpliwie tłusta. Była bardzo twarda i jakby pełna, masywna. Świadczyły o tym także głośne i jakby ciężkie trzaski.
W ustach poniekąd utrzymała twardość i masywność. Była bardzo gęsta w budyniowo-kremowym, lepkim sensie. Odebrałam ją jako zbitą niczym grudka budyniu. Wykazywała jednak też trochę soczystości, niczym niektóre twarde owoce. Niby odznaczała się gładkością, pokrywała podniebienie smugami, lecz pod koniec wyłamała się w niej drobna pylistość. Tłustość wydawała się przyjemnie niska.

W smaku pierwsze odezwały się wyraziste orzechy włoskie. Błyskawicznie zajęły pierwszy plan, którego tło utworzyła orzechowość ogólna, może też trochę migdałów. Popłynęła dosadna gorzkość, przywodząc na myśl też orzech jako drewno.

Poczułam drewniano-orzechową soczystość, którą obudziły nibsy kakaowe. Wyobraziłam sobie palone, acz wciąż soczyste kawałki kakao zakopane w czarnej, wilgotnej ziemi.

Jednocześnie z nibsami, ale zupełnie obok, pojawiła się słodycz. Należała do whisky, brandy i innych złocistych, bardzo słodkich i mocnych alkoholi. Z czasem wydały mi się nieco karmelowe. Karmel musiał to być palony dość mocno, bo aż z akcentem dymu. Dym właśnie zaraz połączył słodycz z orzechowo-ziemistą strefą.

Na ziemię w dodatku polało się czerwone wino. Słodko-cierpkie podsunęło myśli o winie leżakującym w drewnianych beczkach w chłodnej piwnicy. Te nuty piwnicy... miały w sobie coś gnilnego. Ziemia zresztą też. Do ziemi i nibsów mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa dołączyły mocno palone ziarna kawy. Chyba odnotowałam też jakąś sugestię skóry (odzieży, mebli).

Poprzez ziemię i paloność wemknęły się fistaszki. Wyprzedziły inne orzechy i migdały, by znaleźć się tuż za włoskimi. Te jednak wciąż stały na czele.

Wino zmieniło się w dużej mierze w słodko-kwaskawe wiśnie. Alkoholowość zelżała, a na jej miejsce wkroczyła nutka słodziutkiego dżemu morelowego (lub morelowo-brzoskwiniowego?). Orzechowe drewno po części zaczęło zmieniać się w sowicie wypieczone tosty. Oto poczułam tosty z dżemami... też wiśniowym, wnoszącym odrobinkę kwasku.

Za sprawą całej tej owocowej ferajny słodycz z początkowo alkoholowej, potem bardziej karmelowej, zmieniła się w daktyle. Czułam ten ich lekko piekący motyw - to w niego przeszło rozgrzewanie alkoholu. Suszone daktyle przyozdobiły też gnilne nuty. Znalazło się w tym wszystkim trochę kwiatów, które tchnęły odrobinkę rześkości i pilnowały, by ciężkość była tylko pozytywna (a nie zapędziła się do przesadniej). Za nimi poczułam... jakby ciężką słodycz zupełnie czarnych bananów. Może w dodatku podpieczonych? Znów wychynęło coś podfermentowanego-podgniłego. Banany i może... trochę fig?

Pieczono-palony wątek na koniec uwypuklił gorzkość dymem, sugerując cygara i nasiąknięte ich dymem skóry, drewno. Dalej było tam mnóstwo orzechów i nibsów kakaowych.

Orzechy i nibsy, podkreślone czarną ziemią zostały w posmaku. Nasączyły je słodko-cierpkie, lekko kwaskawe wiśnie i jeżyny. W tym momencie dominowały orzechy arachidowe, włoskie trochę się uspokoiły. Ziemia, mimo nasączenia, miała w sobie coś suchego i rozgrzanego. Prażenie / palenie nie było więc mocne, ale wyczuwalne.

Całość zachwyciła mnie. Mnóstwo orzechów włoskich, potem też arachidowych, wino, mocne alkohole np. whisky, ale bez takiej mocnej alkoholowości, które potem przeszły w daktyle wyszły rewelacyjnie. Ziemia, nibsy, akcent kawy także. Podobało mi się też drewno, a także to, że palenie / prażenie przejawiało się nie jako ono samo, a nuty - i do wyjątkowo adekwatne, bo tostów z dżemami.

Zdziwiła mnie, bo nieco bardziej niż nową z 2021 przypominała pierwszy blend 80% - Domori Cacao Criollo 80 %.
Domori Fondente Criollo 80 % z 2021 wydawała mi się słodsza (więcej w niej bananów, a także wystąpiły figi), ciastowa i jakby nazbyt złagodzona.
Przypominała też 70%, ale nie tak słodką (podlinkowana była w dodatku miodowa), a dzisiaj prezentowana była bardziej orzechowo gorzka i jak wino, pełniejsza (i wcale nie bardziej kwaśna, z czego się ucieszyłam, bo do tej kompozycji wyższa kwaśność by nie pasowała).


ocena: 10/10
cena: 35 zł (cena półkowa za 75 g)
kaloryczność: 582 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.