środa, 16 sierpnia 2023

Starbucks Signature Chocolate 70 % Dark & Deep Cocoa

Nie lubię gorącej czekolady, jak w ogóle smakowego picia. W moim odczuciu w dodatku czekolada jest tylko do jedzenia. Ewentualnie można z nią zrobić jakiś deser, co próbowałam jako jogurt z czekoladą, kakao i chili, który pojawił się na instagramie. Jednak rozpuszczanie czekolady, przypalające się rondle, zastyganie jej w jogurcie jako grudki za bardzo mnie denerwowało, a i nie jest to coś, co chciałabym jadać często i dużo eksperymentować. Stąd, gdy odkryłam, że kawa rozpuszczalna bardzo chętnie rozpuszcza się w jogurcie, i przypomniałam sobie, że przecież istnieje coś takiego jak czekolada w proszku - pomyślałam, że może coś takiego się sprawdzi. Najpierw próbowałam jeszcze radzić się ojca, jak tu najlepiej czekoladę rozpuszczać, bo on to z kolei często takie rzeczy robi, ale uznaliśmy, że dla mojej wygody, w moim przypadku lepiej jednak będzie kupić czekoladę w proszku. Wybrałam więc jakąś z jak najmniejszą ilością cukru w składzie, a on kupił. Padło na starbucksową. Do tej kawiarni nic nie mam - dobra sieciówka z dobrą kawą na stacjach benzynowych. Starbucksa znam bowiem głównie z pobytów w USA. To, do jakiej rangi został podniesiony w Polsce i jak się ceni, śmieszy mnie. No, ale jako dosypka do jogurtu, pomyślałam, że to powinno być ok. Jako jednak że jestem dość ciekawska, postanowiłam też przetestować, jak smakuje tradycyjnie. Także żeby mieć jakiś punkt odniesienia dla To'ak T.cacao 76 % Dark Drinking Chocolate.

Starbucks Signature Chocolate 70 % Dark & Deep Cocoa to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao (42% kakao w proszku + 28% miazga kakaowa) do picia (czekolada pitna / gorąca czekolada).

Po otwarciu poczułam całkiem wyraźny zapach kakao w proszku o znaczącej, acz względnie stonowanej słodyczy i ciemnoczekoladowym, trochę truflowym charakterze. To jednak zwykłe kakao w proszku, z całą jego specyficzną "suchością" i lekką goryczką było tym, co wiodło prym. Doszukałam się jednak też lekkiej ziemistości, a słodycz wpisywała się w jakby stłumioną (przysypaną zwykłym kakao?) czekoladowość.

Proszek, jak to proszek, nie odznaczał się niczym szczególnym. Powiedziałabym, że to zwykłe słodzone kakao w proszku instant. Słodko-gorzki, bez przechyłu w żadną ze stron.

Spróbowałam dwóch opcji, kierując się tym, że To'ak T.cacao 76 % Dark Drinking Chocolate w wersji na wodzie bardziej mi odpowiadała.
Z instrukcji wynika, że powinno się nasypać porcję "5 czubatych łyżeczek"* na 200 ml mleka.
*Puszka 300g wg producenta zawiera 16 takich porcji, czyli wychodzi, że jedna porcja to jakieś 18-19 g. 

Jako że lubię wyrazisty, mocno czekoladowy smak tworów czekoladowych, jak już mam jakieś jeść, proporcje dostosowałam pod siebie. Najpierw zrobiłam czekoladę na wodzie, sypiąc jakieś akurat 19g na 100 ml. Wydaje mi się jednak, że dobre proporcje to byłyby jakieś 70 ml wody - to jednak wniosek na podstawie tego, co mi wyszło (nie miałam ochoty sprawdzać, robiąc jeszcze raz).
Nasypane do miseczki kakao zalałam wrzątkiem.

Zapach był bardzo, lecz nieprzesadnie, słodki w nieco karmelowym tonie. Wyraźnie czułam też gorzkość i truflowo-ziemisty motyw ciemnej czekolady, mieszający się jednak z prostym, gorzkawym kakao.

To, co mi wyszło, miało ładny ciemnobrązowy kolor, ale niestety bardzo rzadką konsystencję. Łatwo i szybko się to rozmieszało, długo utrzymywało ciepło (acz przyznaję, że żeby wydłużyć, przykrywałam talerzykiem). Pijąc (a właściwie "łyżeczkując") czułam wodnistość. Twór ten miał w sobie jedynie namiastkę czekoladowej kremowości i aż nieco trzeszczącą pylistość, mimo że ewidentnie był dobrze rozmieszany.

W smaku od początku po ustach rozchodziła się stonowana słodycz o nieco karmelowym charakterze. Prędko dołączyła do niej truflowo-ziemista gorzkość. Ta wydała mi się przyjemnie wysoka.

