sobota, 26 sierpnia 2023

Luisa Abram Rio Cassiporé / Cassipore River 70% ciemna z Brazylii

Jedna jedyna tabliczka tej marki, którą jadłam, nie zachwyciła mnie, jednak uznałam, że nie będę Lisy Abram skreślać właśnie po jednej czekoladzie. W wielu sprawach mam tak, że jak w ciemno wybiorę jedną rzecz, okazuje się, że miałam pecha i akurat trafiłam na najgorszy wariant czy coś. Stąd do drugiej podeszłam w zasadzie bez emocji, po prostu trochę ciekawa.
Jadłam Luisa Abram Rio Tocantins / Tocantins River 70%, a producent przy swoich tabliczkach z Brazylii przekonuje, że wybierają dokładnie wyselekcjonowane, dzikie kakao, ponieważ w kraju tym jest bardzo różnorodne. Ponoć co rzeka, to zupełnie inne nuty. Zaintrygowało mnie to. Stąd zdecydowałam się kupić drugą czekoladę z Brazylii, ale z regionu innej rzeki.

Luisa Abram Rio Cassiporé / Cassipore River 70% to ciemna czekolada o zawartości 70 % dziko rosnącego kakao z Brazylii, z regionu rzeki Cassipore, stanu Amapá (w Parku Narodowym Cape Orange, na północy kraju, prawie na granicy z Gujaną Francuską).

Po otwarciu poczułam wyraziste orzechy laskowe w karmelu czy nawet toffi. Oczami wyobraźni widziałam, jak gęsta, słodka masa powoli opływa surowe laskowce. O ich świeżości i surowości zapewniały inne właśnie świeże, bardzo roślinne nuty. Pomyślałam o zielonych roślinach - liściach, krzakach, ale też o jeszcze zielonkawych bananach i świeżych, soczyście-słodkich figach. Figi wystąpiły jednak też jako suszone, wprowadzając inne suszone owoce: morele i daktyle. Podyktowały kompozycji bardzo słodki charakter, choć i rześkość była bardzo wysoka. W dodatku, zwłaszcza w trakcie degustacji, odnotowałam w niej jeszcze trochę pomarańczy i lekką cierpkość - jakby owoce czarnego bzu, właśnie jeszcze na krzewie, wraz z zaznaczonym motywem gałązek-drewna w tle.

Podczas łamania tabliczka trzaskała bardzo głośno w chrupki sposób. Była twarda i nieco krucha.
W ustach rozpływała się w umiarkowanie wolnym tempie, dość kremowo, ale jednocześnie proszkowo. Była miękka i złudnie budyniowo-mleczna, leniwie rzednąca na lekko soczystą i jakby plastycznie rozlazłą masę. Było w niej coś, co w połączeniu ze smakiem, nasuwało na myśl scukrzone owoce suszone i cukier puder.

W smaku pierwszy poczułam słodki, maślany karmel. Był delikatny, palony minimalnie. Opływał także słodkie w naturalny sposób orzechy laskowe.

W tle zaznaczyła się bardzo nieśmiała gorzkość rodem z ciasta czekoladowego, po czym jakby się cofnęła i jednak nie pokazała się. Może jako ta leciutka, znikoma paloność tylko coś tam z niej zostało.

Słodka, gęsta masa, która opływała orzechy nie miała zahamowań. Pomyślałam już nie o karmelu, a śmietankowym toffi, może kajmaku. Znacząco podniosły słodycz. Ta rosła i rosła, a w tle odnotowałam cukier puder. Posypywano nim jakieś... ciasto czekoladowe na bazie daktyli? Z mieszanki czekolady mlecznej i ciemnej.

Przybyła soczystość. Także słodka, ale w owocowy sposób, więc w odbiorze przełożyła się na pewną lekkość. Prowadziły suszone figi i suszone morele. Do głowy przyszły mi owoce nieco scukrzone. Głównie słodkie, takie miękko-lepkie i jasne... W których jednak trochę rześkości, soczystości się ostało. Może nawet odrobinka kwaseczku? 

