poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Wegańskie Serce Czekolada Gorzka 85 % + Orzechy Laskowe ciemna z Afryki oraz Północnej i Południowej Ameryki z orzechami

Marka to nie tylko nazwa, ale i ogół postępowania, a to Wegańskiego Serca mi się podoba. Choć ja nigdy nie zrezygnowałabym z jedzenia mięsa, bo je uwielbiam, oni - jak są wege, tak i działają wege. Lubię konsekwentne działania. Oni popierają Fundację Gieniutkowo (Sanktuarium dla świnek i innych zwierząt hodowlanych), o której to dowiedziałam się właśnie z rozmów z producentem oraz naklejek, jakie znalazły się na połowie z otrzymanych czekolad. Producent poinformował mnie, że jedna z czekolad z tej linii (85% bez cukru) trafiła do kategorii "Eugeniusz poleca", gdzie z każdej sprzedanej sztuki złotówkę wysyła do Fundacji Gieniutkowo (Sanktuarium dla świnek i innych zwierząt hodowlanych). 

Wegańskie Serce Czekolada Gorzka 85 % + Orzechy Laskowe to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao (z Afryki oraz Północnej i Południowej Ameryki) z siekanymi orzechami laskowymi nieprażonymi; bez cukru, słodzona słodzikiem erytrytolem.

Gdy otworzyłam, poczułam wyrównany zapach słodko-likierowej i zarazem gorzkiej czekolady oraz surowych orzechów laskowych. Dołączyły do lekkiej goryczki, nadając całości szlachetności. Raz po raz, zwłaszcza przy łamaniu czy gdy wąchałam spód, walczyły o dominację. Samą czekoladę odebrałam jako bardzo paloną.

W dotyku tabliczka była tłusta i trochę polewowa. Wydała mi się nieco pyliście brudząca. Już gołym okiem na spodzie widać zatopione w niej siekane kawałki orzechów. Całe mnóstwo.
Łamana okazała się twardo-krucha i takie też wydawała trzaski. Odskakiwały od niej małe kawałeczki, acz orzechy trzymały się porządnie.
W ustach rozpływała się średnio szybko, bardzo maziście i ulepkowato. Była tłusto-zbita. Mocno kojarzyła się ze śliskawą polewą, zwłaszcza, gdy na język wylegały różnej wielkości kawałki orzechów. Całość zmieniała się w zlepek kawałków właśnie, niczym jakiś szyszko-jeż. W moim odczuciu było ich za dużo.
Orzechy gryzłam dopiero gdy czekolada się już rozpłynęła. Rzeczywiście było ich całe mnóstwo. Dodano kawałki średniej i małej wielkości. Tylko nieliczne zachowały skórki. W większości trzeszczały w lekko soczyście-miękki, surowy sposób. Część była twardsza, parę miało ostrzejsze brzegi.

W smaku od początku gorzkość i słodycz rozchodziły się bardzo harmonijnie, na tym samym poziomie. Gorzkość przedstawiła się jako mocno palona nuta, ale ogółem nie była imperatywna. 

Słodycz wydała mi się z kolei w pierwszej chwili nieco przymglona, a zarazem rześko-chłodnawa, trochę jak mięta. Nasuwała ją na myśl, ale nie była miętowa czy czysto słodzikowa. Nie da się jednak ukryć, że ten jednak dość szybko na myśl przyszedł.

Gorzkość nieco się rozwinęła i przytoczyła palone drewno i mocno paloną kawę. Kawa dominowała, a za nią, jakoś wśród drewna... pojawił się wątek jakby przypalonych orzechów i nieco ziołowy. Kawa też zrobiła się jakby nieco przypalona, a mi do głowy przyszła kawa oblana polewą kakaową i orzechy laskowe. Też w polewie o cierpkim smaku.

Słodycz wzrosła, ale nie tak mocno. Trzymała się średniego poziomu, miała w sobie echo likierowo-cukrowej słodyczy (mimo że czekolada nie zawiera cukru). Wzrósł też motyw goryczkowato-chłodnych, słodkawych ziół. Wniosły świeżość. Dołączył do nich węgiel.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zrobiło się świeżej w kontekście drzew i drewna, do którego przywarł węgielny motyw. Podkreśliły to orzechy laskowe, których delikatny smak rozniósł się wyraźnie. Nie gryzłam ich, a i tak nieźle je czuć. Wyszły lekko gorzkawo, w całości od kawałków rozchodził się wyraźnie smak surowych laskowców, jedynie z palonym echem sugerowanym przez paloność czekolady.