Gorzkość poszła w wyraźnie ciemnoczekoladowym kierunku. Przez moment gorzka ziemistość miała potencjał; myślałam, że zacnie się rozwinie, skoro była tak ciemno czekoladowa. W tym kontekście (czekoladowym) wzrosła też nieco słodycz. Ogół w trakcie "łyżeczkowania" wydał mi się słodki odpowiednio. Znacząco, ale nie za mocno. Karmelowość potem trochę uciekała.

Ja zaś odnotowałam smakową wodnistość. Ona jakby nieco rozbiła czekoladowość. Ta przez moment miała w sobie coś łagodniejąco-maślanego, lecz potem popłynęła w kierunku słodkiego, gorącego kakao. Z całą jego lekko gorzkawą pylistością. Ziemistość uciekła, a całość wydała mi się nieco plastikowo-kakałkowa.

Gdy przełknęłam, posmak był raczej właśnie jak po słodkim kakao. Nie drastycznie słodkim, a pyliście-gorzkawym. W porządku, ale też nie chwytającym.

Smak wersji na wodzie był wyraźnie ciemno czekoladowy - i mowa tu o czekoladzie przykładnie gorzkiej, wręcz lekko ziemistej. Słodycz bardzo zachowawcza. Czuć jednak także wodnistość, po której pod koniec całość poszła w kierunku bardziej gorącego kakao niż gorącej czekolady. Strukturze tej wersji brak kremowości czekolady. Wodnistość to ogromna wada. W miarę charakterny, gorzki, acz nie ambitny czy głęboki smak czekolady na wodzie pasował mi bardziej niż wersji na mleku. Nie przeszkadzało mi, że to raczej czekolado-kakao, niż czekolada-czekolada. Konsystencja jednak przegrała z kretesem.


---------
Jako że rzadkość wersji z wodą bardzo mi nie odpowiadała, proporcje z mlekiem jeszcze zmniejszyłam. Około 18-19g czekolady nasypanej do miseczki zalałam ok. 70 ml gorącego mleka 2%.

Zapach był znacznie słodszy od wersji na wodzie. Wydał mi się mniej karmelowy, wyraźnie bardziej mleczno-śmietankowy i prostszy. Nie cukrowy, ale przeciętny. Ogólnie podobny, także nieco truflowo-czekoladowy, ale wygładzony. Może mniej kojarzył się z gorącym kakao, bardziej z gorącą czekoladą, ale o wiele łagodniejszą. Na pewno jednak nie mleczną, choć z wyczuwalną mleczną bazą.
 
Wersja na mleku miała nieco jaśniejszy i o wiele bardziej szary kolor. Konsystencja już na oko była gęstsza. Tę wersję znacznie trudniej przemieszać. Porobiły się grudki jakby rozpuszczającej się budynio-czekolady. Zostawały niemal do końca, mimo porządnego mieszania łyżeczką. W trakcie picia - czy raczej łyżeczkowania - czułam gęstawą, czekoladową kremowość, leciutką tłustość. Była przyjemnie pełnoczekoladowa. Pod koniec na zębach czułam jednak też lekką pylistość (niższą niż w wersji na wodzie). 

W smaku przywitała mnie wyrazista i dość wysoka, choć nie za wysoka, słodycz. Na pewno była silniejsza niż wersji na mleku, bo nie dość, że rozwinęła się ta czekoladowa, to dołączyła do niej jeszcze ta naturalnie mleczno-śmietankowa. A jednak i gorzkość... czy tym razem już na wstępie raczej gorzkawość, do niej dołączyła.

Smak całości okazał się bardzo truflowo-czekoladowy i łagodnie czekoladowy, ale niewątpliwie oddawał czekoladę ciemną. Mleczna baza jawiła się jako niespecjalnie ingerujące tło. Wydobyła jednak z samej czekolady bardziej maślano-kremowe akcenty. Ta wersja wydała mi się bardziej wygładzona, wygłaskana. Choć pojawiła się nawet pewna kakaowa soczystość ("ziemistość" to chyba byłoby za wiele powiedziane), nie było bardzo gorzko. Zaskoczyła mnie jednak ciemnoczekoladowa głębia i znikomy posmak gorącego kakao. Kakaowość podporządkowała się czekoladowości, mimo że nie ukryła się zupełnie. Z czasem do głowy przyszły mi jakieś czekoladowo-kakaowe mousse'y i inne desery na bazie mleka.

Po wypiciu czułam posmak bardzo łagodnej, wysoce słodkiej czekolady. Jakby takiej "deserówkowo" truflowej. Wątek mleka był znikomy. Nie mieszał się do czekoladowości. To bezsprzecznie czekolada ciemna, ale bardzo łagodna i słodka. Nieprzesłodzona, ale z minimalną gorzkością.

Smak wersji na mleku wyszedł co prawda wyraźniej czekoladowy, niż kakaowy, to jednak bardziej słodki i mniej gorzki, bardziej uładzony. Może głębszy i nieco ambitniejszy, acz nie jednoznacznie głęboki czy szlachetny. Delikatna, bardzo słodka czekolada ciemna nie wyszła za słodko, dopuściła mleko do głosu tylko trochę, ale smakowo mnie nie chwyciła zupełnie. Gęsta, kremowa i czekoladowa konsystencja jednak wyszła urzekająco, mimo trudniejszego przemieszania.