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkawość jednak zdecydowała się znów spróbować. Wsparła się słodyczą, oddając słodkie, ale niewątpliwie mocno czekoladowe ciasto brownie. Jakby z masą karmelową / kajmakową i budżetową polewą czekoladowo-kakaową? Palono-pieczona nutka nieco pomogła gorzkości, ale nie szlachetności - polewa jakoś dziwnie odstawała. Wciąż było bardzo słodko - brownie musiało zostać posypane cukrem pudrem. Poczułam się, jakbym przepiła je mlekiem. Dodatkowo złagodziło smak i próbowało trochę słodycz rozbić, lecz splot czekoladowej polewy na przesłodzonym brownie, cukru pudru i daktylowego ciasta czekoladowego był za silny - dominował.

Owoce za to podwyższyły soczystość. Figi... zrobiły się świeżo-surowe. Wciąż bardzo słodkie, ale w bardziej rześki sposób. Znów odnotowałam leciutki kwasek, a także motyw roślin. Zielonych liści i jeszcze lekko zielonkawych bananów. Przemknął mi delikatny cytrus.

Brownie jednak wciąż skupiało na sobie więcej uwagi. Słodka, ciemnoczekoladowa ciastowość wsparta została suszonymi daktylami. Jakby takimi przerobionymi na masę-papkę. Podniosły czekoladowość, ale nie gorzkość. Karmel, kajmak... nieco osłabły. Brownie jednak i tak niebezpiecznie zbliżało się do przesłodzenia... na moment na ratunek przyszła mu nutka orzechów. Połączyły ciasto ze świeżością, co jednak i tak nie zatrzymało daktyli przed zasładzaniem. Wyszły jednoznacznie i intensywnie, acz...

Czekoladowość obudziła odrobinę cierpkości. Z wymienianymi owocami ułożyła się w nieco cytrusową nutę. Mandarynka, słodka pomarańcza i jej cierpkawo-gorzkawa skórka nieco przełamały słodycz. Chociaż... i w tych cytrusach tkwiło coś "dosłodzonego" (pudrowego?). Wykorzystały to rośliny, a ja oczami wyobraźni zobaczyłam owoce czarnego bzu - wśród liści, na krzewie. Dzięki liściom i krzewom wyległy wyraźniej orzechy laskowe. I trochę innych, ale przemieszanych i niezbyt jednoznacznych. Do głowy przyszedł mi jeszcze jakby orzechowy puder (?).

Orzechowa posypka na jakimś daktylowo-śmietankowym deserze z czekoladową polewą i nutą taniego, karmelowego toffi? Owoce zasugerowały jeszcze słodkie mleko bananowe.

W posmaku została lekka soczystość cytrusowa i jakby nieco bardziej czerwono-ciemno owocowa z cierpkością średnio dojrzałych bananów, surowych i świeżych fig oraz kiwi, a także kakao. Czułam też wysoką słodycz jakby brownie z karmelem i cukrem pudrem, a nawet lekkie palenie / pieczenie jak po daktylach na języku i w gardle.

Ta czekolada to ogrom maślanego karmelu, śmietankowego toffi i ich słodyczy, zmieszanej ze słodyczą ciasta daktylowego i brownie oraz naturalną orzechów laskowych i suszonych owoców: fig, daktyli i moreli. Zaskoczył mnie jednak też ogrom świeżości świeżych fig, drzew i roślin, a także nawet lekka cierpkość owoców bzu i pomarańczy. Wszystkie one jednak nie dały rady przesłodzeniu, jako że o gorzkość w ogóle było tu trudno. Kompozycja chwilami wydawała się aż zaskakująco mleczna, a ogrom rozmaitej słodyczy czekoladowości dodał echo kiepskawej polewy. W ogóle takie ordynarniejsze cukrowe wątki mi tu przeszkadzały.
Znów - to wspaniałe nuty z potencjałem, ale zdecydowanie w za słodkim wydaniu.

Cukier puder, świeże figi, orzechy (ale zupełnie inne, bo w dzisiaj przedstawianej laskowe, w podlinkowanej włoskie i ziemne), ciastowość (znów - w dzisiejszej brownie i ciasto czekoladowe z daktyli, w podlinkowanej kruche ciastka) i w końcu cytrusy przypomniały mi Luisa Abram Rio Tocantins / Tocantins River 70%. A jednak właśnie ona była bardziej cytrynowo-ogólnie cytrusowa, jak ciastka cytrusowe, ale wcale nie taka kwaśniejsza. Zasładzała miodem. Miała ciekawe akcenty żywiczno-herbaciane, które dzisiejsza wyparła świeżymi roślinami.


ocena: 7/10
cena: € 10,15 (za 80g; dostałam rabat)
kaloryczność: 553 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.