Orzechy podkreśliły w czekoladzie drewno oraz pewną maślaność, smak tłustej polewy. Potem na zasadzie kontrastu zrobiło się też bardziej cierpko-gorzko, jakby za sprawą węgla i lekkiego przypalenia. I... jednocześnie znacząco słodkiego syropo-likieru kakaowo-orzechowego? Dodanego do cierpkiej kawy.

Pod koniec nasilił się motyw tłustej, likierowato-"deserówkowatej" polewy kakaowej. Węgielno-przypalona nuta dawała się we znaki, choć nawet nie dominowała. Smak ogółu był stonowany i słodki.

Gdy czekolada w zasadzie już zniknęła, zajęłam się gryzieniem orzechów. Kawałki orzechów laskowych smakowały... sobą, ale już niepodważalnie słodko surowo. Sporadycznie plątała się wśród nich goryczka, co podkręcały raz po raz pojawiające się skórki. Miałam wrażenie, że dodano laskowce średniej jakości. Wyczuwalne w zasadzie satysfakcjonująco, ale też nie zachwycające.

W posmaku został motyw przeciętnej, wyważonej pod względem zwyczajnej słodyczy i gorzkości polewy kakaowej oraz orzechów laskowych. Przeciętnych, ale przynajmniej surowych. Czułam też leciutką cierpkość chyba związaną ze słodzikiem.

Uważam, że to po prostu średnia czekolada. Nie mam jej za co pochwalić, ale też specjalnie za co krytykować. Jak na tabliczkę ze słodzikiem, wyszła zaskakująco niesłodzikowo. Żałuję, że zdecydowano się na taką formę orzechów (z całymi mogłabym w sumie nawet całą jedną zjeść). Nie były jednak złe. Po prostu... zwyczajne, przeciętne. Posiekanie nie wyszło im na dobre. Szkoda, bo producenci tak rzadko dodają surowe, a nie prażone... z ogromną ochotą zjadłabym tabliczkę z całymi takimi. Myślałam, że dwa paski zjem, ale wystarczył mi jeden; znudziła mnie, bo nie wpisuje się w typ czekolad, które cieszą mnie na dłuższą metę. Gdyby orzechy były całe, na pewno dostałaby 7. A kto wie, może nawet 8 (zależy, jak surowe orzechy wpłynęłyby na smak samej czekolady)?

Po degustacji aż napisałam do producenta, bo nie byłam pewna - czy tak udają surowe orzechy, czy rzeczywiście takie były, bo jednak palona nuta w całości pobrzmiewała... Okazało się, iż faktycznie były surowe, czyli to czekolada tak je zmanipulowała. Ciekawe.

Jako że dostałam 3 tabliczki, 2 od razu powędrowały do Mamy (nawet przed otwarciem dzisiaj prezentowanej; wystarczyło mi, że poznałam bazę Wegańskie Serce 85% bez cukru). Trochę wątpiła, czy da radę takiej zawartości kakao, ale że i jej spada tolerancja na słodycz, nie nastawiała się negatywnie. Zjadła, choć jadła po pasku. Stwierdziła, że: "no czuć, że sama czekolada nie jest jakaś dobra, ale... zjadliwa, taka żeby zjeść. Te 85% nie takie straszne, słodkie jest. Te orzechy tylko bardzo niefajne, przeszkadzają i jakieś takie... Najgorsza możliwa forma i mam wrażenie, że je tak posiekali, bo jakieś kiepskie dali." Zjadła 2 tabliczki i część mojej, ale końcówki już miała dość, już jej tam za bardzo to i owo przeszkadzało, więc oddałyśmy ojcu.


ocena: 6/10
kupiłam: Wegańskie Serce (dostałam)
cena: dostałam
kaloryczność: 532 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, słodzik: erytrytol, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, posiekane orzechy laskowe 10%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.