wtorek, 21 czerwca 2022

Rians Le Flan Chocolat Lait de Brebis

Swego czasu uznawałam jeszcze wybiórczo desery z lodówki, jednak w końcu dosłownie wszystko zaczęło mi w nich nie odpowiadać. Wszystkie za słodkie, konsystencja wiecznie nie ta, wszystko nie mój typ. Dobrym umiem przyznać, że takie są, ale nie cieszą. Po prostu czyste jogurty satysfakcjonują mnie na tyle, że innych takich rzeczy do szczęścia nie potrzebuję. Gdy o nich pomyśle, lubiłam wracać do greckiego owczego Kri Kri*, jednak odkąd zwiększyli gramaturę (i teraz na raz mi za dużo, a dzielić na dwa za mało) i nieco go pogorszyli, owczego nabiału w sumie nie jadam. Wolę kozi. A jednak gdy zobaczyłam obiekt dzisiejszej recenzji, stwierdziłam, że dam mu szansę. O kupnie przeważyło to, że było to podczas comiesięcznych zakupów w Auchanie z ojcem (na jego koszt). W końcu to właśnie Rians robi jeden z moich ulubionych jogurtów (kozi naturalny). Raz, że w sumie dawno nie jadłam niczego owczego, a dwa... ciekawiło mnie, czym w zasadzie jest flan. W chwili pisania stosunkowo niedawno dowiedziałam się o istnieniu czegoś takiego i chciałam podłapać chociaż namiastkę wiedzy, co i jak. Dopiero w domu uderzyło mnie parę rzeczy, bo się wczytałam i przyjrzałam. Otóż choć flan i panna cotta wyglądają łudząco podobnie, są czymś zupełnie innym. Flan to hiszpański deser, zawdzięczający swoją gibką, stałą konsystencję jajkom, a... coś co ja kupiłam jajek nie zawiera (sprawdzany m.in. skład na szybko w sklepie na translatorze mnie zmylił, bo woda i jajka po francusku są podobnie, a że języka tego nie znam...). Brawo ja - i tyle z poznania flanów. Mało tego, patrząc i na obrazek i na słoiczek w sklepie byłam pewna, że widzę dwuwarstwowy deser z sosem... A po wyjęciu słoika z kartonu okazało się, że deser jest jednolity.

Rians Le Flan Chocolat Lait de Brebis to czekoladowy flan z mleka owczego, czyli "tradycyjny deser hiszpański w 100% z mleka owczego z czekoladą ciemną", wyprodukowany przez Rians we Francji. Dostępny w zawierającym dwa słoiczki opakowaniu 230g (2x115g).

Choć podobają mi się małe, smukłe słoiczki i nigdy nie wyrzucamy z Mamą takich po jej jogurtach (ja używam je jako świeczniki), tak nie przemawia do mnie robienie flanów w takich. Po prostu nie to opakowanie, nie do tego typu deseru. Jedzenie z tak wyprofilowanego słoiczka czegoś o takiej konsystencji było trochę dziwne. Jednak po kolei.

Po zerwaniu wieczka uderzył wyrazisty, ale delikatny na wydźwięk, zapach twarogowego serka czekoladowo-kakaowego. Był bardzo słodki, przez co pomyślałam o cukrze pudrze, ale też leciutko kwaskawy w specyficzny sposób dla czekoladowego nabiału. Orzechowo-śmietankowe tło nie zdradzało specjalnie, że jest owcze, a nie krowie (choć mleko owcze jest bardzo delikatne, więc to nie takie dziwne). Woń była całkiem apetyczna, jednak łagodniusia, wręcz dziecięca.

Deser ewidentnie ruszał się przy poruszaniu słoiczkiem, zachowując swój kształt. Był zbity, zwarty i galaretowaty, co wyszło trochę zabawnie, osobliwie. Pewnie gdyby się uprzeć, można by całą "wieżyczkę" deseru wydobyć ze słoika, by stała na talerzyku.
Podpływał trochę wodą, która zbierała się przy każdym zagarnięciu łyżeczką.
Choć wierzch wyglądał na ślisko-gładki, reszta wyszła jakby "spulchniona". Właśnie jako taka dała się poznać w trakcie jedzenia. Choć śliskawość wisiała w tle, nieprzesadzona tłustość zmieszała się z jakby spulchnionym efektem. Przypominało to "bity twarożek" (gdyby taki istniał), kremowy i gęsty owczy jogurt grecki w wydaniu galaretkowatym. Trochę jak... żelatynowa galareta trzymająca kształt. Cały czas właśnie deser, jego zagarnięta porcja, zachowywała kształt, a dopiero w ustach rozchodził się na masę grudkowato-kremową, galaretkowatą, lekko wodnistą i jednocześnie glutowatą. Ten ostatni efekt jakby starała się ukryć dość wysoka pylistość. Masa jakby gęstniała, upuszczała trochę wody, aż przytykała galaretowatością i pyłkiem kakao, po czym znikała... gęsto. Bardzo osobliwe wrażenie.
Konsystencja nie była jednoznacznie zła, ale miała w sobie element obrzydliwy, dziwny. Ku mojemu zaskoczeniu deser nie był tłusty; poczucie to dodatkowo obniżał pylisty efekt kakao.

