niedziela, 5 czerwca 2022

Basia Basia Manna kokosowa Kokos + nic więcej

Sama za nic w świecie nie kupiłabym tego kremu. A jednocześnie to jeden z tych produktów, które zalazł mi do głowy i co jakiś czas wracał; którego byłam bardzo ciekawa. Stałam się niezdrowo ciekawska, jak też może smakować "manna kokosowa". Oczywiście wiedziałam, że to krem kokosowy, raczej nie coś jak kasza manna. Krem. Nie z orzechów. Zerknęłam na wartości i... ekhem. Właśnie dlatego nie kupiłabym. Dość drogie i jednak to duży słoik jak na coś, co równie dobrze, co smaczne, mogło okazać się odpychająco tłuste (i niesmaczne?). Dochodzimy bowiem do kwestii, że lubię mleczko kokosowe, ale czasem tłustość śmietanki kokosowej potrafi rozwalić mnie na łopatki. Np. zamienniki jogurtów kokosowe... są dla mnie nie do zjedzenia (próbowałam niewiele, ale PlantOn wywołał traumę). Stąd to produkt za ryzykowny. A jednak... jakże inny od wszystkiego, co znam! Wiedząc, jak to rozsądek zmaga się u mnie z niezdrową ciekawskowością, Kobieta Czynu (której recenzję przeczytacie na instagramie: Pani_Chrup), której bardzo, bardzo dziękuję (<3), rozwiązała problem za mnie i podarowała mi ten słoiczek. Paczkę otrzymałam akurat na imieniny, więc radość była ogromna. I... podszyta nutą lęku, że tak powiem.

Basia Basia Manna kokosowa. Kokos + nic więcej to krem z miąższu kokosowego / kokosa, który produkuje Alpi Hummus / Alpi Smaki.

Po odkręceniu słoika poczułam bardzo apetyczny i zaskakująco słodki, kokosowy zapach, który zawarł w sobie  skojarzenie z wyidealizowaną Princessą kokosową, jak również nieco "orzechowawo"-mdławy motyw oleju kokosowego. Czułam go zwłaszcza w trakcie jedzenia (raz i dwa odnotowałam "rzygowinowy element", który tu pasował jak najbardziej; nie piszę tego w negatywnym sensie). Zapach ten uważam za główną (wielką!) zaletę tego kremu.

Smarowidło okazało się... bardzo zbitym kremem o gęstej konsystencji, który początkowo sprawiał wrażenie tłuszczowo twardego. A jednak olej z niego płynął (i nie chodzi o to, że zwyczajnie wydzielił się na wierzchu), co było dość dziwne. Ogółem trochę jak chłodny tłuszcz kokosowy / bardziej zbity olej kokosowy przy nabieraniu łyżeczką. W ciepłym pomieszczeniu, także w trakcie jedzenia, kiedy to mieszałam razem z jogurtem, rzedło to. Wykazywało kokosową oleistość. 
Ogólnie było bardzo tłuste do tego stopnia, że miałam wrażenie, iż to tłuszcz kokosowy w formie nieco bardziej "kremowatej". Przełożyła się na to pylistość / pyłkowość. W średnim tempie rozpuszczało się w ustach, wyraźnie pozostawiając po sobie proszkowość i ogrom mikrodrobinek wiórków. Skrzypały raz po raz, dodając całości, chrzęstu, chrupkości. Ratowały od zatracenia się w przetłuszczeniu. Wiórków jednak jako takich w nim brak. Wyszło osobliwie - trochę jak mąka kokosowa z drobinkami wiórków a'la drobineczki orzeszków (jak z maseł orzechowych gładkich - "smooth" - a więc takie "miazgowe") wymieszana z olejem i wodą. W środku i na dnie słoika było najbardziej "miazgowate" i aż tłusto-suchawe, dziwne (ale ta część dla mnie była najbardziej przystępna). Choć do łyżeczki się kleiło, ust nie zalepiało ani trochę. A jednak przytkać potrafiło. Pozostawiało też na nich warstwę oleju. Wydawało mi się momentami przez kumulację tego dość obleśne. Osobno częściej; mieszane z twarożkiem jedynie w porywach. Mimo to... wciąż zjadliwe.

W smaku od początku czuć delikatną słodycz, narastającą z czasem. Smak całości był bardzo delikatny, nie szarżował. Wydawał się wręcz mdławy. Choć słodycz ogólnie nieprzesadzona, wydała mi się szokująco wysoka, bo... czysto naturalna. Kokosowa oczywiście.

Główny bohater, a więc kokos zdradzał swoją obecność od pierwszych sekund, nierozerwalnie związany ze słodyczą. Kompozycja zahaczała o chłodny efekt a'la słodzik, a także dziwnie chłodno-tłuszczowy. Przewinęło się skojarzenie z Princessą (nasilone tłusto-chrupką konsystencją?), spowite jednak nijako-tłuszczową mgłą. W miarę jedzenia przyszło mi do głowy, że "słodzikowy efekt" to rześkość, porównywalna do cukru kokosowego.
Obok tego czułam jakby mieszankę wiórko-chipsów kokosa z lekko orzechowym tłem i mleczkiem kokosowym. 