Obie wersje mają swoje plusy i minusy. Niestety trzeba wybierać, czy chce się bardziej gorzko-ziemisty smak, decydując się na zalatywanie kakao w proszku i wodnistość, czy bardziej czekoladowy klimat, godząc się na ogólną łagodność, kremowość, niższą gorzkość, a wyższą słodycz.
Ogólnie jednak czekoladę tak czy inaczej muszę pochwalić za wyraźną, ale nieprzesadzoną słodycz w punkt ("w tym cukry" to 28,6g) i ciemno czekoladowy charakter. Mniej lub bardziej, ale jednak. Kakao w proszku wyczuwalne, ale mi nie przeszkadzało. Ogół mnie nie chwycił, bo to wciąż gorąca czekolada do picia, czyli coś zupełnie nie dla mnie, ale wydaje mi się, że jak kiedyś jakieś czekolady w proszku próbowałam, ta jest ponad przeciętna. Nie należy do najtańszych, ale i bardzo droga nie jest i tak... strzelając... może i dałabym ogółem 7. Daleko jej do To'ak T.cacao 76 % Dark Drinking Chocolate z o wiele innej półki jednak. Tamta to chyba ewidentnie czekolada pitna na 10. 

---------
Jak pisałam we wstępie, mnie ta czekolada była potrzebna do jogurtu. 
Do jogurtu typu greckiego Piątnicy dodaję 2,5 łyżki łyżki (czyli ok. 17-18g), do czego doszłam metodą prób i błędów. 2 łyżki to nieco za mało, bo przekłada się na efekt "czekoladkowo-kakałkowego jogurtu", a więcej niż 2,5 byłoby już przesłodzone. Niestety jednak i te 2,5 łyżki to nie ideał, acz lepszych proporcji nie znalazłam.

2,5 łyżki przekładają się na bardzo kremową konsystencję. Taka ilość dodatkowo zagęściła jogurt w czekoladowy sposób i nie nadała mu niechcianej pylistości, acz lekko trzeszcząco-pylisty efekt się pojawiał. Czekoladę jest zaskakująco łatwo rozmieszać w jogurcie, bo rozpuszcza się w nim szybko.

W zapachu jogurt i jego kwasek czuć, ale jako tło dla "słodkiego kakałko". Czekoladowość była znikoma, nieco truflowa i łagodna. Obecna, ale daleko w tle. Nie ułożyło się to w motyw charakterystyczny dla kakaowego / czekoladowego nabiału, co mnie zaskoczyło.

W smaku po ustach pierwsza rozchodziła się czekoladowa słodycz. Była dość wysoka, ale nienapastliwa. Dołączył do niej motyw słodkiego kakao, a ja odnotowałam nawet pewną palono-karmelową nutę. Czekoladowość wzmocniła mleczność jogurtu, który wydał mi się za sprawą czekolady zaskakująco mleczno-śmietankowy. Jogurtowa baza jednak nie narzucała się czekoladzie, nie przełożyła się na mleczno czekoladowy smak, ale złagodziła gorzkość. Czekoladowość była więc ciemno czekoladowa, ale bardzo delikatna.

Z czasem gorzkość nieco wzrosła, lecz popłynęła w kierunku bardziej kakaowym. A w zasadzie słodko kakałkowym, bo i słodycz rosła. Smak połączył czekoladowość, kakałko i lekko truflowy motyw - wszystko w słodkim kontekście, co pod koniec jedzenia zaczęło wydawać mi się aż mdląco słodkie. Jogurtowy kwasek podkręcił smak bardziej kakaowy niż czekoladowy, acz ten był obecny do końca.

Po zjedzeniu za to czułam posmak i bardzo słodkiej, maślanej czekolady ciemnej - acz łagodnej - i pylistego kakao, które nakręciło się z jogurtową cierpkością.

Deser ten uważam za w porządku. Był mi co prawda nieco za słodki, ale to właśnie przy tej ilości czekolady, wraz z tą słodyczą, smak był zadowalająco czekoladowy. Przy mniejszej był jakiś taki... mało wyrazisty, kakałkowy za bardzo. 
Deser to może nie idealny, ale niezły i na pewno wygodniejszy w przygotowywaniu niż jak próbowałam wymieszać jogurt z rozpuszczaną czekoladą (o czym pisałam na Instagramie). 

ocena: - (no dobra, jak mam myśleć o gorących czekoladach, nutach... wydaje mi się, że to produkt na 7)
kupiłam: dostałam od ojca, który kupił w Media Expert
cena: jak wyżej (cena półkowa to 26,99 zł za 300g)
kaloryczność: 381kcal / 100g (proszku)
czy znów kupię: mogłabym

Skład: czekolada w proszku 69% (kakao w proszku 42 %, cukier), kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu 28% , lecytyna sojowa, aromaty naturalne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.