W smaku jako pierwsza dotarła do mnie wysoka słodycz o delikatnym charakterze cukru pudru. Otwierała występ, nie zagłuszając kolejnych elementów.

Deser mignął wręcz śmietankowym (nie mlecznym) wątkiem. Jak śmietankowy pełny, tłusty twarożek sowicie dosłodzony lub nawet delikatniusi sernik-serniczek. Wydał się poniekąd naturalnie mlecznie słodki, a poniekąd coraz słodszy od cukru pudru, którego iluzję pewnie budowała pylista struktura.

Czekoladowy smak prędko dał o sobie znać. Wchodził spokojnie poprzez słodycz. Najpierw pozbawiona gorzkości, a jednak z wyczuwalną odrobinką kakao o orzechowym echu, czekolada okazała się taką typową dla nabiału. Pokusiła się o subtelny kwasek, po czym upewniła mnie, że jest czekoladą serkową. Dopiero z czasem ujawniła się leciutka gorzkawość. Była składową serka czekoladowusiowego, którego słodycz bezapelacyjnie rosła.

Całość szybko wydała mi się irytująco słodka, a nazbyt delikatna w cokolwiek innego. Lekka sugestia śmietankowego nabiału niemal utonęła w słodyczy. Zastąpiła ją za to wodnistość. Umożliwiła cukrowi jeszcze gorsze rządzenie się. W efekcie tego, mimo że gorzkawość kakao zdążyła trochę spiąć się w sobie, słodycz i tak męczyła, drapiąc w gardle.

Gdy porcja znikała z ust, kakao odezwało się nieco mocniej, wywalczając wreszcie bardziej ciemnoczekoladowy efekt, choć wciąż nie było mowy o gorzkości. Było za to słodko i mdło. 

Po zjedzeniu już małej ilości czułam drobne drapanie w gardle, a w ustach posmak delikatnie czekoladowego, bardzo słodkiego, lecz nie chamsko cukrowego serka czekoladowego, z leciutkim echem kwasku typowego dla nabiału czekoladowego. Wraz z bardziej suchawym efektem kakao w proszku.

Jakoś w połowie słoiczka zaczęłam mieć problem nie tylko ze słodyczą, ale też z dziwną konsystencją, bo w połączeniu okropnie mnie przytykały na poziomie gardła; słodycz irytowała, drapała. Odpadłam, oddałam Mamie, która nie była zbyt zadowolona, bo miała jeszcze swój. Stwierdziła, że jej słodycz nie przeszkadzała (choć ją oczywiście czuła), ale przeszkadzała jej "gorzkość i kwaskawy posmak czekoladowego nabiału". Stąd utwierdziłam się, że jak na czekoladowy deser może być ponadprzeciętny, mimo wad.

Całość... wydaje się rozczarowująca i całkiem zrozumiała zarazem. Była delikatna, co w sumie dla owczego nabiału jest typowe, a jednak z kolei od deseru czekoladowego oczekiwałabym wyrazistszej czekoladowości właśnie. Przy takiej cenie powinien być bardziej dopracowany.
Nie sądzę, by był to porządny flan. Obstawiam, że deser na bazie jajek mógłby być... galaretowaty w dobrym tego słowa znaczeniu, a nie taki zgalaretowiało-wodnisty. Zdecydowanie powinni zastąpić wodę jajkami, skoro ma to być flan. Wówczas coś jakby zaabsorbowałoby słodycz i nie wyszłoby to tak drażniąco. Woda dała cukrowi pole do popisu, co popsuło efekt. Może deser nie był bardzo wodnisty, ale... ta woda jakby podmyła owczo-mleczną bazę. A cukier zrobił swoje. Nie odpowiadało mi to. A jednak nie mogę powiedzieć, by jako deser, produkt był nieudany. Raczej... przeciętny. Może nawet trochę ponad przeciętność, bo jednak smak i jakość (co wynika ze składu) dają radę tak ogólnie. Zwłaszcza lubiącym zwykłe, gęste desery czekoladowe... ja doszłam do wniosku, że po prostu nie lubię deserów (zdecydowanie wolę po prostu dosypać kakao do jogurtu / serka). I w zasadzie kupowanie ich skończyłam definitywnie, a ten... był tylko wyjątkiem, bo chciałam poznać, czym jest flan. Nie udało się, ale i ochota na poznanie tego przeszła.
Zaciekawiły mnie natomiast czyste jogurty owcze Rians.


ocena: 6/10
kupiłam: Auchan
cena: 9,99 zł (za 2 sztuki po 115 g)
kaloryczność: 140 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: mleko owcze pełne, woda**, cukier, czekolada 5% (kakao w proszku, kakao w proszku odtłuszczone, miazga kakaowa, cukier), substancja żelująca: karageny (ekstrakt z wodorostów)

*Wspomniany jogurt grecki owczy Kri Kri też ma 6g/100g tłuszczu jak ten; tam jednak ten mdławo-słodkawy nabiał jest po prostu czysty i wyrazisty w swej łagodności; również ma dziwnie "twarogowo-spulchnioną" konsystencję, ale cukier i woda (jej zgalaretowienie) z takim deserem mlecznym stworzyły irytujące połączenie. Wady przypisuję więc tym właśnie składnikom.

**woda (l'eau) a jajka (des œufs)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.