Z czasem, wraz z rozpuszczaniem się i w miarę jedzenia odkryłam też echo oleju kokosowego. Delikatne jednak, że wydał mi się nawet wyprany ze swojej specyfiki (której niektórzy nie znoszą, a ja w niektórych produktach nie mam nic przeciwko).

W posmaku kokos zostawał bardzo wyrazisty w pierwszej chwili, wiórkowy, po czym jakby rozmywała go mgła tłuszczu. Potem i ją przenikała nawet lekka goryczka, chłód oleju kokosowego, zostająca najdłużej.

Próbowane osobno łyżeczką było tłusto-pyliste, z czasem wręcz chrupkie pod względem struktury i tłusto-nijako obrzydliwawe, chwilami smaczniejszo-ciekawe, słodko-kokosowe w smaku. Ogół delikatny i dziwny.

Bałam się, że w czymś ciepłym (np. kaszy) popłynie to, zmieniając się w czysty olej, spróbowałam więc dodać do twarożku (wymieszałam jogurt grecki z serem białym półtłustym z kostki). W takim zestawieniu manna kokosowa wyszła w zasadzie podobnie jak osobno, choć zyskała na słodkiej kokosowości. Mleczna baza i w niej "mleczkowość" podkreśliła. O ile smarowidło nie było już tak strasznie tłuste, tak niestety całe danie mi przesadnie zatłuściło, czyniąc mój twarożek oleistym. Było to zjadliwe; całkiem ok, ale nie bardzo smakowite, co to, to nie.

To bardzo dziwny twór. W zasadzie na tyle obrzydliwawy (nie obrzydliwy), że nawet z nutą smaczności (szkoda, że w tej kolejności); w sumie to większy problem miałam ze strukturą. Zupełnie nie dla mnie, ale wydaje się, że na pewno znajdą się zastosowania dla innych. Pewnie bardziej sprawdziłoby się na chlebie czy coś, ale mnie odpycha smarowanie chleba masłem, więc u mnie to odpada (poza tym, na wydźwięk mi nie pasuje do moich żytnich razowców). Wyobrażam sobie, że ktoś, kto potrafi zjeść np. chałkę, bułkę drożdżową, mleczną czy jakąś tam po prostu posmarowaną masłem będzie zachwycony. Słyszałam, że niektórzy robią dziwne "kawy mocy", a więc do kawy dodają łyżkę oleju kokosowego. Może więc... na tej zasadzie dla tych, którzy jego specyficznego posmaku nie lubią? Bo... ja to smarowidło odebrałam właśnie jako olej kokosowy o bardziej słodkawo-mlecznym smaku. Chyba więc przystępniejszy... ale i tak nie dla mnie. Ja oleju / masła wcale, żadnego bowiem nie używam. A jednocześnie nie chcę wystawiać bardzo niskiej oceny, bo produkt chyba jest czym jest. Bo... no, jak inaczej miałby wyjść krem z miąższu kokosa? Trochę (łychę / dwie?) zostawiłam Mamie, bo jak pomyślałam, że któryś raz mam do tego jeszcze wrócić... no po prostu nie. Jej też bardzo podobał się zapach, a konsystencja już na oko nie. Stwierdziła, że "rzeczywiście dość tłusto-obrzydliwa". Zjadła ją, smarując babkę piaskową. Podsumowała: "No tak całościowo to za słodko wyszło, bo i krem sam w sobie słodki... no, jak to kokos, jest słodki, i babka słodka. Lepiej by chyba sprawdziła się zwykła pszenna albo chałka jakaś, coś neutralnego. Ja jednak sobie nie widzę żadnego sposobu na ten krem, zły nie jest, ale nie dla mnie". Razem tak myślałyśmy, może komuś by na jakiś gofrach / naleśnikach jakie u nas się robiło, a więc niesłodzone ani trochę. Nie nasz produkt, ale obiektywnie nie zły na pewno.
Producent pisze, że "ide­al­na ja­ko do­da­tek do owo­ców, owsian­ki, smo­othie, na­le­śni­kó­w", przy czym coś takiego z owocami wydaje mi się obleśne (smoothie chyba też opierają się na owocach?), swojej owsianki bym nie zanieczyściła.

Choć także 6 wystawiłam dla Basi z bananem i chia, to jednak Mannę kokosową uważam za produkt lepszy, bo bardziej funkcjonalny i uniwersalny. Oceny wyważyć nie umiem lepiej, na obiektywizm trudno się tu silić, bo chyba za bardzo nie w moim typie produkty (może w tym, czym jest to i więcej powinna mieć? nie chciałabym jej jednak zrównać z Chałwoladą). Acz... w twarożku nawet w moim przypadku jakoś tam wyszła, natomiast podlinkowany twór mi nie pasował, ani też nie wiem, w jakim wydaniu mógłby.


ocena: 6,5/10
kupiłam: dostałam (dzię-dziękuję - z zająknięciem! xD)
cena: sprawdziłam na stronie: 13,50 zł / 210 g
kaloryczność: 660 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miąższ z kokosa

1 komentarz:

  1. Tzw. Kobieta Czynu5 czerwca 2022 06:11

    Byłam, zobaczyłam i serducho me zdobyła <3

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.