środa, 29 czerwca 2022

Vivani 71 % Cacao Fine Dark Noir Fondente / Feine Bitter ciemna z Republiki Dominikany

Po zmianach Vivani interesowały mnie tylko ich czyste czekolady (tylko albo aż, bo przed zmianami marka była mi obojętna). Obecnie w tej kwestii nic się nie zmieniło, a jednak postanowiłam sobie przerwać ciąg tych o wyższej zawartości. Wprawdzie coraz gorzej znoszę słodycz 70%, coraz częściej mnie coś w niej irytuje zwłaszcza, gdy czekolada jest słodzona białym cukrem, ale akurat w przypadku Vivani tego nie musiałam się bać. A śmieszna zawartość 71% podsunęła mi pomysł, po jaką czekoladę ze zbiorów sięgnę na dniach, hah. Ten łaskawie dodany 1% miał mi, jak rozumiem, wynagrodzić ubytek w posiadanej Domori o zawartości 68%. Oczywiście tu się trochę śmieję, ale to szczegół. Trochę zasmuciło mnie, że wewnątrz opakowania zamiast tak lubianych informacji o kakao, znalazłam tekst o tym, jak to nie używają plastiku w swoich opakowaniach i dbają o środowisko. To dobrze, ale... miałam nadzieję, że przy tym wszystkim sam smak czekolady nie zjechał na dalszy plan.

Vivani Fine Dark Noir Fondente / Feine Bitter 71 % Cacao to ciemna czekolada o zawartości 71 % kakao z Republiki Dominikany.

Po otwarciu poczułam intensywny woń drzew, prażonych orzechów laskowych i kawy, przekładających się na gorzkość oraz zapach wysoce słodkiego karmelu. Za nim znalazła się mieszanka melasy i słodziku, jakby specyficznego, słodkiego chłodku, związanego z kolei z rześkością. W tej sporo było soczystości śliwek, raczej suszonych. Może w towarzystwie rodzynek? We wszystkim tym było coś, przez co pomyślałam o kakaowych lodach na śmietance - ale na pewno nie o śmietance samej w sobie.

Twarda tabliczka podczas łamania głośno trzaskała czy nawet strzelała. Wydawała się bardzo zwarta, jakby ta twardość nie wynikała tylko z grubości.
Jednak w ustach twardość szybko zanikała. Czekolada z ochotą miękła, rozpływając się w umiarkowanie wolnym tempie. Pokrywała podniebienie maziście-tłustymi smugami. Okazała się gładko, aż śliskawo kremowa z rozkręcającym się drobnym, wodnistym elementem.

W ustach od pierwszej sekundy czułam wirujący splot słodyczy i gorzkości. Do głowy przyszedł mi przypalony do gorzkości cukier. Trudno powiedzieć, co pojawia się pierwsze, co dominuje, acz po chwili karmel wyszedł nieco na przód.

Słodycz zaczynała od wysokiego poziomu. Błysnęła, po czym nieco się wycofała, cały czas pobrzmiewając jako palone, karmelowe echo.
Pojawiła się ukryta w czekoladowości i kakao soczystość z zapowiedzią kwasku (który w zasadzie nie nadszedł), co było trochę jak... śliwka (albo rodzynka?) w czekoladzie - kwaskawy owoc ukryty pod gorzkawą otoczką. Może nawet kuszący obietnicą procentów?

Gorzkość ruszyła jako czarna kawa. Podkreśliła ją odrobina dymu, przynoszącego prażone orzechy laskowe. Orzechy wydały mi się zaskakująco jednoznaczne i wyraziste. Jako że naturalnie słodkawe, trochę osłabiające gorzkość.

To wykorzystała słodycz i tym razem rozbłysła na dłużej. Karmel uderzył z pełną mocą, acz chwilowo wydał się mało palony, że aż cukrowość poczułam. Dała radę zadrapać w gardle, jeszcze trochę wzrosła do poziomu przesady, ale mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa jej wydźwięk uległ zmianie.

