środa, 2 sierpnia 2023

Eko Gram The Real Cashew Paste

Pasta kokosowa Eko Gram The Real Creamed Coconut była bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Dzięki niej odzyskałam wiarę, że miazgi 100% z kokosa są warte uwagi, bo zraziłam się po Basi Basi Manna kokosowa Kokos + nic więcej. Tę kupiłam razem z kokosową, bo chciałam poznać markę bardziej, a łatwo o to, bym miałam ochotę na akurat krem z nerkowców. Uznałam, że da mi dobry ogląd, czy warto ogólnie bardziej tę markę poznać. Choć krem Maslove Pekan 100 % Zmielony Pieczony niewątpliwie smakował mi bardziej niż wydziwiane, przesłodzone smakowe Sticky Love Migdał Ciasteczka Korzenne, wciąż nie zaspokoiłam ochoty na w pełni satysfakcjonujący krem, którego jeszcze nie znam. Powroty do tych, co uwielbiam się nie liczą, bo właśnie chciałam coś innego. Czysta miazga nerkowcowa wydawała się idealna, tym bardziej, że marki, której krem kokosowy udowodnił mi, że miazga z kokosa może być boska.

Eko Gram The Real Cashew Paste to krem / pasta w 100 % ze zmielonych orzechów nerkowca; firmy Michał Pelc Anagram.

przed i po uporaniu się z olejem
Po otwarciu rozszedł się wyrazisty, acz o delikatnym charakterze, słodkawy zapach orzechów nerkowca prażono-pieczonych bardzo, bardzo lekko, prawie wcale. Jego słodycz skojarzyła mi się jednoznacznie z wyidealizowanymi, twardymi okrągłymi biszkoptami. Takimi, które kryły lekko waniliowo-miodową nutę.

Na wierzchu wydzieliła się średnia ilość oleju, z czego zlałam (jak zawsze do małego słoiczka, by w razie czego dolać i wymieszać) około 1 łyżeczki, a około 1,5 łyżki wymieszałam. Było to trochę trudne, bo krem był dość zbity, mimo że nie suchy. 
Już w pierwszym kontakcie dał się poznać jako bardzo gęsty, masywny i zwięzły. Wyglądał na tłustawy w punkt, w pełny, orzechowy sposób. Był plastyczny i lekko ciągnący. Trzymał się łyżeczki i w zasadzie nieszczególnie z niej spływał.
W trakcie jedzenia potwierdziła się jego jakby pełna, syta tłustość typowa dla orzechów - żadnej oleistości. Zalepiał zupełnie na bardzo długo, rozpływając się leniwie. Wydał mi się w pewnym sensie "żujny", minimalnie gumiasty (nie piszę tego w negatywnym sensie). Masa była gładka i kremowa, acz z wyczuwalnym, leciutkim efektem miazgowym, na który przełożyło się parę mikroskopijnych drobinek. W zasadzie to nawet nie miazgowość, co lekka pylistość. Z drobinkami pojedynczymi i tak drobnymi, że nawet trudno je złapać, trafić zębem. Po prostu czuć je czasem na języku.

W smaku od początku czuć nerkowcową słodycz, która bez zahamowań prędko rosła. Przedstawiła orzechy świeże i surowe. Skojarzyła mi się z biszkoptami. Może subtelnie waniliowymi? Wizja tych twardawych, okrągłych ciastek była szokująco jednoznaczna.

Słodycz rosła i rosła, wydała mi się aż nieco miodowa, jakby to miodem je posłodzono. Biszkoptowość zawarła w sobie lekko maślaną nutkę, przywodząc na myśl także biszkopt-ciasto. Ono wprowadziło pieczono-prażony wątek. Pasta jednak ogólnie nie wydała mi się mocno prażona.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach prażono-pieczona nutka przełamała słodycz. Ta przez chwilę wydała mi się bardzo niska, lecz potem znów rosła. Spokojniej jednak i razem z podpieczonym elementem. Znów triumfowała jakby biszkoptowa słodycz orzechów.

Pod koniec słodycz orzechów i okrągłych biszkoptów przybrały łagodny, wręcz łagodniusio uroczy charakter, mimo że pieczonego echa (właśnie bardziej pieczonego niż prażonego) się nie wyrzekły. Za tą jednak pieczoną nutą, maślany akcent starał się ukryć jakby sugestię surowej masy na biszkopt / biszkopty.

Gdy już udało mi się skupić na jakiejś drobince, po prostu wpisywała się w smak reszty. Nerkowce o charakterze waniliowo-miodowych biszkoptów były bardzo pewne siebie.

W posmaku została łagodna maślaność, złudnie biszkoptowo-miodowa słodycz z niemal nieuchwytnym, podprażono-pieczonym wątkiem. Orzechy nerkowca wyszły słodziutko i niemal surowo.

Całość zaintrygowała mnie już od otwarcia, a rozkochała od pierwszego oblizania łyżeczki. Niecodziennie biszkoptowa słodycz orzechów zgrała się z minimalnie prażono-pieczonym elementem i maślanym wątkiem tak, że mimo iż była wysoka, krem wcale aż taki słodko-słodki nie wyszedł. To, że nerkowce wydawały się niemal surowe bardzo mi do gustu przypadło. Pieczoność rozgościła się w nucie biszkoptów. Konkretna, gęsta konsystencja i leciutki, miazgowy element to mój ideał. Ogólnie nie dość, że się zakochałam, to stwierdziłam, iż nie jadłam lepszego kremu z nerkowców. To, że do niego wrócę - i to nie raz - było więcej niż pewne.


ocena: 10/10
kupiłam: Rossmann
cena: 32,99 zł (za 300g)
kaloryczność: 615 kcal / 100 g
czy kupię znów: tak

Skład: 100% orzechy nerkowca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.