Karmel ustąpił trochę miejsca melasie, ta zaś wyzwoliła jego mocniej palony charakter. Słodycz wzbogaciła się o specyficzną goryczkę. Mignęło skojarzenie z nieprzesłodzonymi karmelowymi i kakaowymi lodami na śmietance. Takimi z sosami (kakaowym i/lub karmelowym), o chyba nieco alkoholowym wydźwięku.

Przez chwilę plątał się tam lekki chłodek, jakby aluzja do słodziku, ale zmieniło się to raczej w rześkość, soczystość...? Z karmelu dochodziła do tego słodycz bardzo wysoka, stąd pomyślałam o śliwkowych pierniczkach w czekoladzie. Zaplątała się przy nich cieplejsza nutka. Może cynamon?

Z czasem śliwki same w sobie nieco się rozruszały i odezwały jako słodko-kwaskawe, soczyste, mimo że w większości suszone (choć chyba i jakaś świeżo-surowa się wkręciła). Wsparły je rodzynki - aż cukrowo słodkie i... w czekoladzie? (Chyba nigdy takich nie jadłam.) Niestety drapania w gardle nie powstrzymała.

Poprzez nią, na końcówce wróciła kawa i orzechy. Czarna, acz delikatna kawa dominowała, trochę tonując słodycz, następnie zaś prędko odpuściła i ona, pozostawiając orzechy. Te zakończyły występ złagodzeniem.

Po zjedzeniu został właśnie delikatny posmak orzechów laskowych i pewna śmietankowość - jakby pochodzenia lodowego - myślę o wariancie kakaowym i karmelowym. Czułam nutkę cierpkiego kakao, znów śliwkowy kwasek (może śliwek w czekoladzie?), ale i wysoką, aż cukrowo-paloną słodycz.

Całość smakowała mi, mimo że wyszła za słodko. Chwilami aż zwyczajnie cukrowo, ale słodycz trzymała się raczej karmelu i melasy. Odrobinka owoców wyszła specyficznie - śliwki m.in. jako element pierników oraz rodzynki w czekoladzie; podobnie niecodzienne było skojarzenie z lodami. Przyjemna gorzkość płynąca z nich, kawy i orzechy także na plus.
Jej melasowo-cukrowoowocowe przesłodzenie jakoś wpisuje się w lepiej pamiętane tabliczki z Dominikany.

Vivani 85% wydała mi się o wiele bardziej biszkoptowa, maślano-ciastowa i mimo że też kawowa, palona, to wcale nie tak bardzo bardziej gorzka. Ona była jednak soczystsza, bogatsza w owoce (rodzynki, brzoskwinie, żółte, wiśnie) i kwaskawa. Słodycz bardziej wpisała się w realia biszkoptowo-owocowe, w dzisiaj opisywanej zaś była taka... klarowniejsza, karmelowa, co mi trochę chwilami przeszkadzało.
Niby czuć podobieństwo regionu, acz także różnice wynikające z zawartości. Tylko, że nie wiem, czy zgadłabym, że to to samo kakao, bo o ile jeszcze np. cynamonową nutę 85% można by jakoś odlegle związać z piernikami dzisiejszej, to... dzisiejsza miała w sobie coś nawet chłodnego (słodzikowo-lodowego), co przełożyło się na zupełnie inny wydźwięk (cynamon i wypieki jawią się jako cieplejsze). 
Powiedziałabym, że chwilami gorzkawość 71% wydawała się zaskakująco wysoka przez intensywną słodycz i tyle. Są na podobnym poziomie, każda w swoim przedziale.


ocena: 8/10
kupiłam: Allegro
cena: 10,69 zł
kaloryczność: 585 kcal / 100 g
czy znów kupię: jakbym bardzo tanio znalazła stacjonarnie to może i mogłabym?

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.